Poślubiłem moją żonę, a nie jej rodzinę

(fot. shutterstock.com)
Redigolo Giampaolo / slo

Osoba, którą pokochałem i którą poślubiam, jest kimś fascynującym, inteligentnym, silnym i pełnym ciepła dzięki swojej rodzinie. To rodzina sprawiła, że moja lepsza połówka jest tym, kim jest. Nie da się tego ukryć. System relacji międzyludzkich, jakim jest rodzina, i do którego musimy się przystosować, aby przeżyć, jest zasadniczym czynnikiem kształtującym naszą osobowość. Rodzina jest naszym znakiem fabrycznym, zawsze mamy go na sobie.

W gruncie rzeczy decydujemy się na ślub na podstawie naszego wyobrażenia o rodzinie.

Ważne jest, abyśmy to nasze wyobrażenie o rodzinie konfrontowali z wyobrażeniem, jakie ma o niej nasz współmałżonek. Jedyną receptą na udany związek jest stworzenie nowej wizji rodziny, która łączyłaby wyobrażenia obojga małżonków. Nasza wizja rodziny to potencjał, z którego czerpiemy siły w małżeństwie, a nie posag do małżeństwa wnoszony, choć za wszelką cenę chcemy go chronić. Czasem oczekujemy, że zakładane przez nas rodziny będą takie same jak rodziny, w których wyrośliśmy. Czasem wchodzimy w związki małżeńskie po to, aby uwolnić się od rodziców i opuścić ich dom. Również w takich przypadkach dobrze jest rozliczyć się z naszego wyobrażenia o rodzinie, ono jest fundamentem niezbędnym do zbudowania własnej.

Jeżeli osoba, którą poślubiam, jest zżyta ze swoją rodziną, oznacza to, że jest również zżyta ze swoimi rodzicami. Nie tylko dlatego, że pozostaje nadal ich dzieckiem (a to narzuca pewien sposób zachowania), ale również dlatego, że rodzina stanowi integralną część jej życia, jej osobowości, a zatem jej sposobu kontaktowania się z ludźmi.

DEON.PL POLECA

Udawanie, że moja żona lub mój mąż jest sierotą, nie służy niczemu. Jego lub jej rodzice żyją i są bardzo ważni. Także wmawianie sobie, że zostałem dzieckiem nowych rodziców (czyli teściów), jest bezcelowe. Teściowie po prostu nie są rodzicami, choćby sami proponowali: "Traktuj nas jak ojca i matkę". To nie oni dali ci życie i nie oni wpływali na kształt twojej koncepcji rodziny. Teściowie to inna jakość.

Przejście wymaga zręczności, wystarczy bowiem przyjąć złą perspektywę, i można skomplikować sobie życie. Dobre wykonywanie roli synowej lub zięcia wymaga pomysłowości, kreatywności i konsekwencji. Rodzina to również rodzice.

Teściowie nie są ani nieuchronnym kataklizmem, ani systemem usług. Poznanie ich pozwala mi zrozumieć drogę, jaką przebył mój mąż, moja żona, zanim pojawił, pojawiła się w moim życiu.

Trudności, nieporozumienia, konflikty między małżonkami i wewnątrz systemu teściowie - zięciowie - synowe powstają dlatego, że wciąż myślimy o rodzinie jak o strukturze, którą posiadamy na własność, jak o instytucji, której częścią jesteśmy, jak o przyrządzie, którym nauczyliśmy się posługiwać - jednym słowem jak o przedmiocie. Nikt nie może powiedzieć, że MA rodzinę, nie można jej posiadać, ponieważ nie da się jej kupić ani sprzedać. Rodziną się JEST. Jesteśmy rodziną, w której się rodzimy, następnie tą, którą projektujemy, i tą, którą zakładają nasze dzieci.

Rodzina jest podstawą naszego życia, nie naszego stanu posiadania. Jest tkanką, na której powstają nasze kontakty z innymi. Tę tkankę budują takie wydarzenia, jak ślub, narodziny dzieci, ich śluby, narodziny wnuków. Losy rodziny zależą od naszej zdolności interpretowania ról, jakie kolejno przychodzi nam pełnić, od naszej fantazji i pomysłowości.

