Czy bycie singlem oznacza życiową porażkę?

Ludzie żyjący bez pary podobnie jak inni stają przed wyzwaniem uczynienia swojego życia zwycięskim: atrakcyjnym i pełnym pasji (fot. adam_nfk_smith / flickr.com)
Monika Białkowska / slo

Życie w pojedynkę rzadko jest dobrowolnym wyborem, częściej jest to konieczności, w skrajnych przypadkach - przekleństwo, pustka, nieatrakcyjność, samotność... Czy bycie singlem oznacza życiową porażkę?

W całej Europie szybko wzrasta liczba jednoosobowych gospodarstw domowych. Związane jest to z dłuższym czasem życia kobiet, ale również z niezawieraniem związków małżeńskich przez ludzi młodych. Taki stan rzeczy jest wynikiem osobistych wyborów, ale i struktury społecznej, specyfiki rynku pracy i kultury, sprzyjającej takiemu właśnie stylowi życia. Jednak mimo powszechności zjawiska, nazywanego współcześnie „singlami”, kojarzy się ono negatywnie. I wydaje się, że niemożliwym jest świadomy wybór takiego stanu: że przyjąć go można jedynie jako dopust Boży.

Wybór

Faktem jest, że rzeczywiście życie w pojedynkę rzadko jest dobrowolnym wyborem. Dużo częściej traktowane jest jako konieczność, w skrajnych przypadkach – przekleństwo. Osoby nazywane popularnie singlami są zwykle w wieku dobierania się w pary. Obserwują związki swoich znajomych, ale same nie nawiązują głębszych relacji lub nawiązane przez nich relacje kończą się niepowodzeniem. W końcu przychodzi w ich życiu moment pogodzenia się z losem, a pogodzenie to trudno nazwać wyborem. Ale przecież wszystkie decyzje podejmuje się stopniowo, dorastając do nich w czasie – zatem również do życia w pojedynkę trzeba dojrzewać. Dobrze przeżyta samotność może być czasem wzrastania i spełnienia. Ludzie żyjący bez pary podobnie jak inni stają przed wyzwaniem uczynienia swojego życia zwycięskim: atrakcyjnym i pełnym pasji.

Wola Boża

Ci, którzy zostają sami, próbują racjonalizować swoją „porażkę” tłumaczeniem, że taka widać była wola Boża. Tymczasem Boży plan na ludzkie życie nie oznacza spadającej z nieba ślubnej sukni czy sutanny – niewygodnej, ale do której trzeba się jakoś dopasować. Każdy człowiek ma swoją dynamikę, do czegoś dąży, coś w sobie obserwuje i rozwija. Wola Boża wobec nas nie jest statyczna, ale dynamiczna. Nie zamyka nas i nie zmusza, byśmy przemęczyli się w czymś, co nam nie pasuje, byle tylko osiągnąć zbawienie. Wymaga od nas zrobienia kroku, podjęcia decyzji, poszukiwania, wracania, próbowania. To właśnie w kolejnych krokach, czynionych przez nas w poszukiwaniu szczęścia, objawia się stopniowo Boży plan wobec nas.

Druga połowa

Najgorszym z możliwych motywem wchodzenia w relację jest strach przed samotnością. Samotności nikomu nie wolno unikać. Jest ona wpisana w ludzką naturę: sami rodzimy się i sami umieramy, nikt nie przeżyje za nas ani minuty naszego życia. Jeśli człowiek nie potrafi sobie wyobrazić życia w pojedynkę, to znaczy, że nie jest jeszcze gotowy na budowanie zdrowej relacji z drugim, na wchodzenie w związek. Nie mogą stworzyć dobrego związku ludzie, którzy nie potrafią funkcjonować niezależnie od siebie, którzy nie rozumieją swojej odrębności i nie czują się dobrze sami ze sobą.
Jeśli ten drugi / ta druga są wartością dodaną, drugą połówką, która ma w nas cokolwiek uzupełnić, ludzie przysysają się do siebie na zasadzie uzależnienia, licząc, że ktoś za nich rozwiąże ich problemy i zaspokoi deficyty emocjonalne. A to zwykle kończy się rozczarowaniem, kryzysem i rozpadem takiego związku.

