Skąd biorą się klapki na oczach?

- Zakochani funkcjonują jakby w innym wymiarze - mówi doc. Heitzman (fot. shutterstock.com)
Joanna Poros / slo

Czy miłość to szaleństwo? W pewnym sensie tak - mówią naukowcy. Kiedy radiolodzy umieścili głowę zakochanego człowieka w aparacie do rezonansu magnetycznego i pokazali mu zdjęcie ukochanej osoby, jego mózg zaczynał mienić się różnymi kolorami; niektóre miejsca zaświeciły na czerwono.

- Dzięki takiemu badaniu można sprawdzić, jak w naszym mózgu przetwarzane są bodźce o charakterze emocjonalnym - wyjaśnia doc. Andrzej Urbanik, szef Zakładu Radiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.  Badanie takie przeprowadza się techniką fMRI, czyli funkcjonalnego obrazowania mózgu w magnetycznym rezonansie, a obserwacji można dokonywać na ekranie podłączonego do aparatu komputera.

Miłość powoduje zmiany w psychice

- Emocje związane ze stanem zakochania powodują wyraźne zmiany w naszej psychice - tłumaczą psychiatrzy. Ludzie zakochani na zabój zaniedbują pracę i naukę, ponieważ cała ich uwaga koncentruje się na jednym obiekcie.

Ale choć mawia się wtedy: "zwariował na jej/jego punkcie", "oszalał z miłości", to tego typu szaleństwo zwykle nie ma nic wspólnego z chorobą psychiczną (psychozą).

Gorzej, jeśli miłość jest nieszczęśliwa. - Poważny uczuciowy uraz może spowodować nawet takie zaburzenia psychiczne, jak depresja z urojeniami i myślami samobójczymi lub zespół natręctw - podkreśla doc. Janusz Heitzman z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. http://www.ipin.edu.pl

Kiedy mózg świeci na czerwono

Co oznacza świecenie na czerwono niektórych obszarów mózgu podczas badania fMRI?

Jak tłumaczy Urbanik, w takich "czerwonych" miejscach intensywniej niż normalnie pracują neurony. Dzieje się tak dlatego, że pod wpływem emocji dopływa do nich więcej niż zwykle krwi z wysoką zawartością tlenu.

Oznacza to automatycznie większą ilość w tych miejscach hemoglobiny z wysoką zawartością tlenu. Ma ona inne właściwości magnetyczne niż hemoglobina gorzej utlenowana - zaburza jednorodność pola magnetycznego w danym obszarze. Dlatego w rezonansie magnetycznym można te zmiany zobaczyć zakodowane jako barwy. A barwa czerwona oznacza proces najintensywniejszy.

Co ciekawe, u mężczyzny na widok atrakcyjnej kobiety świecą płaty potyliczne w tylnej części głowy, a u kobiety obserwującej atrakcyjnego dla niej mężczyznę - lewy płat skroniowy, leżący powyżej ucha.

Mężczyzna ogląda, kobieta rozważa

Zlokalizowanie najaktywniejszych miejsc w mózgu podczas obserwacji obiektu miłości dostarcza dalszej wiedzy na temat tego, co się dzieje w umyśle człowieka w pierwszych sekundach obserwowania obiektu westchnień.

Okazuje się, że zauroczony kobietą mężczyzna "zamienia się we wzrok" i koncentruje się na obserwacji wyglądu kobiety.

Tymczasem kobieta, patrząc na pociągającego ją mężczyznę zastanawia się: "czy wypada mi z nim flirtować", "czy nie spotkałam czasem kiedyś kogoś podobnego", "czy jego cechy mi odpowiadają", "czy wydają mi się pozytywne"...

- Różnice te biorą się stąd, że płat potyliczny odpowiedzialny jest za wzrok i uwagę, natomiast płat skroniowy - za pamięć i przetwarzanie emocji w kontekście norm społecznych ("czy mi wolno") - tłumaczy Urbanik.

Dlaczego szalejemy z miłości

Już od dość dawna wiadomo, że nastrój euforii u zakochanych daje się wytłumaczyć m.in. poziomem "hormonów szczęścia" - endorfin, serotoniny i dopaminy. Te dwie ostatnie substancje (neuroprzekaźniki, czyli substancje chemiczne przenoszące sygnały między komórkami nerwowymi) odpowiadają za to, że kiedy jesteśmy zakochani nie sypiamy, mamy problemy z koncentracją, popadamy w zmienne nastroje.

U zakochanych ulega wahaniom poziom serotoniny, która w mózgu wpływa na nastrój, sen, potrzeby seksualne i apetyt. Gdy jej poziom jest wysoki, pojawia się uczucie euforii, śpimy spokojnie, jemy z apetytem. Gdy poziom spada, dochodzi do obniżenia nastroju (stanów depresyjnych), pojawiają się kłopoty ze snem, znika apetyt, nie odczuwamy potrzeb seksualnych, nie doświadczamy satysfakcji seksualnej.

