Przyzwyczajenie do "brzydkich" wyrazów

Co dziesiąty ankietowany wskazuje jednak, że w czasie spotkań towarzyskich z rodziną i przyjaciółmi "brzydkie" słowa padają jednak dość często. (fot. waltfur / flickr.com)
Katarzyna Czechowicz / slo

Wulgaryzmy i przekleństwa pełnią rozmaite funkcje. Utarło się wierzyć, że służą wyrażaniu negatywnych stanów i emocji oraz określaniu kogoś w sposób pogardliwy i obraźliwy. Niemniej, coraz częściej można zauważyć, że słowa wulgarne wyrażają pozytywne stany emocjonalne, np. radość i zadowolenie, a także służą formułowaniu dodatnich ocen kogoś lub czegoś.

Oczywiście rozmówcy muszą być uczestnikami tego samego kontekstu komunikacyjnego, aby dany wulgaryzm został odebrany w sposób właściwy - uważa socjolog, Michał Felisiak z Centrum Badania Opinii Społecznej. Swoją opinię wyrażą w związku z przeprowadzonym w maju przez CBOS badaniem, zrealizowanym na reprezentatywnej grupie 946 dorosłych mieszkańców Polski.

- Można też zauważyć, że niektóre słowa, uznawane za nieprzyzwoite, kolokwialne czy też wulgarne, stopniowo przenikają do ogólnego obiegu społecznego i stają się naturalnymi (już nie wulgarnymi) składnikami dyskursu - tłumaczy Felisiak. - Jest to prawdopodobnie element procesu egalitaryzacji, czyli niwelowania dystansu społecznego i znoszenia różnic między kulturą wyższą i niższą - między nadawcą komunikatu i jego odbiorcą.

DEON.PL POLECA

Pytania postawione sondażu CBOSu odnoszą się do trzech zasadniczych problemów. Pierwszym z nich było określenie, jak często, zdaniem Polaków, słowa wulgarne pojawiają się w niektórych sferach komunikacji. Drugi poruszał kwestię wrażliwości społecznej, czyli poziomu akceptacji i dezaprobaty wulgarnego języka. Ostatni dotyczył tego, czy sami ankietowani używają słów niecenzuralnych. Celem zasadniczym badania było natomiast ustalenie, czy w odczuciu społecznym sfera werbalna ulega brutalizacji, czyli czy zmienia się percepcja obecności wulgaryzmów w języku codziennym i powszechność ich stosowania.

Gdzie Polacy słyszą wulgaryzmy?

Jak podkreślają autorzy badania, z przekleństwami - mniej lub bardziej obraźliwymi - można zetknąć się w rozmaitych miejscach. Niekiedy nie da się tego uniknąć i chcąc nie chcąc jest się w sytuacji odbiorcy, a czasem również adresata różnorodnych niecenzuralnych wyrazów. Największe prawdopodobieństwo przypadkowego usłyszenia tego typu słów występuje zaś w tzw. przestrzeni ogólnodostępnej, czyli na przykład na ulicy.

Aż 67 proc. ankietowanych potwierdza taką opinię. Przyznają, że to właśnie ulica jest miejscem, gdzie szczególnie często można zetknąć się z przekleństwami. Niemal dwie trzecie dorosłych deklaruje też, że wulgarne słownictwo zdarza im się usłyszeć w pociągach, autobusach i innych środkach komunikacji publicznej. 36 proc. z nich twierdzi, że doświadcza tego często, a 26 proc. od czasu do czasu.

