Do czego powołany jest mężczyzna? 3 ewangeliczne wymiary męskości
Jest wiele obrazów męskości. Zdefiniowałem ją już poprzez sprawności, które powinien mieć w sobie facet. A dziś chcę opowiedzieć o niej na poziomie ewangelicznym. O tym, co leży u źródła prawdziwej męskości. Do czego facet jest powołany.
Miłość wzajemna
Zanim odkryłem przykazanie miłości wzajemnej, byłem perfekcjonistą, czyli jeżeli coś robiłem, to wszystko ode mnie zależało i potrafiłem osiągnąć sukces. Byłem chyba sprawnym perfekcjonistą, bo prowadziłem bardzo prężnie działający ośrodek duszpasterski w Krakowie, ale wszystko było tak, że miałem to pod kontrolą. Polegało to na tym, że ja ludzi kochałem, ja im coś dawałem, a oni nic nie musieli mi dawać. Nie chciałem tego, więc byłem od nich niezależny. Czułem, że mam swoje życie pod kontrolą.
Gdy odkryłem przykazanie miłości wzajemnej, to ono mi powiedziało, że największy przejaw miłości, bycia chrześcijaninem, nie polega na tym, że ja coś dla kogoś robię, tylko, że ja kocham i ktoś mnie kocha. Ale to, że ja kocham i ktoś mnie kocha oznacza ryzyko, bo mogę uzależnić się od miłości osoby, ktora ma prawo powiedzieć "kocham" albo "nie kocham", "chcę cię" albo "nie chcę cię".
Do dzisiaj takie uzależnienie jest jednym z najbardziej bolesnych, jakie mam w życiu, bo chciałoby się zawsze, żeby ktoś chciał, a nie zawsze chce. Taka postawa miłości wzajemnej, tego bycia niedokończonym jest bolesna, jest jakby otwartą raną, bo nigdy nie wiadomo do końca. Do tego, żeby mieć otwartą ranę, żeby być niedokończonym, trzeba mieć odwagę. Trzeba mieć odwagę, żeby budować relacje w taki sposób, że otwieram się na kogoś i czekam aż ta osoba powie: "Dobra, ty też jesteś dla mnie fajny", zamiast wszystko mieć pod kontrolą.
Drugi policzek
Wyobraźmy sobie, że matka beznadziejnie krzyczy na swoje dziecko. Oczywiście dziecko też może krzyczeć, może uciec. Może jednak być tak, że mama krzyczy beznadziejnie, a dziecko podchodzi i mówi: "Czemu na mnie krzyczysz? Przecież ja pamiętam, że mnie kochasz". Drugi policzek polega na tym, że ktoś zacietrzewił się w złu, uderza we mnie, a ja nie koncentruję się na jego złości, tylko wierzę, że on ma dobro i uderzam w jego dobro.
To jest ewangeliczna metodologia wygrywania z grzesznikami. Że z ludzi złych, grzeszników, zacietrzewionych, wydobywamy dobro i stają się fajni. Jednak żeby to zrobić, trzeba najpierw być mądrym, wybrać odpowiedni moment. Nie należy dać się bić kiedykolwiek. Jezus mówi: "Nikt mi mojego życia nie odbiera. Sam je oddaję" (J 10,18). Trzeba wygrywać mądrze: być mądrym i zaryzykować. Bo pomimo tego, że wybiorę dobry moment, ktoś, kto raz mnie uderzył, jeszcze raz może to zrobić.
Facet oddaje życie za przyjaciół
I wreszcie trzecia ewangeliczna cecha, która wyraża się w tym, że nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje życie za swoich przyjaciół (J 15,13). Chodzi to, że żeby oddać życie za przyjaciół, trzeba mieć przyjaciół. Proste. Trzeba mieć w ogóle przyjaciół. Trzeba zbudować takie relacje, które mają charakter przyjacielski, a dopiero na drugim planie jest oddawanie życia.
Podsumowując te ewangeliczne wymiary. Miłość wzajemna polega na tym, że nie opieram się na tym, co ja kontroluję, tylko w relacji jestem niedokończony, czyli zależy mi na kimś, ale nie jestem pewny, czy tej osobie na mnie zależy i to mnie może ranić, ale i tak z tą raną jestem gotowy chodzić.
Drugi policzek polega na tym, że są takie sytuacje, w których walczę o człowieka, który zacietrzewił się w złu i wierzę, że w nim jest jednak dobro i widzę okoliczność, żeby to dobro wydobyć, ryzykując i nadstawiając drugi policzek. Czyli raz już mnie uderzył, wiem, że może mnie drugi raz uderzyć, nie boję się tego ryzyka, że bezbronny staję naprzeciwko niego i może we mnie walnąć.
I po trzecie, żeby oddać życie za przyjaciół, trzeba przyjaciół mieć. Wszystkie te trzy reguły ewangeliczne rozpatruję z perspektywy relacji. Jezus mówi o relacjach. Wydaje mi się, że to jest ten już taki pełny wymiar męskości, czyli tak się definiuje męskość.
Wpis ukazał się pierwotnie na wogole.pl >>
Skomentuj artykuł