Więzi

Człowiek żyjący pojedynczo wcale nie jest sam. W dzisiejszym społeczeństwie mamy do czynienia z ogromną przemianą więzi społecznych. W ciągu kilku pokoleń przestały istnieć zwarte grupy, wyznaczające jednostkom zadania i cele. Dziś ludzie od dzieciństwa przygotowywani są do tego, by cele życiowe wyznaczać sobie niezależnie i samodzielnie. Nawykają do takiego trybu myślenia i stylu życia i trudno im przełamać ten nawyk, kiedy przychodzi z kimś żyć: ustępować, godzić się, negocjować, wypracowywać kompromisy. Ale te stare więzi zastępowane są przez nowe: w życiu społecznym, pracy, życiu religijnym. Single mają wielki dar nawiązywania bardzo głębokich przyjaźni – koncentrując się na wielkiej miłości, często zaniedbujemy przyjacielskie relacje zapominając, że nawet małżonkowie nie mogą dać sobie wszystkiego i miłością zastąpić innych więzi. I mało kto pamięta, że przyjaźń jest równie trudna, jak małżeństwo i również może wypełnić życie człowieka.

Wolni z wyboru

Do samotności trzeba dojrzeć: przyjąć ją jako wybór, a nie etykietę o egoizmie czy niedojrzałości. Kościół prowadząc duszpasterstwa singli czy duszpasterstwa postakademickie stara się odpowiedzieć na pytania o duchowość tych, którzy pozostali sami. Przekonuje, że najważniejsze jest mieć świadomość siebie jako człowieka – dopiero potem wchodzi się w role księdza, żony, męża, ojca czy matki. Uczy dojrzałości i dzielenia się sobą – aktywności, która nie jest ucieczką od siebie, ale wolnością.

Może się nam zacząć wydawać, że oto uczestniczymy w dziejowym dokonaniu i dowartościowaniu niekonsekrowanego życia „singli”. Tymczasem bł. Natalia Tułasiewicz jeszcze przed II wojną światową pisała tak: - W Kościele jest nie tylko miejsce na święte matki, święte zakony, świętych kapłanów, świętych zakonników: musi być w nim także poczesne miejsce dla świętych „samotników” w tym znaczeniu, że poniechają osobistego założenia rodziny, ale nie poniechają pewnego rodzaju „istnienia” w rodzinie. To znaczy wolni o codziennych trosk i obowiązków w sensie najbardziej rodzinnym, będą się jednak starali stworzyć wokół siebie atmosferę życzliwości rodzinnej i dla najbliższych, i dla tych wszystkich, których życie ku nim skłoni. Ludzie samotni, ci co nie chcą się wiązać dyscypliną społeczności klasztornej, muszą żyć w takiej atmosferze wychowawczego altruizmu, aby uniemożliwić w sobie rozrost egoizmu, który czyha na samotników. Muszą umieć nie być samotnymi, będąc nimi w najpiękniejszym znaczeniu tego słowa. Właśnie tego typu ludzie za mało byli aktywni w życiu Kościoła. Czuli się albo nietzscheańsko wywyższeni ponad codzienność, albo społecznie upośledzeni niedopełnieniem życiowym. A mają przecież kolosalne walory: swobodę ruchów, kapitał wolniejszego czasu, możność swobodnego studium, podróży. Ale po to, by to oceniać, trzeba być wolnym z wyboru, z woli, przeświadczenia. Taka wolność musi być też wolnością dziecka Bożego. I musi być oparta na sumiennie wypracowanej, cichej, ale pełnowartościowej ascezie – inaczej zawiedzie wcześniej czy później.

Dokądkolwiek wezwie

Dalej Tułasiewicz pisze: „Dziś wielbię Boga za to szczególnie, że mi nie pozwolił założyć własnej rodziny. Dał mi w mojej samotności cudowny dar wolności osobistej, nie dla mojej wygody, ale dlatego, bym, póki to będzie potrzebne, była podporą starości moich rodziców i opieką najbliższych, a co ważniejsze jeszcze, stanąć mogła swobodnie na każde zawołanie Boże, dokądkolwiek wzywałoby mnie ono na służbę. Mam być służebnicą Bożą miłującą, gotową na wszystko dla Boga, mam być robotnicą Bożej winnicy, a na to potrzebna jest właśnie skala wolności osobistej, którą dziś rozporządzam”.