Inni badani z przekleństwami stykają się w miejscach spędzania wolnego czasu (30 proc.), w instytucjach oświatowych - w szkołach i na uczelniach (38 proc.) i w swoim miejscu pracy (37 proc. osób aktywnych zawodowo).
Jeśli chodzi o własny dom, to tylko 7 proc. Polaków twierdzi, że słyszy tam przekleństwa często, a jedna czwarta, że zdarza się to czasami. Zdecydowana zaś większość (67 proc.) przekonuje, że w kontaktach z najbliższymi wulgaryzmy pojawiają jedynie sporadycznie lub nawet wcale. Co dziesiąty ankietowany wskazuje jednak, że w czasie spotkań towarzyskich z rodziną i przyjaciółmi "brzydkie" słowa padają jednak dość często.

Medialne wulgaryzmy

Według Felisiaka, ciekawą sferą pod względem językowym jest Internet. Wynika to z faktu, że zapewnia on swoim użytkownikom dość wysokie poczucie anonimowości, przez posiada bardzo niski stopień kontroli społecznej.

I tak - 42 proc. osób korzystających z zasobów Sieci przyznaje, że niecenzuralne słowa występują tam rzadko lub wcale. Pozostali twierdzą, że można natrafić na nie często (26 proc.) lub od czasu do czasu (24 proc.).

Jeśli chodzi o media tradycyjne, to, w opinii ankietowanych, wulgarne słownictwo najczęściej pojawia się w telewizji (6 proc.), a rzadziej w radiu i w prasie (po 2 proc.). I choć większość badanych (60 proc.) nie dostrzega wulgaryzmów w wypowiedziach polityków, to co trzeci z nas twierdzi, że używają ich oni często lub czasami (32 proc.).

- Interpretując powyższe wyniki należy zachować jednak pewną ostrożność - podkreśla pracownik CBOS. - Przede wszystkim deklaracje badanych, że wulgarne słowa gdzieś się pojawiają, nie dowodzi wcale ich bezpośredniego użycia w tym miejscu, a jedynie subiektywnej percepcji ich obecności. Ta natomiast ściśle zależy od indywidualnej wrażliwości. To, co dla jednych jest wulgaryzmem, dla innych może być wyrażeniem neutralnym, nie kojarzącym się z niczym obraźliwym czy niecenzuralnym.

Komu "uszy puchną"?

- Wrażliwość i wyczulenie na wulgarne słownictwo zazwyczaj wiąże się z poziomem wykształcenia, chociaż na podstawie zgromadzonych danych trudno ustalić prawidłowość, która wskazywałaby, że ludzie najlepiej wykształceni mają większe wyczucie językowe, a tym samym najczęściej zwracają uwagę na wulgaryzmy w ich otoczeniu - zauważa Felisiak.

Bez wątpienia jednak, według socjologa, osoby z wykształceniem podstawowym częściej nie dostrzegają przekleństw np. na ulicy, a także rzadziej przyznają, że niecenzuralne słowa używane są w czasie spotkań towarzyskich z rodziną lub znajomymi.

Natomiast w domu wulgarne słowa nieco rzadziej słyszą osoby z wyższym wykształceniem. - Należy jednak wziąć pod uwagę kwestię statusu społecznego i jego potencjalny wpływ na deklaracje - zaznacza Feliksia. - Osobom o niższym statusie, wyznaczonym niższym wykształceniem, być może trudniej jest przyznać, że na spotkaniach z rodziną czy znajomymi padają niecenzuralne wyrazy. Wiązałoby się to bowiem z potwierdzeniem negatywnego przekonania o specyfice języka osób słabo wykształconych. W przypadku wyższego statusu społecznego takie zjawisko występuje w zdecydowanie mniejszym zakresie.

Czy Polacy przeklinają?

W badaniu ankieterzy CBOSu zadali Polakom pytanie - Czy zdarza się, że używa Pan(i) słów niecenzuralnych czy też nie? Ponad jedna czwarta stwierdziła, że nie używa ich wcale. Prawie dwie trzecie natomiast (62 proc.) posiłkuje się przekleństwami w sytuacjach stresu, zdenerwowania i pod wpływem innych silnych emocji, także pozytywnych. 11 proc. respondentów przyznało się także do używanie niecenzuralnych wyrazów w celu podkreślenia elementów swojej wypowiedzi i dosadniejszego określenia czegoś. Ogółem zdecydowana większość Polaków włącza do swojego codziennego języka wulgarne słowa.

