Gdzie ci mężczyźni?!

(fot. shutterstock.com)
Jacek Pulikowski / slo

Gdyby mnie spytano, dlaczego tak źle się dzieje w świecie, odpowiedziałbym bez wahania: ludzie odeszli od Boga i świata Jego wartości. To oczywistość! Tak, ale to odejście od Boga ma swoje ludzkie korzenie, konkretne przyczyny. Tu wskazałbym na zachwianie się tradycyjnej rodziny i jej podstawowej funkcji: przekazywania życia w miłości i wychowania do miłości.

Przekazywanie życia przestało być powszechnie rozumiane jako powinność małżeńska a stało się zachcianką, niemalże kaprysem, by nie powiedzieć produktem ubocznym (często niepożądanym) działań seksualnych. To właśnie działaniom seksualnym (niekoniecznie w obrębie małżeństwa) "nowoczesny" świat próbuje nadać miano "sensu życia", źródła szczęścia, ba: jedynej drogi do szczęścia w życiu człowieka. W efekcie przyjemność seksualna (jakże łatwa do doraźnego uzyskania) dla wielu, nawet tak zwanych "przyzwoitych ludzi", stała się dostatecznym usprawiedliwieniem dla pozostawienia żony i dzieci (albo męża i dzieci) i pójścia za "prawdziwą miłością swojego życia"...

Kryzys

DEON.PL POLECA

Wychowanie odeszło od tradycyjnych, przez wieki sprawdzonych, fundamentalnych zasad i systemów wartości. Zamiast spójnych systemów wychowawczych proponuje się zbiory sposobów oddziaływania na wychowanka (nierzadko na granicy manipulacji), by robił to, czego chce wychowawca, najlepiej myśląc, że on sam tak chciał. Lansuje się całkowicie błędne teorie wychowawcze (np. wychowanie bezstresowe czy oparte wyłącznie na kiju i marchewce). Słowem proponowane współcześnie działania wychowawcze utraciły z pola widzenia swój jednoznaczny cel i sens i nierzadko stały się zbiorem oddziaływań losowych na fali panujących trendów i mód. Zupełnie przestało się mówić o samowychowaniu jako niezbędnym elemencie rozwoju człowieka.
Rodziny zachwiały się zatem w wypełnianiu swych odwiecznych funkcji, zarówno gdy chodzi o przekazywanie życia, jak i o wychowanie. Po prostu dały się oszukać fałszywym ideom i modom. Dlaczego dały się oszukać? Dlaczego tak masowo małżonkowie się gubią i w efekcie małżeństwa rozpadają? Plaga rozwodów, a i rosnące przyzwolenie na nie, są widoczne gołym okiem. Dlaczego wierzący i praktykujący rodzice tak łatwo akceptują dziś nową synową czy zięcia? Słowem, co jest przyczyną, że atak nieprzyjaciela nie został skutecznie odparty i rodzina współcześnie "chwieje się w posadach"?
Odpowiem bez najmniejszego wahania i jednocześnie z ogromnym smutkiem: przyczyną tego zła i jego coraz skuteczniejszego (niestety) panoszenia się w świecie, jest zanik męskiej miłości i odpowiedzialności.

Gdzie ci mężczyźni?

Odpowiedzialna miłość mężczyzny nie tylko skutecznie broni rodzinę przed zagubieniem i ostatecznie rozbiciem, ale ukierunkowuje rozwój całej rodziny, a w szczególności właściwe wychowanie dzieci. Właściwe, czyli ku czystości, ku miłości, ku świętości z rozróżnieniem: wychowanie dziewczynek ku powołaniu macierzyńskiemu, chłopców ku ojcowskiemu. Im bardziej świat próbuje te cele rozmywać, a nawet negować, tym bardziej niezbędny jest mężczyzna - mąż - ojciec. Mężczyzna, prawdziwa głowa rodziny, ma pilnować (jest do tego specjalnie wyposażony, predysponowany), by rodzina zmierzała do obranego celu i by on sam, żona i dzieci nie pogubili się w życiu. Najważniejszym celem dla rodziny chrześcijańskiej jest oczywiście zbawienie wszystkich jej członków, ich konsekwentne zmierzanie do świętości. Jasne wytyczenie tego celu i pilnowanie jego realizacji to pierwszoplanowa rola mężczyzny - męża - ojca, o czym nawet wierzący (nie wyłączając większości publicystów) jakby zapomnieli, a co najmniej wstydliwie milczą.
Ofiarna miłość mężczyzny gotowego nie tylko poświęcać się bezgranicznie w codzienności, ale nawet, w razie konieczności, oddać życie za swoją rodzinę przestała być funkcjonującym powszechnie ideałem. Nie o tym marzą wychowywani w naszych rodzinach chłopcy. W pewnej mierze przyczyniły się do tego matki, które zawładnęły wychowaniem chłopców (ściślej: jedne rzeczywiście zawładnęły, wypierając mężów z wychowania, drugie przyzwoliły na nieobecność mężów, a inne opuszczone przez nieodpowiedzialnych mężów (lub partnerów) skazane zostały na samotne wychowywanie swych dzieci). Nie chcę jednak zwalać winy na matki, lecz jedynie wskazać przyczynę chybionego, nieukierunkowanego na ojcowską miłość i odpowiedzialność, wychowania chłopców. Głównymi winowajcami takiego stanu rzeczy są nieodpowiedzialni, dysfunkcyjni mężczyźni, nie wypełniający swych zadań wychowawczych. (Może kogoś razić słowo "dysfunkcyjni", lecz jak nazwać mężczyzn, którzy nie wypełniają swoich funkcji ojcowskich?)

Ideał i rzeczywistość

Warto w tym miejscu zacytować Jana Pawła II (Familiaris consortio), piszącego o funkcji mężczyzny - męża - ojca: "Mężczyzna (...) powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny przez: wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, troskliwe pełnienie obowiązku wychowania dzielonego ze współmałżonką, pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego..."
Uważne przeanalizowanie powyższych funkcji prowadzi do oczywistego wniosku, że gdyby mężczyźni je wypełniali, losy świata (bez żadnej przesady) odmieniłyby się radykalnie.
