Kilka słów o... masturbacji

(fot. shutterstock.com)

Wszyscy jesteśmy dziećmi naszej epoki: jedni banalizują autoerotyzm, inni wyolbrzymiają problem, widząc w nim podstawową przeszkodę w dążeniu do Boga. Jeszcze inni w ogóle nie zawracają sobie tym głowy.

  

Masturbacja to sprawa złożona, a kultura masowa promuje autoerotyzm jako naturalne zachowanie, którym nie należy się w ogóle przejmować. Takie przekonanie opiera się na redukcji seksualności do wymiaru biologicznego. Środki masowego przekazu, a szczególnie internet, prezentują seks jako źródło łatwej przyjemności, z którego można korzystać do woli.

W ten sposób seksualność staje się jedną z rzeczy, jakby istniała w zupełnym oderwaniu od osoby ludzkiej. Jednak na dłuższą metę, ludzka płciowość nie pozwala się sprowadzić jedynie do fizycznego wymiaru, bo jest ona językiem ciała, który wyraża całego człowieka.

Wśród osób wierzących problem potęguje również lękowe podejście do seksualności podsycane nierzadko na katechezie, kazaniach czy w konfesjonale. Często chodzi w tej edukacji o nic innego niż wpojenie osobom dążącym do świętości, że nie powinny "odczuwać" seksualności.

W głębszym sensie, taki ideał świętości nie dopuszcza faktu, że Chrystus również przeżywał własną seksualność. Nierzadko w formacji seminaryjnej i zakonnej można dostrzec tendencję do "uduchowienia" ludzkiej seksualności. Klucz do sukcesu wydaje się być prosty: jeśli zainwestujesz w "duchowość", spędzisz wiele czasu na modlitwie i umartwisz ciało, seksualność, która dotąd stanowiła zawadę, nie będzie ci już przeszkadzać w "duchowym" rozwoju.

Celowo używam cudzysłowu, bo taka "duchowość" opiera się po części na starożytnej herezji, podszytej wrogością do ciała i niepełną akceptacją Wcielenia Chrystusa.

Niestety, powyższe fałszywe przeświadczenia pokutują ciągle zarówno wśród wiernych, jak i niektórych duchownych, którzy często najcięższe wykroczenia upatrują w grzechach związanych z VI przykazaniem. Z tych samych powodów tak nieporadnie rozmawiamy o problemach seksualnych, chociaż dotykają one rdzenia naszego człowieczeństwa. Wszyscy jesteśmy dziećmi naszej epoki: jedni banalizują autoerotyzm, inni wyolbrzymiają problem, widząc w nim podstawową przeszkodę w dążeniu do Boga. Jeszcze inni w ogóle nie zawracają sobie tym głowy.

Zazwyczaj masturbacja z okresu dojrzewania zanika, ale poważniejszy problem pojawia się wówczas, gdy to seksualne zachowanie przedłuża się na wiek dorosły. I o niej właściwie tu piszę. Zaznaczam, że nie chodzi mi tutaj o okazyjne akty, lecz nawyk, który staje się częścią codziennego życia. Przyczyny tego zjawiska są oczywiście złożone.

Współczesna psychologia i antropologia wychodzi nam naprzeciw, nie pozwalając na pochopne i surowe osądy w tym względzie. Okazuje się bowiem, że przewlekła masturbacja niewiele różni się od innych form ludzkich uzależnień. Z tego powodu, Kościół wypowiada się obecnie z dużym zrozumieniem i miłosierdziem w kwestii moralnej oceny autoerotyzmu.

Poniższe spostrzeżenia mogą pomóc tym, którzy cierpią z powodu nałogu masturbacji, w odnalezieniu drogi do pokoju i wyzwolenia.

1. "Nie jestem wartościowy"

Czasem wiodącym motywem kompulsywnej masturbacji jest próba ukarania siebie za niepowodzenia i porażki. Na czym jednak miałaby polegać kara, skoro doznawana przyjemność wskazuje raczej na nagrodę? Fizyczna przyjemność nie jest karą, ale, podobnie jak w przypadku innych uzależnień, jest nią to, co następuje po masturbacji, czyli poczucie winy, niekoniecznie o zabarwieniu moralnym.

Jest to mechanizm błędnego koła, który opisać można tak: niskie poczucie własnej wartości - masturbacja - poczucie winy jako kara - pogłębienie kryzysu własnej wartości - smutek… i wszystko zaczyna się od nowa.

Autoerotyzm przybiera wówczas postać bicza, którym człowiek chłoszcze samego siebie. Celem tej kary jest nieświadome potwierdzanie siebie w poczuciu bezwartościowości. Paradoksalnie, osoba taka masturbuje się nie po to, aby odczuć przyjemność, ale żeby umocnić w sobie negatywny obraz samego siebie i jeszcze bardziej się pognębić.

Niskie poczucie własnej wartości najczęściej sprzymierza się z doświadczeniem niepowodzenia i różnego rodzaju frustracjami. Rozczarowania i związane z nimi złe samopoczucie są tylko pośrednim źródłem masturbacji, jej zapalnikiem. Bezpośrednia przyczyna tkwi w wyidealizowanym podejściu do rzeczywistości i nadmiernej surowości względem samego siebie.

Osoba z tego typu kompleksami nie zawsze świadomie powiela następujący schemat myślowy: "Zawsze powinienem odnosić sukcesy. Jeśli coś mi nie wychodzi, oznacza to, że nie jestem dobry i wartościowy, a więc zasługuję na karę, aby w przyszłości dać z siebie jeszcze więcej".

Iluzja tego myślenia polega na tym, że osoba taka nie chce pogodzić się z faktem, że niepowodzenia są częścią codziennego życia. Po drugie, swoją wartość utożsamia z rezultatem swoich wysiłków. Każdą porażkę traktuje jako zamach na samego siebie. Stara się więc robić wszystko, żeby niepowodzeń było jak najmniej. I wpada w kolejną pułapkę. Napina się i staje na rzęsach. A kiedy nieuchronnie doświadcza kolejnej frustracji, która, zdaniem uzależnionego, nie powinna była się wydarzyć, ucieka się znowu do masturbacji. I tak koło się zamyka.

Nadto osoba niedoceniająca siebie sądzi, że wszyscy wokół tworzą sobie opinię o niej, rejestrując każdą jej porażkę. Zamiast porozmawiać o swoich uczuciach z kimś bliskim, wyrazić swoje rozczarowanie, osoba taka kieruje niechęć ku samej sobie pod płaszczykiem szybkiej seksualnej gratyfikacji. Ten proces trafnie oddaje słowo "samogwałt" - "gwałt na samym sobie", a więc coś, czego doświadcza się wbrew własnej woli. Jak to się dzieje, że człowiek gwałci samego siebie?

Działanie wbrew własnej woli, widoczne szczególnie w rozmaitych uzależnieniach, to jeden z dylematów trapiących szczególnie osoby wierzące. Ci, którzy pragną żyć w świadomej relacji z Bogiem, bardzo cierpią z powodu problemów seksualnych, zwłaszcza jeśli mimo uporczywych prób nie potrafią sobie z nimi poradzić. Seksualność jawi im się wówczas jako koszmar, który ich nieustannie prześladuje. Czują się w potrzasku, stają się bezradni i nie wiedzą, co z tym począć.

Na te przykre uczucia nakłada się ocena moralna. Każdy akt masturbacji bywa klasyfikowany jako ciężkie wykroczenie, chociaż osoby takie mają niewielki wpływ na to, co się z nimi dzieje. Umęczone specyficznym "rozdwojeniem" woli, trwają w wewnętrznym konflikcie, objawiającym się utratą kontroli nad ważnym wymiarem własnej osobowości. Nadto osoba cierpiąca z powodu tego rozdarcia uważa, że powinna sprostać moralnym standardom, ale za żadne skarby nie może ich osiągnąć. Dlatego sądzi, że niewiele jest warta. I mechanizm powtarza się kolejny raz…

2. "Nie jestem zmęczony"

Autoerotyzm bywa również mało skutecznym, ale łatwo dostępnym sposobem radzenia sobie ze stresem i przemęczeniem. Niektórzy ludzie łudzą samych siebie żyjąc tak, jakby nie mieli ciała, to znaczy nie uznają faktu, że ludzka cielesność ma swoje potrzeby, które muszą być zaspokojone. Przez pewien czas można siebie zwodzić, obwarowując się murem wymówek, jednak prędzej czy później ciało samo upomni się o siebie. Te niezbędne potrzeby to, m.in. wystarczająca ilość snu, uprawianie sportu, dobre i w miarę regularne odżywianie, ograniczenie do minimum bodźców płynących ze sprzętu elektronicznego.

Zaprzeczanie własnemu zmęczeniu, typowe zwłaszcza dla mężczyzn, na ogół kończy się uwikłaniem w nałogi. Picie alkoholu, palenie papierosów, litry kawy, narkotyki, buszowanie w Internecie do późnej nocy, oglądanie pornografii, w końcu szukanie odprężenia w aktywności seksualnej. Nagromadzenie negatywnej energii w konfrontacji ze światem, który nie zawsze jest nam przyjazny, albo brak odpowiedniego odpoczynku, może doprowadzić do wewnętrznego niepokoju, co znajduje oddźwięk w naszej seksualności. W takim wypadku autoerotyzm nie zawsze wiąże się z erotycznymi fantazjami. Może działać na zasadzie fizjologicznego mechanizmu, przynoszącego ulgę.

Dla osób o dużej wrażliwości psychicznej często może to być jedyny "wentyl bezpieczeństwa". Niestety, dzisiejsza medycyna dowodzi również, że kompulsywna masturbacja stymuluje nadmierną produkcję hormonów (dopamina, serotonina), do czego ludzki mózg szybko się "przyzwyczaja". Ich brak powoduje uciążliwe syndromy odstawienia takie jak: niepokój, brak koncentracji, senność, rozdrażnienie. Jeśli ktoś nauczy się takiego sposobu radzenia sobie ze stresem i zmęczeniem, nie będzie mu łatwo opuścić wyżłobione przez lata koleiny.

Nieakceptowane zmęczenie wpływa również negatywnie na wiele małżeństw. Dla jednych uniemożliwia ono współżycie, a dla innych, odwrotnie, przybiera formę walki ze zmęczeniem, którego przecież "nie powinno" być. Na co dzień przesadnie aktywny mężczyzna próbuje udowodnić sobie, że wciąż jest Herkulesem, chociaż żyje już na skraju wyczerpania.

Wówczas zdarza się (podobnie jak podczas masturbacji), że współżycie seksualne polega na szukania ulgi z pomocą partnera. W ekstremalnej postaci kończy się to na kontaktach z prostytutkami lub przypadkowymi partnerami. Ale również w małżeństwie męża czy żonę można sprowadzić do przedmiotu użycia pod pozorem miłości.

Niektórzy sądzą, że zawarcie małżeństwa aprobuje wszelkie zachowania seksualne. Niestety, w ten sposób dochodzi do cichych gwałtów, czyli do "używania" drugiej osoby (choć na ogół gwałt kojarzymy z brutalnym aktem przemocy). Taka forma współżycia seksualnego w małżeństwie niewiele różni się od samo-gwałtu, nawet jest czymś gorszym, bo drugą osobę wykorzystuje się do szybkiego zaspokojenia potrzeb, które wcześniej nie zostały zaspokojone we właściwy sposób.

3. "Mam dość tego świata. Tęsknię za nieskończonością"

Często masturbacja może być bramą do chwilowego "opuszczenia" tego świata, z jego ciężarami, rozczarowaniami i troskami. Kiedy życie codzienne jawi człowiekowi się jako pasmo nieznośnych doświadczeń, pragnie on uciec od nich i wejść w inny obszar przyjemniejszych doznań. Przynajmniej na chwilę.

Przypomina się scena z filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami": kilkuletni Sylwek siedzi zamknięty w pokoju, przytula do siebie misia i ssie własny palec. Kiedy do pokoju wchodzi ojciec - alkoholik, pyta syna: "Co robisz?". "Myślę, o czymś przyjemnym" - odpowiada chłopak. Sylwek próbuje poradzić sobie z rodzinną traumą, później zaczyna brać kokainę, ale motyw jest ciągle ten sam: chłopiec chce zapomnieć, przetrwać, uciec.