Jeśli natomiast niedobór serotoniny zbiegnie się z nadmiarem dopaminy regulującej emocje, nastroje mogą ulegać przesadnemu nasileniu. Wtedy pojawia się huśtawka nastrojów - na przemian przygnębienie i zadowolenie, obsesyjne myśli.

Skąd biorą się klapki na oczach

- Zakochani funkcjonują jakby w innym wymiarze - mówi doc. Heitzman. - Nie stać ich na aktywność psychiczną, która czyni ludzi krytycznymi wobec siebie i świadomymi swojego zachowania. Człowiek zakochany przestaje zwracać uwagę na konwenanse, zachowuje się nieodpowiedzialnie. Ma w nosie to, co pomyśli o nim przełożony w pracy, ważne, co pomyśli wybranek/wybranka. A myślenie o ukochanej osobie daje mu poczucie szczęścia, błogostan porównywalny do narkotycznego transu.

Problem zaczyna się wtedy, gdy miłość jest wyraźnie nieodwzajemniona lub gdy partner wprawdzie deklaruje, że kocha, ale jego zachowanie wcale na to nie wskazuje. Dla "szaleńczo" zakochanego brak wzajemności to dramat.

- Uraz psychiczny związany z zawodem miłosnym może być tak samo silny, jak uraz spowodowany gwałtem lub śmiercią bliskiej osoby - mówi psychiatra. Jak tłumaczy, przeżycie zawodu miłosnego oznacza uświadomienie sobie sprzeczności między naszymi wyobrażeniami, a realnością. Efektem tego jest obniżenie nastroju, niska samoocena, pesymizm dotyczący przyszłości, poczucie winy.

Taki kryzys może przybierać różne formy - w cięższych przypadkach zaburzeń o charakterze depresyjnym albo zespołu obsesyjno-kompulsywnego (nerwicy natręctw).

Depresja grozi przede wszyskim kobietom

Brak osoby do kochania (albo gdy ktoś przestaje nas kochać) bywa odczuwany jako wielka krzywda. Uczucie miłości wiąże się bowiem silnie z poczuciem własnej wartości. - Jeśli człowiek czuje się niekochany, odrzucany, dotyka to najgłębszej sfery jego tożsamości, wiary w siebie i akceptacji siebie jako osoby. - Ona/on nas nie chce, więc - jak myślimy - jesteśmy mało warci - wyjaśnia Heitzman.

Kobiety częściej niż mężczyźni popadają w depresję wskutek zawodu miłosnego.

Dlaczego? Jak tłumaczy psychiatra, powodów tego jest kilka: większa wrażliwość kobiet na odrzucenie, skłonność do rozpamiętywania doznanych krzywd, mniejsza niż u mężczyzn odporność na stres, silniejsze odczuwanie zagrożenia i utraty poczucia bezpieczeństwa w sytuacji osamotnienia oraz sprzyjające depresji fazy hormonalne (skutkujące wahaniami poziomu neurotransmiterów) - przedmiesiączkowa, okołoporodowa i klimakteryczna. Większą podatność na obniżenie nastroju mogą powodować także środki antykoncepcyjne.

Z badań Heitzmana wynika, że psychika mężczyzny łatwiej znosi zdradę partnerki, gorzej natomiast - kłopoty w małżeństwie.

- Zawód miłosny jest przyczyną depresji najczęściej wtedy, gdy dochodzi do kumulacji doznawanych przez dłuższy czas krzywd - zaznacza Heitzman.

70 proc. przypadków depresji z powodu zawiedzionej miłości to efekt długotrwałego stresu - najczęściej w wyniku odrzucenia, a w 30 proc. - gwałtownego urazu, spowodowanego na przykład zdradą partnera.

- Jeśli nie czujemy bliskości, jeśli w związku utrzymuje się uczucie niepewności, jeśli ktoś kogoś kocha, ale nie wie, czy jest kochany z wzajemnością, to długo tak nie wytrzyma. Narasta poczucie bezradności, bezsilności, rozpaczy, aż do samobójczych rozważań - tłumaczy psychiatra.

Z miłości w obsesję

Obsesja to uzależnienie się od czegoś, przymus wykonywania konkretnych czynności, natrętne myślenie o obiekcie/osobie.

- Z zespołem natręctw mamy do czynienia wtedy, kiedy dominuje to nad całym naszym zachowaniem, kiedy nie jesteśmy w stanie normalnie pracować ani uczyć się, bo myślimy tylko o jednej osobie: czy nas kocha, czy nas chce... - mówi Heitzman.