Wiele ponad to nie wymyśli dla singli żadna współczesna psychologia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy bycie singlem oznacza życiową porażkę?
Komentarze (50)
V
Verdi
25 sierpnia 2013, 23:19
Przyznaję, że z braku czasu nie przesledziałam całego artykułu dokładnie. Nic jednak nie zmieni Słów naszego Stwórcy po stworzeniu Adama: Nie dobrze jest człowiekowi być samemu. I tego się trzymajmy.
PD
pogotowie duchowe
25 sierpnia 2013, 20:34
tu zadzwoń: http://www.pogotowieduchowe.pl/ pomoc kapłanów bez względu na dzień i godzinę
P
pomoc
25 sierpnia 2013, 20:00
Bielsko-Biała 812-26-67 Katolicki Telefon Zaufania     Bochnia 611-95-95 Telefon Zaufania „Arka”     Częstochowa 365-22-55 Jasnogórski Telefon Zaufania     Dębica 773-08-09 Telefon Zaufania „Arka”     Katowice 253-05-00 Katolicki Telefon Zaufania (całodobowy)     Licheń 270-81-32 Telefon Zaufania przy Licheńskim Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym     Mielec 681-81-41 Telefon Zaufania „Arka”     Nowy Sącz 442-07-63 Telefon Zaufania „Arka”     Poznań 865-10-00 Katolicki Telefon Zaufania     Radom 0800-311-800 Linia Braterskich Serc     Siedlce 0800-644-447 Telefon Zaufania Diecezji Siedleckiej     Sosnowiec 292-98-93 Katolicki Telefon Zaufania     Tarnów 627-40-44 Telefon Zaufania „Arka”     Tychy 217-09-88 Katolicki Telefon Zaufania „Matka w potrzebie” (czynny poniedziałki i czwartki 19.00-21.00)     Wrocław 321-35-46 Duszpasterski Telefon Zaufania     Szczecin: 91 885 1111 i 0 801 009 741 (od poniedziałku do soboty w godz. 17:00 - 20:00 z wyjątkiem świąt kościelnych) Jeśli przy konkretnym telefonie nie podano bliższych informacji są one czynne zazwyczaj tylko w godzinach wieczornych 18-21, prócz niedziel i najczęściej świąt oraz wakacji.
-
-
25 sierpnia 2013, 19:54
Tam nie można uzyskać żadnej pomocy. Odbiera stareńka kobieta, która nic nie rozumie.
CP
całodobowa pomoc
25 sierpnia 2013, 19:49
Katowice 253-05-00 Katolicki Telefon Zaufania (całodobowy)
-
-
25 sierpnia 2013, 19:29
Dla mnie to już nie ma znaczenia bo i tak wkrótce popełniam samobójstwo.
T
Tomasz1985
25 sierpnia 2013, 19:10
Ludzie szukają szczęścia wszędzie...A wszystko mamy napisane w Biblii. Nie każdy jest powołany do małżeństwa. Należy ufać Bogu i rozwijać swoje talenty w służbie innym i sobie też. ...Ile pychy w tych słowach. Zajmij się swoimi sprawami. Obyś nigdy nie znalazł niczego, co jest ci potrzebne, a jeśli masz, to oby zostało ci odebrane.
A
adam
25 sierpnia 2013, 17:15
Ludzie szukają szczęścia wszędzie...A wszystko mamy napisane w Biblii. Nie każdy jest powołany do małżeństwa. Należy ufać Bogu i rozwijać swoje talenty w służbie innym i sobie też.
JD
jeden dodać jeden
25 sierpnia 2013, 16:16
Kosciół najpierw wtrąca nas w samotność, a potem napomina, że mamy się wiązać. Trzeba zacząć od tego, żeby nie przeszkadzać ludziom, którzy szukają albo właśnie znaleźli swoja druga połówkę. Bo za pare lat może być trudniej, a za jeszcze parę zero szans. Wiadomo że władza euforyzuje, ale trzeba sobie zdac sprawę, że nie jesteście bogami (boginiami :/), żeby tak rządzić życiem ludzi świeckich. A z samotności moga wyniknąć rózne rodzaje zła, z utratą wiary włącznie. Primum non nocere.
K
klimak
25 sierpnia 2013, 15:36
a kto się potem takim schorowanym singlem zaopiekuje?, kto z nim do lekarza pojedzie? kto szklankę wody poda?, bo to jest akurat i mój strach o przyszłość...
A
A.
15 marca 2012, 08:53
ps.Są tacy ludzie.
A
A.
15 marca 2012, 08:42
Dlaczego tak a nie inaczej....
A
A.
15 marca 2012, 08:37
 Do AL.Do tam miało być moim zdaniem ,sorry.Po prostu inaczej to ujęłam.Jedni chcą być w małżeństwie,jedni chcą być w kapłanami/zakonnikami/zakonnicami inni jeszcze do do czego innego są powołani czyli tej samotności np: mogą wyjechać na misje jako świeccy.Nie którzy się wtrącają do ich decyzji.
15 marca 2012, 08:24
Do A.L źle mnie zrozumiałeś.Nie każdy jest powołowany do Małżeństwa,jedni są powołani do kapłaństwa czy zakonu czy do tej samotności.Są ludzie,którzy tego nie rozumieją,że można realizować się nie tylko w małżeństwie.Nie którzy to krytykują. Nic z tego nie było zawarte w twoim koślawym zdaniu "Moim każdy żyje jak chce,jego sprawa...."
ZI
z innej strony
15 marca 2012, 08:08
Patrząc na zatrważającą liczbę rozwodów, to raczej bycie w małżeństwie oznacza porażkę!! Bo prowadzi do rozwodu..
A
A.
15 marca 2012, 08:05
Do A.L źle mnie zrozumiałeś.Nie każdy jest powołowany do Małżeństwa,jedni są powołani do kapłaństwa czy zakonu czy do tej samotności.Są ludzie,którzy tego nie rozumieją,że można realizować się nie tylko w małżeństwie.Nie którzy to krytykują.
B
bezcenne
13 marca 2012, 23:53
o, Błękitne Niebo spamuje... To nie spam, to bezcenne mysli niedostępne już w Internecie (z dawnych lat)....
13 marca 2012, 23:37
do A.: Moim każdy żyje jak chce,jego sprawa.... Dobrze byłoby pomyśleć zanim się napisze byle co. Każdy (? nie każdy, niektórzy jednak stosują się do jakichś zasad), a już na pewno wielu żyje jak im się podoba, ale czy powinni?
Z
zdziwiony
13 marca 2012, 23:30
o, Błękitne Niebo spamuje...
13 marca 2012, 23:12
 
