Uratuj swoje małżeństwo

(fot. MFer Photography / flickr.com)
Dorota Niedźwiecka / slo

Wprost nie wypuszczałam z ręki koronki do Bożego Miłosierdzia w najostrzejszej fazie kryzysu i przetrwaliśmy, choć było trudno. Bo małżeństwo to nieustanna praca nad sobą, bez chwili przerwy. Dla wspólnoty "Sychar" nie ma małżeństwa, którego nie da się uratować.

Problemy z komunikacją lub jej brak w małżeństwie, zbyt długa nieobecność jednego z małżonków, nieumiejętność oderwania się od rodziców, kryzys wiary, zdrada, nałogi, przemoc. Jak mówią ludzie ze Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar", wiele osób nie jest dojrzałych na tyle, by po ślubie wziąć na siebie wszystkie małżeńskie obowiązki. We wspólnocie ratuje się rodzinę w najróżniejszych trudnościach i fazach kryzysu.

DEON.PL POLECA

Można się wypłakać

Pomoc w "Sycharze" polega przede wszystkim na wsparciu osób znajdujących się w podobnej sytuacji i mających katolicki system wartości. Tutaj można wypłakać trudne sprawy i wraz z innymi konstruktywnie podejść do problemu, można skorzystać z terapii, warsztatów. Ale najważniejsze jest odkrywanie głębi sakramentu małżeństwa.

- W działaniach opieramy się na przekonaniu, że każde sakramentalne małżeństwo w każdej fazie kryzysu jest do uratowania - wyjaśnia ks. Paweł Dubowik, krajowy duszpasterz wspólnoty. - Nie wchodzimy w mentalność rozwodową proponującą ucieczkę od problemu, ale dokładamy wszelkich starań, by pary weszły na drogę wewnętrznego uzdrowienia.

Silni, świadomi i odważni

- W naszym związku brakło świadomości, że Bóg podczas sakramentu małżeństwa realnie wszedł w nasze życie - mówią Anna i Paweł, małżonkowie z siedmioletnim stażem. - Dopiero gdy pozew rozwodowy był na wokandzie, zaprosiliśmy Go, każde na własną rękę, do naszego życia, prosząc o interwencję. Od tamtego momentu zaczęliśmy spotykać na naszej drodze ludzi i doświadczać wydarzeń, które zmieniały nasz sposób myślenia.

- We wspólnocie mocno podkreślamy, że małżonkowie nie są w związku sami, lecz jest z nimi obecny Chrystus, że w modlitwie mogą się odwołać do łask płynących z sakramentu - mówi ks. Paweł Dubowik. - Z drugiej strony, że muszą podjąć konkretną pracę nad swoim małżeństwem, korzystając z odpowiednich narzędzi, które podpowiada im nauka. Nie da się uratować małżeństwa, mówiąc jedynie Panu Bogu: «Ratuj», ani też postanawiając, że naprawi się je samemu, bez Bożej pomocy.

W pracy nad sobą pomagają m.in. warsztaty "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia", oparte na programie dla osób uzależnionych i dostosowane do rozwoju duchowego małżonków (narzeczonych). Obejmują takie umiejętności jak poznanie samego siebie, siebie w relacji do drugiego i do Pana Boga i pracę nad sobą.

- Często widzę zmiany, jakie zachodzą w ludziach - mówi ks. Paweł. - Ze słabych i zagubionych stają się silni w wierze, samoświadomi i odważnie podchodzą do życia.

Bóg i terapia

- Naszej intensywnej pracy nad małżeństwem towarzyszyła wspólna regularna modlitwa - mówią Anna i Paweł. - W najostrzejszej fazie kryzysu wprost nie wypuszczałam z ręki koronki do Bożego Miłosierdzia. Mąż podobnie czynił z ewangeliarzem. Jesteśmy przekonani, że bez modlitwy nie dalibyśmy rady. Po półtora roku od podjęcia decyzji o budowaniu małżeństwa jest między nami dużo lepiej. Lepiej się porozumiewamy, a gdy dochodzi do sporów, nie są one tak ostre jak w przeszłości.

