Dlaczego mężczyźni milczą?

Kobiety mówią, oni milczą... (fot. shutterstock.com)
Andreas Malessa, Ulrich Giesekus / slo

Niektórzy naukowcy twierdzą, że "milczenie mężczyzn" jest uwarunkowane ewolucyjnie: w czasie polowań na dziką zwierzynę człowiek epoki kamienia łupanego musiał swoim pomocnikom krótko i precyzyjnie przekazywać szeptem niezbędne polecenia tak, by nie spłoszyć płochliwej zdobyczy.

Jego żona natomiast, strażniczka domowego ogniska, musiała mieć oczy i uszy szeroko otwarte na wszystko, co działo się wokół niej w domu (dziecko płacze, woda się gotuje) i na zewnątrz (nadchodzi burza), a poza tym chętnie wymieniała z innymi strażniczkami domowych ognisk uwagi na temat jakości jagód, korzeni i owoców, ich konserwowania i przyrządzania, używając do tego właściwej porcji słów.

Istnieją też naukowcy, którzy - zabierając głos kilka tysięcy lat później - argumentują dokładnie odwrotnie: "milczenie mężczyzn" jest ich zdaniem kobiecą zemstą za te dziesięciolecia XX wieku, kiedy to pohukujący i dominujący mężczyźni nieustannie i bezlitośnie perorowali na wszystkie możliwe tematy i wygłaszali przemowy. Jak przy stoliku w męskiej knajpie, gdzie zbierali się bywalcy. Tyle, że teraz składali sobie wizyty w domach, przyprowadzając ze sobą kobiety. Te "przyprowadzone" żony mogły brać udział w rozmowie. I były z siebie dumne, że je do niej dopuszczano. Mogły zabierać głos na temat samochodów, piłki nożnej, urządzeń technicznych, ogólnej sytuacji gospodarczej i wielkiej polityki. A jeśli nie potrafiły się włączyć w te tematy albo nie miały zbyt wiele do powiedzenia, wówczas debatowali między sobą mężczyźni, a ich towarzyszki ogarniała senność. Aż w końcu żony, tłumacząc to koniecznością wczesnego wstania następnego poranka, bólem głowy czy porą odjazdu ostatniego tramwaju, doprowadzały do zakończenia męskiego wieczoru.

DEON.PL POLECA

Feminizm, który wybuchł w późnych latach siedemdziesiątych, sprawił, że kobiety zdecydowały się nie tylko zabierać głos w rozmowie, ale inicjować tematy (i to również te rzekomo "męskie", jak zawód, kariera, finanse, sytuacja na świecie, kultura, sport czy polityka), a nawet przejąć inicjatywę w rozmowie.

"Prowadzenie rozmowy" może wydawać się pojęciem staroświeckim lub kojarzyć się ze sztywnymi wypowiedziami ex cathedra, jakie padają w dyskusjach uniwersyteckich. Jeśli jednak nikt - ani mężczyzna, ani kobieta - nie czuje się odpowiedzialny za to, by poruszane w rozmowie tematy interesowały wszystkich, jeśli nikt nie zwraca uwagi, by osoby nieśmiałe czy introwertyczne również zaistniały czy "odnalazły się" w rozmowie, to nie powinno nas dziwić, że niektórzy znieczulają się lekko alkoholem, a inni znowu irytująco paplają. Czy "prowadzenie rozmowy" przez kobiety rzeczywiście trafi również do mężczyzn, to znaczy, czy mężczyźni włączą się do rozmów zainicjowanych przez kobiety, w mniejszym stopniu zależy od poruszanych tematów, w większym natomiast od poziomu wykształcenia i pozycji w drabinie społecznej zajmowanej przez wszystkich uczestników rozmowy. Im prostsi i niżej stojący w drabinie społecznej partnerzy i partnerki rozmowy, tym mniej prawdopodobna się okaże dłuższa wymiana myśli między nimi. A tym bardziej prawdopodobne będą rozmowy równoległe, w obrębie jednej płci.

