A co, jeśli zasługujesz na kogoś lepszego?

(fot. shutterstock.com)
William J. Doherty / slo

Chcesz być "obywatelem" swojego małżeństwa czy chcesz skorzystać z "wizy turystycznej" i podróżować jak ci się spodoba? Czy twoje małżeństwo staje się konsumpcyjne? Ile konsumpcyjnego myślenia wkradło się w twoje małżeństwo?

W praktyce, większość par opiera swoje małżeństwo na szeregu wartości, wliczając w to odpowiedzialność i oddanie. To nie jest tak, że nagle stajemy się samolubnymi gburami. Zawsze jednak istnieje niebezpieczeństwo, że zdominują nas wartości konsumpcyjne - osobiste korzyści, niskie koszty własne, egzekwowanie swoich praw i zabezpieczanie się przed różnymi okolicznościami.

W kulturze konsumpcyjnej zawsze można skorzystać z wyjścia. Zobowiązania trwają dopóty, dopóki druga osoba zaspokaja nasze potrzeby. Nadal wierzymy we wzajemne oddanie, jednak silne głosy dochodzące od wewnątrz i z zewnątrz podpowiadają nam, że wykażemy się naiwnością, jeśli zadowolimy się tym, co według nas nie zaspokaja w pełni naszych potrzeb lub jest gorsze od tego, na co zasługujemy.

Czy twoje małżeństwo staje się konsumpcyjne?

DEON.PL POLECA

Odpowiedz na poniższe pytania:

  • 1. (Często, czasami, rzadko) niepochlebnie oceniam swojego współmałżonka, porównując go do innych ludzi.
  • 2. W naszych problemach (często, czasami, rzadko) rozwodzę się nad niedoskonałościami współmałżonka, a nie zastanawiam się nad własnymi.
  • 3. (Często, czasami, rzadko) koncentruję się na tym, w jaki sposób mój współmałżonek nie spełnia moich potrzeb, a nie na tym, jakich potrzeb ja nie zaspokajam.
  • 4. (Często, czasami, rzadko) prowadzę punktację: dodaję punkty, gdy zrobię coś dobrego, lub odejmuję, gdy współmałżonek zrobi coś złego.
  • 5. (Często, czasami, rzadko) myślę, że żona/mąż ma większe korzyści z małżeństwa niż ja.
  • 6. (Często, czasami, rzadko) skupiam się na wadach współmałżonka, a nie na zaletach.
  • 7. (Często, czasami, rzadko) zastanawiam się, czy nie należało poszukać lepszego współmałżonka?
  • 8. W trudnych chwilach (często, czasami, rzadko) zadaję sobie pytanie, czy wysiłek, jaki wkładam w nasze małżeństwo, jest tego warty?

Jeżeli większość twoich odpowiedzi brzmi "rzadko" - gratuluję. Nie traktujesz małżeństwa jak samochodu, który możesz sprzedać, gdy się zestarzeje i dotknie go rdza. Jeżeli większość odpowiedzi brzmiała "czasami", zastanów się, czy twoje pragnienia nie przybierają formy konieczności. Spróbuj porozmawiać ze współmałżonkiem o jego potrzebach i pragnieniach. Jeżeli na trzy lub więcej pytań twoja odpowiedź brzmiała "często", oznacza to, że konsumpcjonizm poważnie skaził twoje spojrzenie na małżeństwo. Chcesz być "obywatelem" swojego małżeństwa czy chcesz skorzystać z "wizy turystycznej" i podróżować jak ci się spodoba?

Poza tymi czterema zasadniczymi schematami myślenia konsumpcyjnego w podejściu do małżeństwa chciałbym przedstawić listę konkretnych myśli oraz nieporozumień stanowiących motywy przewodnie małżeństwa konsumpcyjnego. Zachęcam cię do zastanowienia się, czy któreś z nich nie brzmią dla ciebie znajomo.

Moje potrzeby nie są zaspokajane!

