Zdrada. Jak sobie z nią poradzić?

(fot. shutterstock.com)
Peter M. Kalellis / slo

Jest taka sytuacja, w której, jak się wydaje, szczególnie trudno opanować lęgnącą się złość. To zdrada małżeńska, a w każdym razie trwalszy romans któregoś z partnerów.

To z nich, które okazało się niewierne, złości się, gdyż postrzega współmałżonka jako przeszkodę w romansie. Dodatkową złość wyzwala obawa przed jego wykryciem zaś to, kiedy następuje, nic nie może powstrzymać gwałtownego wybuchu. Zdradzonemu nie przychodzi wtedy łatwo zdobyć się na wybaczenie.

Jakiekolwiek były powody zdrady, nie warto chyba tracić zbyt wiele sił na wytykanie winy, a także na szukanie usprawiedliwień. Trzeba się raczej skupić na wizji dalszego losu związku po takiej próbie, a w zażegnaniu burzy emocji wesprzeć się pomocą obiektywnego i profesjonalnego terapeuty.

DEON.PL POLECA

Niezależnie od tego, jak silna jest twoja złość, pamiętaj, że nie chcesz nią zniszczyć partnera. Nawet jeśli jesteś przekonany o swojej racji, nie możesz go zmienić samą bezwzględnością przekonania. Możesz tylko stworzyć sposobność, by cię uważnie wysłuchał. Dzieląc się problemem złości z partnerem, bądź skupiony na przedmiocie, który ona niesie. Nie osądzaj partnera i nie staraj się zatriumfować nad nim za wszelką cenę, zmuszając go do przyjęcia twojego punktu widzenia.

Abyś mógł sam odzyskać równowagę ducha, zastanów się nad konfliktem w waszym związku z całym spokojem, na jaki cię stać, a następnie przeprowadź z partnerem szczerą rozmowę, nastawioną przede wszystkim na to, żeby znaleźć korzystne dla obu stron rozwiązanie.

Konflikty mają zwykle przynajmniej tę wartość, że ujawniają nam jakąś istotną prawdę o nas samych. Widząc w nowym, pełniejszym świetle osobowość partnera, łatwiej nam będzie zrozumieć, czego potrzeba do naprawy i umocnienia naszego związku. Ucząc się skutecznie radzić sobie z własną złością, wyzwalasz się zarazem z lęku przed złością partnera, lęku przeszkadzającego w zrozumieniu go i paraliżującego siłę miłości.

W życiu zawsze o coś chodzi. Spróbuj dojść do tego, jaki może być obecny cel w twoim życiu. Być może twoje położenie jest męczące, może nawet bolesne, lecz w każdym razie jak dotąd wytrzymujesz je. Gdybyś przestał rozpamiętywać bolesne wydarzenia i hołubić obawy przed przyszłością, byłoby ci jeszcze łatwiej znieść chwilę obecną, może nawet mógłbyś się nią cieszyć.

Pomyśl o swoim związku, także o obecnej jego formie, w kontekście romantycznych przeżyć na początku waszej miłości i marzeń, jakie snułeś wówczas o szczęśliwym małżeństwie. Mimo że jesteś teraz w trudnym momencie życia, zastanów się nad nim jako całością - czy nie jest udane i wiele warte? Czy warto niszczyć wszystko to, co dotąd osiągnąłeś, i zaczynać życie od nowa? Jakie masz podstawy, by sądzić, że w związku z inną osobą będziesz szczęśliwszy?

W odpowiedniej chwili, gdy jesteś bardziej wypoczęty i odprężony, spróbuj popatrzeć na swego partnera współczująco. Załóżmy, że nie umiesz dostrzec w nim żadnych zalet - postaraj się w takim razie przyjrzeć mu jeszcze raz, wniknąć głębiej. Może patrzysz na niego krzywdząco, przez pryzmat własnego niezadowolenia z siebie. Uważasz, że jest zły i uparty, bo może sam taki jesteś, a nie umiejąc tego faktu przyjąć, przenosisz go nieświadomie na partnera.

Jeśli wasza sytuacja wydaje ci się beznadziejna, łatwo może to wpłynąć deformująco na twoją ocenę. Szukasz winnego czy współwinnego tej sytuacji, a mogąc kogoś oskarżyć o jej spowodowanie - i to drugą osobę, nie siebie - odczuwasz chwilową ulgę.

