Dbanie o ciało. Narcystyczna skłonność czy szacunek dla samego siebie?
Ciało nie jest wrogiem, którego powinno się potępić i odrzucić, jak czyniły to pokolenia chrześcijan, nie jest przeszkodą na duchowej drodze, ale sprzymierzeńcem, ponieważ to w ciele i wraz z nim przeżywa się drogę metamorfozy i uświęcenia.
Możemy stawiać sobie pytania na temat sensu naszego istnienia na tym świecie. Nie ma na to gotowych odpowiedzi, ale możemy podkreślić przynajmniej powód edukacyjny.
Ciało oddaje w fizyczny, a więc namacalny i widzialny sposób to, co jest metafizyczne, a więc nienamacalne i niewidzialne. Dzięki niemu możemy dotykać, widzieć, słyszeć, smakować, czuć. Przez pięć zmysłów odbieramy namacalne informacje, dzięki którym możemy dotrzeć do bardziej subtelnych pokładów. Patrząc z tego punktu widzenia, ciało jest ogromną pomocą, ponieważ kontaktuje nas z rzeczywistością i umożliwia łatwiejsze odczytanie otaczającego nas świata.
Poprzez ciało subtelne rzeczywistości stają się "konkretne", namacalne, łatwiejsze do odczytania. Ciało jest miejscem nauki. Umiejętność wysubtelnienia percepcji i przyswojenia namacalnych informacji może pomóc nam na kolejnym etapie, kiedy nie będziemy już mieli ciała. W Ewangelii Chrystus zwrócił nam uwagę: "Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?" (J 3,12).
To dzięki medytacji ciała możemy uczestniczyć w rzeczywistości tego świata. Ciało jest częścią kosmosu i jednocześnie świątynią Ducha Świętego (1 Kor 3,16), zbiornikiem łaski, miejscem, gdzie niewidzialne staje się widoczne, a niematerialne staje się namacalne. Zaopiekowanie się ciałem oznacza uwzględnienie ogromnej inteligencji biologii, a w szczególności tego, że każda komórka ciała promieniuje tchnieniem Ducha Świętego.
W tym sensie wielki rosyjski święty, Serafin z Sarowa, który doświadczył przebóstwienia swego ciała, udzielił następującej rady: "Dbaj o swoje ciało, to twój najlepszy przyjaciel". Ciało nie jest wrogiem, którego powinno się potępić i odrzucić, jak czyniły to pokolenia chrześcijan, nie jest przeszkodą na duchowej drodze, ale sprzymierzeńcem, ponieważ to w ciele i wraz z nim przeżywa się drogę metamorfozy i uświęcenia.
Niektórzy ojcowie Kościoła, jak na przykład św. Ireneusz z Lyonu, nie zawahali się powiedzieć, że nie tylko dusza została stworzona na Boży obraz, ale cała istota ludzka: ciało, dusza, umysł. Jak już wspomnieliśmy, św. Ireneusz twierdził, że bez ciała ludzki byt jest okaleczony. W tradycji chrześcijańskiej zbawienie realizuje się przez wcielenie Słowa, Logos.
Ponieważ Słowo staje się ciałem, ciało może osiągnąć przebóstwienie. Celem wcielenia jest wylanie Ducha Świętego. Czyni ono ciało "świątynią Ducha", a nie jak twierdził Platon, grobowcem duszy.
Ciało jest więc miejscem doświadczenia Słowa i Ducha, jak przypomniał nam ewangelista Jan: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało" (1 J 1,1–3).
Dostępne doświadczenie przełożyło się na to, co widzialne i namacalne.
Aby ciało sprzyjało doświadczeniu duchowemu, nie powinno być zbyt mocno obciążone pokarmem materialnym. Stąd znaczenie ascezy, a ściślej mówiąc postu: jeść, aby żyć, a nie żyć, aby jeść. Dobrze wiemy, jak bardzo jedzenie może służyć do kompensacji licznych braków. Błędne koło braków-kompensacji może wprowadzić nas w spiralę, która uniemożliwia jakiekolwiek doświadczenie duchowe: "Niemożliwe jest, aby pełen żołądek mógł doświadczyć walk wewnętrznego człowieka", stwierdził św. Jan Kasjan.