Współczesna technika daje osobom obsesyjnie zakochanym większe niż kiedykolwiek szanse na wymuszanie deklaracji: kochasz czy nie? Zamiast zajmować się pracą człowiek z zespołem obsesyjno-kompulsywnym pisuje do obiektu swych uczuć 30 sms-ów dziennie, 30 razy sprawdzając, czy przyszła odpowiedź. Nieustannie sprawdza, nawet w nocy, czy przyszedł e-mail, dodatkowo zerkając, czy czasem obiekt nie jest dostępny na gadu-gadu.

- Człowiek może bardzo uzależnić się od miłości. Tworzy stereotypy: nie odpisała na sms, to znaczy, że mnie nie kocha; nie ma e-maila, więc uczucie ginie - mówi psychiatra.

Ludzka skłonność do poliamoryzmu

Zdaniem psychologów, na miłość składają się trzy podstawowe czynniki - intymność, zaangażowanie i namiętność. Tej ostatniej towarzyszą emocje nie tylko pozytywne (takie jak pożądanie, czułość i zachwyt), ale także negatywne (jak zazdrość, tęsknota, cierpienie). - Popularne powiedzenie, że "nie ma miłości bez zazdrości zawiera w sobie wiele prawdy - zwraca uwagę Heitzman.

Zazdrość definiowana z psychiatrycznego punktu widzenia to "subiektywnie spostrzegane zagrożenie poczucia własnej wartości i szans na dalsze trwanie związku. To negatywna emocja związana z brakiem obiektu lub groźbą jego utraty i poczucie przegranej w konfrontacji z kimś innym". Przy czym, jak tłumaczy Heitzman, mężczyźni są zazwyczaj zazdrośni o potencjalny seks partnerki z innym mężczyzną, natomiast kobiety - o czas i uwagę poświęcaną innej kobiecie.

Każdy człowiek nosi w sobie wyobrażenie idealnego partnera, czyli zestaw cech (wyglądu i charakteru) uważanych przez niego za najbardziej pożądane. Taki idealny zestaw trudno znaleźć w jednej osobie, stąd ludzka skłonność do poliamoryzmu, czyli kochania jednocześnie kilku osób i do odnajdywania w kolejnych obiektach elementów "partnera idealnego". - Wszyscy mamy w sobie skłonność do poliamoryzmu - zapewnia Heitzman.

Nadmiar seksu szkodzi miłości

Miłość, według definicji psychiatrów, to "pozytywny stan emocjonalny, ukształtowany przez czynniki rozwojowe oraz instynktowne wzory zachowań aktywowane biologicznie".

- Osoby, które uważają, że czynnik seksualny jest najważniejszym elementem miłości, są w błędzie - podkreśla Heitzman. - On jedynie "aktywuje" miłość. Jak się okazuje, nadmiar seksu może... szkodzić miłości. - Może zagrażać trwałości związku, sprzyja bowiem ujawnianiu agresji, niszczeniu kontaktów ze światem zewnętrznym - tłumaczy psychiatra.