Jacek Łapiński
13 marca 2012, 22:27
 Witam Cię !  dzisiejszy dzień jest dla mnie bardzo trudny , szukałem jakieś wiedzy jakiegoś podobnego przypadku, i znalazłem twój post aż ....z 2010 roku, w wyrażasz opinię w dyskusji na temat bycia singlem w kontekście - Czy bycie singlem oznacza życiową porażkę . Rozumiem, jeśli źle- to wybacz, że spotkało Cię w życiu to co mnie ( i na pewno wielu jeszcze innych). Pokochałem myśle z wzajemnością osobę , ż którą nie będę mógł nigdy być razem , chcąc życ zgodnie z tym czego nauczał nas Jezus, oboje wiemy o tym, że nie powinniśmy dalej tego rozwijać ( choć jak jest to trudne -wiesz), napisz jak przerodzić to w szczerą przyjaźń, jak się wspierać. Czy naprawdę trzeba to z siebie i wbrew sobie wyrzucic podeptać i zapomnieć( czy to jest w ogóle możliwe- czy to nas nie wypatrzy nie zrodzi w nas agresji i poczucia odrzucenia) jak tobie sie to udało. Serdecznie pozdrawiam , z Bogiem. jacek 
A
A.
27 lutego 2012, 08:14
Moim każdy żyje jak chce,jego sprawa....
E
ela_ela
8 czerwca 2011, 17:50
Niestety dla Ciemnogrodu bycie panną/kawalerem to "życiowa porażka", natomiast "sukces i szczęście" to małżeństwo, nawet to nieudane lub z wpadki.
H
hmmmmmmm
8 czerwca 2011, 17:46
R, pozostsaje życzyć Twoim dzieciom, aby nie były egoistycznymi singlami  i dzieliły swoje życie z alkoholikami ....tak w ramach MIŁOŚCI bliźniego....
A
asia
7 czerwca 2011, 22:32
ja znam smak samotnosci od dziecka. mój ojciec pił, przeklinał i awanturował sie a mama znosiła to godnie i w milczeniu dla nas czwórki dzieci, bo popełnila mezalians podczas wojny. sama była hrabianką z prawem do herbu, straciła majatek i bliskich i uwiódł ją przybysz ze wsi, partyjny cwaniak, kazał jej milczeć o jej pochodzeniu. modlic sie bała przy nim, nas terroryzował, wyrzucał z domu, ona nocowała u sasiadek gdy wracał pijany. Ja umierałam ze strachu jak słyszałam jego kroki. wstydziłam sie zapraszac kolezanki, potem adoratorów, unikałam ludzi, lubiłam samotne spacery w góry, modlitwę. Gdy ojciec umarł na zawał, mama tanczyła z radosci. I my z nia. Nikomu z nas nie udało sie małżeństwo. Ja jestem w trakcie rozwodu, maz porzucił mnie, powiedział, że jak nie odejdę od tego Koscioła to on odejdzie ode mnie i odszedł, sprzedał cały majatek po swych rodzicach i wyjechał do Norwegii. A ja poczułam ulgę, on był dla mnie niedobry, nie kochał mnie, nie chciał biedy, chciał luksusy mieć, samochody, denerwowała go moja pogoda ducha i ubogie potrzeby i skromne zycie, gardził mną. Teraz mam spokój, choć czasem mi smutno, ale pan Jezus też był niezrozumiany i czesto z Nim spaceruję po górach. Wiem, ze tylko On mnie kocha, bo komu takie biedactwo jak ja potrzebne?
O
Ona
7 czerwca 2011, 12:32
A ja myślę, że wzrósdl poprostu poziom egoizmu i kult użwania, dlatego wielu żyje luzem i samopas, co nie znaczy, że sie nie "parzą" od czasu do czasu, gdy im przyjdzie ochota. Instynkt pozostaje, a nawet się wzmaga. Natomiast szczytem EMPATII jest małżeństwo z pijakiem i brutalem.....
R
R
6 czerwca 2011, 15:12
A ja myślę, że wzrósdl poprostu poziom egoizmu i kult użwania, dlatego wielu żyje luzem i samopas, co nie znaczy, że sie nie "parzą" od czasu do czasu, gdy im przyjdzie ochota. Instynkt pozostaje, a nawet się wzmaga.
DK
dla Kamelii
6 czerwca 2011, 10:02
<a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,147,z-przyjaznia-sprawa-nie-jest-taka-prosta.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,147,z-przyjaznia-sprawa-nie-jest-taka-prosta.html</a>