Mieliśmy jednak mówić o funkcji wychowawczej mężczyzn. Wpływ ojca na dzieci jest większy niż to się powszechnie wydaje. Wiadomo, że dzieci postawy życiowe przejmują głównie od ojców. Nie przyjmują jednak tego, co ojciec mówi, nakazuje, ale to, czym naprawdę żyje. Choćby codziennie ojciec dziecku powtarzał, że ważniejsze jest "być" niż "mieć", a potem znikał z domu, by zarabiać, już nie na prawdziwe potrzeby, ale na zbytki, to dziecko będzie dobrze wiedziało, że w życiu chodzi o kasę (owszem swoim dzieciom też będzie powtarzać, że ważniejsze jest "być". Widocznie tak trzeba). Jakże często nie są to "zbytki" rodzinne czy małżeńskie, tylko jego egoistyczne, indywidualne, "prywatne". Z tego płynie kolejny przekaz: wspólnota małżeńska jest fikcją i trzeba się samemu dobrze urządzić, choćby kosztem innych członków rodziny.
Najwyraźniej wpływ ojca objawia się w kształtowaniu obrazu Boga w wyobraźni i sercu dziecka. Jest ewidentny i wykazany w licznych badaniach. Jeżeli ojciec jest nieprzyzwoity, to dziecko kształtuje w sobie nieprzyzwoity obraz Boga. Takiego Boga, w okresie krytycyzmu młodzieńczego, z dużym prawdopodobieństwem odrzuci: "jeżeli Bóg jest taki, to ja w niego nie wierzę". Problem w tym, że Bóg "nie jest taki". W efekcie dziecko w zamyśle swoim odrzuca coś, co jest karykaturą Boga (i słusznie), ale zrywa więź z Bogiem prawdziwym, z Kościołem (jedynym pośrednikiem łask sakramentalnych), z modlitwą, która mogłaby go do Boga prawdziwego przybliżyć. Głównym winowajcą zaistniałej, tragicznej sytuacji jest rodzony ojciec.
Tymczasem dobra więź ojca z dzieckiem jest najważniejszym elementem chroniącym dorastające dziecko przed zagubieniem w świecie. Zerwanie więzi z ojcem sprzyja odrzuceniu wartości domu rodzinnego. Otwiera to drogę do przyjęcia pseudowartości oferowanych przez świat. I mamy młodych zagubionych w sektach, seksie, narkotykach, alkoholu, w ideologiach opartych na przemocy.
●●●
Terenem specjalnym, gdzie ani kobiety, ani mężczyzny zastąpić się nie da jest wychowanie w rodzinie. Dziecko potrzebuje miłości. Miłości prawdziwej kobiety - matki, prawdziwego mężczyzny - ojca, a najbardziej miłości wzajemnej między rodzicami. Z tych trzech miłości pojedynczy człowiek może zaofiarować tylko jedną - swoją. Ostatecznie, najważniejsze, co ojciec może dać dzieciom to uczciwie, wiernie i dozgonnie kochać ich matkę. Jest jeszcze czwarta miłość potrzebna jak powietrze. A ściślej potrzebna jest człowiekowi świadomość, pewność, że ona istnieje. Chodzi o miłość Boga. Miłość tak wielka i bezwarunkowa, że człowiek żadnym czynem nie jest w stanie jej od siebie odwrócić. Świadomość tej miłości nie pozwala na utratę poczucia sensu życia człowieka nawet, gdy zawiodą wszystkie ludzkie miłości (ojca, matki, wzajemna rodziców).
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie ci mężczyźni?!
Komentarze (56)
17 lutego 2016, 06:17
Zgadzam się z tym, co  napisał pan Pulikowski. Lecz co my możemy zrobić? My jako kobiety np? Możemy zacząc od drobiazgów, małych rzeczy - kochać, wspierać, okazywać szacunek przez drobne gesty, słowa swoim mężom, kolegom, ojcom, braciom, synom. A przede wszystkim modlić się za nich. To są może małe rzeczy, ale jeśli każdy z nas będzie starał się je robić, to można w ten sposób zmienić świat. Moim zdaniem najłatwiej zacząć od siebie i od czegoś małego, a rezultaty przyjdą - może nie szybko, ale na pewno. Sama to widzę po swoim doświadczeniu.
17 lutego 2016, 06:17
Zgadzam się z tym, co  napisał pan Pulikowski. Lecz co my możemy zrobić? My jako kobiety np? Możemy zacząc od drobiazgów, małych rzeczy - kochać, wspierać, okazywać szacunek przez drobne gesty, słowa swoim mężom, kolegom, ojcom, braciom, synom. A przede wszystkim modlić się za nich. To są może małe rzeczy, ale jeśli każdy z nas będzie starał się je robić, to można w ten sposób zmienić świat. Moim zdaniem najłatwiej zacząć od siebie i od czegoś małego, a rezultaty przyjdą - może nie szybko, ale na pewno. Sama to widzę po swoim doświadczeniu.
K
Krzysiek
16 lutego 2016, 11:04
A może już minęły czasów "męskich mężczyzn". Prawo, moda, szkolnictwo, obyczaje a także Kościół (chociaż to się powoli zmienia) promuje kobiety. Sprawy rozwodowe są rozpatrywane na w dużej większości na korzyść kobiet, opieka nad dzieckiem również w 95% przechodzi na matkę, sprawa o gwałt jest prawie bez głębszej analizy rozpatrywana na korzyść kobiety, do tego dochodzą parytety, coraz szersza definicja przemocy wobec kobiet i dzieci itp. itd. Ideał mężczyzny promowany przez media to wieczny nastolatek. W szkołach jest jakiś nietaruralny brak męskiej kadry, a lektury w stylu Ani z zielonego wzgórza nie motywują młodych chłopców do rozwijania męskich cnót. Kościół dopiero niedawno się obudził, i zauważył, że na te oazy chodzą głównie dziewczynki, a w ławach siedzą wierne i oddane 40 letnie Panie, a facetów brak. Nawet piosenki kościelne w stylu Jezus za rękę Cię weźmie... są tworzone jakby dla kobiet, bo chyba nie skłamię że większość chłopaków nie lubi trzymać za rękę innych przedstawicieli tej samej płci. Trudno się ostać samotną wyspą gdy cały świat wokół Ci mówi, że będąc facetem jesteś w najlepszym wypadku barbarzyńcą. Zamiast chwalić takiego typowego budowlańca za siłę, poświęcenie i dobre serce to gani się go np. za zbytnią szorstkość, a przecież to wcale nie taka straszna wada.