Według znanego psychiatry badającego relacje w miłosnych związkach, Otto F. Kernberga z Cornell University w Nowym Jorku, dla większości mężczyzn seks jest niezależny od miłości. Tymczasem dla większości kobiet najważniejsze jest, by seks szedł w parze z miłością.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skąd biorą się klapki na oczach?
Komentarze (12)
TF
Tom Fox
26 maja 2014, 15:29
Do 'Bozej Krolewny'... A czy nie jest bzdura, a nawet arogancja poslugiwanie sie tytulem przez Ciebie wymyslonym??? Troche pokory, czyli prawdy o samej sobie! Pozdrawiam.
BK
Boża Królewna
25 maja 2014, 22:50
To, że dla większości mężczyzn seks jest oderwany od miłości, jest dla mnie po prostu obrzydliwe. Artykuł byłby spoko gdyby nie ta bzdura o poliamoryzmie.
M
matthew
29 września 2014, 21:56
Deon wkleja kolejne fragmenty wyselekcjonowanych książek, bez jako takiej weryfikacji tego, co one zawierają. Często wychodzą z tego kwiatki - treści, w które trudno uwierzyć, że się czyta na portalu katolickim. Ci, którzy czytają Deona (dział Ona i On) od dłuższego czasu przypuszczam, że w większości się zgodzą z powyższym. Być może doskonale o tym wiesz - jeśli tak, ku przestrodze innym.
NZ
nieszczęśliwie zakochana...
25 maja 2014, 22:11
Wszystko pięknie opisane.. :) Tylko jak wyleczyć się z "zaburzeń psychicznych takimi jak depresja z urojeniami i myślami samobójczymi czy zespołem natręctw" ?? Błagam pomóżcie... bo mi sie wydaje to za nieuleczlna chorobę.. bo to chyba nie jest moja winna że samoczynnie codziennie widzę czyjąś twarz przed oczami..
B
boo
28 maja 2014, 12:46
skup się na innych ludziach i działaniach. i działaj w myśl zasady co z oczu to z serca - zrób sobie wakacje od obiektu westchnień. z dystansu możesz zauważyć że nie kochasz jego tylko swoje wyobrażenie o nim (zapewne) - łatwiej będzie zapomnieć. no i "bądź wola Twoja" tzn. jak coś z tego ma być to będzie, a jak Pan Bóg chce dla Ciebie coś innego (lepszego) - to przeminie.
M
marcin
29 września 2014, 22:01
Zaakceptować te myśli i stany. Zaakceptuj to, że są głupie, irracjonalne, niechciane. Nie walcz z nimi. Po prostu rób swoje. Traktuj je jak nieproszonego gościa - to nie jest Twój świadomy wybór, żeby widzieć tę twarz czy nagle czuć się samobójczo. Ale powtarzam: nie walcz z tym gościem. Powiedz "o, witaj". I skup się na czymkolwiek aktualnie robisz. W podróży staraj się czytać, słuchać muzyki, oglądać film... Kiedy tylko zauważysz, że te myśli Cię wciągają, przywołaj się do porządku - "to donikąd nie prowadzi. Muszę teraz robić [to a to]". Ewentualnie możesz pomyśleć o terapii (prawdopodobnie będzie kognitywno-behawioralna). Nie ma się czego wstydzić. Masz problem, więc chcesz go rozwiązać, by nie tracić czasu na bezużyteczne myśli. Powodzenia!!!
K
Katarzyna
23 maja 2014, 11:39
Bierze się stąd > http://myslenie-rozwoj.blogspot.com/2014/04/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none.html 
E
ewelina
18 marca 2011, 20:39
 bardzo dobry artykuł. Znam to wszystko z własnego doświadczenia. Takie emocje przeżywałam i stany. Bardzo cięzko jest się odkochać. To ogromne nieszczęście pokochać kogoś dla kogo jesteśmy obojętni. Musialo minąć dużo czasu za nim mi przeszło, i tak naprawdę to nie wiem czy całkiem  mi przeszło, czy nie ukryłam tego uczucia z przymusu gdzies głęboko, i czy kiedys znowu się nie odezwie. A to byloby straszne. 
S
sak1988
18 lutego 2011, 20:46
Niesamowity artykuł. W dniu św. Walentego zaręczyłam się. Wszystko potoczyło sie tak szybko...w czerwcu 2010r zmarł nagle mój mąż, nie był dobrym ni człowiekiem ani partnerem uważam, że nie kochał mnie.Przez 2-3 lata żyłam w jakimś zastoju-nie potrzebna nikomu, niekochana przez męża, bez seksu uwazałam że tak musi być. Nagle kilka miesięcy po jego śmierci załam sbie sprawe że od lat kocham skrycie swojego przyjeciela i o z wzajemnością. Depresja w którą popadłam po śmierci męża przeszła jak za dotknięciem różdżki, mołam odstawic antydepresanty i cieszę się swoim szcęsciem szkoda, że tak późno zrozumiałam, gdzie jest moja prawdziwa miłośc z wzajemnością.
E
effa
17 lutego 2011, 09:32
Świetny artykuł i wspaniale, że się o tym pisze na tym właśnie portalu............ W dodatku bardzo prawdziwy............z mojego własnego doświadczenia i tego co spotykam wśród znajomych i przyjaciółek...... ~Ewa - o Bożej miłości do człowieka, piszą teolodzy, filozofowie i osoby duchowne, czy mistycy i niech tak zostanie raczej - przynajmniej nie będzie pomieszania pojęć............. Gdzie Ty widzisz w tym tekście " sprowadzanie ducha do czegoś zależnego............"  ?? Mowa w nim o emocjach i psychice, które są w nas tak samo ważne jak duch i ciało. Jesteśmy bowiem jednością i dbanie o rozwój wyłącznie  np. duchowej część, prowadzi po prostu do katastrofy - mniejszej lub większej.....
E
Ewa
16 lutego 2011, 07:50
No tak, psychiatrzy najchętniej rozpoznają miłość przez jej skutki i chcą te skutki nazwać przyczynami. To taka dziwaczna maniera sprowadzania ducha do czegoś zależnego, jemu podporzadkowanego. Wtedy łatwiej badać to przyrządami itp. doświadczeniami. A oni są często skłonni nazywać to nawet dowodami. Pobudźmy sztucznie tzw. hormony szczęścia i już będzie miłość... na czas pobudzenia. A jak by opisali szaloną miłość Boga do ludzi? Znaleźliby taki przyrząd, odpowiedzialne za to części Jego mózgu, hormony?
w ładnej oprawie
16 lutego 2011, 00:43
<a href="http://www.milosc.cba.pl/14_3.html">http://www.milosc.cba.pl/14_3.html</a>