Ten sam mechanizm działa również w seksualności, tyle że nie każdy jest nań podatny. Przyjemność seksualna, sama w sobie dobra, może działać jak inne środki uzależniające. Człowiek chce doświadczyć nieosiągalnego "więcej". Pragnie "opuścić" ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć. Tęskni za przynajmniej chwilowym zatraceniem się w innym rodzaju doświadczenia, by zakosztować czegoś niezwyczajnego.

I chociaż przyjemność seksualna nie jest z "tamtego" świata, to jednak może się połączyć z pragnieniem nieskończoności i zupełnej wolności. W gruncie rzeczy jest to nasza najgłębsza tęsknota, która może się wyrażać również w tak nieudolny sposób - jako niezgoda na faktyczne oblicze świata.

4. "Nie jestem piękny"

Nie podobam się sobie, czyli nie znoszę "zewnętrzności" mojego ciała. Psychologowie nazywają ten mechanizm kompleksem Adonisa, który dotyczy głównie mężczyzn, chociaż kobiety również przejawiają podobne zachowanie. Polega on na utożsamieniu zewnętrznego wyglądu z męskością lub kobiecością. Dla przykładu, prawdziwym mężczyzną w myśl kolorowych magazynów jest dobrze zbudowany i smukły przystojniak, który nie ma fałdów na brzuchu.

Cały przemysł skupiony wokół sexshopów stara się wmówić panom, że powodzenie w życiu zależy od atrakcyjności seksualnej, czyli od rozmiarów członka i stanu owłosienia. W podobny sposób "czaruje się" kobiety. Oczywiście, sylwetka i cera nie są bez znaczenia w relacjach między mężczyzną a kobietą. Ale to nie wszystko. Zafiksowanie na tym punkcie sprawia, że biedni mężczyźni i kobiety sądzą, że muszą coś z tym zrobić.

Więc najpierw zaczynają się porównywać, bez ustanku przeglądają się w lustrze, odczuwając niezadowolenie. Potem przechodzą na różne diety, głodzą się, mordują się godzinami na siłowni i uprawiają sporty. Wszystko po to, by ładniej wyglądać. I nic z tego. Mimo zgrabnej figury niepokój pozostaje.

W takim wypadku masturbacja pośród mężczyzn może stać się środkiem, który rzekomo potwierdza witalność i męskość. Dlatego, jeśli mężczyna nie podoba się sobie, to przynajmniej na chwilę może poczuć się pełnym mężczyzną, kiedy działa seksualnie i odczuwa, że wciąż "może". Orgazm staje się tabletką uspokajającą, przekonując go, że nie jest jeszcze z nim tak źle.

Skąd się bierze taka reakcja? Przez całe wieki za słabo podkreślało się w wychowaniu znaczenie fizycznego kontaktu rodziców z dzieckiem. Chodzi głównie o gesty, które potwierdzają człowieka w jego cielesności. Chociaż trudno o tym mówić w dobie licznych skandali seksualnych, to jednak bezdotykowe - czyli pozbawione przytulania, obejmowania, i całowania - wychowanie, prowadzi właśnie do takich anomalii jak kompleks Adonisa.

Podobnie, jeśli rodzice nie akceptują własnego ciała, będą swoje przekonania, nie zdając sobie z tego sprawy, przeszczepiać własnym dzieciom. Komunikując dziecku, wprost lub pośrednio, że jego wartość zależy od wyglądu, wyrządzają mu krzywdę na całe życie. Masturbacja w późniejszym wieku może być ostatnią deską ratunku w zachowaniu wiary we własne piękno cielesne. Niestety, bez skutku.

5. "Jestem samotny"

Pragnienie intymności i fizycznego zjednoczenia z bliską osobą nie jest obce żadnemu człowiekowi. Samotność w różnych odcieniach dotyczy wszystkich: celibatariuszy, osoby wolne, a także małżonków, bo małżeństwo nie może być zawierane jako lekarstwo na samotność. Trzeba jednak rozróżnić samotność i osamotnienie. Wielu ludzi myli te dwa nieco różne stany ducha. W naszym życiu samotność jest czymś pozytywnym, potrzebnym i nieuniknionym.

Na przykład, bez niej trudno byłoby nam się uczyć, modlić, skupić. Ostatecznie każdą decyzję podejmujemy sami, chociaż możemy ją omawiać i konsultować z innymi.Natomiast osamotnienie to poczucie opuszczenia przez wszystkich bez nadziei odmiany. I tak małżonkowie mogą czuć się osamotnieni, chociaż mieszkają pod jednym dachem, bo wskutek poważniejszej sprzeczki trudno im nawiązać wzajemny dialog i porozumienie.

Mogą też czuć się samotni, kiedy współmałżonek wyjeżdża, albo jeden z nich musi podjąć osobistą decyzję, albo potrzebują przemyślenia pewnych spraw w odosobnieniu

Nieakceptowane doświadczenie samotności może być przyczyną zamknięcia się w sobie i wykorzystywania własnej seksualności do przełamania tego stanu. Przyjemność staje się wówczas ekwiwalentem upragnionej jedności z bliską osobą.  Z kolei osamotnienie, będące gorzkim i nieprzyjemnym uczuciem, zazwyczaj utwierdza w poczuciu bycia samemu, co wzmaga kompleks niższości i smutek.

Powyższe refleksje dowodzą, że autoerotyzm, paradoksalnie, odsłania bogactwo duszy i ciała człowieka. W masturbacji w wieku dorosłym często jak w soczewce skupiają się najgłębsze tęsknoty i pragnienia osoby ludzkiej, która w przypływie bezradności próbuje szukać spełnienia po omacku, i często się gubi. Dlatego w procesie uzdrawiania seksualnego uzależnienia nie ma prostych recept. Proces dojrzewania to często długa droga, w której splatają się tak przeróżne dążenia, że tylko Boża łaska i czas może dokonać pełnego uzdrowienia.

Chrześcijańska terapia

Przejdźmy zatem do pytania: co może zrobić człowiek, dla którego autoerotyzm stał się życiowym ciężarem? Przede wszystkim nie istnieje jedno rozwiązanie dla wszystkich. Zależy to od przyczyny trudności seksualnych i osobowości człowieka.

Czasem wystarczy nieco zmodyfikować tryb życia. Ale najczęściej chodzi o zmianę własnego podejścia do siebie, zmianę utartych schematów myślenia, zgodę na własną słabość w życiu, pokochanie siebie, otwarcie się na relacje z innymi itp. Nie każdy problem seksualny jest w istocie seksualny. Często masturbacja to zaledwie fasada.

Dlatego bezpośrednia walka z nią rzadko przynosi rezultaty: po pierwsze, w ten sposób uderza się jedynie w zewnętrzny skutek skomplikowanego procesu. Po drugie, zwykle jeszcze bardziej nakręca się mechanizmy, które ją powodują. Nawet, jeśli ktoś na pewien czas zaciśnie zęby i będzie walczył z pokusami, w pewnym momencie wybuchnie jak bomba zegarowa.

Pierwszym krokiem w przezwyciężeniu masturbacji jest ustalenie realnej odpowiedzialności, gdyż osoba popełniająca kompulsywną masturbację czyni to wbrew sobie. Działa pod wpływem impulsów, nad którymi nie ma kontroli, a utrwalony nawyk utrudnia świadomą decyzję. Trudno więc dopatrywać się poważnej winy w takim działaniu, zakładając, że osoba ma dobrą wolę i czyni wysiłki w kierunku przezwyciężenia autoerotyzmu. Dlatego słusznym jest rozgraniczenie między obiektywną oceną masturbacji a subiektywnym poczuciem winy.

Potrzebne jest zbadanie, na ile konkretna osoba zgadza się na masturbację i jakie motywy skłaniają ją do tego. Pełna zgoda wyklucza przymus i cykliczność określonego zachowania. Natomiast człowiek cierpiący z powodu nałogu masturbacji zmaga się z wewnętrznym "musem" i konfliktem sumienia. Nie chce czynić masturbacji, a jednak ciągle popada w ten sam schemat błędnego koła. W nałogowej masturbacji nie mamy do czynienia z działaniem wolnym - wolność i wybór są osłabione, wskutek czego odpowiedzialność moralna zmniejsza się lub w ogóle nie zachodzi. Dlatego trzeba odróżniać pojedyncze, okazjonalne akty od powtarzających się przymusowych zachowań.

Drugim krokiem powinna być psychoterapia lub rozmowa z zaufaną, kompetentną osobą. Na ogół okazuje się, że to nie masturbacja jest podstawowym problemem człowieka, który jej doświadcza. Celem takiej terapii jest stopniowe przezwyciężenie niewłaściwego poczucia winy, nieproporcjonalnego do motywów działania, stanu i okoliczności życiowych penitenta.

Niektórzy wyobrażają sobie, że prawdziwym ideałem jest stan, w którym w ogóle nie odczuwa się popędu seksualnego, stąd już samo podniecenie wydaje się czymś grzesznym. Każdy impuls seksualny rodzi lęk i niepokoi. To tak, jakby zanegować w sobie głód czy pragnienie. Różnica w stosunku do innych popędów polega na tym, że seksualności nie musimy "aktualizować".

Niezgoda na doświadczanie popędu seksualnego może być wyrazem głębszego braku: cała seksualność we wszystkich swoich wymiarach jest postrzegana jako "ciało obce". Co zrobić? Trzeba przełamać bariery, które uniemożliwiają zdrową miłość do własnego ciała, seksualności czy zewnętrznego wyglądu. Chodzi o to, aby ucieszyć się nimi jako wspaniałymi darami, bez których nie moglibyśmy być ludźmi. Warto uczyć się spoglądania na seksualność jako na część stwórczej energii, którą podzielił się z nami Bóg i dziękować Mu, że obdarzył nas taką mocą.

Jeśli osoba zmagająca się z masturbacją zauważy w sobie pozaseksualne przyczyny swojego problemu, jak np. osamotnienie czy kompleksy, to znak, że znalazła się na właściwej drodze. Może jednak pojawić się trudność innego rodzaju: jak uznać w sobie, np. niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa. Człowiekowi dorosłemu trudno pogodzić się z faktem, że tęskni za akceptacją, zrozumieniem, ciepłem, że chce być doceniony. Uważa, że nie przystoi mu przeżywać takich braków. A jednak nie istnieje inne rozwiązanie poza akceptacją swoich tęsknot i niezaspokojeń. Dziecinne nie oznacza nie-ludzkie. Bardzo często odkrycie w sobie małego dziecka może okazać się wyzwalającym doświadczeniem.

Również niskie poczucie wartości to nie labirynt bez wyjścia. Zawsze można uwierzyć w siebie, nawet w późnym wieku. Pomaga w tym doświadczenie przyjaźni, rozwijanie własnych zdolności i zainteresowań, przyjęcie czyjejś życzliwości czy czułości. Przebywanie z tym, kogo się lubi i kto nas szanuje, wzmacnia pozytywny obraz samego siebie.

Dla osób wierzących bardzo istotne jest również wsłuchiwanie się w to, co o człowieku mówi Bóg, a nie tylko ludzie, stereotypy, reklamy. Nabyte przez lata negatywne doświadczenia mogą zostać przemienione przez proste, ale skuteczne działanie Bożego Słowa. Trzeba jednak przełamać w sobie opór, że można stanąć przed Bogiem z całym bagażem doświadczeń i trosk.

Silne poczucie winy po masturbacji może prowadzić, pod pozorem niegodności, do porzucenia modlitwy i życia sakramentalnego. To jednak nie jest dobre wyjście: izoluje i zamyka osobę we własnej twierdzy obwiniania się, niekończących się analiz, gniewu i wstydu. Nie jest również zalecane, aby biegać do spowiedzi po każdej masturbacji (jeśli wypływa ona z trwałego nawyku), bo taka praktyka może jedynie spotęgować problem.