Przekształcanie pragnień w konieczności jest motorem napędowym gospodarki rynkowej. Kolorowy telewizor był niegdyś pragnieniem, a teraz jest koniecznością. We wczesnych latach swojego małżeństwa myliłem potrzebę tego, aby moja żona wspierała mnie w moich zainteresowaniach związanych z pracą akademicką, z pragnieniem, by osobiście interesowała się tym, czym ja. Gdy myliłem uzasadnioną potrzebę tego, by ktoś mnie wysłuchał i od czasu do czasu pocieszył, z bardziej narcystycznym pragnieniem posiadania towarzyszki, która przypominałaby mojego klona, niesłusznie wywierałem na Lei presję. Ostatecznie poradziłem sobie z tym, przypominając sobie, że moja żona nie musiała spełniać wszystkich moich pragnień i w żadnym wypadku nie byłaby w stanie. Dostrzeganie różnicy pomiędzy podstawowymi potrzebami a dodatkowymi pragnieniami jest głównym zadaniem w przeciwstawianiu się małżeństwu konsumpcyjnemu.

Zasługuję na coś lepszego!

Przemienianie pragnień w potrzeby prowadzi do odczuwania prawa do czegoś, czego nie otrzymujemy w małżeństwie. Oczywiście, mamy prawo oczekiwać ze strony naszych współmałżonków pewnych rzeczy, takich jak oddanie, wierność seksualna, niewykorzystywanie, dobra wola i elementarna uczciwość. Kiedy jednak lista praw staje się zbyt długa lub zbyt szczegółowa, wtedy zaczynamy się czuć jak ofiara swojego małżeństwa. Gdybym się rozwodził nad swoim prawem do małżonki, która wykazywałaby entuzjazm w kwestii moich intelektualnych zamiłowań w danej chwili (a zmieniają się one tak szybko, że nie wiem, jak mogłoby to być możliwe), użalając się nad sobą i mając pretensje do żony, zraniłbym swoje małżeństwo. Spotkałem wiele osób - w szczególności żon - które same doprowadzają do rozpadu małżeństw przez skupianie się na swoim prawie do posiadania męża, który byłby ciepły, czuły i umiałby dzielić się uczuciami na żądanie. Podobnie, spotkałem wiele osób - w szczególności mężów - którzy usprawiedliwiają swoje romanse, mówiąc, że ich żony nie są wystarczająco otwarte i wrażliwe w sprawach seksualnych. To niebezpieczna równia pochyła.

Gdyby tylko kto inny był moim współmałżonkiem!

Jak już wcześniej zostało powiedziane, nie wiemy, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy poślubili kogoś innego. Jeśli zdarza ci się myśleć o tym, że ktoś, kogo spotykasz lub znasz ma cechy, świadczące o tym, że byłby lepszym współmałżonkiem niż osoba, z którą obecnie jesteś, oznacza to, że myślisz jak zagubiony konsument. Możliwe, że osoba ta faktycznie w większej obfitości posiada pewne cechy w porównaniu z twoim współmałżonkiem - może jest bardziej bystra, samokrytyczna lub atrakcyjna. Nie da się jednak poznać pewnych złych stron, które ujawniają się dopiero "w praniu" małżeńskiej codzienności - kiedy to bystrość zamienia się w protekcjonalne traktowanie, samokrytyka w obsesję na punkcie własnej osoby, a atrakcyjność staje się przyczyną chorobliwego lęku przed zmarszczkami. Jak można oprzeć się pokusie porównywania współmałżonków? Większość osób stara się pozytywnie myśleć o swoim życiowym partnerze i pamiętać o tym, że to właśnie temu człowiekowi są oddani i że tak naprawdę bardzo niewiele wiemy o potencjale innych ludzi.