Zaufaj sobie. Kiedy już zważyłeś swoje siły i zdolność do działania, skup się na zaletach partnera i postaraj się znaleźć przyjemność w tym, że robisz coś dla dobra waszego związku. Nastaw się do tego zadania i do partnera pozytywnie. Powiedz sobie na przykład tak: "Żyję. Jestem zdrów na umyśle i sprawny fizycznie. Umiem zrobić coś, co przynosi mi satysfakcję, nie niszcząc przy tym cudzego życia. Mógłbym znaleźć radość w pomocy dla innych. Mam wolność wyboru, a w tej chwili wybieram dokonanie skoordynowanych wysiłków do uruchomienia wszystkiego, co może być pomocne dla przetrwania i ulepszenia mojego związku z partnerem".

Jeśli twój partner zauważy, że podchodzisz do niego uczciwie i że zmieniłeś się w stosunku do niego, jeśli zda sobie sprawę z twojego położenia, oboje zaczniecie, być może, dostrzegać w waszym związku wartość i doceniać swoją wzajemną obecność. Jest to już początek sukcesu. Pamiętaj: ani ty nie możesz przymusić partnera, by się zmienił, ani też ciebie nikt nie może zmusić do niczego.

Wybór drogi postępowania jest tylko twoją sprawą...

Spróbuj:

  • Oswój się z tym, że czasem czujesz złość. Nie tłum jej w sobie i nie wiń siebie, że ją odczuwasz, ale staraj się z nią coś zrobić, a przede wszystkim okazywać ją w sposób właściwy dojrzałemu człowiekowi. Wściekłe miny, wrzaski i ataki szału dowodzą niedojrzałości.
  • Pomyśl, jakie byłyby skutki, gdybyś wylał z siebie całą swoją złość. Czy ulżyłoby ci wtedy? Może. Ale zastanów się nad sytuacją twojego partnera, na którego ta złość spada. Jak czułby się, zaatakowany w ten sposób? Co można właściwe w jakimkolwiek związku osiągnąć poprzez atak złości?
  • Poświęć trochę czasu na uświadomienie sobie źródeł swojej złości. Zadaj sobie pytanie: Czy ktokolwiek zasługuje na tyle złości, ile w tej chwili czuję? Czy mój partner może posiadać aż taką moc, żeby rozpętać we mnie tyle złości? Pamiętaj, że złość mogła w tobie narastać przez całe lata, że być może ujawniają się teraz dawne bolesne przeżycia, zranienia emocjonalne i ciężkie straty życiowe.
  • Jeśli twój partner właśnie cię skrzywdził, należy określić tę konkretną, świeżą krzywdę i na niej się skupić. Nie powinieneś iść za ciosem i chcąc partnera poniżyć, ukarać czy zatriumfować nad nim, odwoływać się do wszystkiego, co mogłeś mu kiedykolwiek zarzucić.
  • Jeśli zaczynasz szaleć ze złości, ranisz nie tylko swego domniemanego przeciwnika, ale także siebie i wszystkich świadków zdarzenia.
  • Nie wstydź się przyznać, że się pomyliłeś albo wyrządziłeś krzywdę, i stąd wynikła twoja złość, będąca oczywistym nadużyciem. Nie myśl, że zamyka ci to drogę do wybaczenia. Mówiąc "przepraszam", możesz sobie przetrzeć szlak do lepszego porozumiewania się z partnerem.
  • Jeśli naprawdę sądzisz, że zawsze masz rację, w takim razie zdolny jesteś do powierzchownej tylko relacji emocjonalnej, nie potrafisz bowiem podzielić rzeczywistych uczuć drugiej osoby.
  • Kiedy spotykasz się z agresją osoby, z którą relacja jest szczególnie trudna, powściągnij chęć, by odpowiedzieć podobnie. Opanowanie nerwów w takiej sytuacji owocuje natychmiastowymi korzyściami, złość zaś odbiera siły.
  • Opanowanie złości choćby na krótki moment powiększa szansę na poprawę sytuacji w związku. Gdy tylko znikną z twojej twarzy chmury zawziętości, przez ciało i duszę zacznie przeświecać słońce, a zamęt w twoim wnętrzu automatycznie się uspokoi. Choćby miało to być bardzo trudne, warto ujawniać gorzkie uczucia zrównoważonym głosem.
  • Każda złość, nawet jeśli jest uzasadniona, okazywana w dobrych intencjach i nie wyrażana w sposób gwałtowny, może okazać się niszcząca, jeśli nie zostanie rozładowana.