W przedsiębiorstwach przemysłowych istnieje stanowisko szefa kadr i kierownika personalnego. W ich grubych teczkach znaleźlibyśmy objaśnienie pojęcia "kompetencja społeczna". Niektórym wystarczy, że szef wchodząc do pokoju, w którym pracują podwładni, powie "dzień dobry" i przywita się przez podanie ręki. Inni pod pojęciem kompetencji społecznej będą rozumieć chrześcijańską postawę miłości i poświęcenia na wzór Matki Teresy z Kalkuty. Jeśli jednak owo pojęcie, tak często spotykane w ogłoszeniach o pracę, miałoby na przykład znaczyć zabawianie rozmową klienta, dostawcy czy przedstawiciela firmy zmuszonego akurat czekać przez pół godziny na rozmowę z szefem, to lepiej zrobi to niejedna beztroska sekretarka niż jej sztywny szef.

Jeżeli kompetencja społeczna miałaby oznaczać umiejętność wysłuchiwania skarg, otwarcia się na osoby przychodzące z problemami i wczuwania się w ich sytuację, to i w tym wypadku kobiety będą górą. Zwłaszcza, jeżeli osobą, która przychodzi z problemem, jest ktoś bardzo podenerwowany, a do tego jeszcze mężczyzna. Zdumiewająco wysoki wskaźnik mężczyzn uczestniczących w kursach kształceniowych na temat: "Rozwiązywanie konfliktów - komunikacja - prowadzenie rozmowy" zdaje się potwierdzać zarówno opisaną sytuację, jak i dużą świadomość problemu wśród mężczyzn. Lecz każdy zna wyjątki potwierdzające regułę.

"Wszystko jest sprawą osobowości i temperamentu" - można by odpowiedzieć, "nie wszyscy mają ten sam talent w kontaktach z innymi i nie wszyscy są tak samo rozmowni!". To prawda. Dlaczego jednak tak się dzieje, że na jubileuszach firm, na oficjalnych przyjęciach najczęściej kobiety rozmawiają z kobietami, a mężczyźni z mężczyznami? Że w życiu publicznym zaczyna być widoczny jakiś rozdział pomiędzy płciami? Nie będzie to oczywiście żaden dowód socjologiczny, lecz pouczająca może obserwacja.

Twierdzenie, że dzisiaj młodzież o wiele szybciej nawiązuje kontakty z płcią przeciwną, nie jest pewne. Akurat na wszelkiego rodzaju otwartych dyskotekach, party i publicznych festynach panuje, zwłaszcza na początku, dziwny rozdział płci, któremu towarzyszy atmosfera tym większej bojaźliwości, im młodszy wiek uczestników. A dorośli?

Wśród terapeutów zajmujących się problemami par są tacy, którzy twierdzą, że milczenie mężczyzn nasila się wraz ze stażem małżeńskim. Role zostały rozdane ("Mów ty, dobrze?"), zna się od lat wszystkie dowcipy ("I wtedy taksówkarz mówi do mnie... Czy czasem wam tego już nie opowiadałem?"), unika się tematów, które mogłyby stać się powodem konfliktu ("Nie zaczynaj znowu!"), a nowe, zaskakujące poglądy i argumenty odziera się natychmiast z ich nimbu nowości ("To jest przecież to samo tylko inaczej powiedziane").