W "Sycharze", oprócz emocjonalnego wsparcia i programów pracy nad sobą, można korzystać z konkretnej pomocy duchowej: różnych form modlitwy, rekolekcji, rozmów z duszpasterzem. Każdy może dołączyć do grupy modlitewnej na Skypie, która spotyka się codziennie (szczegóły na Forum Pomocy "Sychar": www.kryzys.org).

- Jestem pod wrażeniem osób, które mimo ogromnego bólu i skrzywdzenia potrafią mówić o współmałżonku w sposób pełen ciepła - mówi duszpasterz. - Zadziwia mnie, jak wiele godzin i dni niektórzy potrafią poświęcić, by podźwignąć poranionego człowieka. I jak często zaczyna on potem z radością funkcjonować i staje się lekarzem i świadkiem Bożej obecności dla kolejnych skrzywdzonych.

Świadkowie cudów

Do wspólnoty "Sychar" przychodzą osoby, które czerpią stąd przez krótki czas, i takie, które angażują się w niej przez wiele lat.

- Widzieliśmy we wspólnocie, jak były uzdrawiane małżeństwa, które wydawały się nie do uratowania: jeden ze współmałżonków zawarł drugi, niesakramentalny związek, był uzależniony od alkoholu, stosował fizyczną i psychiczną przemoc - kontynuuje ks. Dubowik. - A po pewnym czasie decydował się na powrót do sakramentalnego związku, dzięki terapii przestawał pić, bić i znęcać się psychicznie. To bardzo ważne, by w trudnych przypadkach odbudowę małżeństwa rozpoczynać dopiero wtedy, gdy krzywdziciel przeszedł nawrócenie i pracuje nad sobą.

- Ważne też, by rozpoczynając naprawę związku, nie robić tego z poczuciem dumy czy wyższości. By szukać także dobra współmałżonka, dążyć do pojednania - mówią Anna i Paweł. - A gdy sprawa rozwodowa jest w sądzie, by przypominać adwokatowi i kontrolować jego działania: aby dążył nie do rozwodu, ale zabiegał o ocalenie małżeństwa.

Sycharowicze podkreślają: gdy podchodzi się do małżeństwa z założeniem, że chcemy być ze sobą na zawsze, to zaczyna się poszukiwać takich rozwiązań i usprawnień, by związek dobrze funkcjonował.