M
mar56733
28 lutego 2015, 23:07
Panie Jacku, dziękuję za artykuł, tyle tylko, że zamiast opisywania stanu rzeczy, mógły Pan napisać wiecej o tym jak powinnismy zaradzić dzisiejszemu kryzysowi męskości..? Przydałby się kolejny Pana artykuł ale juz z konkretnymi radami, ewentualnie działaniami, w jaki sposób odbudowywać dziś mężczyzn, w jaki sposób przyciągnąć mężczyzn do Boga ? ​-pozdrawiam!
B
Bartek
28 lutego 2015, 20:09
Jaka głowa rodziny? Dzisiaj mężczyzna już nie ma praktycznie żadnych praw, co tu mówić o władzy w rodzinie. Gdyby podczas przysięgi małżeńskiej żona przysięgała posłuszeństwo mężowi, to bym się jeszcze zgodził z autorem. Nie słyszałem, żeby Kościół w Polsce (przepraszam POlsce) wymagał żon takiej deklaracji. Dziś mężczyzna ma prawo do poświęcania się i pokazywania dzieciom, jak to zrobić z siebie życiową ofiarę. Ma również prawo do płacenia alimentów. Generalnie prawo zmusza mężczyznę do wywiązywania się z jego obowiązków materialnych, ale już odmawia mu innych praw np. wychowawczych. Panie prędzej dostaną prawo do opieki nad dziećmi w sądzie niż panowie. Z drugiej strony kobiet prawo nie zmusza do wywiązywania się z powinności wobec mężczyzny, symetrii tutaj nie widzę. Mam wrażenie, że autor myli odpowiedzialność z nadodpowiedzialnością. Adam nie był winny temu, że Ewa miała kaprys zjeść jabłko. Bóg obdarzył ją rozumem i wolną wolą tak samo jak mężczyznę. Choć w dzisiejszych czasach to zupełnie niepopularne można oczywiście argumentować, że Bóg uczynił Ewę podwładną czy służebnicą Adama - i wówczas ponosił on odpowiedzialność za jej frywolne występki. Tylko że wtedy miał realną władzę, a dzisiaj świat jest zupełnie inaczej skonstruowany. Afirmuje się kobiety, a z mężczyzn robi się ginący gatunek. Pozbawiany coraz większej ilości praw, o jakiejkolwiek władzy nad kobietą w ogóle nie wspominając. Gdyby ta władza była, można by faktycznie się z autorem zgodzić. Powiem szczerze, podziwiam autora i jego heroiczne wysiłki na rzecz rodziny w naszym kraju. Jednak nie podoba mi się faworyzowanie kobiet, a obciążanie całą odpowiedzialnością mężczyzn.
SK
Sławomir Kolebski
1 marca 2015, 13:30
Odnośnie tego że Ewa zjadł jabłko. To nie Ewa dostała zakaz jedzenia jabłek bo jeszcze jej na świecie nie było. To Adam dostał pierwszy zakaz od Boga i to on nie dopilnował tego aby Ewa przestrzegała tego prawa. I to był właśnie pierwszy grzech człowieka lenistwo, brak męskiej odpowiedzialności. I nie zgadzam się ze stwierdzeniem że autor przesadził z odpowiedzialnością jaką ponosi mężczyzna. W pełni ją popieram. A co do faworyzowania to spójrzmy na słowa "Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi" . Uważam że niema co się martwić pozycją a tym co należy robić. Bo w końcu takie zamartwianie się o pozycję zabiera czas na budawanie jej. 
LM
Lesco madralinski
19 lutego 2015, 20:30
Nie czytalem tego artykulu bo juz nie m sil ..brzmi podbnie jak cala seria z ostanich 3 lat po ksiazce Eldriga ktory zrta zainspirow sie pewnym franciszkaninem ...juz zystko w temacie -facet nie jest autonmiczny -spojrzmy jak caly swiat relacji wyglada,spotkan,Wychowania w domu od tego wychodzmy od porzaego pacieza ...pzdr
-J
- jola
27 października 2012, 21:08
Z moich obserwacji wnioskuję, że ten proces zaczął się już dawno, a teraz zbieramy owoce... zaczął się już w latach powojennych, latach komunizmu, gdzie wtedy zaczęto robić już ludziom "wodę z mózgu": np. kobiety na traktory... i inne głupstwa, to już wtedy rodzice przestali mieć czas dla swoich dzieci i nie potrafili wytłumaczyć im podstawowych prawd wiary, nie potrafili ich kochać, potem naszedł stan wojenny, gdzie Kościół zaczął sie zajmować Mszami za Ojczyznę, ale gdzieś po drodze została młodzież... sama sobie. Wiem, bo sama jestem tą tamatejszą młodzieżą... gdzieś coś się zagubiło po drodze , a teraz to już coraz bardziej ludzie nie wiedzą jak żyć. W mojej parafii nic się nie dzieje, te grupy, które są, to bardziej towarzystwa wzajemnej adoracji, niż Chrystusowej. Ksiądz proboszcz boi się charyzmatyków. Jest niechętny np. Ruchowi Odnowy w Duchu Świętym. To co ma rozbudzić wiernych jak nie modlitwa?
F
flp
20 lutego 2015, 09:36
"co ma rozmudzić wirnych jak nie modlitwa.." - działanie zgodnie z Bożą nauką, wyjście na pomoc do domu starców, na początek wystarczy aby obudzić w ludziach Boską czoąstkę, modlitwa to za mało, to ciągłe siedzenie w strefie komfortu do którego kościół od kilkudziesięciu lat nas przyzwyczaja, nauka Boga jest zupełnie inna. Pozdrawiam
BK
bez komentarza......
17 maja 2012, 09:04
"...Mężczyzna, prawdziwa głowa rodziny ma pilnować by rodzina zmierzała do obranego celu, by on sam, żona i dzieci nie pogubili się w życiu..." Zgadzam się ! To samo odnosi się do naszych duszpasterzy; mają pilnować najpierw sami siebie, czy się nie pogubili i głoszą prawdziwą naukę Chrystusa bez relatywizmu moralnego, czy źle pojętej tolerancji dla rozwodów i nowych małżeństw cywilnych Ktos kiedyś powiedział, że księża boją się głosić prawdę o małżeństwie sakramentalnym ludziom ze związków niesakramentalnych, bo ci drudzy odejdą od Kościoła. A czy już nie odeszli nie trwając w łasce uświęcającej i nie porwadząc życia sakramentalnego???