W
Warszawianka
8 sierpnia 2010, 22:47
Obowiązkiem Kamelii było wyjście za mąż, tak Smoczyco? Nawet za mężczyznę, którego jak widać nie kochała, skoro odmówiła.
A
angela
8 sierpnia 2010, 22:45
smoczyco, gdyby kamelia powiedziała facetowi wtedy TAk, to według Ciebie byłaby spełniona i szczęśliwa? Nie rób z osób samotnych potworów. według Ciebie osoba samotna jest gorsza? w czym gorsza? a  w małżeństwie to same aniołki? a jak jest rozwód albo inna kobieta w zyciu męża. Nie mozna generalizować. co do dojrzałości, to ludzie uczą sie jej całe zycie.
BM
Barbara Magdalena
8 sierpnia 2010, 12:57
Co Wy uparcie z tymi "singlami"! Za językiem postmodernistycznej propagandy idzie zwykle zmiana światopoglądu. Tak mnie to irytuje, że nawet nie myślę o zawartym w tekście problemie. Jest teraz mnóstwo głupich filmów z "singlami", prowadzącymi intensywne i urozmaicone życie seksualne. Może chodzi po prostu o wprowadzenie takiej normy dla osób stanu wolnego?
S
szary
28 czerwca 2010, 12:01
  O to to,  ~~m0cna  dobrze tutaj pisze
28 czerwca 2010, 11:47
Teraz rodzi się we mnie pogląd, że osoba samotna, to być może osoba niezbyt świadoma ważności własnego zbawienia (dla tej osoby) niż zbawienia innych. Ale to świeża kwestia, do przemodlenia. OlaA: No ale do czego potrzebne są Ci takie generalizacje? W Twoich wpisach osoba samotna to cynik, albo gapa z ręką w nocniku, albo jest nieświadoma swojej wartości? Te generalizacje nie są prawdziwe, ale może ważne dla Ciebie. Z jakiegoś powodu. Wszystko czym charakteryzowałaś samotnych może też odnosić się do osób w zakonach albo w związkach małżeńskich - cynizm, wygodnictwo, uciekanie przed dojrzałymi decyzjami, osamotnienie, brak miłości, brak poczucia wartości, lub jak to określasz - "nieświadomość ważności swojego zbawienia". Wszystkie te rzeczywistości mogą dotyczyć osób żyjących w różnych stanach. Podobnie jak pozytywy mogą dotyczyć wszystkich stanów (samotnych, małżonków, zakonnych): otwartość, budowanie dojrzałych relacji, w tym głębokiej więzi miłości, poczucie własnej wartości, wolność, itd.
A
Adam
28 czerwca 2010, 09:37
Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, różnych, ale się uzupełniających, ale Jezus powiedział, że w niebie ani się nie będą żenić, ani za mąż wychodzić i to jest dalszy ciąg miłości człowieka - tego już niebieskiego, a w związku z tym tak naprawdę nie jest ważne jaka forma miłości (więc także przyjaźń) zostanie zadana przez Boga - wszystkie do Niego prowadzą. Chyba niedobrze jest ustawiać te różne formy miłości wyżej lub niżej, gdyż to właśnie tworzy kontrowersje, a przecież wszyscy mamy być j e d n o, czyli kochać w różnorakiej postaci, gdyż wszystkie one mieszczą się w Bogu.
A
arte
27 czerwca 2010, 23:11
Olu... a czy myslisz że śluby zakonne czy małżeńskie to jedyna droga by być we dwoje- z Panem? CZy twoim zdaniem człowiek samotny nie może być w pełni "we dwoje"- z Bogiem? Jesli poswięca swoją energię, czas, modli się dużo, myśli często o Bogu, stara się czynić dobro, pragnie Boga-bardzo pragnie, tęskni za Nim - to, co czyni wypływa z miłości do Niego - to go przekresla do bycia poświęconym Bogu?? Czy Jezus był zakonnikiem? Czy żył w małżeństwie? Sam Bóg wybrał taką drogę dla swojego Syna. Jezus to pierwszy wzór dla singla.
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 23:00
