Najpierw musisz być szczęśliwa z samą sobą

(fot.shutterstock.com)
Heidi Bratton / slo

"Przez wiele lat małe dziewczynki patrzą na małżeństwo jako na spełnienie wszystkich ich nadziei i marzeń. W tym tkwi problem. W rzeczywistości kiedy mówimy "Chcę" same decydujemy się na nowo zacząć pracować nad relacją". Gdy wychodzimy za mąż, wówczas zgadzamy się na to, aby relacja ze współmałżonkiem stała się czymś trwałym oraz aby wykroczyła poza granice tego, co romantyczne.

To my: mąż i żona jesteśmy tymi, którzy deklarują: "Chcemy".

Zaangażowanie się w pracę, z jaką wiąże się małżeństwo, nie zawsze jest czymś łatwym. Ja sama na co dzień czuję wielką determinację. Podejście mojego męża do życia jest o wiele bardziej pasywne. Ja mam niewyczerpane pokłady energii i jestem komunikatywna. On jest inny. Ja jestem zorganizowana. On jest typem nieobecnego profesora. Moim mottem jest: "Po prostu rób coś: siedź, stój albo zejdź mi z drogi!". Jego dewiza brzmi: "Poczekajmy do jutra". Oboje musimy wysilić się nieco, aby zrozumieć i uszanować te nasze różnice. Mamy za sobą parę całkiem poważnych konfliktów, które zrodziły się z faktu mieszkania pod jednym dachem i wspólnego wychowywania dzieci.

W tym wszystkim chodzi o to, że zakochałam się romantycznie w fajnym chłopaku, który miał całkiem fajny samochód, lecz teraz nieustannie decyduję się na wspólne życie z tym samym mężczyzną, który jeździ starym Fordem Escortem, a na tylnym siedzeniu zawsze wozi porozrzucane drobiazgi. Bywają dni, że nasza relacja małżeńska jest czymś bardzo naturalnym. Innym razem potrzebuję nieco zdystansować się od dzieci, domu, fotografowania i pisania, bo inaczej nie jestem w stanie poczuć łączącej nas z mężem więzi. Miłość jest zarówno uczuciem, jak i decyzją.

DEON.PL POLECA

"Krytycznym elementem prowadzącym do rozwodu jest sposób, w jaki mąż lub żona rozpoczyna lekceważyć małżonka i ich wspólne życie. Na początku dzieje się to w dość subtelny sposób, tak że partner często nawet nie zdaje sobie sprawy z dokonującej się przemiany... Jeśli jest jakaś nadzieja dla rozpadających się małżeństw - a trzeba wierzyć, że jest - to należy jej szukać w odbudowaniu postawy wzajemnego szacunku". W małżeństwie każde z partnerów potrzebuje przebaczenia, tolerancji dla nieistotnych różnic, kontynuacji poszukiwania uczucia oraz poczucia pewności. Maria Shriver wspomina, że jej mąż, zanim zawarli związek, powiedział, żeby nie oczekiwała od niego, że uczyni ją szczęśliwą. "Wpierw musisz być szczęśliwa z samą sobą. Czuj się zatem szczęśliwa, niezależnie od tego, co daje ci ktoś inny". Prawda jest taka, że nie możemy żyć życiem naszych współmałżonków. Miłość wyblaknie, jeśli wzajemny szacunek nie będzie pielęgnowany na równi z romantyzmem.