M
Mariusz
19 lutego 2015, 13:13
Bóg patrzy w serce. Inną postawą serca jest trwanie w związku niesakramentalnym (chociażby z powodu dzieci, lęku przed samotnością) ale jednczesnym odczuwaniu wyrzutów sumienia, wewnętrznym rozdarciu i tęsknocie za Bogiem a postwą serca kiedy świadomie i bezczelnie odrzuca się Boga i naukę Kościoła mając wartości chrześcijańskie w "wysokim poważaniu". Ostateczny osąd należy do Boga. Sam od 2 lat jestem samotny bo moja żona (sakramntalna czyli jedyna) żyje z kochankiem. Mieliśmy rozwód cywilny z jej powództwa ale dla mnie to nie ma znaczenia - postaje wierny i w modlitwie powierzam ją i nasze małżeństwo Miłosierdziu Bożemu. Jednak nie chce ostatecznie oceniać innych ludzi bo ludzkie serce jest pełne tejemnic i zna je tylko Pan.  
R
rana
17 maja 2012, 08:04
"...Mężczyzna, prawdziwa głowa rodziny ma pilnować by rodzina zmierzała do obranego celu, by on sam, żona i dzieci nie pogubili się w życiu..." Zgadzam się ! To samo odnosi się do naszych duszpasterzy; mają pilnować najpierw sami siebie, czy się nie pogubili i głoszą prawdziwą naukę Chrystusa bez relatywizmu moralnego, czy źle pojętej tolerancji dla rozwodów i nowych małżeństw cywilnych 
BK
bez komentarza
16 maja 2012, 23:39
"....Dlaczego tak masowo małżonkowie się gubią i w efekcie małżeństwa rozpadają? Plaga rozwodów, a i rosnące przyzwolenie na nie, są widoczne gołym okiem. co jest przyczyną, że atak nieprzyjaciela nie został skutecznie odparty i rodzina współcześnie "chwieje się w posadach"? Odpowiem bez najmniejszego wahania i jednocześnie z ogromnym smutkiem: przyczyną tego zła i jego coraz skuteczniejszego (niestety) panoszenia się w świecie, jest zanik męskiej miłości i odpowiedzialności...." Niestety ten zanik męskiej odpowiedzialności dotyczy też kapłanów, którzy łatwo pogodzili się z problemem rozwodów i zamiast "odpierać atak nieprzyjaciela" tworzą duszpasterstwa dla związków niesakramentalnych. W efekcie takiego działania (=przyzwolenia) należy spodziewać się wzrostu rozpadów małżeństw. Też tak uważam!! Zgadzam się z tymi słowami ze smutkiem! D L A C Z E G O - Z G A D Z A M - S I Ę ?!? >>>> Od dwóch lat zainteresowanie księży małżeństwami w kryzysie (w sąsiedniej parafii) jest zerowe, choć od dwóch lat proszą o to malżonkowie w kryzysie i zero reakcji księży!!  Z E R O - R E A K C J I. A od dwóch lat można by uratować około 50 małżeństw!!!! TAM GDZIE MĘŻCZYZNA JEST MĘŻCZYZNĄ - małżeństwa odradzają się całkowicie i na stałe - to są stuprocentowe dane statystyczne!!  
J
JK
19 lutego 2015, 21:03
TAK! łatwo powiedziećoskarżać, lecz zapytam, dlaczego mężczyzna przestał być mężczyzną? Czy wiecie? ja mam swoją prawdę, wy macie swoją, lecz nie stanowi to pełnej prawdy, teraz znamy jakby fragmenty tej układanki a co jest prawdą - łatwo jest oskarżyć trudno jest zaproponować sensowne rozwiązanie.
BO
brak odpowiedzialności
16 maja 2012, 20:50
"....Dlaczego tak masowo małżonkowie się gubią i w efekcie małżeństwa rozpadają? Plaga rozwodów, a i rosnące przyzwolenie na nie, są widoczne gołym okiem.  co jest przyczyną, że atak nieprzyjaciela nie został skutecznie odparty i rodzina współcześnie "chwieje się w posadach"? Odpowiem bez najmniejszego wahania i jednocześnie z ogromnym smutkiem: przyczyną tego zła i jego coraz skuteczniejszego (niestety) panoszenia się w świecie, jest zanik męskiej miłości i odpowiedzialności...." Niestety ten zanik męskiej odpowiedzialności dotyczy też kapłanów, którzy łatwo pogodzili się z problemem rozwodów i zamiast "odpierać atak nieprzyjaciela" tworzą duszpasterstwa dla związków niesakramentalnych. W efekcie takiego działania (=przyzwolenia) należy spodziewać się wzrostu rozpadów małżeństw.
A
anonim
15 maja 2012, 22:37
co to znaczy poradnia katolicka; na pewno nie stoi za tą nazwą profesjonalna obsługa terapeutyczna? Przepraszam, ale my katolicy musimy sobie radzić niestety w większości sami, ponieważ poradnie z mojego doświadczenia niestety prowadzą (proszę wybaczyć) ludzie nie kompetentni i nie przygotowani. I niestety nasi duszpasterze w zdecydowanej większości oddzielają się murem milczenia i tematy dotyczące lęków, jak np homoseksualizm traktują jak "gorący ziemniak". Co nie wyklucza szukania, do którego gorąco namawiam. Sam borykałem się przez dwa lata ze swoimi problemami; szukanie pozwoliło mi poznać nowych ludzi i ubogacić moje życie. Można dotrzeć do wspaniałych psychologów - jest tylko jeden warunek -trzeba znaleźć w sobie siłę do szukania. Witaj! Nie masz poradni katolickiej w swoim mieście? Spróbuj poszukać w Internecie czy jest takowa.
P
Pawel
7 grudnia 2011, 15:31
http://www.youtube.com/watch?v=IhvC8BtfPog&NR=1&feature=endscreen Obejrzyj i powiedz czy czujesz te uklucie na dnie serca. To ta prawdziwa meskosc sie odzywa.
P
powodzenia
6 grudnia 2011, 23:47
Brawo Paweł.
P
Paweł
6 grudnia 2011, 13:49
WALKI Z KOBIETAMI???????????? No skąd z kobietami. Walki tak ... ale walka powinna dotyczyć sfery dochowej, walki ze złem, z szatanem. Zbyt mało mężczyzn dzisiaj podejmuje walkę duchową. ciąg dalszy: JEŚLI KOŚCIÓŁ CHCE ZMIENIĆ ŚWIAT MUSI DOTRZEĆ DO PANÓW . Pod tym się podpisuje. Ale i Panowie muszą chcieć to dostrzec. Bo Kościół to my wszyscy skoro my wszyscy gdzieś zgubiliśmy swoją męskość ... to i Kościół ją zgubił.