Modlitwa również nie może być formą ucieczki przed własną seksualnością. Jej źródłem i celem powinno być rozpoznanie i zaakceptowanie płciowości jako daru, podtrzymywanego ciągle przez Stwórcę. Bóg nie odwraca się od nas nigdy. Dlatego w każdej sytuacji możemy zwracać się do Niego, tym bardziej po grzechu czy doświadczeniu klęski.

W procesie uzdrawiania z masturbacji (podobnie jak z innych naszych słabości) najwłaściwszą modlitwą, jaką można zanosić do Boga, jest prośba o wewnętrzne uzdrowienie, cierpliwe znoszenie upadków, niezrażanie się niepowodzeniami. Z początku trzeba to robić "na wiarę". Ale z biegiem czasu osoba cierpiąca otrzyma lepsze, mniej dramatyczne zrozumienie własnej sytuacji. Będzie mogła spojrzeć na siebie z różnych punktów widzenia.

Krzepiącej mocy udziela także modlitwa dziękczynna. Uczymy się w niej zauważania dobra, które dokonuje się w nas lub którego jesteśmy autorami, pomimo naszych słabości. Wdzięczność poszerza pole widzenia, rodzi radość, umacnia dobrą wolę i pozytywny stosunek do siebie, i może się okazać, że nasza słabość jest w gruncie rzeczy naszą mocą i darem, wymaga jednak oczyszczenia. Brak wdzięczności powoduje odwrotny skutek: czujemy, że jesteśmy źli i w ogóle nie ma w nas nic dobrego.

Na koniec, nade wszystko trzeba uzbroić się w cierpliwość. Na drodze przemiany raz jest lepiej, raz gorzej. Jednego dnia wydaje się, że idziemy do przodu, drugiego, że się cofamy. Niemniej, metafora drogi może pomóc w uczeniu się cierpliwości i znoszeniu upadków. Wszyscy jesteśmy w drodze, każdy niesie swój mniejszy lub większy ciężar. Osoba skoncentrowana na sobie często myśli, że inni nie mają problemów.

