Kilka słów o... masturbacji

Kilka słów o... masturbacji
(fot. shutterstock.com)

Wszyscy jesteśmy dziećmi naszej epoki: jedni banalizują autoerotyzm, inni wyolbrzymiają problem, widząc w nim podstawową przeszkodę w dążeniu do Boga. Jeszcze inni w ogóle nie zawracają sobie tym głowy.

  

DEON.PL POLECA

Masturbacja to sprawa złożona, a kultura masowa promuje autoerotyzm jako naturalne zachowanie, którym nie należy się w ogóle przejmować. Takie przekonanie opiera się na redukcji seksualności do wymiaru biologicznego. Środki masowego przekazu, a szczególnie internet, prezentują seks jako źródło łatwej przyjemności, z którego można korzystać do woli.

W ten sposób seksualność staje się jedną z rzeczy, jakby istniała w zupełnym oderwaniu od osoby ludzkiej. Jednak na dłuższą metę, ludzka płciowość nie pozwala się sprowadzić jedynie do fizycznego wymiaru, bo jest ona językiem ciała, który wyraża całego człowieka.

Wśród osób wierzących problem potęguje również lękowe podejście do seksualności podsycane nierzadko na katechezie, kazaniach czy w konfesjonale. Często chodzi w tej edukacji o nic innego niż wpojenie osobom dążącym do świętości, że nie powinny "odczuwać" seksualności.

W głębszym sensie, taki ideał świętości nie dopuszcza faktu, że Chrystus również przeżywał własną seksualność. Nierzadko w formacji seminaryjnej i zakonnej można dostrzec tendencję do "uduchowienia" ludzkiej seksualności. Klucz do sukcesu wydaje się być prosty: jeśli zainwestujesz w "duchowość", spędzisz wiele czasu na modlitwie i umartwisz ciało, seksualność, która dotąd stanowiła zawadę, nie będzie ci już przeszkadzać w "duchowym" rozwoju.

Celowo używam cudzysłowu, bo taka "duchowość" opiera się po części na starożytnej herezji, podszytej wrogością do ciała i niepełną akceptacją Wcielenia Chrystusa.

Niestety, powyższe fałszywe przeświadczenia pokutują ciągle zarówno wśród wiernych, jak i niektórych duchownych, którzy często najcięższe wykroczenia upatrują w grzechach związanych z VI przykazaniem. Z tych samych powodów tak nieporadnie rozmawiamy o problemach seksualnych, chociaż dotykają one rdzenia naszego człowieczeństwa. Wszyscy jesteśmy dziećmi naszej epoki: jedni banalizują autoerotyzm, inni wyolbrzymiają problem, widząc w nim podstawową przeszkodę w dążeniu do Boga. Jeszcze inni w ogóle nie zawracają sobie tym głowy.

Zazwyczaj masturbacja z okresu dojrzewania zanika, ale poważniejszy problem pojawia się wówczas, gdy to seksualne zachowanie przedłuża się na wiek dorosły. I o niej właściwie tu piszę. Zaznaczam, że nie chodzi mi tutaj o okazyjne akty, lecz nawyk, który staje się częścią codziennego życia. Przyczyny tego zjawiska są oczywiście złożone.

Współczesna psychologia i antropologia wychodzi nam naprzeciw, nie pozwalając na pochopne i surowe osądy w tym względzie. Okazuje się bowiem, że przewlekła masturbacja niewiele różni się od innych form ludzkich uzależnień. Z tego powodu, Kościół wypowiada się obecnie z dużym zrozumieniem i miłosierdziem w kwestii moralnej oceny autoerotyzmu.

Poniższe spostrzeżenia mogą pomóc tym, którzy cierpią z powodu nałogu masturbacji, w odnalezieniu drogi do pokoju i wyzwolenia.

1. "Nie jestem wartościowy"

Czasem wiodącym motywem kompulsywnej masturbacji jest próba ukarania siebie za niepowodzenia i porażki. Na czym jednak miałaby polegać kara, skoro doznawana przyjemność wskazuje raczej na nagrodę? Fizyczna przyjemność nie jest karą, ale, podobnie jak w przypadku innych uzależnień, jest nią to, co następuje po masturbacji, czyli poczucie winy, niekoniecznie o zabarwieniu moralnym.

Jest to mechanizm błędnego koła, który opisać można tak: niskie poczucie własnej wartości - masturbacja - poczucie winy jako kara - pogłębienie kryzysu własnej wartości - smutek… i wszystko zaczyna się od nowa.