Tak, oczywiście - jest dyspozycyjny, ale na tej jednej określonej drodze - małżeńskiej. Człowiek ma być dyspozycyjny Bogu tylko w kwestii własnego zbawienia. To nawet jego obowiązek. Innymi słowy: najpierw ma być człowiek dyspozycyjny Bogu w kwestii własnego zbawienia, a potem innych spraw. I na tej drodze własnego zbawienia jestem przekonana, że człowiek odkryje jedno z tych dwóch powołań: osoby konsekrowanej lub małżonka. Teraz rodzi się we mnie pogląd, że osoba samotna, to być może osoba niezbyt świadoma ważności własnego zbawienia (dla tej osoby) niż zbawienia innych. Ale to świeża kwestia, do przemodlenia.
27 czerwca 2010, 22:59
Wiadomość dla wszytskich trójmiejskich "Bożych solistów", którym pustynia samotności nie wydaje się być tą drogą.... Powstała inicjatywa skierowana do osób samotnych - Fundacja Przeznaczeni.pl, związana ze znanym portalem Przeznaczeni.pl, Organizujemy Msze Święte w intencji osób poszukujących męża lub żony. Zapraszamy osoby, które chciałyby powierzyć poszukiwania swojej Drugiej Połowy dobremu Bogu. Po mszy planowane jest spotkanie. Będą one w Gdyni, w kościele ojców Franciszkanów. Najbliższa w dniu 30 czerwca, w środę, o godz. 19tej (górny kościół). Hasło Fundacji to: "Mówimy stop samotności, inspirujemy do miłości." Prosiłabym, żeby przekazać tę informację we wspólnocie oraz może znajomym, czy komuś z rodziny, kto byłby zainteresowany.
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 22:56
Moim zdaniem czynicie błędne założenia. Życie w pojedynkę nie oznacza samotności. Zauważ, że słowo samotność, ujęłam w cudzysłów. Oczywiście, że rozumiem, że życie w pojedynkę, to nie życie samotne. Ale to życie w pojedynkę. Osoba konsekrowana jest powołana do życia we dwoje. Małżonek powołany jest do życia we dwoje. (Inna sprawa jak na to powołanie odpowiada i jak je realizuje.) "Potem Pan Bóg rzekł: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam;" Rdz 2,18 (zauważcie proszę, że tekst nie odnosi się jedynie do mężczyzny, bo wcześniej jest napisane " (...)wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka (...)"). Na tym opieram swoje refleksje. Życie w pojedynkę nie oznacza wyrzeczenia się miłości. W ogólności nie. Ale miłości do jednej O/osoby- tak. A o nią mi chodzi, jak to ujęłam we wcześniejszych wpisach.
27 czerwca 2010, 22:31
autokorekta: trędowatymi
27 czerwca 2010, 22:31
Absolutnie się nie zgadzam, że małżonek jest mniej dyspozycyjny wobec Boga od singla. Małżonek jest doskonale dyspozycyjny w powołaniu małżeńskim. Tak, oczywiście - jest dyspozycyjny, ale na tej jednej określonej drodze - małżeńskiej. Dla małżonka priorytetem jest rodzina i to determinuje jego wybory. Przykładowo małżonek nie zostawi żony i dzieci i nie pojedzie do pracy z trendowatymi. Małżonkowi ciężko też będzie podjąć większe zaangażowanie społeczne - bo swój czas musi dzielić między pracę, a rodzinę. "Singiel" po pracy ma większą możliwość by podjąć funkcje społeczne, np. organizować pracę parafialnego wolontariatu, co może mieć wymiar pracy pół-etatowej.
27 czerwca 2010, 22:25
OlaA i Doniu. Moim zdaniem czynicie błędne założenia. Życie w pojedynkę nie oznacza samotności. Samotnym można być i we wspólnocie klasztornej i w małżeństwie (znam przykłady). Podobnie z miłością. Życie w pojedynkę nie oznacza wyrzeczenia się miłości. Tak samo jak śluby zakonne lub małżeńskie nie zapewniają jej automatycznie. Napewno sami umiecie znaleźć przykłady. Śluby - małżeńskie czy zakonne oznaczają pewne związanie, dookreślenie konkretnych celów i drogi w życiu - czy to rodzinnym, czy zgodnie z charyzmatem zakonnym. Życie w pojedynkę oznacza większą dyspozycyjność, a zarazem potrzebę dużej uważności, aby to życie było celowe - uważnego wsłuchania się do czego w danym momencie Bóg tego "singla" potrzebuje.