Dlatego ludzie przeżywający trudności często różne grupy wsparcia, aby pozbyć się tego złudzenia. W świetle Ewangelii nasze rany i słabości ostatecznie staną się źródłem życia i zwycięstwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kilka słów o... masturbacji
Komentarze (126)
SJ
sani joe
14 lutego 2022, 16:31
Kto napisał ten artykuł, bo nie mogę znaleźć autora. Jest mega!
MK
~Mateusz Kędzierski
7 lipca 2020, 19:32
Bardzo dziękuję za ten artykuł, niesamowicie mi pomógł! Z masturbacją zmagam się od dłuższego czasu i od dawna próbuję z tym walczyć, ale często brakuje mi sił. Tak się składa, że autor tego artykułu opisał chyba wszystkie przyczyny, dlaczego się masturbuję. Co prawda byłem ich świadomy, ale i tak zrzucałem winę na siebie i swoją słabość. To jeden z niewielu artykułów, które sensownie i przystępnie tłumaczą ten złożony problem - niestety zazwyczaj przytacza się tylko wyuczone formułki i ewentualnie pisze o byciu "prawdziwym silnym mężczyzną" i "prawdziwą piękną kobietą", a to ani trochę do mnie nie przemawia. Twój artykuł dał mi nadzieję, że mogę skończyć z tym grzechem i żyć w stanie łaski, a to jest cudowne! Zresztą jest to dla mnie szczególnie ważne, bo moje nawrócenie zaczęło się od zaprzestania masturbacji, do której niestety potem wróciłem... Jeszcze raz bardzo dziękuję! Chwała Panu!
O
odiasolutioncenter
9 maja 2019, 09:19
Witam, Nazywam się jannik Brinkerhoff Chcę podziękować temu wspaniałemu człowiekowi Dr Odii za to, co zrobił w moim życiu, (4 lata) temu ja i moja żona mieliśmy katastrofę, więc odeszła, nie wiedząc, gdzie ona wyszła z moim 2 dzieciaki, byłem naprawdę zszokowany, że poszedłem złożyć raport na policję o mojej zaginionej żonie, zabierającej moje dzieci, więc szukali i szukali wciąż nie mogli jej znaleźć, byłem naprawdę chory i nie mogę żyć bez niej i ja naprawdę tęskniłam za moimi dziećmi, byłam naprawdę zdenerwowana moją jaźnią, ponieważ nie mogłam dwukrotnie kontrolować mojej bezużytecznej złości, stawałam się sfrustrowana, stałam się uzależniona od narkotyków i piję alkohol z powodu mojej sytuacji po tym, jak moja żona opuściła mnie na dobre (4 lata ) więc niestety znajomy powiedział mi o rzucającym zaklęcie internetowym o nazwie Dr Odia i powiedział mi, żebym skontaktował się z nim, żeby pomógł mi przywieźć moją żonę, z początku uczyłam go, że żartuje, dopóki nie zauważyłam, że jest cholernie poważny , więc postanowiłem się z nim skontaktować, nie mogłem uwierzyć własnym oczom Dr Odia powiedziała mi, żebym się tym nie martwił moja żona wróci do mnie z moimi dziećmi bezpiecznie w ciągu 12 godzin. Po rzuceniu zaklęcia zadzwonił do mnie i powiedział, że nie powinienem się martwić, że moja żona przyjdzie teraz, w chwili, gdy skończył ze mną rozmawiać przez telefon, niestety moja żona wróciła do mnie z moimi dziećmi, byłem naprawdę szczęśliwy, to było najszczęśliwsze dzień w moim życiu, więc postanowiłem podzielić się swoim świadectwem o nim, jego czar działa natychmiast po rzuceniu go, wielkie dzięki dla Dr Odii za przywrócenie mojej żonie do mnie szczęśliwie. Jeśli masz jakieś problemy, prosimy o kontakt z nim, ponieważ może on pomóc w rozwiązaniu problemów. przez e-mail: odiasolutioncenter@gmail.com, dla WhatsApp i Viber chat: +27638836445
M
Marek
10 lipca 2014, 07:31
Dzięki za artykuł. Mega konkret.
C
Człowiek
16 marca 2014, 21:29
Świetny tekst, zarówno dla wierzących i ateistów.
K
kobalt
29 grudnia 2013, 20:56
Różaniec ''bransoletka''na rękę z medalikiem św Benedykta - 24h na ręce plus gorąca modlitwa !!! Ja zostałem uwolniony przez Jezusa !! kiedyś onanizowałem sie kilka razy dziennie przez kilkanaście lat !!! Koronka i różaniec najlepszym lekiem na syf onanizmu !!! Pozdrawiam :)
P
Piotr
14 listopada 2013, 20:43
My, księża, wiele moglibyśmy na ten temat powiedzieć.
A
alan
14 listopada 2013, 20:34
to juz nie jest tylko jakaś gierka, to poważny problem, na który cierpi coraz więcej osób. Brakuje kompetentnej pomocy także w Kościele.
G
gość
17 października 2012, 22:22
Powiedziałbym, że autor torchę gdzieś odleciał. Co do tej winy to nie przesadzajmy a spowiednik niech doczyta katechizm. Ogólnie skoro innym się podoba, to przyjmę ten artykuł jako ostrzeżenie bardziej.
U
uzależniony
17 października 2012, 21:02
Dlaczego tak niewiele mówi się młodym ludziom o tym problemie w rozsądny sposób? Właśnie tak całościowo, a nie tylko potępiając i grzmiąc w konfesjonale. Miałem kilka razy bardzo przykre doświadczenia na spowiedzi. Nie chodzę już od kilku lat.
A
asiulaizm
9 października 2012, 09:34
bardza dobra interpretacja osobowości człowieka. Cieszę się, że trafiłam na ten artykuł :) Pozdrawiam i dziękuję.
U
uzależniony
15 września 2012, 15:38
Wreszcie jakieś ludzkie spojrzenie na problem.
W
współuzależniona
30 lipca 2012, 11:19
http://www.samo-zycie.iq24.pl/default.asp?grupa=111003&temat=47300
MW
Magdalena Wójcik
29 lipca 2012, 12:14
Bardzo dobry artykuł. Dziękuję :)
R
rymcyk
29 lipca 2012, 01:27
Siedzi to we mnie od dziecinstwa i przysporzylo mi ogromna mase problemow i przykrych sytuacji...mam 28 lat i dopiero zaczynam sobie z tym radzic, ale to co naroslo przez te lata ,to jakim widza mnie ludzie, boli jak cholera i sprawia ze bardzo ciezko jest mi sie otworzyc do ludzi... A tak bardzo chcialbym kochac i byc kochaym.  Ten artykul jest genialny ,.. Dziekuje Z Calego Serca Autorowi!!!
MB
Maria B.
27 lipca 2012, 20:27
Jest tak, że na pewne zachowania, substancje, toksyny jest się nieodpornym. Skosztuje się raz, drugi i koniec, pułapka uzależnienia zamknęła się. Na inne jest się odpornym - co rusz się popija, biega po sklepach, pogrywa w pokera i nic. Już św. Augustyn umiał ocenić osobę przyjaciela jako odpornego na seksualność. Fakt uzależnienie od seksu jest bardziej kłopotliwe, dotkliwe dla współtowarzyszy życia, także inaczej odbija się na zdrowiu fizycznym i psychicznym niz uzaleznienie np od kawy, ale mechanizm jest ten sam. Podstawowe pięć kryteriow uzależnieniasto: samooszukiwanie, wzrost tolerancji, koncentracja uwagi na przedmioce uzależnienia, objaw abstynencyjny, zanik silnej woli.
L
lilka
26 lipca 2012, 10:33
Rewelacyjny, sięgający do głębi duszy tekst! Świetnie ojciec wytłumaczył, bez moralizowania i wpędzanie w poczucie winy czy potępianie. Pozdrawiam i dziekuję!
K
kowalski
25 lipca 2012, 04:54
masturbacja jest wspaniala ! taka niewinna przyjemnosc pewnie u was katolikow zakazana ? biedacy wszystko u was to grzech uwielbiam jak masturbuje mnie moja kobieta
S
szycha
23 lipca 2012, 15:21
A co złego w masturbacji? Nie demonizujcie jej.
G
greg
23 lipca 2012, 09:15
Zazwyczaj dotyka się tylko powierzchni problemu z masturbacją, a ten tekst sięga głębiej. Ale i tak nie jest łatwo wygrać z tą chorobą, zwłaszcza jeśli stanie się ona uzależnieniem. Potrzebna jest wtedy pomoc specjalisty. Coś o tym wiem.
P
Piotr
12 stycznia 2017, 01:00
ja mam z tym problem jak byłem w związkach było to małe nasilenie teraz jestem sam i znowu się nasila boje sie wejsc w nowy zwiazek gdyz poprzedni sie skończyl w bardzo przykry sposób dla mej ukochanej i tez przezywam tragedie i smutek nie bede opisywał o co chodzi ale problem sie nasila a mam 38 lat jakby odliczyc lata gdy bylem w zwiazku to trwa ten problem około 10 bitych lat
P
Piotr
12 stycznia 2017, 01:03
moja ostatnia ukochana przegrała walke z chorobami i nałogiem tez nie daje sobie rady rozmawialem z kilkoma psychologami pomogło na troche twierdza ze mój ból po stracie ukochanej musi sie sam zabliznić ze to jeszcze trwa są momenty ze nie daje rady nie tyle co z masturbacja lecz ogólnie z osamotnieniem lecz silny lęk przed kolejnymi problemami uniemozliwia mi jak narazie i hamuje poznanie kogoś
A
Arabeska
21 lipca 2012, 17:33
Świetny,merytoryczny tekst!
B
Bernaś
21 lipca 2012, 00:02
Tak przygotować małżonków !----młodzież i ...................
Z
zula
20 lipca 2012, 23:18
Dziękuję...bardzo dziekuję
P
Pitota
20 lipca 2012, 20:42
Bardzo dobry artykuł, dziękuję.
L
Lolek
20 lipca 2012, 20:07
 gratuluję, pierwszy raz ktoś mądrze to opisał, jestem opd wrażeniem!!!!
J
jasio
9 maja 2012, 23:40
Gdyby to było takie proste...
M
marcin
9 maja 2012, 23:39
Świetne ujęcie problemu. Dlaczego nie mówi się o tym tak na katechezach i na kazaniach? Bo wstydliwy temat? Jak się okazuje, ważny dla wielu ludzi.
N
Natalia
9 maja 2012, 18:54
 Polecam książkę J. Augustyna: "Integracja seksualna. Przewodnik w poznawaniu i kształtowaniu własnej seksualności"
A
anonim
9 maja 2012, 16:03
"Człowiek chce doświadczyć nieosiągalnego „więcej”. Pragnie „opuścić” ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć. Tęskni za przynajmniej chwilowym zatraceniem się w innym rodzaju doświadczenia, by zakosztować czegoś niezwyczajnego". TAKŻE DEMONICZNEGO ? - vide: kultury pogańskie (ach, to nieszczęsne, ciągłe psychologizowanie...) i to jest ta właśnie różnica pomiędzy tym co ontyczne (Arystoteles, św. Tomasz), a tym co się nam wydaje (subiektywne). O konsekwencjach tego mówił i pisał JPII jako o tzw. błędzie antropologicznym. http://www.ptta.pl/index.php?id=symp_spraw_5 http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2004_09_10/ZRE-Nowik_Konstytucja-Unii.html
P
pawq
9 maja 2012, 08:26
@Biomate Przeczytaj "Urzekająca" J. Eldredge'a 
L
literat
9 maja 2012, 07:06
TAKŻE DEMONICZNEGO ? - vide: kultury pogańskie (ach, to nieszczęsne, ciągłe psychologizowanie...) Jest taka mentalność, która najpierw wszędzie szuka diabła, zła i tego, co brakuje. W Polsce to dość powszechne. Koncentrujemy się na tym, co nie wychodzi, co zaniedbane. Trudniej dostrzec to, co jest i dobro, które się dzieje. Na tym świecie jest też wiele dobra.
X
x
9 maja 2012, 06:06
 "Człowiek chce doświadczyć nieosiągalnego „więcej”. Pragnie „opuścić” ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć. Tęskni za przynajmniej chwilowym zatraceniem się w innym rodzaju doświadczenia, by zakosztować czegoś niezwyczajnego". TAKŻE DEMONICZNEGO ?  - vide: kultury pogańskie (ach, to nieszczęsne, ciągłe psychologizowanie...)
B
biomate
8 maja 2012, 22:46
Chciałabym bardzo podziękować za ten tekst. Od kilku lat staram się poukładać swoje życie. Jezus uzdrowił mnie i sprawił, że od kilku lat "jestem czysta". Rany jednak zostają, trudno jest sobie poukładać wszystko, co było i jest bolesne. Mimo, że teraz wiem, że jest przy mnie mój Dobry Pan i że On mnie przemienia, oczyszcza i uzdrawia, ciężko jest mi zaakceptować obecność tego nałogu w moim życiu, mimo, że jest przeszłością. Ten tekst pozwala mi bardziej obiektywnie spojrzeć na siebie. Zna Ksiądz może, a może ktoś z czytelników jakąś dobrą książkę na ten temat (chodzi o to, by lepiej poznać i zrozumieć siebie)? Będę wdzięczna, jeśli nie zjedziecie mojej wypowiedzi, bo widzę, że do oceniania jest tu wielu a do tej upragnionej przez wszystkich "tolerancji" jest wam bardzo daleko.
S
student
8 maja 2012, 20:29
Nie spojrzałbym tak na masturbację. Ale ten tekst trochę mnie przekonuje. Rzeczywiście, to nie tylko fizjologia i luzik.
Z
zatroskana
8 maja 2012, 19:41
Dobry tekst. Tyllko co zrobić, kiedy człowiek się już od tego uzależni tak, że nie może bez tego żyć? I to w wieku dorosłym. Wielu mężczyzn żonatych ma z tym problem. Mój też. I nie wiem, jak mu pomóc.
A
anonim
13 lipca 2011, 13:05
