Poznaj techniki służące zmniejszeniu ciągłego napięcia
Zmierzają one do tego samego celu - przerwania pętli strachu, czyli wyjścia z zaklętego kręgu, gdy napięcie wywołuje złe myśli, objawy fizyczne i emocjonalne, a te z kolei utrzymują napięcie - i tak w koło Macieju.
Idea zmniejszenia napięcia jest dość prosta, a realizacja może być całkiem przyjemna: ZAJMIJ CZYMŚ SWOJE MYŚLI. Przekieruj je na inny temat niż ciągłe rozważanie zagrożenia, analizę uczuć i objawów. NAJGORSZE, CO MOŻESZ ROBIĆ, TO BEZCZYNNY WYPOCZYNEK! Życzliwi krewni, pełni dobrych intencji, często proponują ci coś w stylu: „Pojedziesz do wujka do leśniczówki, tam sobie poleżysz na leżaczku, bez dzieci, wypoczniesz, nabierzesz sił". To nie jest dobry pomysł! Taki wyjazd może całkowicie zrujnować już poczynione postępy! W chwili ciszy nie dasz rady opanować swoich myśli i będą się one natrętnie kierować w stronę zagrożenia. Pętla strachu zacznie znów się zaciskać.
Staraj się mieć cały czas zajętą uwagę! Najlepiej czymś, co wymaga skupienia i zaangażowania, ale samo w sobie nie powoduje zbyt dużego napięcia.
Filmy i telewizja
Mnie najlepiej pomagały niezbyt emocjonujące, sympatyczne kryminały (Frost, Colum-bo itp.). Miałem swój rytuał wieczornego ich oglądania. Zawsze potem czułem się znacznie lepiej. Często miałem po obejrzeniu filmu takie wrażenie przebudzenia - albo powrotu z podróży. To potrafiło dość długo trwać. Możesz też zauważyć, że po ciekawym filmie przez kilka sekund czujesz się całkowicie normalnie. Ciągle jeszcze żyjesz wątkiem filmowym. Dopiero po chwili wraca pamięć i ciężar.
Książki
Ta sama sytuacja. Pochłonąłem całą półkę sympatycznych kryminałów, a pewnie mogą być też romanse; byle akcja wciągała i odsunęła złe myśli.
Zajęcia domowe i majsterkowanie
Róbmy cokolwiek, co lubimy i co nas zajmuje. Mnie na przykład pasjonują sprawy techniczne, majsterkowanie i ulepszanie domu, auta itp. Chciałem nawet kupić stary zabytkowy samochód do remontu, ale mi się poprawiło i ostatecznie zrezygnowałem.
Znajomi, spotkania, dyskusje, wycieczki
Mają angażować i wciągać, ale nie stresować. Jeśli znajomi cię irytują, chcą ci coś udowodnić albo pokazać swoją litość, to lepiej odpuść spotkanie i nie dawaj im tej szansy.
Sport
I to z wykrzyknikiem! Oprócz angażowania w grę poprawia zdrowie fizyczne i samopoczucie. Same zalety. Ja zacząłem w pewnym momencie dużo biegać i bardzo mi to pomogło (na początku był to też rodzaj wyzwania, co chwila sprawdzałem puls). Kobietom polecam nordic walking (dynamiczne spacery z kijami), można ćwiczyć w grupie i przy okazji porozmawiać.
Sport rozładowuje napięcie. Poza tym towarzyszą mu gadżety, które „trzeba" mieć, i jest z tym wszystkim dużo zamieszania. Jest o czym myśleć!
Wiara, medytacja
Autentyczna wiara poszerza horyzont i ułatwia relatywizowanie problemu choroby. Daje nadzieję i siłę. Jeśli jesteś wierzący, możesz zyskać jeden filar do podparcia więcej. Traktuj wiarę jako źródło duchowej energii. W połączeniu z medytacją pozwoli ci ona wyjść ponad twój bieżący stan emocjonalny.
Właściwie każda religia proponuje praktyki medytacji modlitewnej, dystansujące od bolesnych bieżących uczuć, choć może buddyzm jest pod tym względem najbardziej konsekwentny. Czymże innym jak nie ignorowaniem emocji oraz własnych wyobrażeń, żeby dostrzec rzeczy „takimi, jakie są", jest oświecenie w zen?
Relaksacja, joga
Pozwalają się wyciszyć. Jest sporo literatury na ten temat. Uważaj tylko, żeby w czasie takich ćwiczeń twoje myśli nie zostały w momencie wyciszenia uwolnione do harcowania wokół tematu choroby i zagrożenia. Nie medytuj na ten temat! Jeśli ciągnie cię w tę stronę za bardzo, to lepiej nie relaksuj się wcale.
Reasumując: zajmij umysł czymś innym niż ! ! ciągłe myślenie o swojej chorobie. Potrzebujesz do tego zewnętrznych bodźców, bo ciążenie myśli ku problemowi jest zbyt wielkie, żeby je opanować.
