Brak rozmowy może być końcem małżeństwa

(fot. shutterstock.com)
Małgorzata Nawrocka / slo

"Dopóki rozmawiacie, jest szansa, że się porozumiecie! Koniec rozmowy może być końcem waszego małżeństwa…" - powiedział wprost pewnej parze kapłan prowadzący od lat parafialną wspólnotę rodzin.

"Nienawidzę tych <<cichych dni>>… Już wolę, żeby się złościł, wykrzyczał, co ma na sercu, niż ten zimny, pogardliwy spokój…" - żaliła się przyjaciółce pewna nieszczęśliwa żona.  "Oni do mnie mówią, ale oni ze mną nie rozmawiają…" - wyznała sąsiadce stara kobieta mieszkająca pod jednym dachem z synem i jego rodziną. Wszystkie przytoczone powyżej wypowiedzi są autentyczne. I zaryzykowałabym stwierdzenie: typowe. Mogłyby być użyte przez wiele osób, które znamy osobiście. A może nawet przez nas samych.

Niby zwykła rzecz - pogadać z najbliższymi, a przecież nie zawsze bierzemy to pod uwagę. "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą / zostaną po nich buty i telefon głuchy" - pisał w znanym wierszu ks. Jan Twardowski. Wyróżnia się tu zwłaszcza ten "telefon głuchy" - "głuchy" nie tylko dlatego, że nie ma już kto podnieść słuchawki, ale "głuchy", bo wszystkie słowa, które powinny być za życia wypowiedziane, ugrzęzły w przyszłości, której nasz rozmówca już nie doczekał. Bardzo często próbujemy wyrazić swoje przywiązanie albo czułość wobec członków rodziny codzienną krzątaniną i mniej lub bardziej uczciwym wypełnianiem własnych domowych obowiązków.

Rzadziej natomiast przechodzą nam przez gardło słowa: "kocham", "jesteś dla mnie ważny" albo jakiś inny komunikat, równie uskrzydlający, a właśnie te "uskrzydlające" są nam wszystkim potrzebne do życia jak powietrze. Nie bójmy się zatem wypowiadać słów mocnych i świętych. Przypinajmy sobie nawzajem skrzydła.

Rodzaje rozmowy

Oczywiście nie zawsze mamy ochotę, natchnienie czy też zwykłą konieczność rozmawiać w rodzinie o wzniosłych uczuciach. Większość komunikatów we wzajemnych relacjach to prosta wymiana zdań, służąca porozumieniu w sprawach potocznych, czasem nawet błahych. Ale i wtedy rozmowa może być sygnałem bliskości w rodzinie. Wtedy nie to, co mówimy, ale to, jak mówimy, stanowi sedno komunikacji. Życzliwość tonu, łagodność, towarzyszący słowom uśmiech albo pogodny wyraz twarzy dopowie za nas treść i pokaże rzeczywiste intencje. Miło i ciepło można rozmawiać nawet o codziennych zakupach czy wizycie u dentysty - atmosfera domu koi nas wtedy spokojem, daje szansę umacniania więzi. No i oczywiście odwrotnie: wystarczy użyć ostrego słowa, niewerbalnie okazać zniecierpliwienie albo pogardę, żeby odepchnąć każdego - żonę, męża, matkę, dziecko… Atmosfera gęstnieje, w domu zbiera się na burzę. Słowo ma zatem wielką moc: buduje albo niszczy relacje międzyludzkie. 

Bariery rozmowy

Istnieje wiele powodów, dla których swobodne uprawianie dialogu rodzinnego może okazać się trudne albo wręcz niemożliwe. Po pierwsze, wychodzimy z wprawy, nie rozmawiając na co dzień, bo mijamy się, kiedy każdy wychodzi i wraca o innej godzinie; bo nie mamy zwyczaju jadać razem przy stole i tak nadrabiać zaległości w rozmowie; bo wolimy oglądać telewizję albo tkwić godzinami przy komputerze. Po drugie, możemy założyć, że jeżeli nie ma do omówienia spraw nadzwyczajnych i superważnych, rozmowa o błahostkach jest niepotrzebna. Nic bardziej mylnego! Sprawy "superważne" zdarzają się na ogół dość rzadko, a codzienny kontakt i rozmowa utrzymują zdrowe więzi między domownikami. Po trzecie wreszcie, porozumienie, a czasem nawet zwykła rozmowa, mogą okazać się trudne, kiedy istnieje zasadnicza różnica poglądów albo ocen jakiejś sytuacji. Takie bariery można przełamać tylko postawą wyrozumiałości i gotowością do przebaczenia. Bez nich relacje rodzinne stoczą się po wzajemnej niechęci jak po równi pochyłej. 