Nigdy nie przestajemy być rodziną, którą JESTEŚMY.

Więcej w książce: Zawód - teściowie - Redigolo Giampaolo

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Poślubiłem moją żonę, a nie jej rodzinę
Komentarze (14)
K
Kaju
27 października 2013, 12:11
Należy zwrócić uwagę kiedy słowo "rodzina" zastępuje słowo "krewni" a slowo "rodzice" zastępuje slowo "matka". Jeżeli teście to czwórka osób o jakiejśtm relacji z RODZINĄ którą jesteśmy (prócz teściów jest jeszcze przecież rodzeństwo i ich małżonkowie) to kwestią praktyki i ustaleń jest wzajmna komunikacji, natomiast jeśli okazuje się, że JEDNO z krewnych (zwykle matka) ma relację wyjatkową i uprzewilejowaną, to wchodzimy na pole zdrady i rozkłdu jedności (diady małżenskiej).
D
Dominika
14 czerwca 2013, 14:49
Nie podoba mi się ten tekst. Wszystkie wyróżnione w nim zdania są mniej ważne niż nieliczne mądre, które można znaleźć. Moim zdaniem autor niewiele wnosi do wiedzy o życiu. Trochę to tak jakby coś cobie wymyślił, naszła go jakaś myśl i w ogóle jej nie rozwinął, napisł o niczym. Może chciał dobrze, ale to nie I tekst na deonie, który jest naprawdę słaby. Mi już odechciewa się czytania kolejnych nowości...
A
Aneczkazb
11 czerwca 2013, 20:09
Tak czy inaczej związek z rodziną męża nie nazywa sie małżeństwem,więc nie opowiadajmy bzdur !!!
K
klimak
11 czerwca 2013, 17:36
A mój brat ma żonę, która od 20 lat nie odzywa się do teściów, mieszkają u nich, chodzą po jednym podwórku i nic, zero kontaktu słownego. Jak były jakieś problemy, to mówiła, że nikt nie jest jej potrzebny z jego rodziny, ważne, żeby on był. I w takim samym duchu wychowała też swoje dzieci. Nie odwiedzają dziadków nawet w święta. I co Wy na to?
AC
Anna Cepeniuk
21 lutego 2013, 16:40
Polecam ksiażkę pt. "Jak wyjść z rodziną dobrze - nie tylko na zdjęciu" ks. Pindel jest jej autorem...... To dla  ~Fotografa.... Nie tylko do przeczytania, bo to może nie wystarczyć...... Ale do stosowania....
F
fotograf
20 stycznia 2013, 16:35
z rodziną to się dobrze wychodzi tylko na zdjęciu
T
Tara
20 stycznia 2013, 16:21
Nie zgadzam się z tym. Moja sytuacja wyraźnie wskazuje na coś wprost przeciwnego - poślubiasz drugą osobę, a nie jej rodzinę! I dzięki Bogu! Nie oznacza to jednak, że masz się obrażać, czy zrywać więzy. Ale życie przeżywasz z tą druga osobą, nie jej rodziną! Nie generalizujcie. Nie każdy ma szczęśliwe życie z mamusią i tatusiem u boku. 
A
asbabicz
20 stycznia 2013, 14:24
Poślubiasz kobietę, to przyjmujesz jej rodzinę z całym inwentarzem! Nie inaczej! Tu nie ma oddzielenia, bo wowczas oznacza, że nie rozumiesz istoty małżenstwa i rodziny, nie kochasz naprawdę swej zony tylko siebie i swoje żądze i pieniądze. Tak, jak stając się meżem, stajesz sie jednoczesnie zięciem i szwagrem, tak twoje dzieci staja sie wnukami obu stron a twoja żona synową dla twej matki. To sa więzy rodzinne, tak tworzy się wspólny klan rodzinny który ma sie wspierac, dbac o szczęście wzajemne, poczucie bezpieczenstwa w przypadku katastrof, strat, nagłych zgonów i chorób. Liczą sie opinie i interesy członków dla każdego z rodziny. Należy sobie wybaczać, wspierac, bo nie wiadomo kiedy wy lub wasze dzieci będa potrzebowali wsparcia i miłości okazanej przez rodzinę. Na pogrzebach widac kto kim był. Nie wszystkich musimy kochac, ale szanować tak, nawet gdyby ktoś rozum stracił, w jakies sidła wpadł, rodzina ma sie zebrac i naradzić jak pomóc lub napomieć z miłoscią, a jak trzeba jakcsng stanąc w obronie pokrzywdzonych.