Sięganie po wulgarne słowa jest silnie uzależnione od płci badanych. W grupie osób, które nie przeklinają, jest ich ponad dwukrotnie więcej niż mężczyzn. Znaczenie ma także wiek respondentów - im są starsi, tym rzadziej posiłkują się wulgaryzmami, a znaczącą granicą w ich stosowaniu jest wiek 55 lat.

A w jakich sytuacjach zazwyczaj używa się wulgarnego słownictwa? Z deklaracji jednej czwartej badanych wynika, że warunki sprzyjające używaniu przekleństw stwarza otoczenie - znajomi i przyjaciele. Co piąty z nas najczęściej przeklina w pracy, tyle samo w domu lub wtedy, gdy nikt nas nie słyszy. Tylko nieliczni (2 proc.) zazwyczaj używają wulgaryzmów w kontaktach z obcymi ludźmi w miejscach publicznych.

I choć w większości tych sytuacji to mężczyźni przeklinają częściej niż kobiety, istnieją dwa rodzaje sytuacji, w których dominują właśnie panie. Są to rozmowy z najbliższymi i momenty, gdy nikt ich nie słyszy. - Może to świadczyć o tym, że kobiety są skłonne kląć w warunkach zapewniających pewną prywatność - wyjaśnia Felisiak.

Natomiast w przypadku najmłodszych ankietowanych (między 18 a 24 rokiem życia) jest dokładnie na odwrót. W domu przeklinają bardzo rzadko, najczęściej zaś w rozmowach ze znajomymi.

Także poziom wykształcenia wpływa na "czystość" języka w określonych sytuacjach. W stanie silnych emocji oraz dla podkreślenia czegoś po niecenzuralne słowa najchętniej sięgają badani z wykształceniem wyższym i zasadniczym zawodowym oraz robotnicy, bezrobotni, kadra kierownicza, uczniowie, studenci i inteligencja.

Przyzwyczajenie do "brzydkich" wyrazów

Ponad połowa Polaków (52 proc.) przyznaje, że nie akceptuje wulgarnego języka, a 40 proc., że stopień aprobaty przekleństw uzależniony jest od okoliczności i kontekstu ich użycia. Co niepokojące, co dwunasty respondent przyzwyczaił się do wulgarnego słownictwa i nie rażą go "brzydkie" wyrazy.

Tym zaś, co najsilniej różnicuje stosunek do używania i akceptacji wulgaryzmów okazała się płeć. Kobiety przeklinają znacznie rzadziej niż mężczyźni i częściej wyrażają dezaprobatę dla niecenzuralnego słownictwa. Ponadto, jak wynika z badania, wrażliwość na nie wzrasta wraz z wiekiem. Duża część najmłodszych respondentów (w tym uczniów i studentów) przyzwyczajona jest bowiem do używania wulgaryzmów. Należy także zaznaczyć, że zdecydowana większość osób odbywających kilka razy w tygodniu praktyki religijnie w ogóle nie akceptuje obecności niecenzuralnych słów w mowie potocznej.

-- Wyniki sondażu wskazują, że zarówno w percepcji, jak i w używaniu wulgaryzmów nie nastąpiły znaczące zmiany w stosunku do lat ubiegłych - uważa Felisiak. - Nadal zdecydowana większość Polaków przyznaje, że używa wulgarnych słów, w dalszym też ciągu nieco ponad połowa twierdzi, że nie akceptuje ich stosowania.

