On nic nie umie i wciąż prosi o pomoc teścia!

(fot. kama17 / flickr.com)
Giampaolo Redigolo / slo

Zięć nie umie nic naprawić i wciąż prosi o pomoc teścia. To zjawisko jest dość rozpowszechnione: teść-złota rączka (zdolny zastąpić hydraulika, stolarza, elektryka, tapicera) i zięć obciążony dziedzicznie i niezdolny do wbicia gwoździa. Istnieją oczywiście chlubne wyjątki od tej reguły, ale spotyka się je coraz rzadziej.

Sytuację ratują nieco zięciowie, dla których majsterkowanie to hobby, ale jeśli polega ono jedynie na zbieraniu kapsli, to wracamy do punktu wyjścia.

DEON.PL POLECA

Teść-złota rączka zwykle godzi się na ten dziwny podział prac w rodzinie: to on tak naprawdę zajmuje się domem, gdy tymczasem zięć wkłada całą energię w obronę swego wrodzonego braku jakichkolwiek uzdolnień manualnych. Takie rozwiązanie jest ryzykowne.

Ktoś może wysunąć argument:
"Naprawianie usterek w domu dzieci to przyjemność".
Nie mogę się z tym nie zgodzić, ale nie w tym rzecz. Zajmując się domem dzieci, czujecie się w pewnym sensie wyróżnieni i docenieni. Czy jesteście całkowicie pewni, że to wystarcza, aby usprawiedliwić wasz wysiłek? Czy jesteście całkowicie pewni, że naprawdę oddajecie przysługę waszym dzieciom, zięciom i synowym? To nie są pytania retoryczne.

Przeczytajcie uważnie poniższy, bardzo typowy dialog:
- Drzwi w kuchni się nie domykają, nie umiem ich naprawić.
- Pozwól, że ja się tym zajmę.

Taka odpowiedź wydaje się szlachetna, ale prowadzi donikąd. Z prostego powodu - utwierdza zięcia w przekonaniu o własnej nieudolności i niekompetencji, a w niektórych przypadkach doprowadza go nawet do wniosku, że te wady paradoksalnie są jego zaletami. Teściowie umieją poradzić sobie z wieloma pracami w domu, ponieważ lata doświadczeń nauczyły ich, jak to robić. Dlaczego więc wasz zięć miałby czuć się dumny z faktu, że wkręcenie śruby jest zadaniem, które go przerasta? Jest bezradny, jeśli chodzi o zaparzenie kawy, wyprasowanie spodni, powieszenie obrazu na ścianie czy pomalowanie płotu. Wasza dyspozycyjność jest równoznaczna z przyzwoleniem na to, aby dalej udawał upośledzonego.

Odpowiedź, której powinniście mu udzielić, brzmi: - Chodź, pokażę ci, jak to zrobić.

Jeśli będzie próbował się wymigiwać pod pretekstem "nie mam czasu" lub "mam dwie lewe ręce", bądźcie stanowczy. Niektóre prace wymagają czasu i wykonanie ich skróci wielogodzinny maraton telewizyjny zięcia o jakieś pół godziny, nie będzie też mógł tak długo relaksować się po pracy z kumplami przy piwie, ale wyjdzie mu to tylko na dobre. Niech weźmie na siebie odpowiedzialność za własny dom, to należy do obowiązków głowy rodziny.

Do synowej radzę zwrócić się w inny sposób. Powszechnie wiadomo, że kobiety (z nielicznymi wyjątkami) nie są predysponowane do obsługi wiertarki lub śrubokrętu. Mają też duże trudności z przypomnieniem sobie o konieczności wymiany oleju w samochodzie, ponieważ jedyny olej, jaki znają, to olejek jojoba pielęgnujący skórę. Trudno wyobrazić sobie, aby teściowa zwróciła się do synowej: - Chodź, pokażę ci, jak przetkać zlew.
Naprawianie domowych usterek przez mężczyznę jest dowodem jego rycerskości, ale czy równouprawnienia płci nie można by rozciągnąć również na domowe naprawy?