Wiecej w książce: ODBUDOWYWANIE ZWIĄZKÓW. 5 rzeczy których winieneś spróbować zanim powiesz: żegnaj - Peter M. Kalellis

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zdrada. Jak sobie z nią poradzić?
Komentarze (18)
M
mano
7 maja 2015, 16:48
Polecam   sychar.org   - wspólnotę trudnych małżeństw
Z
zachar
7 maja 2015, 16:32
Deon... dneo... DNO!!!
P
Perełka
6 września 2014, 23:39
Zdradzeni i porzuceni mają już swój "kąt" w Kościele - wspólnota trudnych małżeństw SYCHAR [url]http://malzenstwojestdobre.pl/wspolnota-trudnych-malzenstw-sychar/[/url]
P
porzucony
10 września 2014, 07:52
Niestety dla porzuconych jest tylko "kąt", w Kościele, a dla cudzołożników jest cały Kościół, jest Synod i zapowiedzi Komunii.
P
Perełka
29 września 2014, 21:59
zapowiedzi - zapowiedziami, osobiście - niesądzę, że tak będzie, choć media o tym trąbią i się tym karmią Kąt w Sercu Jezusa jest lepszy niż 'namioty grzeszników' jak mówi psalmista
A
Andre
1 lipca 2014, 11:22
Moje małżeństwo też jest przykładem, że można dać radę to udźwignąć. Przez prawie pół roku moje życie było jednym wielkim bólem. Dzięki modlitwie i przebaczeniu dla obojga powoli wstaję na nogi. Ta sytuacja doprowadziła do tego że znowu zacząłem kochać swoją żonę jak na początku znajomości ( z wzajemnością), a także zauważyłem swoje wady, które mogły do zdrady doprowadzić. Teraz modlimy się  każdego dnia razem z żoną i dziećmi, czego dawniej nie było. Pan BÓG dopuszcza takie sytuacje, ażeby z tego zła wyszło jeszcze większe dobro.  Do wszystkich zdradzonych: dacie rade, ale trzeba się mocno postarać i prośić Pana BOGA o pomoc i wsparcie.
E
ela
2 lipca 2014, 07:06
Do wszystkich zdradzonych: dacie rade, ale trzeba się mocno postarać i prośić Pana BOGA o pomoc i wsparcie. Ja nie dałam rady. Prosiłam Boga i starałam się. Szkopuł w tym, że zdradzający mąż się nie starał.... do tanga trzeba dwojga
E
Eva
30 czerwca 2014, 11:16
Po tym jak się spada na dno jest ciemność ... pozostaje już nie złość, ból... tylko cisza gdyż tu poprosu słowa nic nie dadzą. Powstaliśmy potrzeba było żalu za grzechy i przebaczenia. Bóg leczy wszystko, daje siłę, daje ludziom taką ponad ludzką miłość, która wszystko przetrzyma. Bardzo długo trwało bysmy wrócili i zaufali od nowa. Teraz kochamy się mocniej, piękniej, doskonalej - tylko dlatego że nasz Bóg jest doskonały. Teraz po latach tak łatwo się pisze... Nie było łatwo, ani prosto..... Jestesmy przykładem i świadectwem, że można i może byc piękniej. Do wszytskich poranionych przytulcie swoje serca do św. Jana Pawała II, do kazdego świętego Wam bliskiego proscie o wstawiennictwo, łaske przebaczenia, zaufania, odzyskania miłości. Łączę się z Wami modlitwą w waszych rozterkach, goryczy, niewypowiedzianym bólu
J
julka
30 czerwca 2014, 07:53
Moje małżeństwo jest żywym przykładem na to, że można odbudować związek po zdradzie. A że nigdy już nie będzie tak samo? Jasne, jest znacznie lepiej niż przed zdradą... Oczywiście to nie jest proste, to koszmar, koniec świata, wydaje się, że nie ma już nic... Ale da się naprawdę. Potrzeba całych pokładów Miłości, wiary i całe godziny modlitwy. A i spojrzenie na siebie z boku też się przyda. Czemu nie poszukać również winy w sobie? Nikt z nas nie jest idealny a wina prawie zawsze leży pośrodku.  W każdym razie nam się udało, czego życzę wszystkim zdradzonym.
DJ
do julki
30 czerwca 2014, 11:09
Ale nie dodałaś najważniejszej rzeczy:  zdradzający musi starać się ze wszystkich sił, (a nawet ponad siły) udowodnić, że zależy mu na odbudowie małżeństwa. I nawet gdy się uda, to NIGDY nie będzie lepiej niż przed zdradą. Zawsze będzie przynajmniej  cień niepewności u zdradzonego, że zdrada się powtórzy. Zawsze. Poza tym niewielu się jednak udaje. Jesteś wyjątkiem. Bo albo zdradzający nie chce się starać, albo zdradzony nie może pokonać lęku, wstrętu, braku zaufania,, Wszystko zależy jeszcze od tego czy to była jednorazowa zdrada, czy długi romans.
