Te trzy drobiazgi zrób dla waszego małżeństwa jeszcze tej jesieni
O związek trzeba dbać, zwłaszcza o małżeństwo, które ma być przecież naszym najlepszym miejscem w życiu aż do samego końca. Czy jest? Coraz mniej par odpowiada na to pytanie pozytywnie. Jak sprawić, by nasze małżeństwo nie było po kilku latach parą ledwo znoszących się ludzi, którzy się ze sobą nie dogadują?
Praca nad relacją małżeńską wydaje się być czasem orką na ugorze. Czujemy, że nie jest dobrze, chcemy coś zmienić, ale wszystko wydaje nam się zbyt czasochłonne. Częste randki i cotygodniowy czas na rozmowę – brzmi świetnie, ale kalendarz może być zbyt pełny, żeby to było możliwe.
Co możesz zrobić dla swojego związku, by się nie posypał, gdy akurat nie macie kilku godzin w tygodniu na bycie tylko dla siebie? Te trzy małe rady możesz zacząć wykorzystywać w życiu od zaraz. Co więcej – one naprawdę działają.
Drobne wyrazy miłości
Pamiętasz, gdy byliście zakochani? Wtedy drobiazgi miały wielkie znaczenie. Lizak w kształcie serduszka podrzucony do kieszeni, karteczka zostawiona w czytanej przez drugą połówkę książce, uśmiech wysłany w wiadomości w ciągu dnia – to wszystko mówiło: hej, jemu naprawdę zależy, hej, ona mnie serio kocha!
A teraz?
Bardzo możliwe, że po kilku latach już ci się zwyczajnie… nie chce. A może uważasz, że te prościutkie drobiazgi są zarezerwowane tylko dla zakochanych, a ta faza dawno już za wami? Nic bardziej mylnego! To maleńkie iskierki, które powoli, powoli są w stanie dodać żaru w waszym związku.
Co więcej – nie wymagają żadnej rozmowy, komentarza, wyjaśnień. Nie są handlem wymiennym, byciem miłym po to, żeby mąż albo żona coś dla nas zrobili. To drobiazg, który może zaskoczyć, wzruszyć albo mocno zdziwić twoją drugą połówkę, zwłaszcza, gdy już się od takiego stylu bycia ze sobą odzwyczailiście. Ma jednak wielką moc. Serduszko znalezione w śniadaniu do pracy albo karteczka schowana w kieszeni płaszcza to dyskretny sygnał: wciąż mi na tobie zależy.
Trzymanie się za ręce
– Nie trzeba się wstydzić tego, że mając 40, 60 czy 80 lat, trzymamy się za ręce czy dajemy sobie buziaka. To nie jest dziecinne. To jest drobny wyraz miłości, który jak najbardziej trzeba praktykować. Nie przechodzić w takie bycie ze sobą z przyzwyczajenia, tylko utrzymywać stan żywej miłości. To na pewno wyzwanie, ale da się to zrobić – mówi Mariusz. Jest mężem Ewy od 20 lat i razem z żoną opowiadali o swojej recepcie na miłość, zapraszając na pielgrzymkę rodzin, którą co roku organizuje archidiecezja krakowska.
Nie tylko Ewa i Mariusz mówią o tym drobnym nawyku; podobną sytuację wspominają Beata i Marcin Mądrzy, mówcy motywacyjni i rodzice siódemki dzieci. „Poszliśmy na spacer wokół osiedla i jedliśmy chipsy, jak w młodości. Może mało romantycznie, ale byliśmy przez chwilę sami i trzymaliśmy swoje dłonie splecione, a nie dwa wózki” – pisali w jednym z tekstów poświęconych małżeńskiej relacji.
Trzymanie się za ręce – to sygnał, że się lubimy, że jest między nami czułość, bliskość, wsparcie. A gdy czułości nie ma – trzymanie się za ręce może sprawić, że zacznie być znowu. Jak? Podobnie, jak działa… sztuczny uśmiech. Z przeprowadzanych przez naukowców z Uniwersytetu Południowej Australii badań wynikło, że warto zmuszać się do uśmiechu nawet wtedy, gdy wcale nie mamy dobrego nastroju. Po co? Po to, by ten dobry nastrój wytworzyć, bo między działaniem a percepcją istnieje silny związek, kiedy przetwarzamy bodźce emocjonalne.
Uciesz się i wyjdź na spotkanie
To jedna z najlepszych rad, które dostałam jako matka: gdy spotykasz swoje dziecko po krótszej czy dłuższej rozłące – gdy wstajecie rano, gdy wraca ze szkoły, gdy odbierasz je z przedszkola albo ze szkolnej wycieczki – przywitaj je z taką radością, jakbyś nie widziała go bardzo długo.
Dlaczego to dobra rada? Bo uczucie, że ktoś się cieszy na mój widok, sprawia, że czuję się ważna, kochana, akceptowana, wyczekiwana. I chcę z osobą, która takie uczucia we mnie budzi, wchodzić w relację! Dokładnie ten sam mechanizm dotyczy małżeństwa.
Gdy twoja żona albo twój mąż wraca do domu, po prostu wyjdź na spotkanie. Uśmiechnij się, przywitaj, pocałuj, przytul. Nawet, gdy pochłaniają cię problemy, dzień jest słaby, a emocje mocno negatywne. Nie krzycz ze środka domu: okej, słyszę, że jesteś! Nie psuj pierwszego wrażenia, od pierwszego słowa dzieląc się tym, co trudne, ze zmarszczonymi brwiami i zasmuconą twarzą. Oddziel swoje emocje dotyczące innych spraw, którymi pewnie zaraz się podzielisz, od emocji, które czujesz na widok męża lub żony wracającej do domu. Wyślij sygnał: lubię cię, fajnie, że jesteś! Nawet, gdy wyszedł na pięć minut do sklepu. Nawet, gdy wraca po kwadransie, bo odprowadzała dziecko do przedszkola. Sama praktykuję ten drobny zwyczaj od osiemnastu lat i mogę śmiało powiedzieć: to ma ogromne znaczenie. I działa.
Potrzebujesz tylko kilku minut
By skorzystać z tych trzech dobrych rad, które naprawdę mogą zmienić twoje małżeństwo, nie musisz mieć oceanu czasu. Potrzebujesz tylko kilku minut dziennie. Co jednak zrobić, gdy rozważasz wypróbowanie tych prościutkich sposobów i wcale nie czujesz się pewnie, a w twojej głowie krążą myśli: nie, nie będę się wygłupiać, ale co ona sobie pomyśli, on na pewno jakoś głupio to skomentuje…
Tak, wrócić do tych drobnych nawyków albo zacząć całkiem od nowa – to może być małe wyzwanie. Dlatego daj sobie czas i uzbrój się w cierpliwość. Zrób eksperyment: niech trwa dwa-trzy tygodnie. I przez te dwa-trzy tygodnie po prostu rób te trzy drobne rzeczy. Nic nie tłumacz. Nic nie wyjaśniaj. Jeśli trzeba – tajemniczo się uśmiechaj. Nie oczekuj niczego od męża czy od żony – po prostu odważ się i zobacz, jak te trzy drobiazgi zaczną pracować dla waszej relacji. Warto.
Skomentuj artykuł