Sława to nie żart - uważa Bogusław Kaczyński

Pisanie biografii Kiepury to bardzo mozolne zajęcie ze względu na rozległą geografię jego występów. Starałem się dotrzeć do wszystkich teatrów, w których występował, rozrzuconych po całej kuli ziemskiej. Nie znałem osobiście Jana Kiepury, ale zaprzyjaźniony jestem z jego żoną i bratem Władysławem Ladisem Kiepurą, z którym przegadałem dziesiątki godzin w jego domu na Florydzie. (fot. Ireneusz Sobieszczuk, Bogusław Kaczyński / Wikimedia Commons)
Jolanta Ciosek / slo

Bogusław Kaczyński opowiada o Janie Kiepurze i innych gwiazdach, które przedstawia w swych książkach.

Jolanta Ciosek: Do rąk czytelników trafiają właśnie dwie Pańskie najnowsze książki: "Smak sławy" i "Kiepura" - z tego wniosek, że już o chorobie Pan zapomina, rzucając się w wir pracy?

Bogusław Kaczyński: To prawda, że jestem bardzo aktywny zawodowo i to jest moje wielkie szczęście. Z każdym dniem czuję poprawę zdrowia, choć przy wielkim wysiłku rehabilitacyjnym choroba mija powoli. Wiele jeszcze przede mną, mam nadzieję, że pracy zawodowej również. Teraz żyję festiwalem i książkami. Nad "Smakiem sławy" pracowałem 40 lat.

DEON.PL POLECA

Czy to jest owoc Pańskich spotkań z wielkimi gwiazdami opery, baletu i estrady?

To 27 rozmów, które miałem szczęście przeprowadzić z największymi osobowościami światowych scen. 27 burzliwych opowieści o legendarnych karierach. Zbieranie materiałów trwało tyle lat, bo przecież nie tak często miałem okazję wyjeżdżać do Nowego Jorku, Paryża czy Rzymu. Na tę książkę składają się rozmowy w wielkimi: Pavarottim, Barysznikowem, Plisiecką, Caballe, Nilsson i wieloma innymi.

Nie zapomniał Pan też o naszych rodaczkach: Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej, Lodzie Halamie...

I Marcie Eggerth, która co prawda nie jest Polką, ale traktujemy ją po części jak naszą rodaczkę ze względu na jej bardzo szczęśliwe małżeństwo z Janem Kiepurą.

Bohaterem Pańskiej drugiej książki...

To też efekt wieloletniej pracy. Pisanie biografii Kiepury to bardzo mozolne zajęcie ze względu na rozległą geografię jego występów. Starałem się dotrzeć do wszystkich teatrów, w których występował, rozrzuconych po całej kuli ziemskiej. Nie znałem osobiście Jana Kiepury, ale zaprzyjaźniony jestem z jego żoną i bratem Władysławem Ladisem Kiepurą, z którym przegadałem dziesiątki godzin w jego domu na Florydzie. Opowiadał mi rzeczy, o których świat nie słyszał.

Uchyli Pan rąbka tajemnicy?

Zapraszam do lektury książki, tam czytelnicy znajdą setki fascynujących opowieści. W zbieraniu materiałów bardzo pomogli mi radiosłuchacze i telewidzowie, przysyłając swoje wspomnienia. Wielu z nich już odeszło, ale ich wspomnienia pozostały w mojej książce. Ta biografia ma charakter popularny, zawarłem w niej zaledwie część posiadanych materiałów. Za kilka lat planuję wydać obszerną monografię człowieka, który zadziwiał cały świat swym głosem.

Co szczególnie charakterystycznego zauważył Pan w osobowości tego znakomitego śpiewaka?

Niezwykły profesjonalizm i powagę w traktowaniu sztuki. Śpiewanie było dla niego najważniejszą rzeczą, nigdy nie wykonywał niczego "lewą ręką", zawsze był perfekcyjnie przygotowany. I o tym opowiadają nie tylko brat Władysław i żona Marta, ale także wielcy śpiewacy występujący z nim na scenach całego świata. Widzowie słuchający Kiepury szaleli z zachwytu, potem wychodzili przed teatr, tam trwało kolejne szaleństwo, a Kiepura, nie zważając na zmęczenie, wychodził z teatru, stawiano go na dachu jego samochodu, a on śpiewał kolejne arie, dawał długi koncert dla tych szalejących z zachwytu tłumów. I tak było na całym świecie. Kochał śpiewać, kochał scenę, kochał publiczność, która go uwielbiała.

Czy otwierając Pańskie publikacje, wejdziemy tym samym w wielki świat smaku sławy, gwiazd?

Oczywiście. W wielki świat, który towarzyszył ludziom kochającym kulturę i odnoszącym się do niej z wielkim szacunkiem. Obie książki podkreślają, z jak niezwykłą powagą ich bohaterowie traktowali artystyczne powołanie. Powinni je przeczytać ludzie młodzi, szczególni ci, którzy wchodzą w życie, uczestniczą w jakichś amatorskich turniejach telewizyjnych i którym się mówi, że są gwiazdami, że czeka ich światowa kariera. Droga do kariery prowadzi przez klasę lekcyjną i ciężką pracę bez wytchnienia - o tym opowiadają moi rozmówcy. O tym świadczyło też życie Kiepury, którego imię nosi krynicki festiwal. Do Krynicy zjechały tłumy, czuło się atmosferę zbliżającego się święta.

Źródło: Sława to nie żart

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sława to nie żart - uważa Bogusław Kaczyński
Komentarze (1)
Bogusław Płoszajczak
16 września 2011, 17:19
To prawda!