To dlatego właśnie ojcowie Kościoła kładli nacisk na wstrzemięźliwość. Zadbanie o ciało oznaczało zadbanie o pożywienie, o jego jakość i ilość. Jakość ma pomóc organizmowi zachować zdrowie, ponieważ zgodnie ze słowami św. Maksyma Wyznawcy (VII wiek): "To, co jemy, zostało stworzone w podwójnym celu: aby nas karmić i służyć nam jako lekarstwo". Zadbanie o ilość, po to, aby, jak już powiedzieliśmy, ciało mogło być wolne dla Boga. Doświadczenie pokazuje, że spożywanie niewielkich ilości pokarmu wieczorem i poszczenie w piątki daje dobrą równowagę.
Stosunek do jedzenia związany jest ze sposobem radzenia sobie z egzystencjalną pustką. Jeśli w rodzinie, pracy, życiu osobistym żyjemy w równowadze, jedzenie będzie mniej ważne, ale jeśli wręcz przeciwnie, przechodzimy przez trudności i odczuwamy niepokój i lęk, będziemy dążyć do wypełnienia pustki jedzeniem, a nawet alkoholem lub narkotykami. Stosunek do jedzenia jest odzwierciedleniem naszego stanu psychicznego. Wszystko jest ze sobą połączone.
Dlatego nie ma sensu zajmować się tylko jednym aspektem ludzkiego bytu, pomijając inne. Starcy zrozumieli to doskonale, postrzegali człowieka jako całość: ciało - dusza - duch.
Stosunek do jedzenia był dla nich kryterium objawiającym stany wewnętrzne. Pokusa podjadania lub chęć jedzenia więcej były dla nich oznaką duchowego rozluźnienia, które odbijało się na psychice, a potem na ciele. Odczytywali je jako symptomy służące odkryciu prawdziwego źródła (źródeł) problemu i zastosowania odpowiednich środków.
Pokusa podjadania może być również konsekwencją braku równowagi w życiowych rytmach. Ciało podlega rytmowi dnia, będącemu w zgodzie z kosmosem. Zadbanie o ciało oznacza zadbanie o rytmy jedzenia, odpoczynku, aktywności. Wiemy dziś, jak ważna dla równowagi osobistej jest regularność. Kieruje nas to do potrzeby szanowania własnych ograniczeń, szanowania siebie we własnych granicach. Zadaniem ciała jest ostrzeżenie przed popadnięciem w nadmiar. Prawo wahadła pokazuje nam, że nadmiar prowadzi do nadmiernej kompensacji gdzie indziej.
Poznanie swoich ograniczeń, akceptacja narzuconych przez ciało limitów jest początkiem mądrości. W tym sensie ciało zapewni nam właściwą równowagę tak długo, jak będziemy słuchać jego przekazu. Ci, którzy leczą ciało, potwierdzają, że ciało nie kłamie, że naprawdę oddaje rzeczywistość taką, jaka jest.
Tak więc zadbanie o swoje ciało oznacza zadbanie o samego siebie, nie w sensie narcystycznym, ale ze względu na szacunek dla własnego bytu. Kult ciała może stać się materialistyczną dewiacją, troską o zewnętrzne pozory i chęcią uwodzenia. A przecież ciało nie jest panem, lecz sługą.
Zadbanie o ciało, zadbanie o samego siebie, otwiera na wagę gościnności i troski o innych. W tradycji semickiej gościnność zajmuje ważne miejsce. Zgodnie z nią ciało nie jest oddzielone od osoby. Zadbanie o ciało oznacza zadbanie o kogoś i na odwrót. Właśnie to Chrystus pokazuje nam w Ewangeliach, przez uzdrowienia, a zwłaszcza w geście obmywania stóp. Stopy symbolizują kontakt z ziemią, ciało jest współistotne z kosmosem. Zadbanie o ciało oznacza również zadbanie o nasz wymiar kosmiczny i, po prostu, o nasze człowieczeństwo.
Fragment książki Philippe'a Dautaisa "Terapia duszy. Uzdrowienie i rozwój wewnętrzny", której DEON.pl jest patronem.
Skomentuj artykuł