Autoerotyzm przybiera wówczas postać bicza, którym człowiek chłoszcze samego siebie. Celem tej kary jest nieświadome potwierdzanie siebie w poczuciu bezwartościowości. Paradoksalnie, osoba taka masturbuje się nie po to, aby odczuć przyjemność, ale żeby umocnić w sobie negatywny obraz samego siebie i jeszcze bardziej się pognębić.

Niskie poczucie własnej wartości najczęściej sprzymierza się z doświadczeniem niepowodzenia i różnego rodzaju frustracjami. Rozczarowania i związane z nimi złe samopoczucie są tylko pośrednim źródłem masturbacji, jej zapalnikiem. Bezpośrednia przyczyna tkwi w wyidealizowanym podejściu do rzeczywistości i nadmiernej surowości względem samego siebie.

Osoba z tego typu kompleksami nie zawsze świadomie powiela następujący schemat myślowy: "Zawsze powinienem odnosić sukcesy. Jeśli coś mi nie wychodzi, oznacza to, że nie jestem dobry i wartościowy, a więc zasługuję na karę, aby w przyszłości dać z siebie jeszcze więcej".

Iluzja tego myślenia polega na tym, że osoba taka nie chce pogodzić się z faktem, że niepowodzenia są częścią codziennego życia. Po drugie, swoją wartość utożsamia z rezultatem swoich wysiłków. Każdą porażkę traktuje jako zamach na samego siebie. Stara się więc robić wszystko, żeby niepowodzeń było jak najmniej. I wpada w kolejną pułapkę. Napina się i staje na rzęsach. A kiedy nieuchronnie doświadcza kolejnej frustracji, która, zdaniem uzależnionego, nie powinna była się wydarzyć, ucieka się znowu do masturbacji. I tak koło się zamyka.

Nadto osoba niedoceniająca siebie sądzi, że wszyscy wokół tworzą sobie opinię o niej, rejestrując każdą jej porażkę. Zamiast porozmawiać o swoich uczuciach z kimś bliskim, wyrazić swoje rozczarowanie, osoba taka kieruje niechęć ku samej sobie pod płaszczykiem szybkiej seksualnej gratyfikacji. Ten proces trafnie oddaje słowo "samogwałt" - "gwałt na samym sobie", a więc coś, czego doświadcza się wbrew własnej woli. Jak to się dzieje, że człowiek gwałci samego siebie?

Działanie wbrew własnej woli, widoczne szczególnie w rozmaitych uzależnieniach, to jeden z dylematów trapiących szczególnie osoby wierzące. Ci, którzy pragną żyć w świadomej relacji z Bogiem, bardzo cierpią z powodu problemów seksualnych, zwłaszcza jeśli mimo uporczywych prób nie potrafią sobie z nimi poradzić. Seksualność jawi im się wówczas jako koszmar, który ich nieustannie prześladuje. Czują się w potrzasku, stają się bezradni i nie wiedzą, co z tym począć.

Na te przykre uczucia nakłada się ocena moralna. Każdy akt masturbacji bywa klasyfikowany jako ciężkie wykroczenie, chociaż osoby takie mają niewielki wpływ na to, co się z nimi dzieje. Umęczone specyficznym "rozdwojeniem" woli, trwają w wewnętrznym konflikcie, objawiającym się utratą kontroli nad ważnym wymiarem własnej osobowości. Nadto osoba cierpiąca z powodu tego rozdarcia uważa, że powinna sprostać moralnym standardom, ale za żadne skarby nie może ich osiągnąć. Dlatego sądzi, że niewiele jest warta. I mechanizm powtarza się kolejny raz…

2. "Nie jestem zmęczony"

Autoerotyzm bywa również mało skutecznym, ale łatwo dostępnym sposobem radzenia sobie ze stresem i przemęczeniem. Niektórzy ludzie łudzą samych siebie żyjąc tak, jakby nie mieli ciała, to znaczy nie uznają faktu, że ludzka cielesność ma swoje potrzeby, które muszą być zaspokojone. Przez pewien czas można siebie zwodzić, obwarowując się murem wymówek, jednak prędzej czy później ciało samo upomni się o siebie. Te niezbędne potrzeby to, m.in. wystarczająca ilość snu, uprawianie sportu, dobre i w miarę regularne odżywianie, ograniczenie do minimum bodźców płynących ze sprzętu elektronicznego.