Jaki zatem wniosek ogólny z tego wywodu? Są słowa, które uskrzydlają, są takie, które miażdżą, ale chrześcijanom jest łatwiej powalczyć o jakość kontaktów międzyosobowych, bo wiara motywuje ich do miłości bliźniego, rezygnowania z siebie i służby drugiemu.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Brak rozmowy może być końcem małżeństwa
Komentarze (18)
KC
~Karolina Cieślak
6 listopada 2019, 07:10
Dzień dobry wszystki jestem po ślubie 1,5 roku a mąż nie powiedział do mnie ani słowa jedyna rozmowa z jego strony to kilka smsow a jak jesteśmy sami to jak się o cos pytam to tylko kiwa głowa tak lub nie bądź niewiem nie ma innych gestów ja jestem osoba bardzo komunikatywna otwarta do ludzi bardzo dużo rozmawiam w pracy a w domu nie mogę porozmawiać z mężem bo on w żaden sposób mi nie odpowie nie mówi mi cześć nie mówi czy mnie kocha nie mówi nawet czy chce kawę czy herbatę dosłownie nic od dnia przysięgi nie słyszałam jego głosu rozmawiac z innymi potrafi tylko nie ze mna
SK
~Stanisław Kaczmarczyk
23 listopada 2019, 05:47
bo go nudzisz.. nie stanowisz "wyzwania" . wymuś szacunek: wymuś- jestem tylko człowiekem. takim jak ty. jeśli to co gadam cięnudzi- powiedz mi to. traktuj mnie poważnie. Nie lekceważ mnie
B
bibi
13 maja 2014, 09:24
Jeżeli bedziecie nawzajem dbali o siebie to małżeństwo nigdy się nie rozpadnie. Dbam o żonę i opytam czy jest szczęśliwa i vice versa. Zabójstwem jest myslenie tylko o sobie!
M
Małgorzata
21 kwietnia 2016, 10:38
Czasem pytanie nie jest wystarczające, jeśli nie jesteśmy gotowi na odpowiedź. Znałam parę, w której mężczyzna często pytał, czy ona jest szczęśliwa, ale mową ciała i tonem wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie przyjmie negatywnej odpowiedzi. Jeśli już taką usłyszał, uskuteczniał nieświadomie szantaż emocjonalny, wymuszając "zmianę zdania". Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że nasza rozmowa tak na prawdę przestaje być rozmową :(
Paweł Tatrocki
6 kwietnia 2014, 11:37
Ponoć najlepszym lekarstwem na trawłość małżeństwa jest wspólna modlitwa małżonków. Małżeństwa, które modlą się razem zostają razem.
Krzysztof Łoskot
19 kwietnia 2016, 14:02
A może to małżeństwa "lepsze", trwalsze modlą się razem?
PB
Piotr Breitkopf
16 maja 2013, 22:08
Ponizej wspomniany pomysl o co tygodniowej radce jetzt barzo dobry. Z moja zona mamy trzy "randki" za soba. Ale musze przyznac, ze narazie sa jeszcze dla nas meczarnia. Niewiemy poprostu o czym rozmawiac. Staramy sie, i cos tam sie udaje, ale nie jest to latwe. W kazdym razie polecam wszystkim malzenstwom, aby cos w tym rodzaju pielegnowac. No i tak jest, gdy rozmowa usycha, usycha zrudlo na pustyni braku wszelkich emocionalnych, i uczuciowych powazan. Wtedy malzenstwo zaczyna umierac, i moze zginac - co dzisiaj czesto sie zdaza. Walczmy! Swiat dzisiejszy hce zniszczyc malzenstwo i rodzine. Bo tak mozy zniszczyc  kaplanstwo i kosciol. I swiat pogazy sie w piekielnej ciemnosci, ku ktorej duzymi krokami zmieza.
Krzysztof Łoskot
19 kwietnia 2016, 14:05
Ogólnie zgadzam się z Tobą, ale czemu tak katastroficznie patrzysz na świat? Niby kiedyś był lepszy? Ten świat jest stworzony przez Boga i On powiedział że jest dobry. Warto poszukiwać w nim dobra i nie walczyć z chwastami aby nie zniszczyć plonów.
W
więcej
20 kwietnia 2013, 16:02
brak rozmowy i samotność mogą być nawet końcem wiary.
Marcin Celej
19 kwietnia 2013, 11:57
Oprócz wspólnych posiłków (w mojej rodzinie jemy codziennie wspólną kolację) świetnym pomysłem jest cotygodniowa randka. Randka jest przeznaczona na rozmowę na głębszym poziomie niż codzienna wymiana informacji. Ostatnio zadaliśmy sobie z żoną pytanie na randce - Kiedy jestem szczęśliwy(a). Niby proste pytanie a powiem szczerze, że nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie wiedziałem na początku kiedy jestem szczęśliwy. Po co to wiedzieć? Ano po to aby zrobić coś dla współmałżonka. Wiem kiedy moja żona jest szczęśliwa bo o tym rozmawiamy. Mogę robić coś w tym kierunku aby było jej miło. Małżeństwo to w pewnym stopniu ofiarowanie siebie i swoich pragnień na rzecz tej drugiej osoby. Mamy łatwość w robieniu wielu rzeczy dla naszych dzieci - łacznie z rozmową, ale ze współmałżonkiem jest o wiele trudniej. Polecam randki - zastanów się czy randkę nie lepiej robić poza domem. Sprzyja to czasem głębszym rozmyślaniom. Można nawet iść na spacer i prowadzić rozmowę na ławce.
