Mężczyzna porzucony w dzieciństwie przez własnego ojca uczy młodych tego, czego nie nauczyli ich ojcowie

fot. youtube.com / Dad, How do I

Pomysł tego kanału YouTube zrodził się z potrzeby serca w czasie pandemii. Rob nie spodziewał się, że po miesiącu śledzić go będą miliony ludzi na całym świecie. „Płaczę. Powinienem się tego nauczyć 15 lat temu” – pisze Arthur. „Czy możesz nazywać nas swoimi dziećmi?” – pyta James. „Szkoda, że mój tata mnie tego nie nauczył. Nie jest martwy, wciąż z nami mieszka, ale jest po prostu… nieobecny” – dzieli się wzruszeniem Water Sheep. Ta historia jest pełna Boga, przebaczenia i bliskości.

To był koniec lat 70. XX wieku. 14-letni wówczas Rob Kenney mieszkał razem z siedmiorgiem rodzeństwa i rodzicami w bardzo małym domu na przedmieściach Bellevue. Częste przeprowadzki źle wpływały na rodzinę Kenneyów. Tego lata nawet się nie rozpakowali, tylko żyli na kartonach. Matka Roba nie radziła sobie z wychowaniem takiej gromadki, choć sama pochodziła z jeszcze liczniejszej rodziny. Zaczęła sięgać po alkohol. Przepracowany ojciec coraz rzadziej bywał w domu. Zdarzało się, że zaopatrywał rodzinę w zakupy spożywcze i znikał na tydzień lub dłużej. Pewnego dnia powrócił ze służbowego wyjazdu, stanął w drzwiach i powiedział: „Skończyłem z posiadaniem dzieci na dobre”. Po czym zwrócił się do najstarszego 23-letniego syna, żeby to on zajął się młodszym rodzeństwem, w przeciwnym razie odda ich wszystkich do rodzin zastępczych.

Walka i rozwód rodziców trwały długo, a ojciec robił wszystko, by dzieci nie trafiły tylko pod opiekę matki, jednocześnie sam o nią nie występując. W końcu definitywnie odszedł i związał się z inną kobietą, z którą już wcześniej miał romans. Matka starała się jak może, ale to najstarszy syn stał się głową rodziny i wychował młodsze rodzeństwo.

Trudno być dzieciakiem z rozbitej rodziny

Kiedy Rob się ożenił, czuł się bezradny jako mężczyzna. Nie mógł pogodzić się z własną historią oraz wejść w rolę męża i ojca. Miał tyle pytań i wątpliwości. Sytuację dodatkowo skomplikowała utrata przez niego pracy. Jego ciężarna żona musiała wrócić do swojej, żeby utrzymać rodzinę, a Rob czuł ogromne wyrzuty sumienia. Zwrócił się więc do Boga, mówiąc: „Panie, jeśli to rozwiążesz, jeśli wydostaniesz mnie z tego bałaganu, który stworzyłem, poszukam Cię i spróbuję zrozumieć o Tobie wszystko, co tylko mogę”. Coś jednak nie dawało mu spokoju w tej prośbie, więc w wolnym czasie, którego miał naprawdę sporo, zaczął czytać Biblię. Zrozumiał wtedy, że wystawiał Boga na próbę, stawiając siebie tak naprawdę w centrum. – Wiem, że pójdę do nieba z powodu tego, co ON UCZYNIŁ. To Jezus jest bohaterem tej historii, nie ja – wspomina dziś mężczyzna.

DEON.PL POLECA

Kiedy Rob uświadomił sobie, że Bóg wybacza mu jego grzechy, postanowił, że i on przebaczy swojemu ojcu. Wkrótce okazało się, że będzie mógł to zrobić osobiście. Najstarszy brat poprosił po latach ojca o spotkanie i zorganizował wspólny wyjazd na ryby. To tam na łodzi mężczyźni rzucili się sobie w ramiona, a ojciec błagał synów o przebaczenie, które otrzymał. Nie mogli wtedy wiedzieć, że krótko po tym zdarzeniu ojciec umrze. – Starał się rozmawiać z każdym z nas indywidualnie. Wiem, jak bardzo Bóg mi wybaczył, więc jak ja mogę mieć coś przeciwko niemu? – mówi Rob Kenney.