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 22:19
A tym samym ludzie w większym stopniu dyspozycyjni wobec Boga, mogący działać tam, gdzie małżonkowie i zakonnicy, ze względu na inne priorytety i zobowiązania nie mogą poświęcić sił i czasu. Absolutnie się nie zgadzam, że małżonek jest mniej dyspozycyjny wobec Boga od singla. Małżonek jest doskonale dyspozycyjny w powołaniu małżeńskim. A powołaniem człowieka jest osobiste zbawienie (realizowane na drodze miłości). Na to trzeba nam nie szczędzić sił i czasu. Dyspozycyjność wobec Kościoła to inna beczka. W konkretnym powołaniu człowieka nie chodzi o zapełnienie pewnej luki na rynku. Moje powołanie ma mnie prowadzić do zbawienia. A innych niejako mimochodem.
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 22:13
Hubimiki: Każdy człowiek chce kochać i być kochany! Dokładnie tak. To jest powołanie człowieka :) Hubimiki: Czy zdajesz sobie sprawę droga OlaA, jak bardzo trzeba być silnym,by zrezygnować z miłości. A czy da się zrezygnować z miłości? Jak się kogoś kocha, nawet jeśli nie można z nim być, to nadal się go kocha. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś ma pragnienie miłosci i postanawia odrzucić je bo czuje się powołany do "samotności". Bóg przemawia do nas w naszych pragnieniach (bo kto je nam daje jak nie On - te dobra, a miłość jest dobra, nawet bardzo dobra). Skoro daje nam pragnienie, to nie po to aby je odrzucać i sobie jej odmawiać. Inna sytuacja jest u osób konsekrowanych, bo one poślubiają Boga, czyli realizują pragnienie miłości (nie jakiejś w ogóle, ale do tej jednej O/osoby).
D3
Doniu 32l.
27 czerwca 2010, 22:00
Ja uwazam ze samotnosc to nie jest stan porzadany przez Boga dla nas. Ja jestem samotny a jest to wynik moich zlych priorytetow jaki sobie okreslilem w zyciu. Chce to naprawic i zalozyc rodzine, bo wtedy spelnie sie w tym zyciu. Takie jest moje zdanie.
27 czerwca 2010, 21:49
OlaA: to polecam rozważeniu poniższe słowa bł. Natalii: "W Kościele jest nie tylko miejsce na święte matki, święte zakony, świętych kapłanów, świętych zakonników: musi być w nim także poczesne miejsce dla świętych „samotników” w tym znaczeniu, że poniechają osobistego założenia rodziny, ale nie poniechają pewnego rodzaju „istnienia” w rodzinie. [...] mają przecież kolosalne walory: swobodę ruchów, kapitał wolniejszego czasu, możność swobodnego studium, podróży. Ale po to, by to oceniać, trzeba być wolnym z wyboru, z woli, przeświadczenia. Taka wolność musi być też wolnością dziecka Bożego. I musi być oparta na sumiennie wypracowanej, cichej, ale pełnowartościowej ascezie – inaczej zawiedzie wcześniej czy później." Polecam je, bo myślę podobnie. Są w Kościele potrzebi ludzie nie związani ślubami małżeństwa, czy zakonnymi. A tym samym ludzie w większym stopniu dyspozycyjni wobec Boga, mogący działać tam, gdzie małżonkowie i zakonnicy, ze względu na inne priorytety i zobowiązania nie mogą poświęcić sił i czasu. Oczywiście do tego jest potrzebna wolność. Taka samotność nie może być ucieczką od czegoś. Przy czym do takiego powołania, jak do każdego innego można dorastać, stawać się w nim wolnym.