Moje małżeństwo nie jest tak dobre, jak twoje

To inna odmiana porównywania współmałżonków. Czy zdarza ci się odczuwać zazdrość na widok innych par, które wyglądają na zakochane i szczęśliwe? Jeśli zaczniesz się koncentrować na tej myśli, istnieje prawdopodobieństwo, że niepotrzebnie zdewaluujesz własne małżeństwo. Pracowałem z wieloma parami, które na zewnątrz wydawały się cudowne, a w środku były strasznie nieszczęśliwe. Pamiętam, jak jedno małżeństwo przyznało się do zażenowania, jakie odczuwało, gdy wyrażono wylewną pochwałę ich małżeństwa z okazji dwudziestej piątej rocznicy ślubu. Goście bardzo zazdrościli im ich małżeństwa. Nikt nie wiedział, że nie kochali się ze sobą od dwóch lat i że nieustannie sprzeczali się, gdy byli sami. Właściwie nikt, z wyjątkiem samej pary i może ich terapeuty, nie wie tak naprawdę, co dzieje się wewnątrz danego małżeństwa.

Mam niedoskonałego współmałżonka

Jak już wcześniej wspomniałem, to powszechny schemat myślenia konsumpcyjnego, który podsycany jest poczuciem posiadania prawa do różnych rzeczy, myleniem pragnień z potrzebami i niepotrzebnymi porównaniami. Jako dobry konsument, pamiętaj, że jeśli zamienisz współmałżonka na nowy model, otrzymasz inny zestaw wad. Zapytaj samego siebie, czy wady, które obecnie dostrzegasz u współmałżonka, są fatalne, czy jedynie dokuczliwe. Fatalną wadą męża jednej z moich klientek była pedofilia, w kwestii której nie chciał szukać pomocy. Żona wykluczyła dalsze małżeństwo. Inny mąż był bardzo brutalny, nie chciał szukać pomocy i wszystkich innych obwiniał o swój gniew. Musiał odejść. Jednak w większości przypadków wady współmałżonków nie są tak poważne i jesteśmy w stanie je zaakceptować i starać się ukierunkować swoje myślenie i energię na pozytywne strony drugiej osoby. Andrew Christensen i Neil Jacobson stworzyli ważny nowy model terapii małżeńskiej oparty na akceptacji [w książce Reconcilable Differences - Różnice, z którymi można się pogodzić - przyp. tłum.]. Znam kobietę, która mówi, że uratowała swoje małżeństwo, gdy zaakceptowała fakt, że jej mąż, pomimo że bardzo ją kochał, nie umiał jej pocieszać w chwilach, gdy cierpiała emocjonalnie. Postanowiła, że w tej kwestii mogą jej pomóc przyjaciele i gdy przestała oczekiwać ze strony męża doskonałej empatii, jemu łatwiej było funkcjonować przy niej w chwilach jej przygnębienia, ponieważ mniej już bał się tego, że coś źle zrobi. Akceptacja pomaga z każdego wyciągnąć to, co najlepsze.

To ja tu jestem pozytywnym bohaterem

Wszyscy mamy tę wielką zdolność do usprawiedliwiania samych siebie. W niedawno przeprowadzonym badaniu opinii publicznej 75 procent ankietowanych osób będących po rozwodzie twierdziło, że ciężko pracowało, starając się uratować swoje małżeństwo, a jedynie 25 procent uważało, że druga strona włożyła w to duży wysiłek. Coś tu się nie zgadza, ponieważ ci byli współmałżonkowie również stanowili część tej 75-procentowej grupy! Najprostszym sposobem uprawiania konsumpcyjnego małżeństwa jest koncentrowanie się na własnej prawości z równoczesnym bagatelizowaniem swojego wkładu w tworzenie problemów małżeńskich. Tak postępowała również wcześniej wspomniana Cheryl. Ponieważ potrafiła być namiętna w obecności swojego kochanka, problem w jej małżeństwie nie mógł wynikać z jej słabości i wad; winny musiał być mąż. To tak jakby powiedzieć, że skoro na wakacjach jestem szczęśliwy, to fakt, że w domu jestem nieszczęśliwy jest twoją winą. Myśli, w których sami się usprawiedliwiamy, przygotowują cię do wycofania się lub odejścia, jednak tendencja ta będzie ci towarzyszyć również w następnym związku.