Tato, jak mogę zrobić...?

Dziś Rob jest szczęśliwym mężem i ojcem. Pamiętając doskonale własne braki i wątpliwości, postanowił w czasie pandemii zupełnie spontanicznie założyć kanał YouTube. Nazwał go „Dad, How do I…?”. Intencja była prosta: – Wiele dzieciaków wychowuje się samotnie, pochodzi z rozbitych rodzin i nie ma podstawowej wiedzy, jak poradzić sobie w dorosłym życiu. Chciałem ich nauczyć prostych rzeczy, dać ważną lekcję, której nie nauczą się w szkole średniej – wyznaje Rob.

Rob Kenney: "Nigdy nie chciałem być bogaty. Nigdy nie chciałem odnosić sukcesów. Moim celem w życiu było wychowywanie dobrych dorosłych; nie dobrych dzieci, ale dobrych dorosłych, ponieważ sam miałem złamane dzieciństwo".

Mężczyzna zdał sobie sprawę, że wciąż posiada wiele mądrości i wiedzy przydatnej dla młodego pokolenia. Do pierwszego wideo zachęciła go rodzina, która widzi w nim najlepszego męża i ojca, jakiego można sobie tylko wymarzyć. Prosili, aby tym darem podzielił się również z innymi. – Myślałem o tym już od jakiegoś czasu. Miałem w życiu jednak wiele wymówek, ale podczas kwarantanny zabrakło mi ich – śmieje się z tego Rob.

Pierwszy filmik Rob wrzucił do sieci miesiąc temu i… totalny szok! Ponad 500 tys. odtworzeń. Tego nie spodziewał się nikt. W tej chwili jego kanał ma już prawie 2 mln subskrypcji! Mówią o nim wszystkie amerykańskie media od „Forbesa” po „Fox News” i "Times'a", a „Dad, How do I…?” trafił na listę najczęściej oglądanych kanałów w USA. Nie ma w nich nadzwyczajnej wiedzy ani efektów specjalnych. Można się nauczyć wiązać krawat, zmieniać koło w samochodzie, golić, prasować koszule czy przykręcać półkę do ściany. Ale Rob nie tylko majsterkuje. Odpowiada też na ważne pytanie „jak być dobrym dla siebie” i mówi coś, czego sam długo nie słyszał jako dziecko - „jestem z Ciebie dumny”. Rob jest tak ciepłym i spokojnym człowiekiem, że ma się wrażenie kontaktu z kimś niesamowicie bliskim. Dystans skraca się całkowicie.

W komentarzach ludzie dziękują mu natomiast za namiastkę ojcostwa i relacji z rodzicem, którego nie mieli. – Cholera, szkoda, że mój tata mnie tego nie nauczył. Nie jest martwy, wciąż z nami mieszka, ale jest po prostu… nieobecny. Tak czy inaczej, dzięki youtube’owy tato! – pisze użytkownik Water Sheep pod filmem z instrukcją golenia. Tego typu odpowiedzi jest więcej, a internauci wzruszają się jego historią niezależnie od kondycji własnej wiary czy wyznawanych poglądów. – Czy możesz zaczynać filmiki od witania się z nami: „Hej, moje dzieciaki!”? – pytają w komentarzach.

"Proszę, chrońcie mnie"

Mężczyzna jest zaskoczony popularnością swoich filmów. Nie może uwierzyć w to, co się stało. – Nigdy nie chciałem być bogaty. Nigdy nie chciałem odnosić sukcesów. Moim celem w życiu było wychowywanie dobrych dorosłych; nie dobrych dzieci, ale dobrych dorosłych, ponieważ sam miałem złamane dzieciństwo – komentuje sytuację w mediach. To tylko potwierdza regułę, którą Rob osobiście wyznaje w życiu, że najważniejsze jest poczucie miłości i bliskości. W jego filmikach młodzi Amerykanie zyskują więcej niż praktyczne instrukcje – otrzymują bliskość i zainteresowanie ojca, którego nigdy wcześniej nie doświadczyli.