J
Jolka
23 czerwca 2012, 22:28
 Ktoś bardzo nieudolnie streścił książkę. Ani składu ani ładu.  Szanowanie rodziców i teściów a wpuszczanie ich do swojego życia to wiela różnica. Tym bardziej ocenianie kogoś po rodzinie i mówienie, że to rodzina wychowała daną osobę - pięcioro dzieci z jednej rodziny i każde inne, taki to ma rodzina wpływ.
V
vitalij
12 czerwca 2012, 09:47
Opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swą żoną, proszę Państwa... 
C
Czytelnik
11 czerwca 2012, 09:48
Pdstawą dobrych relacji małżeńskich jest: teściów widzimy da razy do roku na święta, do tego urodziny dzieci (w zależności od ilości sztuk), a jak się wydarzy coś więcej w roku (nie należy przekraczać ilości 5 spotkań, zważywszy na to że się ma tych teściów 2 pary) to albo terapia albo trzeba się napić i zresetować /;o). Teściowie nie mają nic do powiedzenia, nie mogą się wtrącać, nie powinni dawać nam kasy z wyjątkiem prezentów dla dzieci. Teściowa nie przynosi pierogów dla synusia ani córeczki bo to nie dopuszczalne. Jeśli się nie zastosuje to zawsze można ją postraszyć podczas wigilii że rzybki, która właśnie zjadła sami zbieraliśmy. Teściów trzeba trzymać krótko bo inaczej wejdą na głowę i potem jest trudno pozbyć się "nadmiaru miłości". Taką zasadę stosujemy i mamy już 18 letni staż małżeński podczas, gdy większość naszych znajomych, których tak nańczyli ich rodzice jest już po rozwodzie. Teściów trzeba wychować, wyznaczyć granicę od początku /;o)
M
Maciek
10 czerwca 2012, 21:59
 Nigdy w życiu!!! Ślubowałem swojej narzenoj a więc żonie a nie jej rodzinie. Więc poślubiłem żonę a nie jej rodzinę. Choćby nie wiem jak cudowna była jej rodzina, to w momencie ślubu była, a nie jest. I twierdzenie o poślubianiu rodzin wypacza sakrament małżeństwa. 
L
lena
10 czerwca 2012, 12:31
 Owszem . Zgadzam sie z Ewą. Jak we wszystkim nalezy zachować zdrowy rozsadek i nie mozna generalizować. historia naszych rodzin, naszych rodziców i tesciów są wazne dla kształtowania naszej osobowości  oraz umiejetnosci okazywania uczuć czy radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Jednak to maz i żona budują nowa rodzinę. Jeśli ta budowa oparta jest na miłosci i szacunku wzajemnym to jest ok. A rodzina meza i zony jest wówczas wspraciem.   
E
Ewa
10 czerwca 2012, 07:32
 To zalezy jaka jest ta rodzina. Nie możemy dawac etykietek danej osobie na podstawie zachowan rodziny. Ktoś moze byc wspaniałym człowiekiem a pochodzic z rodziny alkoholików, czy kryminalistów. I na odwrót. Przenoszenie wzorców z własnej rodziny do małżństwa moze sie skonczyć katastrofa, jezeli dana osoba dalej jest niedorosła i czuje sie dzieckiem. Podobnie odrzucenie rodziny, złej rodziny moze być czyms budujacym nowy zwiazek. Nie mozna tutaj generalizować.