Ukrywałem, że straciłem pracę

(fot. Pensiero / flickr.com)
Jennifer Guntzelman / slo

Wstawałem o tej samej godzinie, co zawsze. Brałem prysznic, goliłem się i ubierałem ,,do pracy". Potem szybko zjadałem śniadanie i, jak zwykle, wychodziłem z domu. Odjeżdżałem z podjazdu dla samochodów w porze, kiedy po dzieci przyjeżdżał szkolny autobus.

- Do zobaczenia wieczorem - wołałem do Margie, ruszając w kierunku szosy, w podróż, którą odbywałem tyle razy, że nie musiałem o niej nawet myśleć. Na początku było łatwo. Wszystko wyglądało bardzo naturalnie.

Faktycznie, wykonywanie tych samych co dotąd rutynowych czynności utrzymywało mnie w normalnej formie. Jechałem do miasta i wędrowałem po nim cały dzień, jak w transie, aż do nadejścia pory powrotu do domu. Potem wymyślałem historyjki o tym, co działo się przez cały dzień w pracy.

Margie nie miała pojęcia, że mojej pracy już nie ma. Nie byłem w stanie powiedzieć jej o tym. Dwa tygodnie wcześniej poszedłem na zwołane przez szefa zebranie, zupełnie się nie spodziewając, że za chwilę runie moje życie. Praca była dla mnie wszystkim. Wspinałem się w mojej firmie po szczeblach kariery, tak jak marzy się to każdemu. Widziałem, oczywiście, że zwalniano wielu pracowników, ale nigdy nie pomyślałem, że mogłoby to spotkać mnie. Myślałem, że jestem dosyć ważny. Miałem świetną pensję. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogliby mnie zwolnić.

DEON.PL POLECA

Tego fatalnego dnia przekonałem się, że zwalnia się nie tylko zwykłych pracowników. Powinienem był wiedzieć, że zaoszczędzenie takiej pensji jak moja będzie wspaniałym osiągnięciem. (Zawsze szukaliśmy sposobów obniżenia kosztów). Do licha, byłem tym, który określał kogo możemy się pozbyć. Jednak nigdy nie pomyślałem, że mogą pozbyć się mnie.

Jak miałem stanąć przed rodziną i znajomymi? Czułem, że jestem nieudacznikiem. Byłem taki wściekły, że życzyłem tym, którzy mnie zwolnili, żeby i oni utracili pracę. Myślałem sobie: ,,Niechby poczuli, jak to jest". Dzięki mojej pozycji cieszyłem się wielkim szacunkiem, a teraz czułem, że zostałem z niego odarty.

Byłem bardzo czujny, gdy przyjeżdżałem do miasta. Oczywiście nie chciałem natknąć się na żadnego znajomego, bo mógłby mnie zapytać, co robię i jak mi się wiedzie. Nie miałem pojęcia, co na to odpowiedzieć. Wiedziałem, co pomyślą: ,,Biedak, zwolnili go. Myślał, że jest kimś, a teraz jest nikim".

Największym problemem była dla mnie Margie i dzieci. Tak dobrze zawsze się czułem, mogąc jej powiedzieć: "Kupuj wszystko, co chcesz. Zarabiam dobrze". Wiedziałem, że Margie była ze mnie dumna. To jest to, co chciałby móc powiedzieć każdy facet, który jest czegoś wart. Moja rodzina nie miała pojęcia o tym, co się stało. Czułem się przegrany. Firma wypłaciła mi odprawę, ale to mogło starczyć tylko na jakiś czas. Nie mieliśmy dużych oszczędności, gdyż dzieci chodziły do szkoły i kupowaliśmy mnóstwo potrzebnych im rzeczy.

Zanim zdołałem powiedzieć Margie, co się stało, moja odprawa prawie się rozeszła. Musiało być po mnie widać, że mam problemy, bo któregoś dnia żona zapytała mnie wprost, co się dzieje. Nie mogłem jej po prostu powiedzieć, że miałem zły dzień. Stawało się to już zbyt zwariowane: codzienne wychodzenie z domu i życie kłamstwem. Wiedziałem, że to nie jest sposób na życie i że mam do wyboru albo dalej udawać, albo powiedzieć jej, co się stało.