Małgorzata Bajer
27 czerwca 2010, 21:46
Komentarz OlaA jest bardzo niesprawiedliwy,jednostronny. Wypowiada się tak jakby nie miała pojęcia czym jest życie w pojedynkę,czym są łzy samotności,niezrozumienia. Każdy człowiek chce kochać i być kochany! Każdy droga OlaA. Co w sytuacji gdy ktoś przestał nas kochać i znalazł swoje szczęście u boku innej osoby? Co w sytuacji gdy uczuciem obdarzyła nas osoba zajęta? Czy zdajesz sobie sprawę droga OlaA, jak bardzo trzeba być silnym,by zrezygnować z miłości.Tak zrezygnować i móc ofiarować przyjaźń czy koleżeństwo.
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 21:27
Nie znam jej biografii. Nie mogę się o niej wypowiadać. To że jest błogosławiona nie znaczy, że dokonała kiedyś właściwego wyboru. To znaczy tyle, że w swoim wyborze konsekwentnie szła drogą świętości.
27 czerwca 2010, 21:19
OlaA - jak do Twoich dotychczasowych przemyśleń pasuje przykład bł. Natalii Tułasiewicz? Była cynikiem, singielką obudzoną z ręką w nocniku, czy może jednak miała takie, a nie inne powołanie?
Aleksandra Adamczyk
27 czerwca 2010, 21:03
Ja się nad tym zastanawiam i na razie jestem na etapie "gdyby Bóg chciał samotnej pieśni, poprzesyałby na Adamie". Człowiek jest stworzony do miłości i szczęścia. Osoby konsekrowane poślubiają Boga, inne powinny wybrać, moim zdaniem, małżeństwo, a te które pozostają samotne, wydaje się, że w odpowiednim momencie swojego życia nie podjęły właściwej decyzji. Co nie oznacza, że nie mogą pięknie głosić ewangelii, żyć we wspólnocie Kościoła. Mogą. Piękna i godna podziwu jest ich praca na rzecz Kościoła, jesli ją podejmują. Nie zgadzam się z wymową zdania "I mało kto pamięta, że przyjaźń jest równie trudna, jak małżeństwo i również może wypełnić życie człowieka.". Owszem przyjaźń jest trudna, a raczej wymagająca, ale miłość przyjacielska "philia", to nie miłość między małżonkami "eros". Ale miłość przyjacielska uważam nie może wypełnić życia człowieka. Po pierwsze nic prócz miłości Boga tego uczynić nie może. Po drugie przyjaciel to ktoś z kim spędza się czas rzadko (można być w przyjaźni, którą dzielą setki kilometró i wiele dni rozłąki, a jednak przyjaźń istnieje). Miłości małżeńskiej w ten sposób przeżywać nie można, ona domaga się bliskości i to właśnie poprzez nią 'prawie' wypełnia życie człowieka. Tylko ona jest tak niedaleka od miłości Boga "agape". Zatem przyjaźń nigdy nie wypełni życia człowieka. Jesli singiel zostaje singlem z wyboru, ze świadomością wygody, ale i pogodzeniem się z momentami trudnymi braku bliskości, jest cynikiem. Jeśli jest singlem, bo obudział się z przysłowiową ręką w nocniku, to znak że w odpowiednim momencie nie dokonał odpowiedniego wboru. Teraz może być już za późno albo co najmniej bardzo trudno ten wybór podjąć na nowo. Takie są moje przemyślenia.
Z
Z
27 czerwca 2010, 15:31
Monika Białkowska: – U mnie było jeszcze inaczej. W ostatniej szkole, w której uczyłam, była niewidzialna ściana pomiędzy mną a uczniami. Czasami miałam wrażenie, że ktoś na niej dopisuje flamastrem: „nie karmić zwierząt” i to „zwierzątko” – to właśnie ja. Nie można tam było mówić o żadnej relacji nauczyciel-uczeń. Uczniowie nie życzyli sobie takiej relacji. Od kilku miesięcy już nie uczę religii. Pewnie to, do jakiej szkoły trafiłam, miało wpływ na moją decyzję. Wyszłam z założenia, że katecheza to robota ważna, konieczna, ale ja się do niej nie nadaję