Co to znaczy, gdy mówię i słyszę "kocham"?
Kiedy jesteśmy zakochani, wszystko wydaje się proste. Uważamy, że nasza miłość jest wyjątkowa i mocniejsza od innych. Na pewno jest wyjątkowa, bo jest inna, bo tworzą ją wyjątkowe dwie osoby. Jednak jest też bardzo prawdopodobne, że owa wyjątkowość zawiera w sobie różnice, o których należy rozmawiać.
Święty Walenty pomagał parom brać potajemnie ślub, ponieważ w czasie, w którym żył, panował zakaz ożenku związany z poborem do wojska. Władze Cesarstwa Rzymskiego odkryły, że mężczyźni nie chcieli zostawiać swoich młodych żon i dlatego unikali pójścia do legionów, w związku z tym zakazano pobierania się. Walenty postanowił, że będzie pomagał młodym, udzielając im ślubu. Przypłacił to życiem - został przyłapany na łamaniu zakazu i skazany na śmierć. Co ciekawe, jeszcze przed śmiercią przywrócił wzrok córce cesarza. To przywrócenie wzroku może być dla nas ciekawą metaforą otwierania oczu na to, na co czasami bywamy ślepi w naszych relacjach.
Można powiedzieć, że Walenty był człowiekiem, który pomagał przezwyciężać trudności związane z niemożnością bycia razem. Warto zauważyć, że trudności są po prostu wpisane we wspólne bycie - ważne jest, jak na nie patrzymy i czy je widzimy (kwestia ostrości wzroku i otwartych oczu), a także czy chcemy je przezwyciężać.
By miłość była żywa, należy o nią dbać, wszyscy to wiemy, ale gdzieś po pewnym czasie gubimy w relacjach ten element. W miłości ważna jest wzajemna wymiana - dbanie o swoje potrzeby, widzenie siebie, uwzględnianie drugiej osoby. Ważne są otwarte oczy na to, co jest istotne dla mnie i dla ciebie. To oczywiście bardzo łatwe, kiedy się poznajemy i kiedy jesteśmy zafascynowani drugim człowiekiem. Łatwo jest dawać, kiedy cały czas dostaje się coś w zamian. Dlaczego to, co początkowo jest dla nas takie łatwe, z czasem staje się coraz trudniejsze? Dlaczego w pewnym momencie z relacji dawania przechodzimy w relację szarpania się ze sobą?
Kiedy jesteśmy zakochani, wszystko wydaje się proste i jeśli myślimy o trudnościach, to większość osób jest przekonana, że dotyczą one innych ludzi, a ich na pewno nie spotkają. To przekonanie wynika z tego, że uważamy, że nasza miłość jest wyjątkowa i mocniejsza od innych. Na pewno jest wyjątkowa, bo jest inna, bo tworzą ją wyjątkowe dwie osoby. Jednak jest też bardzo prawdopodobne, że owa wyjątkowość zawiera w sobie różnice, o których należy rozmawiać. Te różnice warto widzieć, zamiast zamykać oczy i udawać, że ich nie ma, że jakoś to będzie, bo przecież tak bardzo się kochamy…
Kiedy mówimy "kocham", to składamy jakąś obietnicę - chcemy tym słowem przypieczętować coś ważnego dla nas. "Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu" (Pnp 8,6). Jaką obietnicę faktycznie składamy? Czy w słowie "kocham" zawarta jest obietnica o intymności, namiętności czy zaangażowaniu. Namiętność dość szybko się kończy, pytanie, czy umiemy dbać o intymność i zaangażowanie i co one dla nas znaczą w codziennym życiu?
Czy mówiąc "kocham", obiecujemy, że będziemy odkładać rzeczy na miejsce, wyciągać naczynia ze zmywarki, oglądać razem seriale, chodzić na spacery czy wybierać małżonka ponad pracę? Czy kocham oznacza, że będę wstawać w nocy do naszego dziecka, mimo iż oboje będziemy bardzo zmęczeni? Czy oznacza, że kiedy będziesz chciał wyjechać w góry, które kochasz, to ja w tym czasie zadbam o nasz dom i chętnie obejrzę zdjęcia, które tam zrobisz? Czy może oznacza, że wracając do domu po pracy, będę pytać o to, jak ci minął dzień i co było w nim dla ciebie ważne?
A może nie zastanawiamy się, co obiecujemy, ponieważ zakładamy, że "jakoś to będzie", bo przecież się kochamy?