Proces rekonstrukcji rozpadających się małżeństw jest obowiązkiem, jaki należy podjąć ze względu na dzieci. Marian Wright Edelman ukazuje brak tolerancji dla jednostronnego, a nie wspólnotowego dążenia do znalezienia sensu i ustalenia stylu życia małżeńskiego, co jej zdaniem doprowadziło Stany Zjednoczone do tego, że liczba rozwodów osiąga tam 50%. "Zachowaj złożone obietnice i zobowiązania. Jeśli zdecydowałeś się na małżeństwo, trwaj w nim. Twoim dzieciom potrzeba poczucia stabilności, a małżeństwo nie jest czymś, co można zmienić tak łatwo jak rękawiczki. Nie toleruję przemocy w domu lub innych tego typu spraw, przez które żona i dzieci nie czują się w rodzinie bezpiecznie, ale również nie wierzę, że wyłącznie proste poszukiwanie sposobów osiągnięcia osobistego szczęścia lub samorealizacji powinno stać się celem osiąganym kosztem dzieci. Któż z nas nie czuł się znudzony, zły, rozczarowany, któż nie pragnął, aby jego małżonek lub małżonka była kimś bardziej ekscytującym i odpowiadającym jego oczekiwaniom - są to uczucia, które - jestem pewna - dzielą nasi partnerzy. Lecz rodzina jest czymś więcej i nie ogranicza się tylko do pragnień jednego czy dwojga dorosłych ludzi. Na pierwszym miejscu powinny być dzieci".

Choć zgadzam się z tym, co zostało powiedziane wyżej, to jednak wierzę, że jedynym sposobem na uchronienie małżeństwa od tego, aby nie przerodziło się w pustą, ledwie funkcjonującą relację między żyjącymi razem obcymi sobie ludźmi (próba taka jest nieunikniona wówczas, gdy dzieci opuszczą dom) jest rozumienie, że pragnienie zawarcia małżeństwa poprzedza pragnienie posiadania dzieci.

Łatwo możemy dać się tu wciągnąć w pewną grę i pozwolić sobą manipulować, zadając sobie pytanie, komu bardziej potrzebna jest mama: mężowi czy dzieciom? To oczywiste, że życie niemowlęcia zależy od matki, żona jednak nie powinna zasłaniać się potrzebami dziecka i wykorzystywać je jako wygodne usprawiedliwienie dla faktu odsunięcia męża na boczny tor; nie powinno się tym samym dopuszczać do sytuacji, w której mąż będzie musiał siłą wdzierać się na centralne miejsce małżeństwa, nie dopuszczając do swoistego rozdwojenia uwagi własnej żony.

Angażując się we wszystkie prace związane z życiem rodzinnym, dość łatwo można zatracić romantyczny wymiar relacji oraz poczucie radości, dlatego ważne jest, aby "zawrzeć pokój" z macierzyństwem, które sprzyja rozwojowi intymnej relacji z mężem i nie pozwala, aby wygasł między wami ogień. Twoja relacja małżeńska jest fundamentem istnienia rodziny, trampoliną poczucia radości i wspólnoty życia, zabezpieczeniem przyjaźni oraz pociechą w macierzyństwie.

Dziś zbyt wiele kobiet (i mężczyzn) patrzy na przysięgę małżeńską i mistyczną niepowtarzalność każdej osoby w Chrystusie jako na coś, co ma charakter "jednorazowego" wydarzenia; ślub jest dla nich przypieczętowaniem relacji partnerów, którzy od dłuższego czasu prowadzą już życie seksualne. Przezwyciężenie tego fałszywego podejścia do rzeczywistości, które wyklucza poczucie bólu, jaki może wywołać rozwód, dla twojego własnego dobra, nie biorąc zupełnie pod uwagę dzieci (choć właściwie także dla ich dobra), pozwala uwierzyć, że dobre małżeństwo jest czymś, do czego warto dążyć.

Więcej w książce: Macierzyństwo. Zostajesz mamusią i wszystko się zmienia - Heidi Bratton

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najpierw musisz być szczęśliwa z samą sobą
Komentarze (1)
M
Maria
1 lipca 2013, 21:08
"Na pierwszym miejscu powinny być dzieci."  Toż to totalna bzdura! Pierwszą relacją jest małżeńska a nie rodzicielska. Bez współmałżonka i "seksu" znim nie byłoby dzieci. Sama natura wskazuje, że ważniejsza jest więź małżeńska. A uzasadniają to i teologia, i psychologia. '