Zaprzeczanie własnemu zmęczeniu, typowe zwłaszcza dla mężczyzn, na ogół kończy się uwikłaniem w nałogi. Picie alkoholu, palenie papierosów, litry kawy, narkotyki, buszowanie w Internecie do późnej nocy, oglądanie pornografii, w końcu szukanie odprężenia w aktywności seksualnej. Nagromadzenie negatywnej energii w konfrontacji ze światem, który nie zawsze jest nam przyjazny, albo brak odpowiedniego odpoczynku, może doprowadzić do wewnętrznego niepokoju, co znajduje oddźwięk w naszej seksualności. W takim wypadku autoerotyzm nie zawsze wiąże się z erotycznymi fantazjami. Może działać na zasadzie fizjologicznego mechanizmu, przynoszącego ulgę.

Dla osób o dużej wrażliwości psychicznej często może to być jedyny "wentyl bezpieczeństwa". Niestety, dzisiejsza medycyna dowodzi również, że kompulsywna masturbacja stymuluje nadmierną produkcję hormonów (dopamina, serotonina), do czego ludzki mózg szybko się "przyzwyczaja". Ich brak powoduje uciążliwe syndromy odstawienia takie jak: niepokój, brak koncentracji, senność, rozdrażnienie. Jeśli ktoś nauczy się takiego sposobu radzenia sobie ze stresem i zmęczeniem, nie będzie mu łatwo opuścić wyżłobione przez lata koleiny.

Nieakceptowane zmęczenie wpływa również negatywnie na wiele małżeństw. Dla jednych uniemożliwia ono współżycie, a dla innych, odwrotnie, przybiera formę walki ze zmęczeniem, którego przecież "nie powinno" być. Na co dzień przesadnie aktywny mężczyzna próbuje udowodnić sobie, że wciąż jest Herkulesem, chociaż żyje już na skraju wyczerpania.

Wówczas zdarza się (podobnie jak podczas masturbacji), że współżycie seksualne polega na szukania ulgi z pomocą partnera. W ekstremalnej postaci kończy się to na kontaktach z prostytutkami lub przypadkowymi partnerami. Ale również w małżeństwie męża czy żonę można sprowadzić do przedmiotu użycia pod pozorem miłości.

Niektórzy sądzą, że zawarcie małżeństwa aprobuje wszelkie zachowania seksualne. Niestety, w ten sposób dochodzi do cichych gwałtów, czyli do "używania" drugiej osoby (choć na ogół gwałt kojarzymy z brutalnym aktem przemocy). Taka forma współżycia seksualnego w małżeństwie niewiele różni się od samo-gwałtu, nawet jest czymś gorszym, bo drugą osobę wykorzystuje się do szybkiego zaspokojenia potrzeb, które wcześniej nie zostały zaspokojone we właściwy sposób.

3. "Mam dość tego świata. Tęsknię za nieskończonością"

Często masturbacja może być bramą do chwilowego "opuszczenia" tego świata, z jego ciężarami, rozczarowaniami i troskami. Kiedy życie codzienne jawi człowiekowi się jako pasmo nieznośnych doświadczeń, pragnie on uciec od nich i wejść w inny obszar przyjemniejszych doznań. Przynajmniej na chwilę.

Przypomina się scena z filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami": kilkuletni Sylwek siedzi zamknięty w pokoju, przytula do siebie misia i ssie własny palec. Kiedy do pokoju wchodzi ojciec - alkoholik, pyta syna: "Co robisz?". "Myślę, o czymś przyjemnym" - odpowiada chłopak. Sylwek próbuje poradzić sobie z rodzinną traumą, później zaczyna brać kokainę, ale motyw jest ciągle ten sam: chłopiec chce zapomnieć, przetrwać, uciec.

Ten sam mechanizm działa również w seksualności, tyle że nie każdy jest nań podatny. Przyjemność seksualna, sama w sobie dobra, może działać jak inne środki uzależniające. Człowiek chce doświadczyć nieosiągalnego "więcej". Pragnie "opuścić" ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć. Tęskni za przynajmniej chwilowym zatraceniem się w innym rodzaju doświadczenia, by zakosztować czegoś niezwyczajnego.

I chociaż przyjemność seksualna nie jest z "tamtego" świata, to jednak może się połączyć z pragnieniem nieskończoności i zupełnej wolności. W gruncie rzeczy jest to nasza najgłębsza tęsknota, która może się wyrażać również w tak nieudolny sposób - jako niezgoda na faktyczne oblicze świata.