J
jerry
30 czerwca 2014, 11:41
Głupstwa piszesz; wina za zdradę leży tylko po stronie tego, kto zdradził. Zdradzony może być współwinny ochłodzeniu w związku, ale nie czynu, którego nie popełnił.
J
julka
30 czerwca 2014, 12:47
Jakie masz prawo oceniać to co piszę? Mów za siebie, być może ty jesteś ideałem, skoro tak - moje gratulacje.
J
julka
30 czerwca 2014, 12:56
To długi i niełatwy temat, książkę możnaby napisać. Trudno opowiedzieć w kilku zdaniach. Zresztą na pewno każdy przypadek jest inny i nie ma złotego środka. Między innymi dlatego zastanawia mnie czemu piszesz "nigdy" i "zawsze". Może właśnie jestem wyjątkiem. Może jest więcej wyjątków. Mieliśmy za sobą 14 lat małżeństwa w tym ostatnie 5 było koszmarem. Doszliśmy do tego, że w którymś momencie w spokojnej rozmowie stwierdziliśmy, że poczekamy aż dzieci dorosną a potem podamy sobie ręce i pójdziemy każde w swoją stronę...  Po zdradzie wracaliśmy do siebie jakieś 1,5 roku..., nikomu nie życzę tego doświadczenia ale dało nam ono możliwość spojrzenia na siebie i nasz związek jakby całkiem od nowa.  I z całą stanowczością jeszcze raz to napiszę: JEST lepiej niż przed zdradą. Jeżeli ktoś nie uwierzy - jego problem, współczuję. Podzieliłam się tym co przeszliśmy. Może komuś to da nadzieję, że to możliwe.
P
Piotr
7 września 2014, 00:14
Julka mylisz pojęcia. Winę za zdradę z winą za to co się dzieje w związku. Owszem istnieje tu związek przyczynowo - skutkowy, ale to są dwie odrębne rzeczy. Za zdradę winę ponosi tylko i wyłącznie zdradzający. Koniec kropka. Tu nie ma żadnej dyskusji. Przecież współmałżonek mógł porozmawiać zanim zdecydował się na taki krok. Mógł zasygalizować, że coś jest nie tak, mógł ostatecznie odejść, ale wybrał inną drogę nie informując małżonka o swojej decyzji i uderzając w istotę małżeństwa, czyli wierność.  To jest zawsze suwerenna i egoistyczna decyzja zdradzającego, z którą zdradzany nie ma nic wspólnego. Istnieje też coś co się nazywa winą za błędy w związku. I tu winny może być jeden ze współmałżonków lub oboje i przecież niekażdy taki kryzys prowadzi od razu do zdrady. Czemu? To już sama sobie odpowiedziałaś: Bo nie ma ideałów, każdy ma jakieś wady. P.S. Gratuluje odbudowy związku.
A
Andrzej
30 czerwca 2014, 00:27
taki blaszany art na deonie? Nie wierzę. Co do zdrady w małżeństwie, to mogę polecić jedną niezawodną i sprawdzoną  metodę. Niestety któreś z małżonków musi się zdobyć na wiarę, głęboką wiarę. W takim zdradzonym związku trzeba postawić między małżonkami zaproszonego Jezusa. Tylko On może zdziałać cuda, ktore w takim frontalnym konflikcie są jedyną pomocą dla dobra zarówno skłóconych jak i ich dzieci. Im wcześniej tym lepiej, póki trupy nie zaczną padać, bo bardzo ciężko jest potem ze wskrzeszaniem.
M
msl
29 czerwca 2014, 22:32
Zdrada małżonka jest gorsza niż jego śmierć. Nie ma chyba małżeństwa, które by się naprawdę odbudowało po zdradzie, no chyba że zdradzona strona szuka winy w sobie tak, jak sugeruje to pożal się Boże autor. Wstydziliby się takie bzdury zamieszczać.
DT
denny tekst
29 czerwca 2014, 19:41
Ręce opadają jak się to czyta. Szczerze życzę autorowi doświadczenia zdrady, a później bez emocji i bez złości skorzystania z rad, które tak autorytatywnie udziela innym. Powodzenia.
K
Kasia
29 czerwca 2014, 19:19
Ale bzdury.... rany jakie to bzdury! Jaka w ogóle złość? to jest rozpacz, umieranie, nic potem już nie jest takie samo, nie ufa się , nie wierzy się w najdrobniejszą rzecz. Złość? złościć to się może dziecko kiedy nie dostanie cukierka przed obiadem. Ależ to bzdury....