Współczuć wrogom? Nigdy w życiu!
"Oni nie zasługują na moje przebaczenie, nie chcę, nie potrafię... Nie chcę im przebaczyć!".
Niekiedy jedynym powiązaniem z osobą, której nie chcemy przebaczyć, jest kurczowe trzymanie się poczucia krzywdy. Wydaje nam się, że tylko poprzez nasze cierpienie Bóg i inni ludzie mogą dostrzec grzechy innych, że nasze nieustające oskarżenia są jedynym przypomnieniem o winie popełnionej wobec nas. Jak gdyby nawet ta traumatyczna więź oparta na braku przebaczenia była lepsza niż nic. Skrupulatne wyliczanie grzechów innych utwierdza nas w przekonaniu, że mamy prawo do złości, goryczy, urazy, rewanżu.
Napawanie się pragnieniem zemsty, nieustanne tworzenie w myślach scenariuszy naszej vendetty, nachodzący nas w środku nocy gniew podszyty lękiem - to wszystko wynika z potrzeby panowania nad sytuacją lub dokonania jakiejś zmiany. Jeżeli damy się ponieść tym impulsom, nasze plany nie przyniosą oczekiwanych rezultatów i albo poczujemy się głupio, albo - w najgorszym wypadku - wylądujemy w więzieniu, jak wiele innych ofiar, które plan zemsty zrealizowały. Niestety ani niesprawiedliwość, ani wywołane przez nią emocje nie mają względu na osoby.
Oczywiście mamy prawo do złości. Co więcej, jest ona niezbędna, żebyśmy mogli posunąć się dalej na drodze ku przebaczeniu. Zaakceptowanie u siebie gniewu daje nam siłę do wyjścia z pozycji dziecka i ofiary oraz zmierzenia się z rzeczywistością. Złość jest przecinkiem, pozwalającym nam zatrzymać się na chwilę w zdaniu, a nie kropką kończącą naszą opowieść. Ta energia jest niezbędna, ponieważ pozwala nam wydostać się z bierności, świata fantazji, depresji, roli ofiary. Jednak w pewnym momencie dotrzemy do punktu największych korzyści, jakie możemy osiągnąć dzięki naszemu okresowi słusznego oburzenia. Jeżeli potem nadal będziemy pomstować, nie chcąc zmian, wzrośnie prawdopodobieństwo, że staniemy się kolejnym wcieleniem tego, czego tak nienawidzimy.
Złość odgrywa ważną rolę w procesie uzdrowienia, jednak poważnym problemem mogą stać się długotrwała gorycz, uraza, chęć zemsty i brak przebaczenia. Różnica między zdrowiem emocjonalnym a chorobą psychiczną często zależy nie od tego, co ktoś myśli i czuje, ale od tego, co robi. Skoro pragniemy zemsty, trudno jest nam czekać na interwencję Boga, szczególnie gdy występnym dobrze się wiedzie (zob. Ps 37, 7). Współczuć wrogom? Nigdy w życiu! Kto by wtedy wiedział, co nam zrobili? Kto pamiętałby o naszych zranieniach? Dlaczego nie możemy wymierzyć im sprawiedliwości?
Znajomy, z którym prowadzę program radiowy, Dave Stoop, zajmuje się jako psycholog tematem przebaczenia. W książce Wybaczyć niewybaczalne podkreśla: "Przebaczenie [...] zawsze dotyczy moralnego wymiaru życia". Kiedy ktoś nas skrzywdził, jesteśmy rozdarci pomiędzy takimi wartościami, jak sprawiedliwość, uczciwość, dobro i zło, a "jednocześnie doznajemy wewnętrznego rozdarcia, ponieważ inna część naszego bytu uczuciowo wiąże się z tą osobą, współczuje jej znalezienia się w takiej sytuacji i pragnie dla niej litości".