4. "Nie jestem piękny"

Nie podobam się sobie, czyli nie znoszę "zewnętrzności" mojego ciała. Psychologowie nazywają ten mechanizm kompleksem Adonisa, który dotyczy głównie mężczyzn, chociaż kobiety również przejawiają podobne zachowanie. Polega on na utożsamieniu zewnętrznego wyglądu z męskością lub kobiecością. Dla przykładu, prawdziwym mężczyzną w myśl kolorowych magazynów jest dobrze zbudowany i smukły przystojniak, który nie ma fałdów na brzuchu.

Cały przemysł skupiony wokół sexshopów stara się wmówić panom, że powodzenie w życiu zależy od atrakcyjności seksualnej, czyli od rozmiarów członka i stanu owłosienia. W podobny sposób "czaruje się" kobiety. Oczywiście, sylwetka i cera nie są bez znaczenia w relacjach między mężczyzną a kobietą. Ale to nie wszystko. Zafiksowanie na tym punkcie sprawia, że biedni mężczyźni i kobiety sądzą, że muszą coś z tym zrobić.

Więc najpierw zaczynają się porównywać, bez ustanku przeglądają się w lustrze, odczuwając niezadowolenie. Potem przechodzą na różne diety, głodzą się, mordują się godzinami na siłowni i uprawiają sporty. Wszystko po to, by ładniej wyglądać. I nic z tego. Mimo zgrabnej figury niepokój pozostaje.

W takim wypadku masturbacja pośród mężczyzn może stać się środkiem, który rzekomo potwierdza witalność i męskość. Dlatego, jeśli mężczyna nie podoba się sobie, to przynajmniej na chwilę może poczuć się pełnym mężczyzną, kiedy działa seksualnie i odczuwa, że wciąż "może". Orgazm staje się tabletką uspokajającą, przekonując go, że nie jest jeszcze z nim tak źle.

Skąd się bierze taka reakcja? Przez całe wieki za słabo podkreślało się w wychowaniu znaczenie fizycznego kontaktu rodziców z dzieckiem. Chodzi głównie o gesty, które potwierdzają człowieka w jego cielesności. Chociaż trudno o tym mówić w dobie licznych skandali seksualnych, to jednak bezdotykowe - czyli pozbawione przytulania, obejmowania, i całowania - wychowanie, prowadzi właśnie do takich anomalii jak kompleks Adonisa.

Podobnie, jeśli rodzice nie akceptują własnego ciała, będą swoje przekonania, nie zdając sobie z tego sprawy, przeszczepiać własnym dzieciom. Komunikując dziecku, wprost lub pośrednio, że jego wartość zależy od wyglądu, wyrządzają mu krzywdę na całe życie. Masturbacja w późniejszym wieku może być ostatnią deską ratunku w zachowaniu wiary we własne piękno cielesne. Niestety, bez skutku.

5. "Jestem samotny"

Pragnienie intymności i fizycznego zjednoczenia z bliską osobą nie jest obce żadnemu człowiekowi. Samotność w różnych odcieniach dotyczy wszystkich: celibatariuszy, osoby wolne, a także małżonków, bo małżeństwo nie może być zawierane jako lekarstwo na samotność. Trzeba jednak rozróżnić samotność i osamotnienie. Wielu ludzi myli te dwa nieco różne stany ducha. W naszym życiu samotność jest czymś pozytywnym, potrzebnym i nieuniknionym.

Na przykład, bez niej trudno byłoby nam się uczyć, modlić, skupić. Ostatecznie każdą decyzję podejmujemy sami, chociaż możemy ją omawiać i konsultować z innymi.Natomiast osamotnienie to poczucie opuszczenia przez wszystkich bez nadziei odmiany. I tak małżonkowie mogą czuć się osamotnieni, chociaż mieszkają pod jednym dachem, bo wskutek poważniejszej sprzeczki trudno im nawiązać wzajemny dialog i porozumienie.

Mogą też czuć się samotni, kiedy współmałżonek wyjeżdża, albo jeden z nich musi podjąć osobistą decyzję, albo potrzebują przemyślenia pewnych spraw w odosobnieniu

Nieakceptowane doświadczenie samotności może być przyczyną zamknięcia się w sobie i wykorzystywania własnej seksualności do przełamania tego stanu. Przyjemność staje się wówczas ekwiwalentem upragnionej jedności z bliską osobą.  Z kolei osamotnienie, będące gorzkim i nieprzyjemnym uczuciem, zazwyczaj utwierdza w poczuciu bycia samemu, co wzmaga kompleks niższości i smutek.