"Zauważyłem, że w długoletnich związkach prawie zawsze stroną dominującą jest kobieta", pisał w cudownie lakoniczny sposób satyryk czasopisma "Die Zeit", Harald Martenstein. "Siedemdziesięcio- czy osiemdziesięcioletni małżonkowie muszą pytać, co mają ubrać i jakie do tego włożyć buty. Kobiety mówią, oni milczą. Kobiety dają wskazówki, mężczyźni je wypełniają. W rozmowach starsi mężczyźni często mówią to, co właśnie powiedziała żona. Czasem nawet powtarzają te opinie słowo w słowo i tego nie zauważają! Mam wrażenie, że kobiety zaraz przełożą sobie swych mężów przez kolano i zaczną oklepywać im plecy, żeby im się odbiło po jedzeniu - tak jak się to robi z niemowlętami".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego mężczyźni milczą?
Komentarze (27)
G
goscinnie
18 grudnia 2014, 00:43
Stwórca wszystko doskonale przemyślał. To my, kobiety powinnyśmy sie uczyc od mężczyzn tej powściągliwości(to własnie my częściej potrzebujemy egzorcysty). "Niech mowa wasza bedzie tak-nie", reszta to zbędne, niekiedy krzywdzące gadulstwo. Niestety żyjemy w czasach, gdzie z "gadania" częto utrzymuje sie rodzinę.
T
treya
23 czerwca 2014, 16:40
bo nie mają nic do powiedzenia
JA
jezuicka agencja wywiadowcza
21 czerwca 2014, 21:13
Czyżby spamer był Jezuitą, że mu tak wolno w nieskończoność zaśmiecać tę stronę?
T
to_mycha
16 czerwca 2014, 05:34
Przeczytałem i chciałbym zapytać o co chodzi w tym artykule? Bo wydaje mi się, że to takie tam pierdu pierdu. Mam 46 lat i gadam kiedy to jest potrzebne. Sam się potrafię ubrać i umyć, golę się bez wzywania pogotowia. Dość spotkałem ludzi obojga płci , którzy dużo mówili ale kiedy przychodził moment próby nie zostawało z takiego pustego gadania nic.
ZI
Zosia IIIa
12 czerwca 2014, 13:41
Czy autor belkotu o wiagrze jest wtornym analfabeta? Misiu, pomyliles portale: to nie onet ani wp.
JI
Jasio IVc
12 czerwca 2014, 13:39
A to dobre: 'woda sie gotuje'... pewnie na zupe. W epoce kamienia lupanego jeszcze nie gotowano wody...
M
man
12 czerwca 2014, 00:41
Milczą, bo zapominają co nakłamali i wolą się nie odzywać żeby uniknąć wpadek.
MW
milczę więc jestem
1 czerwca 2014, 20:27
milczą, bo nie mają nic mądrego do powiedzenia. Więc lepiej, że milczą.Najśmieszniejsi są tacy faceci, którzy do lekarza idą z żoną i to Ona musi opowiadać lekarzowi o chorobie męża, bo sam nawet nie potrafi wyartykułować co mu dolega. Nie wspomnę już o gotowaniu, praniu smierdzących skarpetek itd...........................................
M
małami
9 czerwca 2014, 17:48
przykre , że masz takiego mężczyznę ! ;)
B
Bodzio
29 czerwca 2014, 10:09
Jeśli to jest ocena twojego faceta, to albo źle wybralaś czyli "dobrze się sprzedal", albo go zepsułaś pozwalając się rozleniwić. Ale nigdy nie jest za późno na rachunek sumienia i mimo wszystko na rozmowę. Może trzeba niektóre sprawy zaczć od początku. Pozdrawiam.
K
Karolina
23 maja 2014, 11:46
Moim zdaniem milczenie mężczyzn wynika nie tylko z genetyki, ale także wymagań kulturowych - wylewność bardziej przystoi paniom niz panom - poza tym prawdopodobnie panie mają większą potrzebę mówienia, a przynajmniej na to wygląda skoro wg badań mówią dużo więcej niż panowie...
MR
Maciej Roszkowski
19 maja 2014, 15:14
Co sie tu porobiło. Czy ktoś możę na tym zapanować?
H
Hann
21 maja 2014, 02:13
poklikałam "zgłoś do moderacji", ale może się okazać, że moderacja nocą nie działa. Dobrej, spokojnej nocy pod opieką Aniołów :)
MR
Maciej Roszkowski
18 maja 2014, 19:35
Mężczyzna gdy mówi najczęściej przekazuje informacje, kobieta- uczucia. Mężczyźni często nie rozumieją kobiet, bo kierują się  niekiedy w nadmiarze logiką i rzeczowością. Dla kobiet intuicja, uczucia, atmosfera są zupełnie niezłym środkiem poznania. Przekonałem się, że to działa.
B
black
15 maja 2014, 20:12
O co tu chodzi?
J
jewka
22 maja 2014, 09:06
chyba o Ciebie :)
I
Inceptive
13 września 2013, 13:54
