Chciałbym, ale...

(fot. h.koppdelaney / flickr.com / CC BY)
Valerio Albisetti / slo

Jeśli uważnie się przyjrzeć, można zauważyć, że w życiu jedno pragnienie goni drugie. Ileż to razy w ciągu jednego dnia łapiemy się na tym, że śnimy na jawie, że czegoś pragniemy, szczęśliwej chwili, jakiegoś spotkania, osiągnięcia jakiegoś celu w pracy, uznania...

Mówi się, że gdyby człowiek nie miał pragnień, to by umarł. Podzielam to przekonanie. Bez pragnień sama organizacja psychiczna przestałaby istnieć lub poważnie zaniemogłaby. Dowodem tego jest depresja.

Lecz samo pragnienie i nic więcej nie należy do praktyk zbawiennych, jakkolwiek bardzo rozpowszechnionych. Wielu ludzi nie czyni nic, aby urzeczywistnić swoje pragnienia. Wiadomo, że osiągnięcie celu jest owocem długiej pracy, męczącej, pełnej zasadzek drogi, i że trzeba się dobrze napracować, żeby dojść do jej końca.

Gdybyśmy zadali ludziom pytanie, co robią, żeby urzeczywistnić swoje pragnienia, odpowiedzi okazałyby się zniechęcające. Wszyscy szukają alibi, usprawiedliwień: nie mogli, próbowali, ale..., już miało się im udać, ale..., gdyby mieli możliwość..., z pewnością osiągnęliby cel.

DEON.PL POLECA


Prawda natomiast wygląda tak, że jest o wiele łatwiej, choć to neurotyczne, łudzić się, że możemy coś zrobić. Ponadto w dzisiejszych czasach cywilizacji telewizyjnej, kiedy to spokojnie siedząc w fotelu można uczestniczyć emocjonalnie, pragnieniem, w wydarzeniach i sytuacjach, których inaczej nie moglibyśmy przeżyć, w społeczeństwie, w którym wszystko jest zautomatyzowane, pragnienie bycia człowiekiem zwiększa się, rośnie nieproporcjonalnie, podczas gdy do minimum ogranicza się działanie, realizację, a co za tym idzie - kontakt z rzeczywistością. Lecz my w każdej minucie, w każdej godzinie, od chwili, kiedy się obudzimy, do chwili, kiedy zaśniemy, jesteśmy zanurzeni w rzeczywistość.

I tu zaczynają się problemy, ponieważ to, czego się pragnie, nie konkretyzuje się, nie zostaje zaspokojone w sposób automatyczny. Gdybyśmy chcieli podać definicję rzeczywistości, moglibyśmy powiedzieć, że jest ona miejscem, gdzie pragnienia mogą się skonkretyzować, nabrać kształtu.

Jak zatem możemy urzeczywistnić swoje pragnienia? Co jest nam do tego potrzebne?

Aby urzeczywistnić nasze pragnienia, potrzeba woli. Pragnienie i wola oddzielone od siebie dają efekty negatywne. Natomiast razem potęgują się, tworząc nową i potężną siłę, jaką jest wytrwałość.

Nic nie da się urzeczywistnić tu i teraz. Pragnienie wszystkiego i natychmiast jest typowe dla osobowości infantylnych, nieświadomych dynamiki życia. Nie można myśleć o wyzdrowieniu z nerwicy, w naszym przypadku z zazdrości, w sposób nagły, bez wytrwałości. Pragnienie i wola mają tu decydującą rolę, lecz powinny trwać w czasie.

Zawsze powtarzam, że pragnienie to kolorowy film, ale żeby go nakręcić, potrzebna jest kamera. Tą kamerą jest wola. Bez woli pragnienie natychmiast gaśnie. Samo pragnienie nie ma siły; sama wola nie ma treści, nie ma ciała.

Nie myślcie, że się wam nie uda. Ludziom często wydaje się, że brak im koniecznej woli. Dla wielu osób typowe jest zdanie: "Chciałbym ..., chciałem..., ale brakuje mi woli". Wola nie istnieje sama w sobie i sama dla siebie. Wola pojawia się, jeśli istnieje jakiś plan, który popycha do działania, pasjonuje. Wola staje się wtedy wytrwałością w realizacji przyjętego planu.

Więcej w książce: Zazdrość - cecha wrodzona czy nabyta? Jak przezwyciężyć uczucie stare a wciąż nowe? - Valerio Albisetti

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chciałbym, ale...
Komentarze (2)
A
Artur
29 lipca 2014, 08:47
Ten kto to napisał albo nie zna nauki Chrystusa albo ją zna ale ma w nosie. To oddanie się Bogu i jego woli w pokorze i miłości sprawia, że przestajemy łaknąć i pragnąć. Największe nieszczęście człowieka jest wtedy gdy wciąż czegoś pragnie. Najpierw są to rzeczy dla niego osiągalne (praca, dom, rodzina...), potem są to pragnienia które albo nie da się urzeczywistnić albo trzeba by było krzywdzić innych ludzi. W swoim pragnieniu potrafimy być nienasyceni bez Bożej miłości. Nawet gdy mamy wszystko pragniemy wciąż sami już nie wiedząc czego. To uczucie braku czegoś nieokreślonego jest koszmarem. Stąd tak wiele uzależnień, rozbitych rodzin i pędu do zdobywania rzeczy materialnych. Tyle, że to wszystko nie nasyci pragnienia bo podświadomie pragniemy Boga, którego nie ma w tym co zdobyliśmy.
D
dana
1 października 2013, 20:24
A czego tu zazdroscic?ze ktos ma silna wole do dzialania i tak pracuje nad soba,ze mu wszystko wychodzi?ale ile trudu trzeba wlozyc,by cos osiagnac,sa ludzie sukcesu,...ale...sa tez mierni....i chyba oni zazdroszcza i sa wtedy zlosliwi,zemsciwi....i tu jest problem....jezeli ktos ufa Bogu rzadko zazdrosci,no moze laski...lub jakiegos szczescia...Podziwiam ludzi z silna wola,ale mam do czynienia z osobami o slabej woli....ktorym trzeba pomoc,pochylic sie nad czlowiekiem,podniesc go,wesprzec psychicznie,pocieszyc,porozmawiac,byc po prostu na jawie a nie w internecie.....