Jeśli skłaniamy się ku jednej ze stron konfliktu, porzucamy jakby tę drugą, jednak żadna z tych skrajności sama w sobie nie może nam dać poczucia satysfakcji. To odwieczny paradoks, w którym dwie na pozór sprzeczne wartości muszą ze sobą współistnieć.
Jest to dylemat moralny, z którym się zmagamy. Czy ci, którzy nas skrzywdzili, nie za szybko otrzymali przebaczenie, czy cierpieli w takim stopniu, w jakim my przez nich cierpieliśmy? Chcemy zostać pomszczeni. Chcemy, żeby wszyscy wiedzieli. Mamy tak wiele sposobów na pożalenie się. Jak nasi rodzice mogli nie widzieć, nie rozumieć, co nam robią? Dlaczego nie rozwiązali swoich problemów emocjonalnych, zanim się urodziliśmy? Wielu z nas wierzy w Boga i Jego słowo, niektórzy z nas aktywnie działają w Kościele, większość z nas uważa się za osoby dobre i życzliwe dla innych, więc tym łatwiej powinno nam przyjść przebaczenie. Jednak czasami zranienie jest zbyt dotkliwe. Na samą myśl o naszych ciemiężycielach ciało i umysł mogą się instynktownie wzdragać. Nienawiść wypływająca z bólu może nam się wydawać czymś pozytywnym - może nam się wydawać siłą. Ale to nie jest dobry rodzaj siły. Daje ona fałszywe poczucie bezpieczeństwa, jak broń wycelowana w niespodziewanego intruza. Wydaje nam się, że broń nas uratuje, ale bardzo często sytuacja obraca się przeciwko nam i to my zostajemy ugodzeni.
Zgodnie z teorią atrybucji, gdy czujemy się zranieni lub zagrożeni, wszyscy stajemy się mistrzami wyolbrzymiania negatywnego zachowania innych i przypisywania im nikczemnych zamiarów nawet wtedy, kiedy zachowują się wobec nas neutralnie. Z drugiej strony lubimy umniejszać wpływ i znaczenie naszych własnych "przypadkowych" negatywnych zachowań i usprawiedliwiać je naszymi domniemanymi szlachetnymi intencjami. Ta rozbieżność odzwierciedla nieumiejętność całkowitego zintegrowania dobra i zła w nas samych i innych ludziach, które stanowi kamień milowy w naszym rozwoju, na drodze ku dojrzałości.
A teraz odpowiedz sobie szczerze na pytania:
1. Czym albo kim jest "robak" pozbawiający cię nawet tej odrobiny dobra, na którą twoim zdaniem zasługujesz? W jaki sposób nadal odgrywasz rolę ofiary, zamiast odzyskać kontrolę nad życiem?
2. Jak wyrażasz negatywne uczucia? Czy ci, którzy są teraz ważną częścią twojego życia, uważają cię za osobę gniewną, pełną uraz albo nieumiejącą wybaczyć? Jeżeli tak, to dlaczego? A jeśli nie - jak opisaliby sposób, w jaki okazujesz złość, niechęć albo gorycz, nawet jeżeli rzadko ci się to zdarza?
3. Co zyskujesz, nie przebaczając swoim winowajcom?
4. Co tracisz, trzymając się kurczowo gniewu, goryczy albo poczucia krzywdy? Czy jest coś, co mógłbyś zyskać, gdybyś postanowił przebaczyć?
5. Czy udało ci się uwolnić od złości, goryczy i urazy wobec kogoś, kto wyrządził ci krzywdę? Jeżeli tak, to w jaki sposób? Jaki znasz najbardziej konstruktywny sposób radzenia sobie z tymi emocjami?
6. Jaką rolę w twoim poczuciu krzywdy odgrywa duma? Czy jakaś cząstka ciebie pragnie kontynuować relację z osobą, której nie chcesz lub nie potrafisz przebaczyć?
Więcej w książce:
Skomentuj artykuł