M
marysial@comcast.net
18 kwietnia 2013, 17:27
Autorem slow "Spieszmy sie kochac ludzi tak szybko odchodza" jest Czeslaw Milosz. Ks Jan Twardowski jedynie recytowal ten wiersz. 
G
gość
9 marca 2011, 14:04
Animator - wezwany do sądu nie może nie przyjść i może jedynie potwierdzić, że małżeństwo było na rekolekcjach, że próbowali... Niestety nikt za ludzi nie załatwi ich spraw i na pewno ani rekolekcje, ani animatorzy nie są winni tego dramatu i rozwodu. Oskarżanie ich o to jest nieporozumieniem. Pytanie jaka rola w tej sprawie jest adwokata, który wezwie każdego i zrobi wszystko, by "skutecznie"doprowadzić sprawę do końca i zapracować na swoją gażę. Nie wiesz o czym piszesz. W sądach cywilnych nie króluje prawda i wiara w Boga. Animator nie jest wezwany po to, aby powiedzieć to o czym piszesz. Jest wezwany do świadczenia przeciwko Sakramentowi Małżeństwa z tej prostej przyczyny, że jest to jest sąd cywilny, który NIE UZNAJE tego SAKRAMENTU.
Bolesław Zawal
9 marca 2011, 13:49
Rozkład małżeństwa zaczyna się zazwyczaj od braku porozumienia. Najlepszym sposobem na szczerą rozmowę jest wspólny posiłek, najlepiej jak jest możliwość zjedzenia wspólnie każdego posiłku, ale jak nie można to przynajmniej niech to będzie obiad. Nie ważne czy jest sprzeczka, czy miła rozmowa, ale jest to wspólna rozmowa, która łączy pomimo pozornych podziałów. Życzę wszystkim, którzy mają jeszcze o co walczyć walczcie o te wspólne chwile w czasie posiłku, bo to naprawdę łaczy ludzi.
M
marejk
9 marca 2011, 10:02
czuję się wywołany do odpowiedzi. To że się ludzie rozwodzą jest dramatem. Weekend na pewno nie temu służy i nie widzę możliwości, aby ktokolwiek z rekolekcji miał możliwość świadczyć w sprawie. Z prostego powodu - małżonkowie pracują w swoich pokojach i nikt nie wie o ich rozmowach, nie zna ich treści. Inna sprawa kiedy kryzys wybuchnie i ruszą emocje a małżonkowie zamiast pracy nad swoim związkiem, idą do sądu. Animator - wezwany do sądu nie może nie przyjść i może jedynie potwierdzić, że małżeństwo było na rekolekcjach, że próbowali... Niestety nikt za ludzi nie załatwi ich spraw i na pewno ani rekolekcje, ani animatorzy nie są winni tego dramatu i rozwodu. Oskarżanie ich o to jest nieporozumieniem. Pytanie jaka rola w tej sprawie jest adwokata, który wezwie każdego i zrobi wszystko, by "skutecznie"doprowadzić sprawę do końca i zapracować na swoją gażę.
U
UWAGA
8 marca 2011, 12:21
Świetnym pomysłem na powrót do prawdziwch rozmów jest weekend Spotkań Małżeńskich. My byliśmy w Hodyszewie i jestem zaskoczony jak wiele rzeczy nie wiedziałem o swojej żonie, albo nie potrafiłem jej powiedzieć. te warsztaty bardzo mi pomogły w nauce komunikacji z żoną. Polecam Nie polecam! Animator Spotkań Małżeńskich własnie bierze udział w rozwodzie na niekorzyść małżeństwa oczywiście!! Przestrzegam więc! To co powinno byc dyskretne (takie jest umowa, że obowiązuje dyskrecja w casie weekendu spotkaniowego), teraz zostanie użyte w sądzie CYWILNYM! OBŁUDA! Bezsilność wobec jego (tego animatora) stanowiska!
M
marek
8 marca 2011, 12:10
Świetnym pomysłem na powrót do prawdziwch rozmów jest weekend Spotkań Małżeńskich. My byliśmy w Hodyszewie i jestem zaskoczony jak wiele rzeczy nie wiedziałem o swojej żonie, albo nie potrafiłem jej powiedzieć. te warsztaty bardzo mi pomogły w nauce komunikacji z żoną. Polecam www.spotkaniamalzenskie.blogspot.com
D
dw:
6 marca 2011, 16:58
DO WIADOMOŚCI: Prawdziwa miłość NIGDY NIE USTAJE.
M
Małgorzata
21 kwietnia 2016, 10:44
Ale może zostać przygnieciona i zduszona przez codzienne nieporozumienia, brak pracy. Każda relacja jest jak roślina, nie podlewana prędzej czy później uschnie. Bez odrobiny wysiłku z obu stron, związek może się rozpaść, nawet jeśli jego podstawą była miłość.