Jak się nie ma co się lubi, to się lubi...

(fot. TrevinC / flickr.com)
Norbert Lechleitner

To przebywanie w szpitalu i konieczność wysłuchiwania idiotyzmów w stylu: "Znów się zaczyna!", "Co to będzie?", "To już koniec ze mną", "Nie ma widoków na poprawę", "Wszystko to nie ma sensu!", jest po prostu okropne.

Tak to starszy człowiek uskarżał się do bliskiego przyjaciela z dobrych czasów, który odwiedził go w szpitalu po tym, jak ciężko zapadł na zdrowiu.

- Przydałoby ci się trochę więcej nadziei i ufności - zalecał choremu.
- Nadziei na co?
- Masz bóle?
- Nie, teraz nie.
- Czy pamiętasz moment, kiedy ustały bóle i jak się wówczas czułeś? Czy to nie było wspaniałe uczucie?
- Co to ma do rzeczy w tych okolicznościach? Mam się kiepsko, a tu jest potwornie.
- Smakuje ci przynajmniej jedzenie?
- Nie mam wyboru. Miałbym się zagłodzić?
- Naprawdę nic ci nie smakuje?
- No, powiedzmy, że lody z bitą śmietaną nie były złe.
- To myśl o lodach z bitą śmietaną. Pomarz jeszcze o dobrej kawie do nich i o żonie u twego boku, a zaraz poczujesz się lepiej.
- Zaoszczędź mi proszę tych bzdur.
- Wybacz, nie chciałem cię zdenerwować. Ale zdradź mi proszę, dlaczego te lody zjadłeś z przyjemnością?
- Bo, do diaska, nie miałem nic innego, czym bym się mógł delektować.
- No właśnie, mój przyjacielu.

DEON.PL POLECA

Oaza dla duszy - Norbert Lechleitner

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi...
Komentarze (1)
N
Neateia
22 maja 2014, 06:49
„Jak się nie ma co się lubi, to się ma co się nie lubi” – pisał Meszuge w „Przebudzeniu” i moim zdaniem miał rację. Wmawianie sobie, że lubi się coś, czego się nie lubi tak naprawdę, jest zakłamaniem.