Pamiętajcie o jednym: nie pozwólcie, aby wasze dorosłe dzieci, nie pytając was nawet o zdanie, zrobiły z was na własny użytek tapicerów, hydraulików czy malarzy pokojowych. Może się zdarzyć, że synowa zapomni, że jesteście samoukami w każdym z tych zawodów, i zacznie się domagać profesjonalnego wykonania najtrudniejszych prac. Jeśli ją zawiedziecie, będzie krytykować wasze starania, lamentować nad tym, ile czasu zajmują wam naprawy, narzekać na zniszczone dywany i tak dalej. To samo może was spotkać ze strony zięcia. Taka sytuacja jest problemem wielu rodzin; prośba o pomoc niepostrzeżenie zamienia się w żądanie wypełnienia obowiązku.

Młodzi szybko zamieniają was z wolontariuszy w służących. To, co wy uważacie za przysługę, oni traktują jako należną im daninę. Jeśli wpadliście już w tę pułapkę, uwolnijcie się z niej za pomocą radykalnego środka: domagajcie się zapłaty za swoją pracę. Nie stosujcie systemu zniżek. Skoro hydraulik chce 150 zł za usługę, wy zażądajcie 155 zł. To nie będzie grabież, ale nauczka. Gdy dostaniecie pieniądze (zaraz po wykonaniu pracy; nie tolerujcie obietnic zapłaty "na święty nigdy", niech zapomną też o kredytach!), pokażcie, że macie gest, i zaproście ich na kolację. Każdy robotnik, nawet w osobie teścia, ma prawo do wynagrodzenia, prawda?

Zarzucicie mi, że ta metoda jest zbyt komercyjna. Nie, jest po prostu rozsądna. W rodzinie (i poza nią) instrumentalne traktowanie innych ma znamiona czynu przestępczego. Powiecie mi, że w prośbach zięcia i synowej taka chęć bynajmniej się nie kryje. Jesteście tego pewni? W takim razie dlaczego nie zwracają się do punktów usługowych, działających 24 godziny na dobę? Dlatego, że teść lepiej sobie radzi niż specjalista czy dlatego, że nie trzeba mu płacić?

Jeżeli, wbrew wszystkim tym radom (które wielu z was mogą się wydać prowokacyjne), będziecie gotowi na każde wezwanie dzieci, musicie ponieść konsekwencje takiej decyzji. Gdy zgodzicie się pomóc raz, trudno będzie potem odmawiać.

Naturalnie, możecie pomagać dzieciom w przypadku klęsk żywiołowych. Jeśli pralka grozi zalaniem całego mieszkania, pędźcie na ratunek. Wtedy gesty solidarności (wyniesienie kilku litrów wody czy założenie uszczelki) są jak najbardziej pożądane.