P
Paweł
6 grudnia 2011, 12:44
Ja bym jeszcze dodał ze chyba największe oszustwo przeciwnika w dzisiejszym swiecie to to że religia jest dla kobiet. Spójrzcie kto prowadzi syna do chrztu, komunii, bierzmowania ... caly dynamizm sakramentalny jest aktywnościa kobiet ... a to błąd. Kobieca pobożność jest inna niż pobożność męska. I to ojciec powinien wprowadzać (zwłaszcza syna) w świat męskiej pobożności. Panowie ... walczcie, nie dajmy sie i zwróćmy się do Źródła po naszą utraconą męskość.
P
paw
6 grudnia 2011, 11:44
no, i o to chodzi chyba w małżestwie. żeby wzajemnie się docierać(rozwijać się), to znaczy wspierać, a nie rządzić sobą i pouczać. Kobiety, często czują sie w małżeństwie samotne(mam wiele znajomych) A mężczyźni, nie zuważają ich potrzeb. Każdy za swoje życie jest odpowiedzialny sam. I jeśli masz jakieś poczucie winy, czy niespełnionych oczekiwań, to powinieneś poszukać źródeł w sobie.
G
gaw
6 grudnia 2011, 11:32
Niestety w dzisiejszym swiecie ludzie chca byc razem lecz kazdy chce dazyc w swoja strone bedac w malzenstwie i tak wszystko sie rozwala nikt nie potrafi pojsc na kompromis stad sa same rozwody. Kobiety sa winne tym ze tacy sa mezczyzni jacy sa. Czesto to one nie pozwalaja im poczuc sie prawdziwym mezczyznom czesto to one podcinaja skrzydla gdy cos im nie wychodzi. I tak przez kobiety faceci sie zniechecaja uciekaja od nich szukaja innych ktore dadza im troche ciepla gdy to wygaslo przy boku innej kobiety
JP
Jan Paweł II, 22.11. 1981 r.
7 listopada 2011, 09:07
Mężczyzna jako mąż i ojciec 25. Wewnątrz komunii-wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej mężczyzna jest powołany, aby żył w świadomości swego daru oraz roli męża i ojca. W małżonce widzi mężczyzna wypełnienie się zamysłu Bożego: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” [67], i swoim czyni okrzyk Adama, pierwszego oblubieńca: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” [68]. Prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety: „Nie jesteś jej panem — pisze św. Ambroży — lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę ... Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością” [69]. Mężczyzna winien żyć ze swą żoną „w szczególnej formie przyjaźni osób” [70]. A chrześcijanin jest powołany do rozwijania nowej postawy miłości, okazując w ten sposób swej własnej oblubienicy miłość subtelną i mocną zarazem, jaką Chrystus żywi do Kościoła [71]. Miłość do małżonki, która została matką, i miłość do dzieci są dla mężczyzny naturalną drogą do zrozumienia i urzeczywistnienia swego ojcostwa. Nade wszystko tam, gdzie warunki społeczne i kulturalne łatwo skłaniają ojca do pewnego uwolnienia się od zobowiązań wobec rodziny i do mniejszego udziału w wychowaniu dzieci, konieczne jest odzyskanie społecznego przekonania, że miejsce i zadanie ojca w rodzinie i dla rodziny mają wagę jedyną i niezastąpioną [72]. Jak uczy doświadczenie, nieobecność ojca powoduje zachwianie równowagi psychicznej i moralnej oraz znaczne trudności w stosunkach rodzinnych, podobnie jak, w okolicznościach przeciwnych, przytłaczająca obecność ojca, zwłaszcza tam, gdzie występuje już zjawisko tzw. „machizmu”, czyli nadużywanie przewagi uprawnień męskich, które upokarzają kobietę i nie pozwalają na rozwój zdrowych stosunków rodzinnych. Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga [73], powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny. Spełni to zadanie przez wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, przez troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, dzielonego ze współmałżonką [74], przez pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, przez dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła.
'C
'Familiaris consortio'
7 listopada 2011, 09:03
Jan Paweł II, 22.11. 1981 r. Adhortacja apostolska Ojca Świetego Jana Pawła II o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym   Należy ponadto przezwyciężyć mentalność, według której większy zaszczyt przynosi kobiecie praca poza domem, niż praca w rodzinie. Wymaga to jednak, by mężczyźni poważali i miłowali kobietę z całym szacunkiem dla jej godności, i aby społeczeństwo stwarzało i rozwijało warunki sprzyjające pracy domowej.
P
per...
4 listopada 2011, 09:42
Dziękuję, nie skorzystam, jestem kobietą :)))))
M
marszmezczyzn.pl
4 listopada 2011, 07:44
zapraszam na marsz mężczyzn marszmezczyzn.pl <a href="http://marszmezczyzn.pl/">http://marszmezczyzn.pl/</a>
P
per...
3 listopada 2011, 15:39
Krótko do myśliciela: myślę, że tak.
M
myśliciel
2 listopada 2011, 16:01
 Ciekawy tekst. Co myślicie o postawie żony względem męża? Czy ten czynnik ma wg was wpływ na kształtowanie się obrazu Boga w rodzinie? Czy ignorowanie słów: "żony bądźcie poddane mężowi" - (tak, tak + "mężowie miłujcie swoje żony, jak Chrystus"), ignorowanie w małżeństwach roli męża może mieć wpływ na "dewaluację" męskości ojców? Czy biznes-mamy pragnące "zarabiać tyle co mężczyźni, awansować tak jak mężczyźni itd.", czy gloryfikowanie wykształcenia - które np. w Polsce kobiety mają przeciętnie wyższe niż mężczyźni, czy "wypłaszczenie" różnic w roli mamy i taty... i cały zestaw "owoców" równouprawnienia... ma wpływ na zanikanie składnika "męskiego" u mężczyzn?
D
Daro
2 listopada 2011, 13:12
zapraszam na marsz mężczyzn marszmezczyzn.pl
A
anonimowa
31 października 2011, 14:57
Dziękuję
W
wanda
31 października 2011, 07:56
Wzorem męża jest Św.Jozef.Tworzy przestrzeń bezpieczną  dla Małżonki,która mu ufa ,oddając swoje życie i życie Dziecka pod Jego opiekę.Ta bezpieczna przestrzeń nie oznacza tylko zabezpieczenia materialnego.Tworzy bezpieczną enklawę  dla Słowa.