Nie powiedziałem. Potem, pewnego ranka nie mogłem zwlec się z łóżka. Czułem się prawie sparaliżowany. Przeraziło mnie to tak dalece, że się załamałem. Płakałem jak dziecko. Wypłakiwałem z siebie wszystko i nie mogłem się uspokoić. Dzięki Bogu, że mam taką dobrą żonę. Powiedziała mi, że widziała, iż coś jest nie w porządku, ale nie wiedziała, jak mnie o to zapytać. Była bardzo zadowolona, iż jej wszystko powiedziałem, ale jednocześnie naprawdę zła o to, że wcześniej czułem potrzebę ukrywania tego przed nią.

Potem rozmawialiśmy przez długi czas o tym, co czuję. Byłem naprawdę zadowolony i choć trudno było mi się na to zdobyć, zdołałem jej nareszcie powiedzieć o utracie pracy. Czułem, że wariuję. Bardzo się bałem, że stracę także ją i dzieci. Margie też trudno było pogodzić się z utraceniem przeze mnie pracy. Chciała dokładnie wiedzieć, co się stało. Gdy wszystko jej opowiedziałem i popłakaliśmy razem, zaczęliśmy się zastanawiać, co teraz zrobić.

Tego jeszcze nie wiemy. Margie była zła na firmę, ale także na mnie. Myślę, że ona teraz rozumie, że to naprawdę nie była moja wina. Powinienem był jej powiedzieć zaraz, gdy mnie zwolnili. Ale rozmawiamy o tym teraz. Jest mi znacznie lżej. Kiedy chowałem wszystko w sobie, czułem się okropnie.

Wiem, że wiele ludzi traci pracę. Jedni potrafią to przeżyć, innych trawi złość. Nie chcę żyć w gniewie. Przecież mam siebie, Margie, dzieci i Boga i wiem, że potrafię robić wiele rzeczy. Muszę tylko zacząć działać i spróbować innej pracy. Kto wie, może sprawy ułożą się lepiej niż kiedykolwiek dotąd. Zobaczymy.

Więcej w książce: Jak sobie poradzić z życiową tragedią - Jennifer Guntzelman

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukrywałem, że straciłem pracę
Komentarze (3)
jazmig jazmig
7 kwietnia 2014, 10:43
Wcale się nie dziwię, że go zwolnili, to przecież jest smarkacz. Małe dziecko ukrywa, że coś nabroiło i nie myśli o tym, że sprawa się wyda, a kara będzie większa, bo dojdzie kara za kłamstwo. Dorosły człowiek musi zakładać najgorsze, a więc i to, że go zwolnią i poczynić wcześniej oszczędności. Ponadto powinien stale rozglądać się za inną pracą, żeby być przygotowanym na moment, kiedy straci aktualną pracę. A ten dureń gdy stracił pracę, ukrywał to przed żoną, zamiast od razu ją poinformować, żeby oboje jakoś przetrwali okres poszukiwania nowej pracy. Ja rozumiem, że ktoś ukrywa swoje bezrobocie przed sąsiadami i znajomymi, ale ukrywanie tego przed własną żoną, to objaw smarkaterii.
N
nie-doPoznania
5 kwietnia 2014, 22:31
ja przez ponad rok ukrywałam p[rzed wszystkimi że nie zaliczyłam semestru na studiach na kolejnym juz kierunku. Teraz widzę, że to była najgłupsza rzecz jaką mogłam zrobić ale wtedy wydawało mi się , że jestem w potrzasku i nie umiałam inaczej a z każdym krokiem brnięcia w to kłamstwo stworzyłam sobie alternatywną rzeczywistość ze sobą zadowolonąz siebie. w końcu nie widziałam w tym nic złego, bo przecież to moje życie i po co mama się tłumaczyć. Teraz tak za to oberwałam, że nadziałam się na to czego najbardziej chciałam uniknąć i całkiem nie wiem co teraz dalej z sobą robić.
K
Katrin
5 kwietnia 2014, 19:11
Dadal mi ten tekst otuchy....Ja na 3 tygodnie od zakonczenia umowy, bez mozliwosci przedluzenia trafilam do lekarza...nie moglam przestac plakac...Jeszcze tydzien zwolnienia i bede bezrobotna...Zaczelam pracowac na umowe zlecenie rownoczesnie z praca, spodziewalam sie, ze nie przedluza..., na razie bez rewelacji, ale tez mam nadzieje, ze jakos sie rozkreci biznesik.....Daj Boze...Ale nie jest to mily moment....