Kiedy słyszymy "kocham", to słyszymy jakąś obietnicę. Jaką obietnicę chcielibyśmy usłyszeć w tych słowach? Kiedy słyszymy "kocham", to mamy jakieś oczekiwania, chcielibyśmy, żeby coś ważnego dla nas się spełniło. Ostatnio jedna z uczestniczek warsztatów powiedziała mi, że dla niej oznaką miłości nie jest to, że mąż przyniesie jej kwiaty, ale to, że spędzi z nią czas, że zapyta, jak jej minął dzień i że wyjdzie razem z nią i ich synkiem na spacer. "Wie pani, nie, nigdy nie oczekiwałam miłości romantycznej, ale tego, że będziemy po prostu zwyczajnie na co dzień razem, robiąc sobie nawzajem śniadanie i wymieniając się obowiązkami przy dziecku". Czy jej mąż wiedział o tym, kiedy się pobierali?
Możliwe, że kiedy druga osoba mówi "kocham", to słyszymy w tym słowie coś, co bardzo chcielibyśmy usłyszeć, choć ona nigdy tego nie miała na myśli, a nam nawet nie przyszło do głowy, żeby zapytać. Może być tak, że dla nas oznacza to obietnicę miłości, której nie doświadczyliśmy wcześniej, w naszym dzieciństwie, w domu, z którego wychodzimy. Możliwe, że słyszymy obietnicę zaspokojenia wszystkich głodów, które w sobie niesiemy od bardzo dawna. Może to być głód dziecięcej bezwarunkowej akceptacji, może być głód bycia uwzględnianym czy ważnym, może branym pod uwagę lub docenianym. Moja obserwacja pracy z małżeństwami pokazuje, że dość często jest to oczekiwanie, że mąż/żona da nam w związku to, czego nie dostaliśmy od naszego rodzica w dzieciństwie, choć on/ona nigdy tego nie obiecywał(-a). Hmm, nie obiecywał? Przecież mówił, że kocha i będzie kochał zawsze…
Dlatego warto rozmawiać o tym, co dla nas oznacza wzajemna miłość, co w niej widzimy i co rozumiemy podobnie, a gdzie są różnice w naszym patrzeniu na wspólne bycie razem. Komunikacja pomaga w zrozumieniu drugiej osoby, ale też pomaga budować świat oparty na prawdzie, zamiast na oczekiwaniach mogących być iluzją, która w sytuacji pierwszych trudności pęka jak bańka mydlana.
Czy kiedy słyszysz "kocham", to myślisz, że zawsze będzie mnie wybierał i rezygnował z rzeczy ważnych dla siebie? Czy może kiedy słyszysz "kocham", to chciałbyś, żeby ona zawsze była zadowolona i witała cię z uśmiechem bez względu na to, co robisz i jak się zachowujesz? Czy dla mnie oznacza to, że będziesz codziennie robić obiad, choć wiem, że nie lubisz gotować, ale moja mama w ten sposób okazywała nam miłość i czułość?
Warto zajrzeć głęboko, jak wygląda to drugie "kocham", jaki ma kształt, smak, jaką przybiera formę - by widzieć drugą osobę w całej prawdzie o niej. Istotne jest, by to "kocham" nie było foremką, w którą chcemy kogoś wepchnąć, bo ja tak wyobrażam sobie miłość i wspólne bycie razem. W miłości zawarta jest wolność i akceptacja, a to oznacza, że nie "przycinam" drugiej osoby, żeby pasowała do mojej foremki, pozwalam jej być sobą i mam otwarte oczy na to, co dla niej ważne i czego ona potrzebuje.
Moje ulubione zdanie dotyczące kryzysu brzmi: "kryzys mówi: sprawdzam". Kryzys zaprasza nas do otwarcia oczu, do zweryfikowania prawdy o nas, do zobaczenia tego, co jest dla nas naprawdę w miłości ważne. Czas otworzyć oczy - zobaczyć, co naprawdę kryje się w tym "kocham", a nie tylko widzieć to, jak bardzo różni się ono od mojego "kocham" i moich oczekiwań z tym związanych. To, że ktoś czegoś dla mnie nie robi, nie oznacza, że mnie nie kocha. Jeśli nie spełnia moich oczekiwań, to warto pamiętać, że to były moje oczekiwania, a nie jego obietnice…
W kryzysie warto, choć to trudne, zacząć na nowo rozmawiać o tym, jakie obietnice zawarte są w słowie "kocham", które wypowiadamy i które chcielibyśmy usłyszeć od drugiej osoby.
A co jeśli usłyszysz inną obietnicę niż tę, której się spodziewałeś? Czy jeśli usłyszysz, że w tym "kocham" nie ma jednak zmywarki lub wstawania do dziecka w nocy, to czy jesteś w stanie przyjąć to nowe, ale jednak prawdziwe "kocham" - czy jesteś w stanie zrezygnować ze swoich oczekiwań na rzecz realiów i prawdy o tej drugiej osobie?
Czy jesteś w stanie usłyszeć inne "kocham"?
Czy chcesz otworzyć oczy, czy wolisz pozostać w ciemności?
Skomentuj artykuł