Leki
Pętlę strachu można też przerwać chemicznie, wpływając na odpowiedzialne za pobudzanie lękowe receptory w mózgu przy pomocy leków (tak samo działa alkohol). Można wrócić do normalnego życia i zacząć zapominać. Myślę, że takie nieświadome zapominanie musi potrwać dość długo. Może kilka lat. Wtedy wydarzenia zamazują się, a złe doświadczenia pokrywają nowymi. Nie uda się to raczej przy użyciu psy-chotropów (nie mówiąc już o alkoholu), bo dość szybko uzależniają i wkrótce trzeba zwiększać dawkę, a potem odstawić, jeszcze zanim zbudujemy nowe pozytywne doświadczenia. Może się za to udać z lekami antydepresyjnymi, które nie uzależniają i można je brać latami.
Pozostaje jeden problem. Wyjście z choroby będziesz zawdzięczał lekom, a nie sobie. Nie zbudujesz odporności. Jeśli w przyszłości pojawi się nowa, bardzo stresująca sytuacja, to choroba może wrócić niespodzianie i znowu jedynym wyjściem będą leki. Mnie bardzo pomogła możliwość podpierania się psychotropa-mi sporadycznie w bardzo trudnych sytuacjach (pomagała sama świadomość, że jest taka możliwość), w formie stosowanego w sposób zaplanowany „ratunku" niosącego ulgę w okresie, gdy choroba była jeszcze nasilona.
Sen
Bezsenność jest jednym z objawów nerwicy. Podobnie jak w przypadku innych objawów walka z nią przynosi odwrotne efekty. Częstym paradoksem jest, że po zażyciu lekkiej tabletki nasennej zasypiamy jeszcze trudniej niż bez niej. Tak bardzo wyczekujemy na działanie leku, tak bardzo chcemy spać, że napięcie rośnie i sen nie przychodzi. Im bardziej się staramy spać, tym trudniej zasnąć. Oczywiście są leki, które uśpią wściekłego słonia, ale trudno mówić wtedy o zdrowym śnie.
Zgodnie z piramidą Maslowa sen jest jedną z najbardziej podstawowych potrzeb fizjologicznych organizmu (jak powietrze i woda). Potrzeba bezpieczeństwa jest dopiero na wyższym poziomie. Wynika z tego prosty fakt, że bez względu na to, jak bardzo się boisz, i tak w końcu zaśniesz (tyle że dużo później). Moje doświadczenie jest takie, że mogłem nie przespać lub prawie nie przespać co najwyżej dwóch kolejnych nocy. Trzeciej nocy zasypiałem. Warto ustalić w miarę regularne godziny spoczynku i się ich trzymać. Nie do-sypiać w ciągu dnia, chyba że jest to absolutnie konieczne! W miarę postępu terapii oraz opadania napięcia poprawia się i sen.
Gdy masz duże niedobory snu, to sen przyjdzie, jak tylko przestaniesz go w napięciu wyczekiwać! W końcu przyjdzie tak czy siak.
Zawężanie horyzontu
Czasem nadchodzi kryzys i myślisz, że nie dasz rady. Bo nie wiadomo, jak długo to jeszcze potrwa. Czy wytrzymasz kolejne miesiące. Twoja wyobraźnia tworzy rozbudowane scenariusze. Staraj się wtedy ograniczyć horyzont wyobraźni. Myśl sobie: Być może mam przed sobą długą drogę terapii. Wyobraźnia podpowiada mi różne złe scenariusze. Zamiast je rozważać, skupię się tylko na najbliższych działaniach. Wypiję tę wielką czarę łyżeczką. Łyczek po łyczku. Krok po kroku. Dam radę zrobić mały krok, następnymi będę się martwił później.
To jest bardzo skuteczna technika, pomocna również w zwykłym stresie, spowodowanym nadmiarem zadań, i osobiście stosuję ją bardzo często.
Nieraz jestem tak przytłoczony obowiązkami, że wydaje mi się, iż nie dam rady przebrnąć przez najbliższy miesiąc czy kwartał. Na przykład ostatnio wziąłem kredyt i zaangażowałem się w kapitalny remont mieszkania - gdy sobie pomyślę, ile zostało jeszcze pracy do wykonania, to mi się robi słabo. Dlatego staram się o tym nie myśleć. Idę kroczek po kroczku...
Poszerzanie horyzontu
Gdy z kolei nadejdzie żal i depresja z powodu straconego czasu, twojej sytuacji albo przypadkowy okres nasilonego lęku, staraj się poszerzać horyzont i relatywizować swoje położenie. Myśl tak: Teraz się fatalnie czuję, ale wkrótce to minie, bo zawsze mija. Z perspektywy mojej całej terapii to tylko epizod, który trzeba przeczekać.
Pomyśl również, że mimo dramatycznych trudności masz powody do małych radości. Z bliskich, dzieci. Może jesteś komuś potrzebny.
Twoja sytuacja nie jest beznadziejna, nawet jeśli tak myślisz. Szukaj ogólnych pozytywów.
Fragment pochodzi z książki "Pokonałem nerwicę. Historia mojego zmagania".
Skomentuj artykuł