Przebaczyć - ale jak to zrobić?

Przebaczyć - ale jak to zrobić?
(fot. shutterstock.com)
Anna Kaik

Wybaczanie powinno stać się naszą stałą, "odruchową" praktyką. Bez wybaczenia nie na dobrych relacji, nie ma miłości, nie ma szczęścia.

Ks. Salvatore Tumino w jednej ze swoich książek przytacza historię Corrie ten Boom, więźniarki obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, w którym zginęła jej siostra i wiele bliskich jej kobiet. Po wojnie Corrie jeździła po Europie z konferencjami na temat potrzeby przebaczenia. Jako ofiara agresji i nienawiści była w tym temacie prawomocnym nauczycielem. Pewnego wieczoru w Monachium, kiedy właśnie skończyła wykład o przebaczeniu wrogom, w drzwiach zobaczyła stojącego byłego żołnierza SS, którego znała z pobytu w obozie: był dozorcą w łaźni z prysznicami w czasie przyjmowania nowych transportów więźniów. Po konferencji ten były SS-man podszedł do niej z podziękowaniem i wdzięcznością za jej wiarę, że Bóg odpuścił mu jego grzechy. Tymczasem Corrie, podczas gdy jej były prześladowca dziękował jej, czuła się, jak stwierdziła "jak sparaliżowana". "Przed chwilą mówiłam o potrzebie przebaczenia, a teraz nie byłam w stanie nawet podać mu ręki" - opowiadała. Gotował się w niej gniew i myśli o zemście, i wręcz żałowała wypowiedzianych słów o przebaczeniu, które Bóg ma dla każdego. Jednak obok tych myśli pojawiły się w mgnieniu oka i inne: Jezus umarł za tego człowieka, czego więcej potrzeba, żeby mu przebaczyć? W duchu pomodliła się: "Jezu, sama nie jestem w stanie mu przebaczyć, daj mi swoją siłę, żebym mogła to zrobić".

Jak dalej opisuje Corrie, wyciągnęła rękę do swojego byłego prześladowcy i wraz z tym gestem stopniała w niej wszelka nienawiść, a jej miejsce zajęła miłość - miłość wobec człowieka, który pozbawił życia jej siostrę, który znęcał się nad nią i jej bliskimi... Zrozumiała wtedy - jak dziś opowiada - że przebaczenie nie dokonuje się w nas naszymi siłami.

Błędne koło

DEON.PL POLECA

Historia Corrie to skrajny przypadek. My, w większości, doświadczyliśmy w życiu mniejszych zranień, co nie znaczy, że stały się one w nas źródłem mniejszej nienawiści. Ale z drugiej strony historia Corrie pokazuje, że nie ma takiego zła, którego nie dałoby się przebaczyć.
Mechanizm tworzenia się w nas uczuć wrogości i nienawiści działa następująco: najpierw za sprawą agresywnego, niesprawiedliwego działania ludzi z zewnątrz pojawia się w nas rana. Efektem rany jest ból - mowa tu o bólu psychicznym, bólu duszy. Na końcu z bólu rodzi się w nas nienawiść i chęć zemsty. To jednak nie koniec, ponieważ kiedy zgadzamy się na nienawiść, tworzy się błędne koło: z nienawiści rodzi się w nas nowy ból. Ten ból powoduje rany, które zadajemy innym i sobie. Takie trio: rana - ból - nienawiść potrafi zupełnie zniszczyć ludzkie życie, ograbiając je doszczętnie z radości życia i miłości do ludzi.
Jak wyjść z tego błędnego koła zniszczenia? Trzeba zdać sobie sprawę, że jest ono zbudowane na wielkim kłamstwie, jak wszystko co powoduje cierpienie. W tym wypadku kłamstwem jest przekonanie, że nasza nienawiść jest usprawiedliwiona.

Wbrew uczuciom

Tymczasem, nasza nienawiść od czasu, kiedy możemy karmić się Ciałem Jezusa, nie jest usprawiedliwiona w żadnej mierze. Wraz ze swoim Ciałem, Chrystus daje nam wystarczająco potrzebnej siły, byśmy potrafili spełniać Jego wymagania, a więc także "przebaczyć nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy".
Może tu również zachodzić logiczna pomyłka bazująca na innej konkluzji. Ponieważ po zranieniu czuję smutek, ból, złość, gniew - jako naturalny efekt na popełnione zło, stwierdzam, że są to "namacalne" dowody potwierdzające słuszność mojej nienawiści. Nie jest to jednak prawda.
Przebaczenie zaczyna się od aktu woli, który należy podjąć właśnie wtedy, gdy w naszym sercu panuje gorycz i negatywne uczucia wobec osoby, która nas zraniła. Czekanie z przebaczeniem na pojawienie się pozytywnych uczuć wobec wroga jest praktycznie równoznaczne z tym, że nigdy nie przebaczymy. Trzeba wtedy wybrać posłuszeństwo słowom Jezusa i podjąć decyzję o przebaczeniu.

Jak konkretnie przebaczyć

Prawdziwe przebaczenie opiera się na dwóch filarach: usprawiedliwieniu i błogosławieństwie. Jezus znalazł usprawiedliwienie nawet dla swoich katów, mówiąc: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". (Łk 23, 34). Warto o tych słowach pamiętać, zwłaszcza gdy odnosimy wrażenie, że ktoś w swoim postępowaniu kieruje się wyłącznie złą wolą. Jak kogoś takiego usprawiedliwić? W momencie gdy zawodzą wszelkie inne wytłumaczenia, zawsze można spojrzeć na drugiego jak na osobę tak poranioną, że potrafi już tylko ranić innych. Poza tym, za tego człowieka, o czym wspominała w swoim wyznaniach przywołana Corrie ten Boom, Chrystus też umarł. Takie rozumowanie powinno nas naprowadzić na ścieżkę przebaczenia.

Wreszcie przebaczać oznacza błogosławić - tego człowieka, który zadał nam ból, ale i Boga za to, że pozwolił nam go spotkać. Tu dochodzimy nierzadko do nowej zapory na drodze do przebaczenia. Czy naprawdę wierzymy w to, że nic w naszym życiu nie było pomyłką, lecz wyrazem woli dobrego Boga? Jeśli tak, oznacza to, że wszystko cokolwiek nas spotyka, ma nam pomagać w duchowym wzrastaniu i jest dla nas dobre. Za wszystko należy więc Bogu dziękować i błogosławić ludzi, z którymi dane nam było się zetknąć. Nawet jeśli nas poranili. Czy naprawdę wierzymy w to, że jesteśmy w rękach Boga, który - dosłownie - zabity nienawiścią - zmartwychwstał? Że przyjmując Komunię, nosimy w sobie Jego cząstkę, która uzdalnia nas do tego samego?
W swoim najgłębszym wyrazie sprawa przebaczenia to bowiem pytanie o podstawowe prawdy wiary.
A może wierzymy "martwą wiarą", teoretyczną, bez związku z naszym życiem i działaniem?
A może po prostu nie wierzymy?

Bibliografia: Salvatore Tumino "Jezus uzdrawia twoje serce", Wydawnictwo Homo Dei, Kraków, 2014

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przebaczyć - ale jak to zrobić?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.