- Nigdy, ani w żartach, ani w złości nie mówmy, że zażądamy rozwodu - mówią. - To niszczy relację ze współmałżonkiem i z Bogiem. I może otworzyć mentalnie i duchowo drogę do takich działań.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uratuj swoje małżeństwo
Komentarze (10)
P
Przemek
20 października 2014, 08:07
Ten artykuł nie przedstawia całej prawdy o działalności SYCHARowców, przynajmniej tych, którzy tą organizacją kierują. Poniżej cytat z majowego newslettera: „Kochani, zwracam się do Was z prośbą o pomoc finansową w celu pokrycia kosztów tłumaczenia na języki obce książki pt. „Sychar. Ile jest warta twoja obrączka?” i broszury Sycharowskiej. Szacunkowy łączny koszt tego dzieła wynosi ok. 50 tys. zł. […]Mając na uwadze również koszty tłumaczeń na pozostałe języki, z którymi powinniśmy jak najszybciej ruszyć, aby zdążyć przed Synodem, zwracam się do Was kochani z konkretną propozycją, aby każdy z nas, do którego dotrze ta prośba o wpłatę darowizny, wpłacił darowiznę w sugerowanej kwocie minimum 50-100 zł na konto naszego Stowarzyszenia [...] Chcemy, aby nasze świadectwa oraz informacje m.in. o naszej Wspólnocie zawarte w książce i broszurze dotarły do papieża Franciszka i do uczestników Synodu […] gdzie będzie poruszany trudny temat osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki. Niepokoją nas głosy niektórych Księży pojawiające się w mediach dopuszczające możliwość przystępowania do Komunii Św. osób żyjących w drugich niesakramentalnych związkach. Już teraz wierni małżonkowie doświadczają gorszących skutków tych słów od niektórych swoich współmałżonków […] Konkretnym przykładem skutków tych głosów jest wypowiedź żony jednego z liderów naszej Wspólnoty, która żyje w związku niesakramentalnym z innym mężczyzną i nie ma zamiaru do niego wracać. Ostatnio powiedziała mu z uśmiechem na twarzy: "I tak niedługo będę mogła przystępować do Komunii św." W tym celu czynimy wszelkie starania, aby przetłumaczyć książkę i broszurę Sycharowską na obce języki, aby w ten sposób dotrzeć do papieża i jak największego grona księży biskupów - uczestników Synodu.” Ja nie wydam ani złotówki i nigdy nie poproszę Pana o to, żeby komukolwiek odmówił Sakramentów. I nie będę też przekonywał świata, że na tym polega miłosierna miłość męża do żony, która nie chciała już ze mną być.
J
Jacek
19 października 2014, 16:54
Mam mieszane uczucia na temat wspólnoty SYCHAR. Z jednej strony dobrze, że ktoś wyciąga rękę i próbuje pozbierać ludzi z rozbitym życiorysem ale z drugiej ...gdy zobaczyłem, jak prowadzący złamał zasady niedokonywania oceny wypowiedzi osoby przedstawiającej, osoby, która chciała stać się częścią tej grupy... to przypominają mi się dawne czasy Ruchu Światło Życie. Wtedy właśnie tego rodzaju zachowania były sygnałem, że coś w tej spólnocie nie działa jak powinno. Ostatecznie dawna wspólnota rozsypała się. Natomiast, osoba, której wypowiedź została poddana ocenie nigdy więcej nie pojawiła się na spotkaniach. Zastanawiam się, czemu to się wydarzyło. Ktoś kto potrzebuje pomocy nie może być tak traktowany, nie może otrzymywać kolejnych razów, a przede wszystkim od tych, którzy mają nieść pomoc... To bardzo smutne.
S
Sycharek
20 października 2014, 01:02
Jacku, jeśli prowadzacy złamał zasady nieoceniania wypowiedzi, to moze warto bylo go po bratersku upomniec, powolujac sie na zasady, ktore obowiazuja na spotkaniach, a podane sa w broszurze wspolnoty... 
P
Przemek
20 października 2014, 08:20
...może warto bylo upomnieć... moi zdaniem NA PEWNO było warto. Sycharku, a jeśli nikt z uczestników spotkania tego nie zrobił, to o czym to świadczy, Twoim zdaniem?
J
Jacek
22 października 2014, 09:37
Słusznie, być może warto było upomnieć księdza, który prowadził spotkanie. Nie wiem, czy ktoś tego później nie zrobił... ja tego nie zrobiłem, bo o regułach rządzących spotkaniem dowiedziałem się po swojej wypowiedzi. Tak, to moja wypowiedź została poddana ocenie. Emocje, które po tym zdarzeniu mną ogarnęły niemal uniemożliwiły mi racjonalną ocenę sytuacji. Pamiętam, że tylko jedna osoba, próbowała tłumaczyć zachowanie księdza. Odbyło się to w krótkiej rozmowie, w cztery oczy. Dziś myślę, pomimo negatywnego charakteru tej sytuacji, że być może dobrze się stało. Może moja droga, po prostu, nie powinna prowadzić przez tę wspólnotę. Co jednak nie zmienia mojego przeświadczenia, że w tej grupie jest jakiś problem.
J
Julcia
18 października 2014, 20:53
Tak, ale do ratowania potrzeba dwojga.. A co jeśli tyko  jedna strona chce? A druga mydli tylko oczy, poza tym okłamuje i oszukuje.. Czy walczyć na siłe?
M
Max
19 października 2014, 15:42
...walcz bo warto:-)
4
4319
18 października 2014, 15:34
A ja mam inny problem - ostatnio jakaś banda internetowych debili, nie mam pojęcia czemu, wmawia mi, że jestem rozwódką. Niektórzy do tego potępiają mnie i nawołują żebym ratowała swoje małzeństwo. Wszystko można sprawdzić w kurii i w usc, ale debile wiedzą lepiej.
M
Max
18 października 2014, 16:38
jutro niedziela...naprawdę pomaga!!!
M
Max
18 października 2014, 14:26
30 lat razem! Codziennie reperujemy nasze małżeństwo. Pochodzimy bowiem z pokolenia, kiedy się wszystko naprawiało a nie zamieniało na lepszy model...