Masturbacja nadal budzi społeczne emocje, jest wyrazistym i chętnie wykorzystywanym przez media środkiem epatowania. W Wielkiej Brytanii emitowane jest reality show, które polega właśnie na zbiorowej masturbacji. W Kalifornii działa organizacja Center for Sex and Culture. Podczas zbiorowego onanizowania się, mającego charakter kilkudziesięciogodzinnego maratonu, zbierane są pieniądze na oświatę seksualną i propagowanie bezpiecznego seksu. Możliwość nieskrępowanego mówienia o problemie masturbacji doprowadziła do kulturowej i medycznej ewolucji poglądów i zaowocowała konstruktywnym podejściem do zagadnienia. Obecnie w środowisku seksuologów, również polskich, rozważa się ustanowienie nowej orientacji seksualnej. Dotyczyłaby ludzi, którzy odczuwają wewnętrznie popęd płciowy do samych siebie. Żeby formalnie zaistniała, musi doczekać się ustanowienia przez Światową Organizację Zdrowia, a to może nastąpić najwcześniej około 2012 roku. Ale przecież po tylu latach wyklęcia masturbacja może jeszcze chwilę poczekać. <a href="http://www.kosciol.pl/forum/viewtopic.php?showtopic=162865&mode=&show=30">http://www.kosciol.pl/forum/viewtopic.php?showtopic=162865&mode=&show=30</a> I mamy przegięcie... pały w drugą stronę. "Wyzwolenie"... do zniewolenia. Zawsze wstrzemięźliwość seksualna i zdolność sublimacji energii seksualnej będzie... stała wyżej na rozmaitych i prawdziwych ścieżkach duchowych. Leżą one także w interesie porządku publicznego, zdrowych relacji społecznych, w tym małżeńskich i rodzinnych. Państwu powinno zależeć na ich propagowaniu.
Dariusz Piórkowski SJ
8 czerwca 2011, 15:25
Do R, nie sądzę, żeby Pan bezowocnie czytał Fromma. Od samego czytania to chyba nam się rzadko w życiu wszystko zmienia. Chciałbym, żeby czytanie wystarczyło:) No ale jest, jak jest. Ta rabiniczna interpretacja w sumie potwierdza myśl Fromma, który zresztą nawiązuje do Biblii często, chociaż nie Boga pojmuje jako pojęcie i ideę. Ale ma dużo ciekawych spostrzeżeń. Ja myślę, że z tymi gniewami, nieporozumieniami to też w innych dziedzinach życia jest podobnie. Nie rzucę się komuś w ramiona, jak istnieje między nami jakiś uraz, zadra, kipią emocje. Oczywiście, można udawać, ale to nie działa zbyt długo. Ma Pan rację, że na tych tradycyjnych kursach przedmałżeńskich w ogóle mało mówi się o tym, co rzeczywiście ważne dla małżonków, bo to, moim zdaniem, powinni robić przede wszystkim doświadczeni małżonkowie, przy ewentualnej współpracy z księdzem. Dla mnie też kiedyś było odkryciem, żeby w sprawach konfliktowych najpierw mówić o sobie, o swoich uczuciach, a nie obwiniać tej drugiej strony. Jak to człowiek wie, to przynajmniej ma okazję się zreflektować.
R
R
8 czerwca 2011, 15:17
Mnie się wydaje, że jest na odwrót małżeństwo psuje się w sypialni, ponieważ szwankuje w innych ważnych dziedzinach. Erich Fromm napisał kiedys taką mądrą książeczkę " O sztuce miłości", którą bardzo polecam. I właśnie tam natrafiłem na ciekawe zdanie. Fromm twierdzi, że ludzie (a było to już 50 lat temu, ale chyba niewiele się zmieniło) sądzę, że to nie przyjemność seksualna jest dzieckiem miłości, ale miłość owocem przyjemności seksualnej. Jeśli współżycie seksualne jest również komunikacją, to nic dziwnego że nie wypala, jeśli coś nie gra w codziennych relacjach, uczuciach, komunikacji. Właśnie o tym pisałem, że seks to nie wszystko. Jeśli już mędrkować to do końca. Mój znajomu ksiądz kanonik, znawca Biblii, po przyjacielsku przy kolacji tak oto wyjaśnił mi genezę Pawłowego "Nad gniewem waszym niech nie zachodzi słońce". Otóż wywodzi się ono ponoć z tradycji judaistycznej, nakazu obowiązującego małżonków, by przed wspólnym pójściem do łoża małżeńskiego NAJPIERW się ze soba pojednali, a nie na odwrót, to znaczy nie próbowali wszystkich swoich kłótni i swarów zalatwić w łózku właśnie. Wtedy dopiero seks daje radość. Słyszał Ksiądz o takiej wykładni? Dla mnie (post faktum niestety - jestem rozwodnikiem) było to coś odkrywczego, istne objawienie. Może wartałoby do tego nawiązywać w katechezach przedmałżeńskich, na których uczy się, przynajmniej uczyło za moich czasów ... wiemy czego. Serdecznie pozdrawiam. Fromma czytałem. Jak widać bezowocnie lub mało uważnie.
Dariusz Piórkowski SJ
8 czerwca 2011, 15:05
Mnie się wydaje, że jest na odwrót małżeństwo psuje się w sypialni, ponieważ szwankuje w innych ważnych dziedzinach. Erich Fromm napisał kiedys taką mądrą książeczkę " O sztuce miłości", którą bardzo polecam. I właśnie tam natrafiłem na ciekawe zdanie. Fromm twierdzi, że ludzie (a było to już 50 lat temu, ale chyba niewiele się zmieniło) sądzę, że to nie przyjemność seksualna jest dzieckiem miłości, ale miłość owocem przyjemności seksualnej. Jeśli współżycie seksualne jest również komunikacją, to nic dziwnego że nie wypala, jeśli coś nie gra w codziennych relacjach, uczuciach, komunikacji. Właśnie o tym pisałem, że seks to nie wszystko.
R
R
8 czerwca 2011, 14:30
Do R, A mnie się wydaje, że wstrzemięźliwość jest dobra także dla żonatych panów. I dobrze się jej uczyć gdy jest się z żoną. Jak wyjedzie to trochę za późno na naukę. Nie dziwię się, że potem jest ciężko. Poza tym, mam dobry kontakt z wieloma małżeństwami i raczej nie twierdzą oni, aby na okrągło współżyli, bo na przykład pojawienie się dzieci, wychowanie, wymagania związane z pracą sprawiają, że seks nie jest najważniejszy, choć ważny i potrzebny. Nie sprowadzałbym więc małżeństwa tylko do seksu, podobnie jak i czystości czy celibatu. To coś o wiele więcej. Nikt nie mówi o sprowadzaniu małżeństwa do seksu. Ale małżeństwa psują się w sypialni. Potem się zaczynają problemy, nerwice, nałogi, zdrady, ucieczka matki "w dziecko" ze szkodą dla tego ostatniego, oddalenie od męża. Istnieją też patologiczne przypadki, gdy matka woli towarzystwo księży od własnego męża. Albo to nieustanne, irytujące całą rodzinę niueustanne "krzatactwo" z miną poświęcenia i cierpiętnictwa. Wszystko to zaczyna się w sypialni, od braku czułości, intymności, bliskości, nie mówię, że codziennego "spółkowania".
M
michał
7 czerwca 2011, 22:45
Interesujące i rzeczowe podejście do problemu.
BS
brak słów
2 czerwca 2011, 07:20
Inaczej nie byłoby tak ciekawe. Czytanie o zboczeniach nie wydaje mi się ciekawe. Jest obrzydliwe!
J
Jozefek
2 czerwca 2011, 04:41
Dzieki za ten mądry artykuł. W zrozumieniu siebie i swojej seksualności jest początek naszego życiowego szczęścia...
sole
1 czerwca 2011, 22:56
Dziękuję za ten tekst - wyczerpujący i mądry. Takiego podejścia czasem brakuje, kiedy porusza się tematy związane z seksualnością - a tu jest konkretnie, rzeczowo i bez demonizowania.
Dariusz Piórkowski SJ
1 czerwca 2011, 22:38
Do brata robota, w mediach zazwyczaj to przykuwa uwagę, co jest wyjątkowe, rzadkie i zaskakujące. Jeśli ksiądz nago masturbuje się w publicznym miejscu, to sądzę, że coś nie gra z jego psychiką. Jeśli to był ksiądz. Podobnie jak dziwnym wydawałoby się współżycie jakiejś pary na oczach przechodniów. Czy będzie to GW czy inna gazeta wszystko jedno. Ale znając GW nie bez kozery fakt, że tą osobą był ksiądz dodawało smaczku. Inaczej nie byłoby tak ciekawe. Tak to po prostu działa. Ale co chce się przez to osiągnąć? Że wszyscy księża są hipokrytami? To, że księża są celibatariuszami nie oznacza, że nie popełniają błędów, grzechów i nie muszą się uczyć jak przeżywać dobrze własną seksualność.
Dariusz Piórkowski SJ
1 czerwca 2011, 22:33
Ten tekst o masturbacji nałogowej tak naprawdę traktuje o uzależnieniu od przyjemności seksualnej, która dotyczy zarówno żonatych jak i nieżonatych, zamężnych i niezamężnych. Czym innym jest okazjonalna masturbacja, jak chociażby w podanym przypadku rozłąki czy pod wpływem silnego stresu. Nie robiłbym z tego wielkiego halo, ale też nie jest to sposób na radzenie sobie z tego rodzaju trudnościami. Tylko połowiczne rozwiązanie. Z pewnością nie jest to najpoważniejszy problem ludzki i trzeba podchodzić do tego z pewnym wyczuciem.
1 czerwca 2011, 22:31
To imperium medialne lubi takie kawałki. Pewnie ich to podnieca ;> Oczywiście musi być w tytule "ksiądz", by siać zamęt - tworzyć negatywny stereotyp duchownego katolickiego. Czy gdyby ów mężczyzna wykonywał inny zawód, ten zawód też zostałby podkreślony w tytule? A gdzie dowody na to, że był to ksiądz, skoro w dowodzie nie ma zawodu? Brukowiec. Twoim zdaniem w ogóle nie powinni o tym pisać?
Dariusz Piórkowski SJ
1 czerwca 2011, 22:27
Do R, A mnie się wydaje, że wstrzemięźliwość jest dobra także dla żonatych panów. I dobrze się jej uczyć gdy jest się z żoną. Jak wyjedzie to trochę za późno na naukę. Nie dziwię się, że potem jest ciężko. Poza tym, mam dobry kontakt z wieloma małżeństwami i raczej nie twierdzą oni, aby na okrągło współżyli, bo na przykład pojawienie się dzieci, wychowanie, wymagania związane z pracą sprawiają, że seks nie jest najważniejszy, choć ważny i potrzebny. Nie sprowadzałbym więc małżeństwa tylko do seksu, podobnie jak i czystości czy celibatu. To coś o wiele więcej.
T
tsj
1 czerwca 2011, 20:54
To imperium medialne lubi takie kawałki. Pewnie ich to podnieca ;> Oczywiście musi być w tytule "ksiądz", by siać zamęt - tworzyć negatywny stereotyp duchownego katolickiego. Czy gdyby ów mężczyzna wykonywał inny zawód, ten zawód też zostałby podkreślony w tytule? A gdzie dowody na to, że był to ksiądz, skoro w dowodzie nie ma zawodu? Brukowiec.
1 czerwca 2011, 20:21
<a href="http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,9705333,Nagi_ksiadz_przed_rzeszowska_uczelnia__500_zl_mandatu.html">rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,9705333,Nagi_ksiadz_przed_rzeszowska_uczelnia__500_zl_mandatu.html</a>
R
R
1 czerwca 2011, 19:56
"Pana rozgniewało nie tyle seksualne zachowanie Onana, ile jego odmowa uznania prawa lewitratu. Jest to ważne rozróżnienie, ponieważ przez wieki ten fragment Biblii był wykorzystany w celu potępiania masturbacji. Termin „onanizm” wzięty od imienia Onana stanowi inną nazwę dla samogwałtu. Jeszcze w dziewiętnastym stuleciu uważano onanizm nie tylko za grzech ale także za przyczynę uszkodzenia mózgu i systemu nerwowego. W uporczywych przypadkach stosowano wymyślne urządzenia medyczne służące trzymaniu przez delikwenta rąk z dala od genitaliów. Choć współczesnemu czytelnikowi wszystko to może wydawać się czymś niedorzecznym, to bynajmniej nie chodzi tu o żarty, ale o szerszy problem niewłaściwej interpretacji biblijnego tekstu. Przykład historii Onana pokazuje, jak błędne odczytanie Pisma Świętego może nie tylko zniekształcić intencje autora, ale być także czymś niebezpiecznym". Z książki T. J. Wray "Kobiety Starego Testamentu". Autorka jest profesorem biblistyki na Uniwersytecie Salve Regina.
S
szukający
1 czerwca 2011, 16:42
Może ktoś mi wskaże teksty sprzed XIX wieku, lub teksty z Biblii mówiące o masturbacji, lub wypowiedzi bł Jana Pawła II, który poruszył by ten temat
R
R
1 czerwca 2011, 13:36
Artukuł dotyka wielu sytuacji związanych z masturbacją, ale nie dostrzegłem, a przynajmniej nie wprost nie mówi o takiej: Mężczyzna czy kobieta, która wybiera świadomie życie w małżeństwie nagle z powodu od niej/niego niezależego (np. rozwód) zostaje pozbawiony tego seksualnego wymiaru. Zostaje sam z popędem, potrzebami, które były na jakiś poziomie. I co ma zrobić? Pójść do agencji? Poszukać sobie jakieś partnerki? Oczywiśćie nie. Ale trwanie w takiej przymusowej czystości (kapłan, zakonnica wybiera to śwaidomie) jest pieruńsko trudne. Dobrze, ze szczęśliwy pisze to co pisze, chociaż dostrzegam tam śwaidomy wybór. Jest to jakaś droga. Ale będą rodzić się pytania, czasami bunt: Panie Boże, przecież takiego mnie stworzyłeś z tą całą moją seksualnością. Artykuł dotyka własciwie sytuacji patalogicznej, nałogu. Nic nie mówi jak traktować sporadyczne przypadki masturbacji. I czy jest mozliwa 100% czystość w tym temacie? Nie mówię o sytuacji fizycznych uwarunkowań, obniżonego popędu płciowego, osób śwaidomie dokonujących wyboru drogi kapłańskiej czy zakonnej (chociaz tu tez nie jest łatwo) Może to jest po prostu droga. Żydzi byli w tej sprawie praktyczni. W ST napisane jest. (Kpł 15,16-18) Jeżeli z mężczyzny wypłynie nasienie, to wykąpie całe ciało w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora. Każde ubranie, każda skóra, na którą wyleje się nasienie, będzie wymyta wodą i nieczysta aż do wieczora. Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści aż do wieczora. Mądre. Szkoda, ze Kościół tego nie przejął.
