Gdzie jesteś moja "druga połówko"?
Dziś walentynki, a ty wciąż samemu podróżujesz przez życie? Wciąż nie możesz znaleźć "drugiej połowy" i jakoś tak nieswojo? Cóż, być możesz popełniasz jeden podstawowy błąd. Pomożemy ci go naprawić.
Możliwe, że wpadłaś/eś w stereotyp, który brzmi mniej więcej tak: "czekam aż znajdę tę drugą połówkę pomarańczy. Z nikim się nie zwiążę na zawsze, dopóki nie znajdę kogoś, kto jest mi przeznaczony".
Przekonanie, że istnieje gdzieś na świecie moja "druga połowa", którą muszę po prostu odszukać, jest z gruntu fałszywe. Nie ma takiej osoby i nie ma potrzeby martwić się, że jej się nie znajdzie. Jest za to bardzo wielu przeróżnych, ciekawych ludzi, z którymi dobrze się czuję i rozumiem. Ważne jest, żeby podchodzić do sprawy wyboru przyszłego męża/żony w sposób otwarty, aktywny i optymistyczny: mam wpływ na to, z kim spędzam czas, w jaki sposób go spędzam, czy świadomie ten związek buduję, czy nie.
Zakładanie, że gdzieś istnieje ktoś dla mnie przeznaczony, jest myśleniem pasywnym i pesymistycznym. Jestem zdeterminowany przez jakieś odgórne, nie wiadomo jakie siły, nie mam na nie żadnego wpływu, moją jedyną rolą jest odnalezienie tej osoby. Jeśli jej nie znajdę, to katastrofa, będę samotny i nieszczęśliwy. Ten fałszywy mit ogranicza ludzi w aktywnym budowaniu relacji z drugim człowiekiem i jest bardzo wygodny do tłumaczenia, dlaczego nam się coś nie udaje - bo się nie dopasowaliśmy.
Tymczasem nasz związek zależy od nas, od naszej dobrej woli, zaangażowania, pomysłowości, od szukania tego, co nas łączy, uczenia się zrozumienia i akceptacji tego co nas dzieli. Dobrze jest poświęcić całe życie na zbudowanie tej jednej, najważniejszej relacji:
"Kto wznosi swoją katedrę, na której budowę potrzeba stu lat, może sto lat żyć zachowując bogactwo serca." (Antoine de Saint Exupery)
Skomentuj artykuł