Powyższe refleksje dowodzą, że autoerotyzm, paradoksalnie, odsłania bogactwo duszy i ciała człowieka. W masturbacji w wieku dorosłym często jak w soczewce skupiają się najgłębsze tęsknoty i pragnienia osoby ludzkiej, która w przypływie bezradności próbuje szukać spełnienia po omacku, i często się gubi. Dlatego w procesie uzdrawiania seksualnego uzależnienia nie ma prostych recept. Proces dojrzewania to często długa droga, w której splatają się tak przeróżne dążenia, że tylko Boża łaska i czas może dokonać pełnego uzdrowienia.

Chrześcijańska terapia

Przejdźmy zatem do pytania: co może zrobić człowiek, dla którego autoerotyzm stał się życiowym ciężarem? Przede wszystkim nie istnieje jedno rozwiązanie dla wszystkich. Zależy to od przyczyny trudności seksualnych i osobowości człowieka.

Czasem wystarczy nieco zmodyfikować tryb życia. Ale najczęściej chodzi o zmianę własnego podejścia do siebie, zmianę utartych schematów myślenia, zgodę na własną słabość w życiu, pokochanie siebie, otwarcie się na relacje z innymi itp. Nie każdy problem seksualny jest w istocie seksualny. Często masturbacja to zaledwie fasada.

Dlatego bezpośrednia walka z nią rzadko przynosi rezultaty: po pierwsze, w ten sposób uderza się jedynie w zewnętrzny skutek skomplikowanego procesu. Po drugie, zwykle jeszcze bardziej nakręca się mechanizmy, które ją powodują. Nawet, jeśli ktoś na pewien czas zaciśnie zęby i będzie walczył z pokusami, w pewnym momencie wybuchnie jak bomba zegarowa.

Pierwszym krokiem w przezwyciężeniu masturbacji jest ustalenie realnej odpowiedzialności, gdyż osoba popełniająca kompulsywną masturbację czyni to wbrew sobie. Działa pod wpływem impulsów, nad którymi nie ma kontroli, a utrwalony nawyk utrudnia świadomą decyzję. Trudno więc dopatrywać się poważnej winy w takim działaniu, zakładając, że osoba ma dobrą wolę i czyni wysiłki w kierunku przezwyciężenia autoerotyzmu. Dlatego słusznym jest rozgraniczenie między obiektywną oceną masturbacji a subiektywnym poczuciem winy.

Potrzebne jest zbadanie, na ile konkretna osoba zgadza się na masturbację i jakie motywy skłaniają ją do tego. Pełna zgoda wyklucza przymus i cykliczność określonego zachowania. Natomiast człowiek cierpiący z powodu nałogu masturbacji zmaga się z wewnętrznym "musem" i konfliktem sumienia. Nie chce czynić masturbacji, a jednak ciągle popada w ten sam schemat błędnego koła. W nałogowej masturbacji nie mamy do czynienia z działaniem wolnym - wolność i wybór są osłabione, wskutek czego odpowiedzialność moralna zmniejsza się lub w ogóle nie zachodzi. Dlatego trzeba odróżniać pojedyncze, okazjonalne akty od powtarzających się przymusowych zachowań.

Drugim krokiem powinna być psychoterapia lub rozmowa z zaufaną, kompetentną osobą. Na ogół okazuje się, że to nie masturbacja jest podstawowym problemem człowieka, który jej doświadcza. Celem takiej terapii jest stopniowe przezwyciężenie niewłaściwego poczucia winy, nieproporcjonalnego do motywów działania, stanu i okoliczności życiowych penitenta.

Niektórzy wyobrażają sobie, że prawdziwym ideałem jest stan, w którym w ogóle nie odczuwa się popędu seksualnego, stąd już samo podniecenie wydaje się czymś grzesznym. Każdy impuls seksualny rodzi lęk i niepokoi. To tak, jakby zanegować w sobie głód czy pragnienie. Różnica w stosunku do innych popędów polega na tym, że seksualności nie musimy "aktualizować".

Niezgoda na doświadczanie popędu seksualnego może być wyrazem głębszego braku: cała seksualność we wszystkich swoich wymiarach jest postrzegana jako "ciało obce". Co zrobić? Trzeba przełamać bariery, które uniemożliwiają zdrową miłość do własnego ciała, seksualności czy zewnętrznego wyglądu. Chodzi o to, aby ucieszyć się nimi jako wspaniałymi darami, bez których nie moglibyśmy być ludźmi. Warto uczyć się spoglądania na seksualność jako na część stwórczej energii, którą podzielił się z nami Bóg i dziękować Mu, że obdarzył nas taką mocą.