B
bimbus
1 czerwca 2011, 10:39
Ci, którzy piszą o tym, że wydalanie nasienia, czyli masturbacja jest konieczna, są właśnie najbardziej obłudni, bo w ten sposób usprawiedliwiają swój grzech.
P
prof.
24 stycznia 2011, 11:44
Ludzie, gdzie my żyjemy? Przecieram oczy i widzę średniowiecze!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak szkoda, że Średniowiecze się skończyło - najlepszy i najbardziej rozwijający okres w dziejach ludzkości!
E
Ewa
22 listopada 2010, 15:56
Chrześcijanie... Spotkałem się wielokrotnie z odrzuceniem ze strony braci chrześcijan, po tym jak powiedziałem im o chorobie. Zareagowali jak na trędowatego bądź wielkiego grzesznika. Ja Cię nie odrzucam, wręcz przeciwnie. Ci, którzy odrzucają po prostu nie rozumieją, nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Rzadko rozmawia się o tym w taki sposób jak to jest przedstawione w artykule. Szukaj zrozumienia u tych, którzy mogą Ci to dać. Trzymam kciuki, wierzę, że Ci się uda stać wolnym i akceptującym siebie człowiekiem.
P
Pikolo
8 listopada 2010, 20:35
Ludzie, gdzie my żyjemy? Przecieram oczy i widzę średniowiecze!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś w końcu wychylił głowę ze swojego zaścianka.
P
Pikolo
8 listopada 2010, 20:28
To jest osobista sprawa każdego człowieka i nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie robią z tego problem. Co to kogo obchodzi co ja robię? Czy ksiądz się martwi czy jadłem dzisiaj obiad? Tak naprawdę o co ci chodzi? Jesteś wolnym człowiekiem! Brandzluj się, aż ci ręka odpadnie. Nie rozumiem takich gadek. Chcesz, aby każdy ci przyklaskiwał? Jednak, gdy decydujesz się na życie chrześcijanina to musisz uważać na zasady i walczyć ze swoimi słabościami. Niby takiś "oświecony" a takich prostych rzeczy nierozumiesz! No cóż tak to już jest, że ciemniaki i nieuki mają tendencję aby innych nazywać ciemniakami.
S
stosik
8 listopada 2010, 19:35
 Ludzie, gdzie my żyjemy? Przecieram oczy i widzę średniowiecze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
D
dość-ciemnoty
8 listopada 2010, 19:33
 To jest osobista sprawa każdego człowieka i nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie robią z tego problem. Co to kogo obchodzi co ja robię? Czy ksiądz się martwi czy jadłem dzisiaj obiad?
T
taki_jeden
8 listopada 2010, 19:24
 Kościół  wprowadza poczucie winy i lęki.Zajmują się tylko VI przykazaniem. Ciekawy jestem jak sobie sami w tej "dziedzinie" radzą? Mnie nie muszą pouczać.
N
normalny
15 października 2010, 19:42
 Lubię seks i w niczym mi seksualność nie przeszkadza. To kościół wprowadza lęki w życie człowieka.
T
teresa
4 października 2010, 13:06
Ja się tylko zastanawiam,dlaczego zwierzęta ,ssaki nie sprawiają sobie codziennie takiej frajdy,a tylko w okresach godowych szukają godnego partnera i rozpoczynają krótkotrwałe współżycie. Czy jest ono u nich kompletnie pozbawione miłych doznań? Hmmm. Człowiek lubi się sam leczyć...np. z samotności,przygnębienia,rozpaczy,niestety błędem jest leczyć się tym, co zniewala,pozbawia godności,opanowania,degraduje we własnych oczach oraz uczy koncentracji na własnym przeżyciu .Od strzału do strzału-ściany tak dziurawe,że nijak nie jesteś w stanie się obronić. A dom musi być mocny.Trzeba zrozumieć jedno- autoseksualizm nie stanowi rozwiązania problemu,daje chwilową ulgę-i niczego,absolutnie niczego nie zmienia.
B
bezboleśnie.....
4 października 2010, 11:57
Drodzy młodzi przyjaciele!! Ciekawe jak zareaguje żona na męża, który oddaje się temu grzechowi?! Panowie, co się z Wami dzieje? Czy naprawdę nie wiecie czym jest miłość, a jeśli nie wiecie, czy naprawdę nie chcielibyście poznać prawdziwej miłości między małżonkami, którzy mogą nie grzeszyć, a wspólnie przeżywać BEZ GRZECHU swoją wzajemną intymność. Moja rada jest taka: OD DZIŚ PRACUJĘ NAD SOBĄ I PROSZĘ BOGA O POMOC ! Niech Sam Bóg ześle mi miłość piękną, czystą i prawdziwą. Stać Go na to! A Ciebie mężczyzno stać na to, by prosić Boga o to?! Do dzieła, do pracy. Gra warta świeczki! Powodzenia.
U
ugu
30 września 2010, 14:36
U mnie masturbacja trwa już 15 lat. W okresie dojrzewania potrafiłem robić to kilka razy dziennie. Do tego pornografia. Teraz już rzadziej, ale wciąż mam te okrutne poczucie winy i nie potrafię jasno ocenić własnej winy moralnej. Wolę dobrą mam, modlę się, ale masturbacja przychodzi rzeczywiście kompulsywnie. Wiem, że odrzucenie pornografii może wiele pomóc. Ale to też straszny nałóg - i taeż sam się nim karam, bo jak to oglądam, to czuję się źle, czuję obrzydzenie. Chciałbym pokochać swoje ciało, seksualność, męskość. I są takie momenty czy stany akceptacji samego siebie. I wtedy własnie jestem sobą, blisko Boga. Pozdrawiam
C
chochlik
27 września 2010, 20:23
Żart? Zawsze masz jakieś wyjście. NIGDY NIE JESTEŚ NA COŚ SKAZANY! Ja znam małżeństwo, które zawarło związek w wieku 70 lat. poznali się rok wcześniej. Uroda to nie wszystko (wiem coś o tym...). marna to pociecha, seksem to się pewnie nie za bardzo cieszą;)))
M
Michał
27 września 2010, 19:25
nie jestem z kamienia, kobiety mnie odrzucily, a pragne ciepla i milosci oraz seksu. to jedyna mozliwosc dla mnie. to smutne, ale prawda. Masturbacja nie ma nic wspólnego z miłością i ciepłem - jest zapokojoeniem pożądania i imitacją seksu. A warto również wspomnieć o tym, że podczas stosunku (a także w przypadku samogwałtu), obok wspomnianych przez ks. Dariusza serotoniny i dopaminy, wytwarzana jest przez organizm wazopresyna, która jest nazywana hormonem wierności i służy do scementowania związku. Jeśli zatem ktoś odbywa 'stosunek' z samym sobą (masturbacja), to wazopresyna może mieć działanie szkodliwe, które odbije się m.in. w przyszłym życiu seksualnym. Jestem normalny, ale Bog nie obdarzyl mnie uroda. Mam blisko 40 lat, wiec nie mam szans na malzenstwo. Szanse mam jedynie czasami na latwe panienki, ale tego nie chce. Wiec pozostalo mnie tylko to. Żart? Zawsze masz jakieś wyjście. NIGDY NIE JESTEŚ NA COŚ SKAZANY! Ja znam małżeństwo, które zawarło związek w wieku 70 lat. poznali się rok wcześniej. Uroda to nie wszystko (wiem coś o tym...).
&
"
27 września 2010, 18:53
nie jestem z kamienia, kobiety mnie odrzucily, a pragne ciepla i milosci oraz seksu. to jedyna mozliwosc dla mnie. to smutne, ale prawda. Masturbacja nie ma nic wspólnego z miłością i ciepłem - jest zapokojoeniem pożądania i imitacją seksu. A warto również wspomnieć o tym, że podczas stosunku (a także w przypadku samogwałtu), obok wspomnianych przez ks. Dariusza serotoniny i dopaminy, wytwarzana jest przez organizm wazopresyna, która jest nazywana hormonem wierności i służy do scementowania związku. Jeśli zatem ktoś odbywa 'stosunek' z samym sobą (masturbacja), to wazopresyna może mieć działanie szkodliwe, które odbije się m.in. w przyszłym życiu seksualnym.  Jestem normalny, ale Bog nie obdarzyl mnie uroda. Mam blisko 40 lat, wiec nie mam szans na malzenstwo. Szanse mam jedynie czasami na latwe panienki, ale tego nie chce. Wiec pozostalo mnie tylko to.
G
gad
27 września 2010, 15:08
To bardzo prawdziwy artykuł. Byłam uzależniona przez wiele lat, "od zawsze", bo nie pamiętam , kiedy to się zaczęło. I działało tak, jak jest to opisane w artykule: pojawiało się jakieś napięcie - wcale nie seksualne, ale jakiś gniew, złość, wstyd, smutek - i rozładowywałam je przez tę kompulsję. A potem czułam wstyd, upokorzenie i potężną nienawiść do siebie. To ostatnie dominowało całą resztę. A potem znowu i znowu. I próbowałam z tego wyjść i mi się nie udawało, więc znów poczucie winy, gniew na siebie i pogarda, że nie potrafię się powstrzymać. Pomogła mi rzeczywiście spowiedź. Odbieram ję jako niesamowitą łaską, bo tych spowiedzi wcześniej było mnóstwo i nic nie zmieniały. A ta była inna. Może dlatego, że u księdza, który zajmował się pomocą osobom uzależnionym. Kompulsja po prostu odeszła! Po prostu. A ja z czasem odkryłam, że wcale nie jestem beznadziejna. Chociaż idealna też nie. Ale to nie ma znaczenia, bo przecież innych ludzi też lubię i kocham nie za to, że są idealni, a kiedy mnie wkurzą, to nie próbuję ich wytresować, by byli inni. A Bóg i tak mnie kocha (jak i inne swoje dzieci).  :)
:
:)
27 września 2010, 14:44
Jurku, pozostaje siłownia... pozdr.
Jurek
27 września 2010, 14:24
Artukuł dotyka wielu sytuacji związanych z masturbacją, ale nie dostrzegłem, a przynajmniej nie wprost nie mówi o takiej: Mężczyzna czy kobieta, która wybiera świadomie życie w małżeństwie nagle z powodu od niej/niego niezależego (np. rozwód) zostaje pozbawiony tego seksualnego wymiaru. Zostaje sam z popędem, potrzebami, które były na jakiś poziomie. I co ma zrobić? Pójść do agencji? Poszukać sobie jakieś partnerki? Oczywiśćie nie. Ale trwanie w takiej przymusowej czystości (kapłan, zakonnica wybiera to śwaidomie) jest pieruńsko trudne. Dobrze, ze szczęśliwy pisze to co pisze, chociaż dostrzegam tam śwaidomy wybór. Jest to jakaś droga. Ale będą rodzić się pytania, czasami bunt: Panie Boże, przecież takiego mnie stworzyłeś z tą całą moją seksualnością. Artykuł dotyka własciwie sytuacji patalogicznej, nałogu. Nic nie mówi jak traktować sporadyczne przypadki masturbacji. I czy jest mozliwa 100% czystość w tym temacie? Nie mówię o sytuacji fizycznych uwarunkowań, obniżonego popędu płciowego, osób śwaidomie dokonujących wyboru drogi kapłańskiej czy zakonnej (chociaz tu tez nie jest łatwo) Może to jest po prostu droga. Żydzi byli w tej sprawie praktyczni. W ST napisane jest. (Kpł 15,16-18) Jeżeli z mężczyzny wypłynie nasienie, to wykąpie całe ciało w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora. Każde ubranie, każda skóra, na którą wyleje się nasienie, będzie wymyta wodą i nieczysta aż do wieczora. Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści aż do wieczora.
DC
DOJRZAŁOŚĆ CHRZEŚCIAŃSKA
27 września 2010, 12:40
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,264,wrozka-psycholog-kaplan-do-kogo-po-rade.html
DC
DOJRZAŁOŚĆ CHRZEŚCIAŃSKA
27 września 2010, 12:16
Seksoholicy "...Każda rutyna i każda maniera jest smiercią wiary i śmiercią sumienia." (O daj nam Panie natchnienie do wiary.R Brandstaetter-dojrzały chrześcianin:)
K
kks40
27 września 2010, 12:12
<a href="http://www.deon.pl/religia/w-relacji/cialo-duch-seks/art,31,dziewictwo-cnota-czci-godna-czy-przezytek.html">http://www.deon.pl/religia/w-relacji/cialo-duch-seks/art,31,dziewictwo-cnota-czci-godna-czy-przezytek.html</a>
.
...
27 września 2010, 11:49
nie jestem z kamienia, kobiety mnie odrzucily, a pragne ciepla i milosci oraz seksu. to jedyna mozliwosc dla mnie. to smutne, ale prawda. Masturbacja nie ma nic wspólnego z miłością i ciepłem - jest zapokojoeniem pożądania i imitacją seksu. A warto również wspomnieć o tym, że podczas stosunku (a także w przypadku samogwałtu), obok wspomnianych przez ks. Dariusza serotoniny i dopaminy, wytwarzana jest przez organizm wazopresyna, która jest nazywana hormonem wierności i służy do scementowania związku. Jeśli zatem ktoś odbywa 'stosunek' z samym sobą (masturbacja), to wazopresyna może mieć działanie szkodliwe, które odbije się m.in. w przyszłym życiu seksualnym.  U mnie to sie nie odbija w zyciu seksualnym, ale nie moge znalezc partnerki do malzenstwa, jedynie na jedna czy pare nocek, bo niestety, ale Bog nie obdarzyl mnie uroda. Dlatego wybieram masturbacje niz ta nocke, bo nie jestem mezczyzna na jedna nocke. Moze to dziwne, ale pragne wiecej niz tego. Mam prawie 40 lat wiec moje szanse na zawarcie malzenstwa sa rowne zero.