DA
dla anonimowej
31 października 2011, 01:28
Przy Osrodkach Pomocy Społecznej pracuja psychologowie, którzy podpowiedza Ci jak mozesz sie bronić, może tez skierują Cię do grupy wsparcia, lub na warsztaty dla osób doznajacych przemocy, bo to co robi Twój mąż to przemoc. Jest to czyn karalny i masz prawo o tym poinformowac innych i starac sie o pomoc. Próby wywołania w Tobie poczucia winy to norma dla takich osób. Tak robi większośc osób stosujacych przemoc. A co z policją? Nie myslałas żeby ich wezwać? Przeciez Ty masz prawo do spokoju, zycia w godności. Groźby to też czyn karalny. Ale zacznij od grupy, ona da Ci siłę i wsparcie, bo spotkasz tam kobiety w podobnej sytuacji, które sobie poradziły. Powodzenia
D
D.
29 października 2011, 21:38
Do anonimowej jeszcze raz. Nie masz obowiązku trwać przy swoim mężu. On po prostu nie umie być mężczyzną. Przykład masz natomiast dawać dziecku. Być dla niego dobrą kochającą matką. Dziecko słyszy różne rzeczy w swoim życiu. Z czasem oceni co jest złe a co dobre. O ile Ty zawsze będziesz dla niego oparciem. Potrzebna Ci pomoc pilna. Złgoś się jak piszą tu dobrzy ludzie do poradni małżeńskiej lub poradni leczenia uzależnień. Wystraczy zadzwonić i umówić się na wizytę. Na pewno otrzymasz pomoc.
M
małgosia
29 października 2011, 19:04
-do anonimowej myślę, że separacja Tobie i synkowi ale także Twojemu mężowi wyjdzie na dobre. Niestety okazuje się, że nie jest to człowiek z którym można budować związek. Stanowi zagrożenie dla Ciebie i dziecka. W Twojej sytuacji być może mogłabyś uzyskać unieważnienie ślubu. Jeśli twój mąż przed ślubem ukrywał swoje sadytyczne zapędy a podejrzewam, że tak było. Bóg  Jest z Tobą. Uwierz, z Nim pokonasz wszelkie trudności, zaufaj Mu - daz radę
D'
do 'anonimowej'
28 października 2011, 17:38
Nie masz szukać męskości w swoim mężu, nie ten etap! Masz natychmiast zadbać o siebie i dziecko oraz o swoje bezpieczeństwo! Uwierz, że potrafisz to zrobić.
NN
natychmiast, nie czekaj
28 października 2011, 17:35
Chyba nie widzę już ani procenta prawdziwej męskości w mężu, i nie rozumię jak mozna kochać nadal.... a separacja też nie wchodzi w grę bo mieliśmy już pół roku i w tym czasie przechodziłam jeszcze większe awantury,po pracy, i przy każym wyjściu na miasto, zabierał mnie po drodze na poważne rozmowy i gdy nie chciałam zgodzić się na przyjęcie go do domu pod warunkiem że bedzie seks tego dnia lub następnego, wywoził mnie na ciemne boczne drogi i straszył że ............... Mówił wszystkim że to są moje fantazje, że nigdy mnie nie udeżył, tylko straszył, i że będzie tak jeszcze gorzej gdy się nie zmienię. KONIEC i PRZEPRASZAM ze tutaj pisze, w nieodpowiednim miejscu, POSZUKAJ GRUPY WSPARCIA W SWOIM MIEŚCIE.
A
anonimowa
28 października 2011, 15:34
Chyba nie widzę już ani procenta prawdziwej męskości w mężu, i nie rozumię jak mozna kochać nadal.... a separacja też nie wchodzi w grę bo mieliśmy już pół roku i w tym czasie przechodziłam jeszcze większe awantury,po pracy, i przy każym wyjściu na miasto, zabierał mnie po drodze na poważne rozmowy i gdy nie chciałam zgodzić się na przyjęcie go do domu pod warunkiem że bedzie seks tego dnia lub następnego, wywoził mnie na ciemne boczne drogi i straszył że ............... Mówił wszystkim że to są moje fantazje, że nigdy mnie nie udeżył, tylko straszył, i że będzie tak jeszcze gorzej gdy się nie zmienię. KONIEC i PRZEPRASZAM ze tutaj pisze, w nieodpowiednim miejscu,
D'
do 'anonimowej'
28 października 2011, 15:25
Diękuje za podpowiedz o tej poradni katolickiej. Poczytałam, pomyślałąm że przedstawię tam to z czym nie mogę dac sama rady, ale na tym sie skończyło. Chyba to bez sensu, bo jak mam trwać i dawac przykład? jaki przykład? Mamy chowającej sie przed tata w łazience, dającej się poniżać, wychodzącej po kryjomu do siostry, czy koleżanki, bo gdyby sie dowiedział że byłam tam na kawie to znów awantura i słowa że jeśli jeszcze raz tam moja noga powstanie to tak mi wpierd.....że móżg rozpryśnie się na ścianie a on może siedzieć w więzieniu ale bedzie miał satysfakcje ze za kurw..... przepraszam wiem że te słowa nie powinny sie tu znaleść ale synek nasz to słyszy na codzień. i już nawet nie umie do mnie mówić tylko krzyczy w nerwach jeśli coś chce. Doświadczasz przemocy!! (psychicznej, emocjonalnej i nie wiem, czy fizycznej - Ty to wiesz!) Ratuj się kobieto - GRUPA WSPARCIA NATYCHMIAST!!
A
anonimowa
28 października 2011, 15:25
Teraz już wszystkie koleżanki się odwróciły odemnie, bo nie chcą wchodzic w drogę mężowi. A gdy sie wyżaliłam z mojego życia pewnym bliskim osobom, to wszystko się pogorszyło, bo mąz się wsciekł że sprzedałam całą naszą intymnośc. I dziwi sie czego ja jeszcze chcę od niego jak pracuje i mnie kocha a ja tak się znęcam nad nim nie dając mu seksu, ciepła, i że to go tak doprowadza do furii. A na moją prośbę o spokój i możliwość wyspania sie w nocy, otrzymuje odpowiedż: że jak będzie od dziś albo jutra seks, obiady, itd to będę miała ten spokój. Tylko jak ja mam teraz seksem wyprosić to spokojne życie , jak nie umię kochać już takiego człowieka, z którym przez parę lat zgadzałam się na zbliżenia lub zaspakajanie go w inny sposób, żeby było tylko cicho, żeby nie ubudzić małego dziecka...nie  wiem czy ktoś to zrozumie co ja czuje....