"Dlaczego jednak tak się dzieje, że na jubileuszach firm, na oficjalnych przyjęciach najczęściej kobiety rozmawiają z kobietami, a mężczyźni z mężczyznami? Że w życiu publicznym zaczyna być widoczny jakiś rozdział pomiędzy płciami? Nie będzie to oczywiście żaden dowód socjologiczny, lecz pouczająca może obserwacja." Z tym również się nie zgodzę... Wynika to stąd, że byłoby nietaktem, gdyby mężczyzna na jubileuszu firmy przegadywał większość czasu w prywatnych rozmowach z kobietami. Oj, byłyby plotki! Rozmowy w obrębie tej samej płci są po prostu najbardziej neutralne i gafo-odporne.
I
Inceptive
13 września 2013, 13:51
"Im prostsi i niżej stojący w drabinie społecznej partnerzy i partnerki rozmowy, tym mniej prawdopodobna się okaże dłuższa wymiana myśli między nimi. A tym bardziej prawdopodobne będą rozmowy równoległe, w obrębie jednej płci." Bzdura, bzdura, bzdura. Pomijam już bezlitosne wartościowanie zawarte w tej wypowiedzi...  Po prostu moje doświadczenie pokazuje, że jeżeli już, to jest PRZECIWNIE, niż pisze szanowny Autor...
D
Deb.
14 maja 2014, 11:36
Gdy napiszemy 3 razy "bzdura" to wtedy bzdura jest na pewno? To może pewniejsze będzie napisać z 10 razy? Argumenty się skończyły?
K
kiepska
6 września 2012, 17:07
 Jak zawsze kobiety są górą. Tak więc panowie słuchajcie swoich kobiet, bo one zawsze mają rację.  A co do artykułu jest kiepski.
NN
Nikomu nikogo
21 sierpnia 2012, 08:58
 Hmmm.... ja to bym chciala by moj maz troche pomilczal.....bezcenne......
M
m.
20 sierpnia 2012, 17:24
Mój drogi, pomijając Twoje ciasne poglądy na temat tego, co duchowieństwo może, a co nie, strzeliłeś kulą w płot. Andreas Malessa co prawda jest duchownym, ale protestanckim. Jest protestantem? Hmmm i wszystko jasne
T
tutejszy
18 sierpnia 2012, 13:03
Trochę to irytujące.. Niech może osoby duchowne nie wypowiadają się nt meżczyzn w związkach, żeby kogoś nie obrazić, albo zacznijcie jednolicie wychowywać ludzi, tak żeby kobiety i mężczyźni rozumieli się wzajemnie, podzielony Kościele, na zakony i inne.. I nie chodzi o to żeby duchowieństu zamykać usta tylko o to niech każdy zastanowi się czym się przyczynił to takiego a nie innego stanu rzeczy. Bo może ma coś co powinien zmienić. Mój drogi, pomijając Twoje ciasne poglądy na temat tego, co duchowieństwo może, a co nie, strzeliłeś kulą w płot. Andreas Malessa co prawda jest duchownym, ale protestanckim. Poza tym jest dziennikarzem i teologiem. Ma dwie córki i chyba, jako mąż i ojciec, może wypowiadać się na temat związków. Ulrich Giesekus jest naukowcem, psychologiem. Poza tym, że zna się na związkach od strony, że tak powiem, profesjonalnej, również ma rodzinę. Pomijając powyższe, czyżby psycholog-kawaler, albo psycholog-panna również nie nadawał się na psychologa rodzinnego, czy "od związków", czy Twoje uprzedzenia dotyczą wyłącznie duchowieństwa?
MR
Maciej Roszkowski
18 sierpnia 2012, 11:35
Myślę, że duchowni, którzy słuchaja setek spowiedzi wiedzą o ludzkim życiu we wszystkich jego aspektach (nawet jeśli nie we wszystkich uczestniczą)  dostatecznie dużo
M
Martinus
18 sierpnia 2012, 07:54
Trochę to irytujące.. Niech może osoby duchowne nie wypowiadają się nt meżczyzn w związkach, żeby kogoś nie obrazić, albo zacznijcie jednolicie wychowywać ludzi, tak żeby kobiety i mężczyźni rozumieli się wzajemnie, podzielony Kościele, na zakony i inne.. I nie chodzi o to żeby duchowieństu zamykać usta tylko o to niech każdy zastanowi się czym się przyczynił to takiego a nie innego stanu rzeczy. Bo może ma coś co powinien zmienić.
M
Martinus
18 sierpnia 2012, 07:52
Trochę to irytujące.. Niech może osoby duchowne nie wypowiadają się nt meżczyzn w związkach, żeby kogoś nie obrazić, albo zacznijcie jednolicie wychowywać ludzi, tak żeby kobiety i mężczyźni rozumieli się wzajemnie, podzielony Kościele, na zakony i inne..
O
Oj
17 sierpnia 2012, 22:23
Na tym portalu mężczyźni są b. "wygadani";)