C
CWP
27 września 2010, 11:29
Ten artykuł jest bardzo dobry, ponieważ pokazuje, że problemem nie jest masturbacja jako taka, ale to, co się za nią kryje: problemy, które ona wyraża. Stąd też nie należy walki z uzależnieniem zaczynać od samego zjawiska masturbacji, ale od zobaczenia problemów i usiłowanie rozwiązania ich. Z pewnością należy zaczynać od przykazania pierwszego: Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną... Samo uznanie, że jest to słabość, z którą trzeba się zmagać, jest znakiem wiary.
UT
Uzalezniony też
27 września 2010, 11:23
Wiem o czym piszesz, rozumiem przez co przechodzisz. Zgadzam się w 100%. Ja jestem uzależniony już jakieś 15 lat. Myślę o tym by poprosić o pomoc psychologa...może tez o tym pomyślisz? Chrześcijanie... Spotkałem się wielokrotnie z odrzuceniem ze strony braci chrześcijan, po tym jak powiedziałem im o chorobie. Zareagowali jak na trędowatego bądź wielkiego grzesznika. Wielu żyje w samouwielbieniu, jacy to oni wspaniali są, bo codziennie modlą się i chodzą do Kościoła. Oni, szczęśliwi święci chrześcijanie, nie zadają się z takimi jak ja. To uwłacza ich godności. Taka jest prawda. Pociesza mnie to, że Jezus przyszedł do tych co źle się mają, biesiadował z celnikami i jawnogrzesznicami.
U
Uzależniony
27 września 2010, 09:35
Chrześcijanie... Spotkałem się wielokrotnie z odrzuceniem ze strony braci chrześcijan, po tym jak powiedziałem im o chorobie. Zareagowali jak na trędowatego bądź wielkiego grzesznika. Wielu żyje w samouwielbieniu, jacy to oni wspaniali są, bo codziennie modlą się i chodzą do Kościoła. Oni, szczęśliwi święci chrześcijanie, nie zadają się z takimi jak ja. To uwłacza ich godności. Taka jest prawda. Pociesza mnie to, że Jezus przyszedł do tych co źle się mają, biesiadował z celnikami i jawnogrzesznicami.
DC
DOJRZAŁOŚĆ CHRZEŚCIAŃSKA
27 września 2010, 00:04
Artykuł mądry i prawdziwy... Dodam też: ażeby jak najwięcej osób myślało jak szczęśliwy...
U
Uzależniony
26 września 2010, 18:40
W mojej rodzinie był alkoholik. Widziałem i wiedziałem, że alkohol prowadzi do tragedii. Przez wiele lat go unikałem, teraz korzystam ale tylko okazjonalnie, towarzysko. Nie miałem świadomości do czego może doprowadzić masturbacja, ale taka, która znieczula, daje ucieczkę od problemów. Czasem mam wrażenie jakbym się z tym urodził. Może gdyby pomoc pojawiła się wcześniej, nie byłoby z tym takiego problemu. A tak niepostrzeżenie dziecięce zabawy zamieniły się w nałóg i to, że jestem uzależniony odkryłem dopiero na studiach.
N
nieuzależniona...
26 września 2010, 13:58
czasem spowiedź nie wystarczy gdzieś w głębi nie chcemy oddać nałogu ale jest rozwiązanie: droga 12 kroków u ASZ każdego grzechu można wyjść z łaską Jezusa Chrystusa -> spowiedź. Jeśli patrzymy na ten czyn jak na grzech i również uzależnienie, to spowiedź wspomaga się jeszcze właśnie tym o czym piszesz. Czasem wystarczy prowadzenie duchowe, a czasem prowadzenie duchowe oraz terapia.
UI
uzależniony II
26 września 2010, 13:34
czasem spowiedź nie wystarczy gdzieś w głębi nie chcemy oddać nałogu ale jest rozwiązanie: droga 12 kroków u ASZ każdego grzechu można wyjść z łaską Jezusa Chrystusa -> spowiedź.
UI
uzależniony II
26 września 2010, 13:31
zachęcam cię do szukania pomocy w grupie SA. jedynym warunkiem jest pragnienie seksualnej trzeźwości. czasem specjaliści nawet duchowni bagatelizują problem powodzeniaA ja jestem od wielu lat uzależniony. Na początku była tylko masturbacja, już wtedy miałem problem podczas pierwszej komunii z tym. Artykuł świetnie zgłębia ten problem. Masturbacja niekontrolowana, niewłaściwe podejście do niej, prowadzą do uzależnienia. Jako dziecko zwróciłem się z tym do rodziców, ale zbagatelizowali to co się dzieje. Wychowałem się w rodzinie, gdzie jeden rodzic był alkoholikiem. Matrubacja dawała ulgę, chwilową ucieczkę od szarej codzienności. Pojawiłą się jak miałem kilka lat, podobno to normalne, ale nie minęła, stała się narkotykiem. To przez ten nałóg nie mogę regularnie przystępować do Komunii Świętej. Niestety niedawno dowiedziałem się, że mogę, że nie ma winy moralnej. Na studiach pojawił się internet: czat, kamerki, ogłoszenia. Cyberseks i nagie kobiety w kamerkach spotęgowały uzależnienie. Rozpoczął się okres intensyfikacji. Sama masturbacja przestała wystarczać. Cyberseks to już za mało. Zacząłem bywać w agencjach. Byłem już z ponad 20-toma prostytutkami. Ale to już za mało. Pojawił się seks na raz z dwoma, z parami. Nienawidzę tego. Rujnuje mi to życie. Czasem cały tydzień masturbuję się lub uganiam za panienkami. Podczas masturbacji wpadam w ekstazę, niekiedy trwa to nawet 8 godzin. Kosztuje to czas i pieniądze. Od czasu do czasu są małe przerwy. Szukam, chyba zbyt słabo pomocy. Ale trudno jest znaleźć dobrego psychologa, specjalistę w tej dziedzinie. Czasem tracę nadzieję na inne życie. Boże pomóż!
AJ
Ale Jak To
26 września 2010, 13:30
nie jestem z kamienia, kobiety mnie odrzucily, a pragne ciepla i milosci oraz seksu. to jedyna mozliwosc dla mnie. to smutne, ale prawda. Masturbacja nie ma nic wspólnego z miłością i ciepłem - jest zapokojoeniem pożądania i imitacją seksu. A warto również wspomnieć o tym, że podczas stosunku (a także w przypadku samogwałtu), obok wspomnianych przez ks. Dariusza serotoniny i dopaminy, wytwarzana jest przez organizm wazopresyna, która jest nazywana hormonem wierności i służy do scementowania związku. Jeśli zatem ktoś odbywa 'stosunek' z samym sobą (masturbacja), to wazopresyna może mieć działanie szkodliwe, które odbije się m.in. w przyszłym życiu seksualnym. 
S
szczęśliwy
26 września 2010, 12:59
Drodzy komentatorzy! Z zainteresowaniem Was czytam. Bo ja tak jak Wy kocham przyjemność, ale nie to oszustwo złego ducha, który proponuje nam krótkotrwałą uzależniającą przyjemność ograniczając ją tylko do ciała ( i to na krótką metę), a zabijając ducha typu np masturbacja, narkotyki, alkohol itp Spróbujcie troszkę być uczciwi w życiu i uwierzyć Bogu, coś małego zrobić tylko dla Niego, a On z miejsca zacznie otwierać  przed Wami świat rozkoszy nieprzemijającej i dla ducha i dla ciała, która nie uzależnia. Bóg chce spełnić wszystkie Wasze pragnienia i zaspokoić całkowicie. Masturbację można osiągnąć tanim kosztem, jest bezwartościowa. Ale kontemplacja Boga jest tym czego Wam z całego serca życzę. Drogą do niej jest Kościół. Wielu z Was nie doświadczyło jej nigdy, o czym świadczą komentarze... Dlatego są niestety błędne. No i proszę, nie dajcie się zwodzić oszustowi, złemu. Jesteście stworzeni do zwycięstwa!
U
Uzależniony
26 września 2010, 11:37
A ja jestem od wielu lat uzależniony. Na początku była tylko masturbacja, już wtedy miałem problem podczas pierwszej komunii z tym. Artykuł świetnie zgłębia ten problem. Masturbacja niekontrolowana, niewłaściwe podejście do niej, prowadzą do uzależnienia. Jako dziecko zwróciłem się z tym do rodziców, ale zbagatelizowali to co się dzieje. Wychowałem się w rodzinie, gdzie jeden rodzic był alkoholikiem. Matrubacja dawała ulgę, chwilową ucieczkę od szarej codzienności. Pojawiłą się jak miałem kilka lat, podobno to normalne, ale nie minęła, stała się narkotykiem. To przez ten nałóg nie mogę regularnie przystępować do Komunii Świętej. Niestety niedawno dowiedziałem się, że mogę, że nie ma winy moralnej. Na studiach pojawił się internet: czat, kamerki, ogłoszenia. Cyberseks i nagie kobiety w kamerkach spotęgowały uzależnienie. Rozpoczął się okres intensyfikacji. Sama masturbacja przestała wystarczać. Cyberseks to już za mało. Zacząłem bywać w agencjach. Byłem już z ponad 20-toma prostytutkami. Ale to już za mało. Pojawił się seks na raz z dwoma, z parami. Nienawidzę tego. Rujnuje mi to życie. Czasem cały tydzień masturbuję się lub uganiam za panienkami. Podczas masturbacji wpadam w ekstazę, niekiedy trwa to nawet 8 godzin. Kosztuje to czas i pieniądze. Od czasu do czasu są małe przerwy. Szukam, chyba zbyt słabo pomocy. Ale trudno jest znaleźć dobrego psychologa, specjalistę w tej dziedzinie. Czasem tracę nadzieję na inne życie. Boże pomóż!
P
pantera
26 września 2010, 10:51
 Dogłębna analiza problemu, z którym zmaga się zapewne większość z nas. Dziękuję.
R
R
26 września 2010, 00:10
Głęboki, mądry i odważny artykuł na temat tabu, o którym wszyscy wstydzą się mówić, a prawie wszyscy mają z nim problem. Czasem, jak mówię, na Deonie trafi się perełka w śród błachych porad. Ten artykuł z pewnością do takich pereł należy. Dzięki Ojcze.
JN
jestem niedobra :(((
25 września 2010, 23:24
Nie rozumiałam dlaczego mój były chłopak to robi i potępiałam go :(
K
kobieta.......
25 września 2010, 22:55
Z każdego grzechu można wyjść z łaską Jezusa Chrystusa -> spowiedź.
J
ja
25 września 2010, 22:45
nie jestem z kamienia, kobiety mnie odrzucily, a pragne ciepla i milosci oraz seksu. to jedyna mozliwosc dla mnie. to smutne, ale prawda.
S
sebastian
25 września 2010, 22:17
Bardzo ciekawy artykuł. Jest taki obraz "Eros w objęciach Tanatosa". Można chyba odnieść przesłanie tego obrazu do fragmentu "......Pragnie „opuścić” ten świat, chociaż przeczuwa, że tylko śmierć może go z nim rozłączyć....."
H
Halina
25 września 2010, 21:13
najbardziej trafia do mnie, że działanie seksualne ma być darem dla drugiego. Autoerotyzm tego nie może dać.
D
dd128
25 września 2010, 21:12
dziękuje
DP
Dariusz Piórkowski SJ
25 września 2010, 20:30
Odpowiedź do dd128: w tej uwadze mam na myśli to, że masturbacja może być problemem dla wszystkich mężczyzn, bez względu na stan. Trudno bowiem ukrywać, że niektórzy księża też się uczą, jak każdy człowiek, właściwego przeżywania seksualności. Ale wszyscy bez wyjątku powołani są do czystości: małżonkowie, samotni, osoby konsekrowane, księża. Nie piszę nigdzie o "masturbacji naturalnej", tylko że ona się zdarza. Powszechność jakiegoś zjawiska nie oznacza naturalności, w sensie, że musimy działać seksualnie, tak jak musimy pić wodę czy jeść pokarm. W obrębie tego zjawiska jest pewna stopniowalność. Inaczej trzeba oceniać masturbację z okresu dojrzewania, inaczej masturbację u człowieka dorosłego, dla którego jest ona jak codzienna kawa, i jeszcze inaczej w przypadku osoby, która jest uzależniona od przyjemności seksualnej. Z moralnego, a także psychologicznego punktu widzenia, najmniej problematyczna jest pierwsza forma, najbardziej 2, a 3 jest formą ludzkiego cierpienia. W tym trzecim przypadku trzeba być bardzo ostrożnym w formułowaniu ocen moralnych, bo często wola ma tam niewiele do powiedzenia. I o tym Kościół wyraźnie mówi w Katechizmie.  Ci, którzy nie widzą żadnego problemu, często są po protu nieświadomi, że działają pod wpływem nieuporządkowanego nawyku. Jest wiele ludzi, którzy nie "muszą się" masturbować. Osoba uzależniona nie może wytrzymać bez masturbacji nawet paru dni. Natomiast nie można się zgodzić z tym, że masturbacja jest czymś  dobrym z zasady, bo seksualność człowieka jest relacyjna, jest mową ciała. Cóż ta mowa wyraża o człowieku, który traktuje swoje ciało jedynie jako źródło przyjemności? Ja nie twierdzę, że seks czy inne przyjemności są złe, ale że istnieje pewien porządek z korzystania z tych przyjemności. 
K
kani
25 września 2010, 19:55