A
anonimowa
28 października 2011, 15:09
Diękuje za podpowiedz o tej poradni katolickiej. Poczytałam, pomyślałąm że przedstawię tam to z czym nie mogę dac sama rady, ale na tym sie skończyło. Chyba to bez sensu, bo jak mam trwać i dawac przykład? jaki przykład? Mamy chowającej sie przed tata w łazience, dającej się poniżać, wychodzącej po kryjomu do siostry, czy koleżanki, bo gdyby sie dowiedział że byłam tam na kawie to znów awantura i słowa że jeśli jeszcze raz tam moja noga powstanie to tak mi wpierd.....że móżg rozpryśnie się na ścianie a on może siedzieć w więzieniu ale bedzie miał satysfakcje ze za kurw..... przepraszam wiem że te słowa nie powinny sie tu znaleść ale synek nasz to słyszy na codzień. i już nawet nie umie do mnie mówić tylko krzyczy w nerwach jeśli coś chce.
D
D.
28 października 2011, 08:45
Do Anonimowej. "Zgrzewka piwa" codziennie... To jest najważniejszy problem. Do alkohlizmu blisko. Jak można porozumieć się z podchmielonym mężem? Nie da się. Wiem to z własnego życia. Wielu ludzi uważa, że dobre życie polega na ustawieniu się w nim pod względem finansowym. Wielu jednocześnie zapomina o wartościach chrześcijańskich. Nic błędniejszego. Jestem już w drugiej połowie życia. Żyłam z alkohlikiem, wychowywałam dzieci. Chodziłam do kościoła wbrew woli męża. Do końca go kochałam. Wiele wyrzeczeń to kosztuje, ale warto było. Ile razy uległam złu, bo nie jest proste trwać w prawdzie i wartościach - tyle razy żałowałam. Dzieciom dawałam przykład. Udało się mimo wielu łez i załamań. Dziś cieszę się wnukami i... jestem dumna z siebie, że wytrwałam. Tobie zyczę dużo sił ! Nie daj się. Uśmiechaj się i rób swoje z Panem Bogiem.
E
Ewa
28 października 2011, 08:15
 tak Oczuwiscie, że hitleryzm i jakikolwiek system totalitarny jest zawiniony przez wychowanie. Przez wychowanie majace na celu bezwzgledne posłuszenstwo, zagubienie indywidualizmu i całkowite poporządkowanie się grupie i przywódcy. To nie Hitler stworzył hitleryzm, bez odpowiedniego nastawienia całego narodu odpowiednio wychowywanego w bezwzględnym posłuszeństwie byłby niczym. Jezeli coś takiego wpaja sie od dzieciństwa, dorosły człowiek nie potrafi odróżnić dobra od zła i przeciwstawic sie autorytetoi. Robi wszysciuteńko posłusznie co grupa. Tak się wychowuje śmieszny filmik http://video.google.com/videoplay?docid=-664493411424324244#docid=-1014197818081799990
T
tak
27 października 2011, 21:10
Ewa, Co TY wygadujesz? Naprawdę wierzysz , że hitleryzm jest zawiniony przez rodziny? To wal śmiało dalej: komunizm pewnie też, bo to odpowiednik hitleryzmu – i jedno i drugie jest lewicowe. Ale idź dalej: okrutny , wykańczający głodem komunizm w Korei Płn. to też wina rodzin koreańskich? Skąd Ty takie „mądrości” wytrzasnęłaś. Uspokój się , weż parę oddechów. I pomyśl – to naprawdę nie boli. Ewo, czy TY się dobrze czujesz?
D'
do 'anonimowej'
27 października 2011, 19:37
....i najgorsze to jest to że nie wiem na czym ma polegać kochanie męża po chrześcijańsku w takiej sytuacji....... Witaj! Nie masz poradni katolickiej w swoim mieście? Spróbuj poszukać w Internecie czy jest takowa.
E
Ewa
27 października 2011, 18:13
 Zaraz zaraz dlaczego niby teraz jest tak źle? Czyzby wczesniej było dobrze? Albo lepiej? Czy rodziny nie były dysfunkcyjne? Moze rzeczywiście mniej było rozwodów oraz zwiazków bez ślubu, ale czy to aby znaczy ze było OK? Ludzie sie zdradzali, nakładali maski, grali role wspaniałej kochającej rodziny, a co było w srodku? Pustka. I dzieci to czuły, że zyja w kłamstwie.Czy to było takie wspaniałe? Nie sądze. Teraz przynajmniej jest uczciwiej. Czytamy: "Wychowanie odeszło od tradycyjnych, przez wieki sprawdzonych, fundamentalnych zasad " To znaczy jakich zasad? Bezwzględnego posłuszeństwa starszym bez jakiejkolwiek mozliwości własnego zdania? Wiemy , że właśnie takie wychowanie doprowadziło do rozwoju hitleryzmu......A chyba raczej nie chcemy powtórki...
A
anonimowa
27 października 2011, 17:04
....i najgorsze to jest to że nie wiem na czym ma polegać kochanie męża po chrześcijańsku w takiej sytuacji.......
A
anonimowa
27 października 2011, 17:00
Dziekuję za radę, ale chyba nigdy sie nie doczekam by mąż zwrócił uwage i zatęsknił za moim sposobem na życie, z którego sie wyśmiewa, bo problem w tym że teraz nie potrafie okazywać mu czułości, której on sie domaga szantażami, zgrzewka piwa codziennie przez to że ja nie potrafię go kochać takiego. i staje sie coraz gorszą żoną dla niego. Jak miec nadzieję, po nierzespanych nocach.jak kochać..ja już nie potrafię, A pod naciskiem gdy już psychicznie brakuje mi sił do walki, zgadzam sie na te zachowania, a potem czuję gorsza niechęć ze pozwalam na poniżanie. Przepraszam, ale nigdzie nie moge znajść odpowiedzi na moje wątpliwości,czy ja naprawde jestem złą żoną, nie umie być czuła tak na żądanie, jesli mąż nie dał mi czasu na odbudowanie bliskości. Jest coraz gorzej dla synka. Zdążyłam sie przyzwyczaić, nawet do tego że coraz cześciej kłamię żeby uciec od tego. Jak uchronić dziecko, tak czekając na nawrócenie to staje sie ono bardziej nerwowe i będzie w przyszłości brał przykład, obserwując jak tato sie odnosi do mamy używając najgorszych słów. Widzę że boi się ojca, i czesto okazuje mu czułośc ze strachu przed złością spowodowaną tym że dziecko zapomniało o przytuleniu. Ja nawet nie potrafię nic zrobić, żeby mąż zapanował i w jego obecności nie poniżał mnie, nie wyzywał....A jedynym sposobem jest wtedy zaspokojenie jego potrzeb, żeby był spokój. Jak żyć w miłości w której na pierwszym miejscu są pieniadze, seks z popędu a nie jako forma okazania miłości i nie mogę tego zrozumieć bo sam wciąż oczekuje więcej czułości, miłości, wciąż wmawia mi że ja sie nad nim znęcam, że nie pomagam,bo umię cieszyć sie z budowy domu która jest w trakcie...nie mogę przestać w myślach zadawac sobie pytań na które chyba nikt mi nie odpowie.