Co możemy zrobić, aby nie postępować w swoich małżeństwach jak klienci mający swoje prawa? Dla Cheryl ten podniecający pocałunek powinien był stanowić poważne ostrzeżenie i pobudzić ją do spojrzenia w głąb siebie po to, aby zobaczyć, na ile sama ponosi odpowiedzialność za niezadowolenie życiowe i odczucie pustki w małżeństwie. Kiedy postanowiła pójść za zewem nowego romansu, skupiła się na emocjach związanych z miłosną przygodą i na niemożliwości przemiany swojego męża. Trudniejszym, ale bardziej odpowiedzialnym rozwiązaniem byłoby podjęcie ryzyka szczerej rozmowy z mężem i opowiedzenia mu o swoich frustracjach, a następnie rozpoczęcie ciężkiej pracy, mającej na celu doprowadzenie do pewnych zmian bądź zaakceptowanie istniejących ograniczeń bez poczucia skrzywdzenia. Ostatecznie Cheryl na nowo uwierzyła w swoje małżeństwo. Zakończyła romans i zaczęła pracować nad relacją ze swoim mężem.

Jednak z pewną dozą smutku porzucała marzenie o konsumpcyjnym raju w wiecznie trwającej miłosnej przygodzie. Kryzys uczuciowy związany z jednym z jej dzieci pomógł jej na nowo skoncentrować się na rodzinie.

Odzyskała swoje małżeńskie oddanie, gdy zrozumiała, co ryzykowała - trwały związek, kochającego męża, dzieci, które polegały na tym małżeństwie, oraz wspólnotę ludzi, na którą ich związek ma wpływ. Wcześniej koncentrowała swoją uwagę na tym, czego małżeństwo jej nie daje, a do czego ma prawo; które wady jej męża przyczyniły się do pogłębienia przepaści między nimi i o ile byłaby szczęśliwsza z nowym "modelem" męża. W końcu uświadomiła sobie, że w małżeństwie była prawowitym "obywatelem", a w romansie, w który się zaangażowała, miała jedynie status osoby podróżującej z wizą turystyczną.

Najlepszym sposobem na ustrzeżenie małżeństwa przed dominującym wpływem kultury konsumpcyjnej jest dostrzeżenie swojej pozycji "obywatela" w małżeństwie, co innymi słowy oznacza bycie świadomym i oddanym członkiem wspólnoty. Bycie "obywatelem" w małżeństwie oznacza branie na siebie odpowiedzialności za poprawę różnych spraw, a nie bycie biernym; docenianie samego małżeństwa, a nie koncentrowanie się wyłącznie na własnych korzyściach; staranie się o to, aby je udoskonalać poprzez nazywanie problemów po imieniu i rozpoczynanie przemiany od siebie samego; perspektywiczne patrzenie na swoje małżeństwo, które pomaga docenić wartość waszego wspólnego życia jako pary, pomimo okresów cierpienia i zmagania się z trudnościami; akceptowanie nieuniknionych ograniczeń i problemów; dostrzeganie wpływu waszego małżeństwa na innych ludzi w waszym otoczeniu oraz nierezygnowanie z marzenia o bardziej doskonałym związku, którego nigdy nie zdołacie zrealizować w pełni.

Więcej w książce: Jak trzymać się razem w świecie, który chce nas rozdzielić - William J. Doherty

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

A co, jeśli zasługujesz na kogoś lepszego?
Komentarze (2)
B
B.
3 lutego 2015, 10:11
Tekst bardzo trafiający we mnie na dziś, dzięki!
G
Gabi
4 lutego 2015, 20:08
Dobrze, że trafiłam dziś na ten tekst. Mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone... chociażby na przyszłość:-)