Kani, na jakim świecie ty żyjesz? Uważasz, żę księża nie masturbuja się? W przeciwnym razie jajka by im urwało. Odczuwanie popędu seksualnego to FIZJOLOGIA. To tylko katolicy sprowadzili temat seksualności do grechu, bo według Ciemnogrpodzian osoba samotna NIE MA PRAWA NIC ODCZUWAĆ, bo to jest WYŁĄCZNIE DLA MAŁŻ.ŃSTW. Co za CIEMNOTA. Odczuwanie to nie działanie pod wpływem tego, co się czuje. Każdy ma prawo czuć, a uczucia i emocje, jako takie są neutralne moralnie. Dopiero postępowanie decyduje o ich znaczeniu. Ciemnotą jest pozostawienie swojego zycia poza kontrolą. I tyle. Czekolada nie jest niczym złym, ale kiedy będziesz się nią opychać bez ograniczeń, to się utuczysz i w końcu zachorujesz. A więc świadomość przede wszystkim. Seksualność nie jest grzechem, poczytaj sobie, co pisze na ten temat o.Knotz. Studentko, spróbuj te pięć różańców. Moim zdaniem pomoże. Z, nie zastanawiam się, co robią księża, to ich prywatna sprawa. Ważniejsze, jak sobie dają radę z trudnościam jakie niesie celibat.
S
seksoholik
25 września 2010, 19:04
jeśli odczytujesz w sobie problem masturbacji wieloletni z którym nie mogłeś sobie dotychczas poradzić zachęcam Cię do uczestnictwa w grupie SA. opieramy się na programie 12 kroków jeśli jesteś z Częstochowy - <a href="mailto:roman.czest@op.pl">roman.czest@op.pl</a>
D
dd128
25 września 2010, 18:52
Po czwarte, oczywiście, że księża też się masturbują, bo są ludźmi z krwi i kości. Masturbują się również mężczyźni, którzy są żonaci i współżyją ze swoimi żonami, co tylko potwierdza, że masturbacja nie jest zarezerwowana tylko dla samotnych. Jestem jednak przeciwny uznawaniu wszelkich form masturbacji jako czegoś naturalnego i bezproblemowego. Bo problem istnieje. Ojcze Dariuszu, mógłby ojciec sprecyzować co miał na myśli, gdyż po przeczytaniu cytowanego tekstu pojawiła mi się pewna sprzeczność. Generalnie Kościół uważa, że masturbacja to akt wewnętrznie nieuporządkowany. Osobiście pierwszy raz się spotykam, aby ksiądz mówił, że są jakieś formy masturbacji naturalne i nie stanowią one żadnego problemu. Może wynika to z mojej niewiedzy w tej kwestii. Jaka wg Ojca masturbacja jest normalna? I jak Ojciec interpretuje czystość wobec przedstawianego problemu? Bardzo proszę o odpowiedź.
Józef Więcek
25 września 2010, 18:38
Ojcze Dariuszu! Moim skromnym zdaniem problem jest tak stary jak i świat i dotyczy obojga płci !!! Czy rozwiązywalny?  Podobnie ma się rzecz z ... prostytucją, przyrównywaną do szamba w pałacu. Jeżeli by go nie było - cały pałac zaczął by śmierdzieć. Niemniej wszelkie starania i działania mające na celu uporządkowanie tych problemów są słuszne. A może to ja się mylę!!
BD
benazepril dla mezczyzn
25 września 2010, 18:33
Moja seksualnosc nie musi mnie tak deteminowac ,zeby zapominac o rownie waznych wektorach w zyciu.Od paru lat biore tabletki na nadcisnienie i sex zrobil krok do tylu (to sa skutki uboczne brania tabletrk).Dla mnie bylo to wazne doswiadczenie ,bo okazalo sie ze sex  nie jest taki niepokonany ,poza "zasada" sex jest najwazniejszy istnieje cos waznego takze (studenci tego nie doswiadczaja ,przynajmniej ja nie pamietam takiego doswiadczenia z tych lat ). Kobiety sa stworzone do milosci (Koran),i mezczyzni sa zobowiazani do zabiegania o kobiety o ich milosc ale z latami powinno to miec inne formy.Nalozenie chrzescijanskich okularow pomaga w tych nowych dojrzalych problemach.(Jakub 1 12-15 )
Z
zniecierpliwiony
25 września 2010, 18:26
Zamiast tyle gadać wzięlibyście się do roboty!
S
student
25 września 2010, 18:11
a jak rozładowac niezaspokojony popęd mądralo? pięc różańców? Sam przejdzie po jakimś czasie, jeśli nie będzie dodatkowo pobudzany. Modlitwa tez jest pomocna. Błagam, przeciez nie jesteśmy zwierzętami! 
Dariusz Piórkowski SJ
25 września 2010, 17:56
Chciałem dodać tutaj parę słów komentarza do niektórych wypowiedzi. Otóż, niektóre z komentarzy wyraźnie dowodzą, że czytając jakiś tekst mamy już w głowie pewne "wyrobione" przekonania i przefiltrowujemy przez nie to, co czytamy.   Przede wszystkim, ja nie mam zamiaru pisać o tym, co kultura masowa powtarza na okrągło; że "człowiek musi być aktywny seksualnie, bo inaczej umrze", że "nie można żyć bez seksu jak bez wody i chleba". To są właśnie stereotypowe poglądy, z którymi nawet trudno dyskutować. Proszę zauważyć, że ja w tekście piszę o masturbacji jako formie uzależnienia. (chociaż nie zawsze masturb. jest uzależnieniem. Nie odkrywam tutaj Ameryki.  Po drugie, piszę o tej formie masturbacji raczej z wielką wyrozumiałością. Są ludzie, którzy bardzo cierpią z tego powodu. Nie tyle z racji tego, że się masturbują, ale że to bardzo utrudnia im życie i nie mogą sobie z tym poradzić. Po trzecie, zawsze trzeba rozróżniać. Czym innym jest polucja nocna, która zdarzyć sie może każdemu mężczyźnie (mąż, samotny, ksiądz), czym innym masturbacja okazjonalna, a czym innym chroniczna masturbacja, która służy wyłącznie jako mechanizm mający rozwiązywać inne uczuciowe czy duchowe problemy. Po czwarte, oczywiście, że księża też się masturbują, bo są ludźmi z krwi i kości. Masturbują się również mężczyźni, którzy są żonaci i współżyją ze swoimi żonami, co tylko potwierdza, że masturbacja nie jest zarezerwowana tylko dla samotnych. Jestem jednak przeciwny uznawaniu wszelkich form masturbacji jako czegoś naturalnego i bezproblemowego. Bo problem istnieje.
ZY
Z. Y.
25 września 2010, 17:53
Mam wrażenie, że Ko0ściół pewne sprawy zamiata po dywan, one nie istnieja dla katolików, dlaczego tak boicie  sie rozmawiać o tym? Przeciez odczuwanie popędu seksualnego jest normalna spreawą, owszem, nie nalezy wyłącza rozumu, ale to fizjologia a nie patologia. Niezaspokojona potrzeba rodzi FRUSTRACJe i problemy, seks tez jest jedna z POTRZEB.
D
dagmara
25 września 2010, 17:49
[ Jeżeli na przykład mąż będzie miał bardzo silny popęd seksualny do innej, pięknej, młodej kobiety i w naturalny sposób zaspokoi swój popęd to chyba to nie jest w porządku względem żony, nie? . Mąż nie ma prawa miec popędu do innej kobiety prócz swojej żony.
I
irys
25 września 2010, 17:47
masturbacja jest efektem niezaspokojonego popędu.
S
studentka
25 września 2010, 17:46
a jak rozładowac niezaspokojony popęd mądralo? pięc różańców?
S
student
25 września 2010, 17:41
x. Darku, uważasz, że człowiek jest z drewna i nic nie odczuwa? I może tak sobie nagle odciąć pewną sferę życia i zapomnieć o niej????? Przecież w życie ludzkie wpisana jest i seksualność, co w tym złego, że odczuwam popęd? Oczywiście, kieruję się rozumem a nie popędem, ale człowiek to jedność PSYCHOFIZYCZNA. Prosze nie robić z ludzi durniów. Odczuwanie popędu to przecież nic złego, w przeciwieństwie do masturbacji: <a href="http://adonai.pl/czystosc/?id=112&skad=60">adonai.pl/czystosc/</a>
S
student
25 września 2010, 17:36
Słyszeliście, mądrale, o "polucjach/zmazach nocnych"? Jeśli nie, to doczytajcie i nie plećcie głupot! o, to ksiądz w swoim życiu miewa wyłącznie polucje. Czy zdrowe jest niezaspokajanie popędu seksualnego, skoro natura i tak sama się dopomina ????/vide polucje/. Ten popęd jest zaspokajany właśnie w polucjach, które są jak najbardziej zdrowe i naturalne. Jako istoty rozumne nie kierujemy się tylko swoimi popędami. Jeżeli na przykład mąż będzie miał bardzo silny popęd seksualny do innej, pięknej, młodej kobiety i w naturalny sposób zaspokoi swój popęd to chyba to nie jest w porządku względem żony, nie? Masturbacja łatwo uzależnia i potem ludzie, którzy nie potrafią się kontrolować wypisują głupoty. Są przekonani, że tak jak oni, wszyscy muszą to robić, a najbardziej - księża.
ZC
zniesmaczony czytelnik
25 września 2010, 17:23
x. Darku, uważasz, że człowiek jest z drewna i nic nie odczuwa? I może tak sobie nagle odciąć pewną sferę życia i zapomnieć o niej?????  Przecież w życie ludzkie wpisana jest i seksualność, co w tym złego, że odczuwam popęd? Oczywiście, kieruję się rozumem a nie popędem, ale człowiek to jedność PSYCHOFIZYCZNA. Prosze nie robić z ludzi durniów.
Z
Z.
25 września 2010, 17:12
Kani, na jakim świecie ty żyjesz? Uważasz, żę księża nie masturbuja się?  W przeciwnym razie jajka by im urwało. Odczuwanie popędu seksualnego to FIZJOLOGIA. To tylko katolicy sprowadzili temat seksualności do grechu, bo według Ciemnogrpodzian osoba samotna NIE MA PRAWA NIC ODCZUWAĆ, bo to jest WYŁĄCZNIE DLA MAŁŻ.ŃSTW. Co za CIEMNOTA.
P
prześmiewca
25 września 2010, 17:08
Wydalenie nasienia nie jest koniecznością, a jego brak nie świadczy o chorobie. Zapominacie, że czlowiek kieruje się rozumem, a nie popędami. Oddanie stolca tez nie jest koniecznością, wystarczą trzy zdrowaśki i juz mi sie nie chce do toalety.
A
ali
25 września 2010, 17:06
A co to za przyjemność obudzic sie z ksielem na prześcieradle. To juz lepiej miec zdrowy seks,niekoniecznie małżeński.
G
gracja
25 września 2010, 17:04
wydalenie nasienie po jakims czasie JEST KONIECZNOŚCiĄ - organizm sam wydala podczas tzw. polucji nocnych. No ale dla fanatycznego katolika temat seksu i temat seksualnosci jest tabu. KATOLIK NIE ODCZUWA POPĘDU SEKSUALNEGO.
K
kani
25 września 2010, 16:55
pytanko, zjakiego poziomu pytasz? Ten poziom to depresja :(( facet, skąd pomysł, że komuś wydalanie kojarzy się to tylko z defekacją. Ale defekacja to jedyne wydalanie, które jest koniecznoscią. Może jeszcze katar i pot. Wydalenie nasienia nie jest koniecznością, a jego brak nie świadczy o chorobie. Zapominacie, że czlowiek kieruje się rozumem, a nie popędami.
W
wredotka
25 września 2010, 16:48
Ksiądz D. tak pisze, jakby ksiądz tego w życiu nie robił, hahahahahaha
P
pytanko
25 września 2010, 16:27
księże Dariuszu, Jak sobie radzisz z niezaspokojonym popedem seksualnym? Tylko nie pisz, że wyłacznie modlitwa, bo nie wierzer, żeby mlody i zdrowy facet mógł wytrzymac bez "tego". Dlkaczego nie przyznasz się do masturbacji? po co piszesz głupie teksty?
L
Lili
25 września 2010, 16:19
Masturbacja jest wspaniałym dodatkiem do współżycia miedzy kobietą i mężczyzną.
R
RedBlack
25 września 2010, 16:14
Słyszeliście, mądrale, o "polucjach/zmazach nocnych"? Jeśli nie, to doczytajcie i nie plećcie głupot! o, to ksiądz w swoim życiu miewa wyłącznie polucje. Czy zdrowe jest niezaspokajanie popędu seksualnego, skoro natura i tak sama się dopomina ????/vide polucje/.
F
facet
25 września 2010, 16:12
 Jak  inaczej nazwać wytrysk? Przecież to "wydalenie" nasienia. Żałosne, że niektórym słowo "wydalenie" kojarzy się wyłącznie z defekacją. Ps. Powyższy tekst ks. Dariusza  to same bzdety, jak widac, samotny  katolik nie ma prawa mieć polucji.
K
kani
25 września 2010, 16:02
Misiek, człowieku! Wydalić człowiek musi coś innego> I tylko to.
J
Ja
25 września 2010, 16:02
Słyszeliście, mądrale, o "polucjach/zmazach nocnych"? Jeśli nie, to doczytajcie i nie plećcie głupot!
N
nasturcja
25 września 2010, 15:49
ciekawe, jak problem masturbacji rozwiązują księża. Czy kierują nieustannie swoje myśli n ainne tory? jakos nie chce mi sie w to wierzyć. tak jak napisał Misiek: mężczyzna musi wydalić nasienie. jeśli nie ma kobiety, robi to sam. A jesli ktos powioe, że tego nie robi a jest samotny, to znaczy że jest OBŁUDNY.
M
Misiek.
25 września 2010, 15:45
A jak ktoś nie ma partnera/partnerki to jak ma rozładować napięcie seksualne? Nie piszczie mi, że ma o tym nie mysleć. Mężczyna jest tak zbudowany, że musi wydalić nasienie. A jak ma to zrobić, bedąc nieżonaty? Dlaczego ten problem omijany jest nz portalach katolickich? Jesli jakis duchowny pisze o tym, to w kategorii strasznego grzechu i poczucia winy, jakby osoba samotna  nie miała prawa odczuwać podniecenia seksualnego. Mam wrażenie, że katolicyzm odziera osoby samotne z ich płciowosci.