P
per...
27 października 2011, 16:30
Kryzys i męskości i kobiecości!!! - bo to są sprawy nierozerwalne. Właśnie separowanie tych spraw pogłębia problem. Coraz więcej ludzi wzrasta w nienormalnych warunkach rodzinnych - bo brakuje mądrej miłości obydwoje rodziców. Gdy jeszcze do tego dochodzi (a często tak niestety jest) brak doświadczenia miłości od Pana Boga - to szkoda mówić, powstaje cały wachlarz znerwicowanych, nieszczęśliwych, chamskich i nieodpowiedzialnych "przypadków". I faktycznie jest coraz gorzej ... Taka moda jest lansowana zwłaszcza przez ogłupiającą TV. No, ale grunt to się jeszcze nie załamywać całkowicie, tylko tak może do połowy...
KM
kryzys męskości trwa
27 października 2011, 15:49
Może być tylko gorzej...
F
franek
27 października 2011, 10:47
Do anonimowej:  Żyj i kochaj męża i syna po chrześcijańsku - Twój przykład nie pójdzie na marne. Wiem że to jest trudne, ale tylko to się opłaca. Męża nie zmienisz gadaniem, ale przyjdą chwile gdy zwróci uwagę na Twój sposób na życie i zatęskni za nim. Miłość cierpliwa jest, łaskawa,....  itd wg św Pawła.
S
sn
27 października 2011, 09:53
Nie można służyć Bogu i mamonie. Niby wszyscy to znają, ale jak przyjdzie do stosowania w życiu to ciężko zrezygnować z paru nędznych groszy. No i co niby zamiast oglądania TV i wycieczek po sklepach, to różaniec i adoracja?
A
anonimowa
26 października 2011, 23:54
No tak, a ja właśnie czytam te artykuły, szukając rozwiązania mojego problemu, i wydaje mi sie że są bardzo mądre a jednak nie umię tego wprowadzic w życie. Mąż nie tylko pokazuje swoją postawą , ale i poucza naszego 8 letniego synka że pieniądz jest najważniejszy. Tłumaczy mu z kim ma utrzymywać dobre relacje, a maja to być osoby które kupują porządne prezenty, ze koscioł nic nie daje nikomu, więc syn też nie chce już chodzić  itd. to tylko część bo tej gorszej już nie bedę tu przedstawiać, wiem że to dziwne, ale nie potrafię sobie z tym poradzić, jest mi coraz ciężej tak żyć bo ze względu załagodzenia niektórych kłotni sama zaczęłam się odsuwac od kościoła, choć sercem nadaj jestem. ale żeby uniknąć najgorszych zachowań męża nie umię już inaczej zapanować, Czasem sama pozwalam sie poniżać bo mam tak bardzo zakorzenione wartości rodzinne, i nie mogę zostawić męża, nawet jeśli daje tak zły przyklad synowi swoim postępowaniem, poniżaniem mnie i grożbami słyszanymi przez  dziecko.
26 października 2011, 20:23
do Kasi Pulikowski w wielu publikacjach i konferncjach, przytomnie zauważa, że władza to SŁUŻBA i tylko w ten sposób ojciec może dzierżyć władzę w rodzienie. Władzę, którą sensownie dzieli się z żoną. Tak rozumiane rządzenie, rzeczywiście ma szansę się sprawdzić. U mnie działa.
S
Stanisław
26 października 2011, 20:01
Dziękuję za ten pouczający artykuł a szczególnie za słowa "Ostatecznie, najważniejsze, co ojciec może dać dzieciom to uczciwie, wiernie i dozgonnie kochać ich matkę". Podobnie można powiedzieć o matce: najważniejsze, co może dać dzieciom to uczciwie, wiernie i dozgonnie kochać ich ojca. Niech Św. Rodzina z Nazaretu wspiera nasze rodziny.
K
Kasia
26 października 2011, 18:45
Nie zgadzam się z tym artykułem. Oczywiscie nie mam zamiaru dyskutować z pięknym i bardzo prawdziwym obrazem roli mężczyzny, męża i ojca, ale z tezą, że to właśnie z przyczyny "zaniku męskiej miłosci i odpowiedzialnosci" " tak źle się dzieje w świecie". Autor pisząc o zaniku sugeruje, że kiedyś rodziny były silne, stabilne i dobrze wychowywały (ku miłości) kolejne pokolenia, a teraz to niestety zanikło. Moim skromnym zdaniem zawsze były piekne i silne rodziny, rodziny dysfunkcyjne i rodziny przeciętne (bylejakie) i to się nigdy nie zmieniło. Tak było kiedyś i tak jest teraz. Zmienia się styl bylejakości, ale nie sama bylejakość, światu ciągle daleko do nawrócenia. Przykładowo kiedyś modne było by ojciec w ramach bycia głową rodziny co jakis czas sprał paskiem swoje dziecko i nikt nie uważał tego za dysfunkcję, teraz ojciec nie wie kim jest w swej rodzinie i ucieka z domu np. w pracocholizm i też w większości domów nie robi się z tego problemu......Cicho marzę, żeby ten kryzys polegający na tym, że ojcowie nie wiedzą kim są (jako mężczyźni, mężowie, rodzice) zaowocował ponownym odkryciem ojcowstwa-tym razem nie opartego na wymuszaniu posłuszeństwa tzw. głowie rodziny, ale na pokazywaniu swym przykładem jak być człowiekiem. Kryzysy są szansą.
BM
Barbara Magdalena
26 października 2011, 16:54
Przypominanie takich prawd jest bardzo, bardzo potrzebne! Aż przykro patrzeć na dziwotwory "postępowego świata" - okaleczone psychicznie feminazistki, żigolaki bez umiejętności dokonania głębszej refleksji; ludzie zagubieni i nieszczęśliwi.