Nie każda miłość to miłość. Jakie uczucie buduje związek?
Próbuje się wmówić, że głównym kierunkiem miłości jest to, żeby się rozwijać albo być szczęśliwym. A największym zwycięstwem miłości jest coś zupełnie innego - pisze ks. Jacek Stryczek.
Jezus powiedział: "Gdybyście mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do ojca". Innymi słowy, istnieje miłość i "miłość". Jezus w tym fragmencie mówi do uczniów, którzy są smutni, ponieważ On ma odejść. Tłumaczy im to tak, jak rodzic, który ma wyjechać za granicę do pracy: "Dałem wam przykazania i zostawiam wam Ducha Świętego Pocieszyciela". Na końcu dodaje: "Ale tak naprawdę, gdybyście mnie kochali, cieszylibyście się, że wyjeżdżam".
Istnieje miłość i "miłość"
Istnieje miłość, która skoncentrowana jest na prawdziwym dobru człowieka i "miłość", która jawi się jako silne przeżycie i mimo wielu uzasadnień i wewnętrznego przekonania, miłością nie jest. Warto zwrócić uwagę, że Ewangelia w swoim fundamentalnym przekazie mówi, że nie wszystko, co nazywane jest miłością, faktycznie nią jest. Gdyby go naprawdę miłowali, cieszyliby się, że on wyjeżdża czy odchodzi do Ojca.
To jedno zdanie mówi o tym, że prawdziwa miłość bierze pod uwagę perspektywę przyszłości i większego dobra, przy czym w Ewangelii dobro związane jest z relacją z Bogiem. Dzisiaj próbuje się wmówić, że głównym kierunkiem miłości jest to, żeby się rozwijać albo żeby być szczęśliwym. Tu jest trochę inaczej.
Należy się kłócić
Wydaje się, że największą pokusą w miłości jest skoncentrowanie na tym, co mnie się wydaje dobre, bo dla mnie takie jest. Dla apostołów dobre było to, żeby Jezus nie odchodził. A największym zwycięstwem miłości jest przekierowanie się na większe dobro i przekroczenie siebie.
Miłość często ma w sobie taką siłę, że jawi się nam jako poznanie prawdy, jesteśmy pewni tego, czego chcemy. I teraz wyobraźcie sobie, że Jezus rzeczywiście odszedł, a pozostawieni uczniowie i apostołowie zaczynają się kłócić. Każdemu z nich, jawi się to, co jest tym prawdziwym dobrem.
Dlaczego miałby więc ustąpić innym, skoro jest przekonany, że ma rację? To jest fundamentalny konflikt wychowawczy w wielu rodzinach. Kto ma rację, jeśli każdemu inaczej jawi się miłość do dziecka? Jest to również naturalne w związkach i wielu innych sytuacjach. A jakie jest rozwiązanie? Bardzo proste. Takie, które powiedziała nam Ewangelia. Należy się kłócić.
Sobór, który prowadzi do jedności
Gdyby nie kłótnia apostołów, nie doszłoby do pierwszego soboru i próby porozumienia się. Co jakiś czas zachęcam do kłótni nie dlatego, że uważam, że kłócenie jest wyjątkowo przyjemne, ale dlatego, że czymś najbardziej naturalnym na świecie jest sytuacja, w której dwie osoby przejęte swoją miłością postrzegają świat zupełnie inaczej.
Co by było, gdyby apostołowie pozostawieni przez Jezusa nie powiedzieli głośno o swoich różnicach w poglądach, a każdy z nich wykonywałby krecią robotę i po kątach robił to, co uważa? Co by było, gdyby jedna osoba zabroniła im myśleć i mówić głośno o swoich przekonaniach?
Albo nikt nie byłby pewien swojej miłości i nie podejmowałby inicjatywy ukierunkowania całej społeczności? Tak się składa, że dopóki nie ma sporu i kłótni, bardzo często nie widzimy potrzeby głębszej dyskusji. Tak było z soborami.
Wracamy więc do samego początku, do tego rozdzielenia, że jest miłość i "miłość’. Nikt nie ma prawa powiedzieć: "On najlepiej wie jak kochać". On teraz wie. To właśnie miłość powinna być sporem, który zamienia się sobór, w debatę, która prowadzi do jedności. Gdybyśmy naprawdę miłowali, cieszylibyśmy się z tego, co dzisiaj nas smuci...
Wpis ukazał się pierwotnie na blogu wogole.pl
Ks. Jacek WIOSNA Stryczek - twórca programów społecznych: Szlachetnej Paczki i Akademii Przyszłości. Prezes Stowarzyszenia WIOSNA, publicysta biznesowy, autor książki "Pieniądze w świetle Ewangelii". PR-owiec i happener, wieloletni duszpasterz akademicki
Skomentuj artykuł