- Porównując tegoroczne wyniki z uzyskanymi przed sześcioma i ośmioma laty możemy zauważyć, że w niektórych sytuacjach ankietowani stykają się z wulgaryzmami częściej niż kiedyś - mówi Felisiak. - Przekleństwa są obecnie bardziej rozpowszechnione przede wszystkim w środowisku pracy oraz w miejscach spędzania czasu wolnego, ale też w domu i podczas spotkań ze znajomymi czy rodziną. W żadnej z wyżej wymienionych przestrzeni nie nastąpiła natomiast poprawa jakości języka.

Najwyraźniejsza zmiana w stosunku do badania poprzedniego dotyczy języka uczniów i studentów. Obecnie znacznie częściej deklarują oni, że nie używają wulgaryzmów. Jak podkreśla specjalista, nie wiadomo jednak, w jakim stopniu słowa niecenzuralne faktycznie zniknęły z ich wypowiedzi, a w jakim zostały "oswojone" i nie są po prostu rozpoznawane jako nieprzyzwoite.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przyzwyczajenie do "brzydkich" wyrazów
Komentarze (5)
J
joasia
12 kwietnia 2013, 20:01
Dużo zależy od środowiska, w którym człowiek się wychował. Czy takie wulgaryzmy były jego codziennością, czy też zdarzały się sporadycznie. No i przede wszystkim czy padały z ust rówieśników, autorytetów, członków rodziny? Moim zdaniem ktoś, kto non stop słyszał słowa tego typu będzie miał trudniej ich nie używać. U niektórych ludzi zauważyłam również, że używają ich z przyzwyczajenia, a niektórzy nawet nie wiedzą że je wypowiadają. I wiem co piszę, :) byłam świadkiem, gdy jednak starsza kobieta przeklnęła zwracając uwagę drugiej osobie, żeby tak nie mówił. Sama się nie zorientowała, że również to zrobiła i była bardzo zdziwiona, gdy kilka osób potwierdziło, jakie słowa dokładnie padły z jej ust.
M
Mirosława
11 kwietnia 2013, 23:21
Mój ojciec nigdy nie przeklinał,mój mąż też nie,więc można.Nie potrafię spokojnie słuchać,staram się zwracać uwagę,ale to jest bezsensu.
P
per...
15 kwietnia 2011, 21:21
Z moich obserwacji, osoba nadużywająca brzydkich słów nadużywa również dobrych słów. Taka dziwna korelacja - np. do każdej koleżanki/kolegi czy znajomej/znajomego mówi kochanie, słońce itp. oraz notorycznie nie jest słowna, nie pamięta co obiecała wczoraj itp. Wniosek: jest to osoba nieodpowiedzialna, nie panuje nad tym co mówi i jakie są konsekwencje pewnych słów, np. mówiąc kochanie do wszystkich! Jeśli to nie wynika z choroby alkoholowej, narkotyków itp. to nie wiem co to jest, może jakieś nowe schorzenie bo normalne to to napewno nie jest. Może te spostrzeżenia przydadzą się jakimś naukowcom. Dziękuję.
Jurek
13 kwietnia 2011, 12:34
Mnie uczono i jak tak swoich synów nauczyłem, że przeklaństwa, wulgaryzmy są grzechem. Ale kto dzisiaj o tym mówi w tym kontekscie? Niestety z moich obserwacji wynika, że na rozprzestrzenianie się wulgaryzmów duzy wpływ mają... kobiety. Już od wieku szkolnego, poprzez liceum i studia. A w jaki sposób. Przez przywolenie. Nieraz spotyka się grupę młodych ludzi wśród których są dziwczyny i jakże są zadowolone kiedy wokół latają kur* i tym podobne. Na moich wyjazdach rowerowych nie ma możliwości, żeby jako przecinki uzywać wulgaryzmów.
P
polonopitek
13 kwietnia 2011, 12:24
"Tak bardzo się <a href="mailto:wk@#$%asz">wk@#$%asz</a> kiedy ja przeklinam krew cię zalewa i cieknie ci ślina a ja chcę ci powiedziec, że bardzo się mylisz bo nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli" Dezerter