Więcej porad w książce: ZAWÓD - TEŚCIOWIE - Giampaolo Redigolo

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

On nic nie umie i wciąż prosi o pomoc teścia!
Komentarze (13)
MG
młody gniewny z Poznania
14 marca 2014, 23:41
Ciekawe jak miałbym zapłacić teściowi jak ledwo wiążę koniec z końcem. Ciekawe jak miałbym naprawić cokolwiek w domu jak nikt nigdy mnie tego nie nauczył i nikt nie chce tego zrobić. Co za słaby, uogalniający artykuł!!!
M
Magda
17 marca 2014, 08:13
Ale autor wyraźnie napisał, że teść ma pokazać zięciowi, jak wykonać te naprawy, a dopiero wtedy, gdy zięć się miga, a do tego młodzi zaczynają traktować teściów/rodziców jak darmową firmę usługowo-naprawczą, rodzice powinni zacząć się cenić. Życzę dobrego teścia, który Panu przekaże niezbędną wiedzę i umiejętności!
MR
Maciej Roszkowski
14 marca 2014, 21:30
Nieudolność i lenistwo nagradzane pomocą, "tolerancją", nadopiekuńczośćią przeradza się w utrwaloną postawę. Urocze są te dziubaski, które do końca życia "nie umieją" zainstalować wtyyczki na kablu, wbić gwoździa, czy uprasować koszuli. Co innego pomóc gdy naprawdę trzeba.
M
Mela
14 marca 2014, 21:16
moi rodzice byli tak napastliwie pomocni, a mąż tak chętnie korzystał z każdej możliwości wymigania się od prac domowych, że jestem na progu rozwodu. teraz wiem, że trzeba było "pogonić" ich w dobrej wierze. po 20 latach zbieram kwaśne owoce chorej relacji.
A
Akiro
14 marca 2014, 21:12
Jakbym miała wybierać między mężem, który świetnie sprząta, prasuje, gotuje (i chce to robić!) itd. a mężem, który umie naprawić drzwi, zlew i inne rzeczy, to oczywiście wybrałabym pierwszego. Do usterek można raz na jakiś czas zamówić fachowca i mu normalnie zapłacić, a sprzątanie i gotowanie trzeba wykonywać codziennie i specjalny fachowiec od tego kosztowałby niebotyczne pieniądze ;-) Oczywiście, sa też kosztowne naprawy, ale często to nie tyle kwestia robocizny co drogich części zamiennych. A małe usterki dotyczące np. szafek, baterii łazienkowych itp. od lat naprawiam sama i korona mi jeszcze z głowy nie spadła. Natomiast sprzątanie... coż, zdecydowanie to moja pięta Achillesowa! Co i tak nie zmienia faktu, że oczekiwanie od męża/żony jakichś umiejętności i traktowanie ich jak wielofunkcyjnych mebli przydatnych w życiu jest dosyć przykre. Choć ludzkie. 
Z
zniesmaczona
1 grudnia 2013, 16:06
Śmieciowe porady! Wystawiać rachunek rodzinie za przysługę to po prostu ohyda.
G
ggho
14 marca 2014, 22:01
ale tu nie chodzi o rachunek tylko o zmotywowanie do pracy 
S
stek_5@interia.pl
1 grudnia 2013, 15:52
A ja chętnie wykonuje usługowo naprawy domowe.  Przyjemnie jest pomóc i dorobić do skromnego budżetu . Fajna i ciekawa praca zwłaszcza poprawki po fachowcach. Mając 30 letnie doświadczenie można naprawić tanim kosztem wiele domowych usterek.     Nie każdy musi się na wszystkim znać, i nie każdy chce być: Hydraulikiem, elektrykiem i stolarzem tak dla siebie we własnym domu. Czasem przydaje się ,, ZŁOTA RĄCZKA", która zrobi coś za Ciebie. ,, Ty co robisz, ja coś robię - Ludzie są potrzebni sobie" Pozdrawiam Krystian Łódź  507 691 995
F
franek
7 października 2013, 16:23
Kakieś wydumki. Nie wykluczam że ktoś może mieć takie problemy ale ja wśród moich krewnych i znajomych jeszcze się z takimi problemami nie spotkałem. Odważne wydawnictwo zaryzykowało wydanie takiej książki, ale trzeba by ją raczej sprzedawać jako wydawnictwo humorystyczne. Mam nadzieję że WAM nie jest takie ryzykanckie.
jazmig jazmig
5 października 2013, 12:30
Jestem teściem, na początku pomagałem zięciom, ponieważ obaj są humanistami, więc z techniką byli na bakier. Teraz zostawiam ich samych, niech albo sami naprawią usterkę, albo zatrudnią fachowca i zapłacą. Pomagam wyłącznie w stanie wyższej konieczności, awarii grożądej zalaniem mieszkania itp.
G
galimatias
14 marca 2014, 22:04
Bzdura. Żeby naprawić kontak nie trzeba być tecvhnikiem. Wystarczy wykrecic korki i przyjrzeć się jak to wszystko wygląda w "zdrowym" kontakcie i tak samo naprawić uszkodzony kontakt. Tylko na to trzeba troche czasu i cierpliwości 
P
Pawel
4 października 2013, 11:42
Autor wygląda na włocha - a to już chyba jednak inna mentalność. U nas pewnie też takie sytuacje się zdarzają ale wydaje mi się że zdecydowanie rzadziej.
N
nikttaki
4 października 2013, 09:44
Te ksiązkowe porady w tym artykule zawarte - to jakieś dziwactwa. Teściowa już po przejściu na emeryturę pomagała swojej córce (przyrodnia siostra żony) w opiece nad wnukiem i całościowym prowadzeniu domu. Czy zatem ma się czuć "wykorzystana" i z wolontariuszki stała się służącą skoro sama z usmiechem na ustach i zadowoleniem robiła to co uznawała za stosowne? Raczej "egoizmem" i wyrachowaniem trąci takie poradnictwo. Pozdrawiam myślących