"Cholera, szkoda, że mój tata mnie tego nie nauczył. Nie jest martwy, wciąż z nami mieszka, ale jest po prostu… nieobecny. Tak czy inaczej, dzięki youtube’owy tato!" / Water Sheep

W całej tej historii Rob pozostaje sobą – pokornym i skromnym człowiekiem. W filmie nagranym tydzień temu podzielił się z internautami swoimi wątpliwościami i tym, jak bardzo trudne i wymagające jest dla niego zainteresowanie, którego się nie spodziewał. – Proszę, chrońcie mnie. Potrzebuję tego. Jestem przytłoczony i proszę o wasze modlitwy. Pragnę waszych modlitw, bo to wszystko jest dla mnie nowe i nie miałem nawet pojęcia, że tak to będzie wyglądało – mówi mężczyzna. Nie skupia się jednak na sobie i ma do przekazania młodym ludziom coś ważniejszego; coś, czego sam nie usłyszał jako dziecko:

– Kocham was, jestem z was dumny, niech Bóg was błogosławi – kończy swoją wypowiedź.

Po tym nagraniu wiele osób przypuszczało, że Rob chce zniknąć na dobre. W komentarzach prosili, aby ich nie zostawiał. Wylała się prawdziwa lawina komentarzy pełnych ciepła i czułości względem niego. W końcu po kilku dniach Rob odpowiedział i rozwiał wszelkie wątpliwości. – Hej dzieciaki! Dziękuję za modlitwy i wsparcie. W końcu mogłem się wyspać w ten weekend i jestem gotowy, aby wrócić! Najpierw „narzędziowy wtorek”, a później kolejne czwartkowe wideo-instrukcja z cyklu „How do”. Dziękuję, że wzajemnie się sobą opiekujecie. Naprawdę uwielbiam wsparcie, które okazujemy sobie nawzajem. Inspiruje mnie! – czytamy w komentarzu Roba pod filmem.

Marzeniem Roba było, aby zostawić po sobie spuściznę, szczególnie tym, którzy borykają się z doświadczeniem rozbitej rodziny lub nieobecnym rodzicem. Udało mu się o wiele więcej. Został youtube’owym tatą całej Ameryki.

Ta historia niesamowicie chwyta za serce. W czasie, gdy pandemia wywróciła świat do góry nogami, Rob wprowadza normalność nawet tam, gdzie wcześniej jej nie było. Jak to mówi jeden z popularnych aktualnie memów: jest bohaterem, którego potrzebujemy, choć na niego nie zasługujemy. Na szczęście logika Roba jest prosta i ewangeliczna – nie musimy zasługiwać. To się nazywa miłość.

„Nie bój się, Tato. Miliony Twoich dzieciaków ochronią Cię” – brzmi jeden z ostatnich komentarzy.

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mężczyzna porzucony w dzieciństwie przez własnego ojca uczy młodych tego, czego nie nauczyli ich ojcowie
Komentarze (1)
AE
~Anna Elżbieta
28 maja 2020, 19:26
Ze wzruszeniem przeczytałam ten artykuł. Jak niewiele trzeba, żeby otworzyć się na drugiego człowieka. A często nie widzimy innych skupieni na swoich sprawach. Ludzie - sąsiedzi, dzieci sąsiadów, dzieci osamotnione w szkołach - jak dużo jest potrzeb emocjonalnych, bycia kochanym, akceptowanym. To nie jest trudne, zeby wyjść do człowieka z chęcią pomocy, z uśmiechem, z zagadnięciem. Wystarczy sobie przypominać, że cokolwiek uczynimy jednemu z tych najmniejszych - czynimy to Jezusowi. Postaram się o tym pamiętać.