Jeśli osoba zmagająca się z masturbacją zauważy w sobie pozaseksualne przyczyny swojego problemu, jak np. osamotnienie czy kompleksy, to znak, że znalazła się na właściwej drodze. Może jednak pojawić się trudność innego rodzaju: jak uznać w sobie, np. niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa. Człowiekowi dorosłemu trudno pogodzić się z faktem, że tęskni za akceptacją, zrozumieniem, ciepłem, że chce być doceniony. Uważa, że nie przystoi mu przeżywać takich braków. A jednak nie istnieje inne rozwiązanie poza akceptacją swoich tęsknot i niezaspokojeń. Dziecinne nie oznacza nie-ludzkie. Bardzo często odkrycie w sobie małego dziecka może okazać się wyzwalającym doświadczeniem.

Również niskie poczucie wartości to nie labirynt bez wyjścia. Zawsze można uwierzyć w siebie, nawet w późnym wieku. Pomaga w tym doświadczenie przyjaźni, rozwijanie własnych zdolności i zainteresowań, przyjęcie czyjejś życzliwości czy czułości. Przebywanie z tym, kogo się lubi i kto nas szanuje, wzmacnia pozytywny obraz samego siebie.

Dla osób wierzących bardzo istotne jest również wsłuchiwanie się w to, co o człowieku mówi Bóg, a nie tylko ludzie, stereotypy, reklamy. Nabyte przez lata negatywne doświadczenia mogą zostać przemienione przez proste, ale skuteczne działanie Bożego Słowa. Trzeba jednak przełamać w sobie opór, że można stanąć przed Bogiem z całym bagażem doświadczeń i trosk.

Silne poczucie winy po masturbacji może prowadzić, pod pozorem niegodności, do porzucenia modlitwy i życia sakramentalnego. To jednak nie jest dobre wyjście: izoluje i zamyka osobę we własnej twierdzy obwiniania się, niekończących się analiz, gniewu i wstydu. Nie jest również zalecane, aby biegać do spowiedzi po każdej masturbacji (jeśli wypływa ona z trwałego nawyku), bo taka praktyka może jedynie spotęgować problem.

Modlitwa również nie może być formą ucieczki przed własną seksualnością. Jej źródłem i celem powinno być rozpoznanie i zaakceptowanie płciowości jako daru, podtrzymywanego ciągle przez Stwórcę. Bóg nie odwraca się od nas nigdy. Dlatego w każdej sytuacji możemy zwracać się do Niego, tym bardziej po grzechu czy doświadczeniu klęski.

W procesie uzdrawiania z masturbacji (podobnie jak z innych naszych słabości) najwłaściwszą modlitwą, jaką można zanosić do Boga, jest prośba o wewnętrzne uzdrowienie, cierpliwe znoszenie upadków, niezrażanie się niepowodzeniami. Z początku trzeba to robić "na wiarę". Ale z biegiem czasu osoba cierpiąca otrzyma lepsze, mniej dramatyczne zrozumienie własnej sytuacji. Będzie mogła spojrzeć na siebie z różnych punktów widzenia.

Krzepiącej mocy udziela także modlitwa dziękczynna. Uczymy się w niej zauważania dobra, które dokonuje się w nas lub którego jesteśmy autorami, pomimo naszych słabości. Wdzięczność poszerza pole widzenia, rodzi radość, umacnia dobrą wolę i pozytywny stosunek do siebie, i może się okazać, że nasza słabość jest w gruncie rzeczy naszą mocą i darem, wymaga jednak oczyszczenia. Brak wdzięczności powoduje odwrotny skutek: czujemy, że jesteśmy źli i w ogóle nie ma w nas nic dobrego.

Na koniec, nade wszystko trzeba uzbroić się w cierpliwość. Na drodze przemiany raz jest lepiej, raz gorzej. Jednego dnia wydaje się, że idziemy do przodu, drugiego, że się cofamy. Niemniej, metafora drogi może pomóc w uczeniu się cierpliwości i znoszeniu upadków. Wszyscy jesteśmy w drodze, każdy niesie swój mniejszy lub większy ciężar. Osoba skoncentrowana na sobie często myśli, że inni nie mają problemów.

Dlatego ludzie przeżywający trudności często różne grupy wsparcia, aby pozbyć się tego złudzenia. W świetle Ewangelii nasze rany i słabości ostatecznie staną się źródłem życia i zwycięstwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kilka słów o... masturbacji
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.