Ekologia dużo kosztuje, jej brak - więcej
Inwestycje w oczyszczalnie ścieków i spalarnie odpadów wpłyną na wzrost comiesięcznych kosztów utrzymania mieszkania czy domu. Bez tych inwestycji rachunki mogłyby jednak wzrosnąć jeszcze bardziej.
Średnia cena za dostarczony do mieszkania 1 metr sześcienny wody i odebraną taką samą ilość ścieków wynosi około 6,5 zł. W Nowym Sączu taka cena obowiązywała w 2008 r., a teraz jest to już 7,91 zł. W Oświęcimiu w ciągu ostatnich 4 lat cena za każdy metr sześcienny wody i ścieków wzrosła z 6,65 do 7,88 zł, w Skawinie - z 6,10 do 7,93 zł, w Tarnowie - z 6,62 do 8,02 zł, a w Zakopanem - z 6,85 zł do 7,69 zł. Największy wzrost widoczny był w Krakowie, bo 1 m sześc. wody i ścieków kosztował krakowian 5,42 zł w 2008 r., a teraz jest to 7,48 zł, czyli o ponad 2 zł więcej. A w przyszłym roku cena ta ma wzrosnąć o kolejne 90 groszy.
Wbrew pozorom, wyższa cena za wodę i ścieki to... dobra wiadomość dla tych, którzy już ją płacą. W większości przypadków oznacza to bowiem, że w ostatnim czasie wybudowano już oczyszczalnię ścieków lub program inwestycyjny właśnie trwa. I to z tego powodu ceny już są wyższe, bo część pieniędzy idzie na spłatę zaciągniętych kredytów i pokrycie większych niż do tej pory kosztów funkcjonowania firmy wodociągowo-kanalizacyjnej.
Tam, gdzie ceny są znacznie niższe, problem sporego wzrostu opłat dopiero się pojawi. A to dlatego, że inwestycje ekologiczne to obowiązek i ci, którzy do tej pory tego nie zrobili, staną przed taką koniecznością. Zgodnie z unijnymi wymogami, do końca 2015 r. każda miejscowość powyżej 2 tys. mieszkańców musi mieć kanalizację podłączoną do oczyszczalni ścieków.
A znalezienie na ten cel unijnych pieniędzy jest już bardzo trudne, bo dotacje przyznawane w ramach programów operacyjnych praktycznie się skończyły. Jedynym ratunkiem będzie więc finansowanie inwestycji z kredytów, które potem będą spłacać korzystający z wody. A to - według niektórych ekspertów może oznaczać, że w krótkim czasie ceny wody i ścieków wzrosną nawet o 60 proc.
- Taki boom inwestycyjny, a tym samym - spory wzrost cen mamy już za sobą - mówi Piotr Frysztak, wiceprezes Tarnowskich Wodociągów. - Oczywiście większy majątek to wyższe koszty amortyzacji, ale drastycznych podwyżek cen wody i ścieków już nie będzie.
- Z naszej prognozy do 2032 roku wynika, że co roku ceny będą rosły o 3-3,5 procent - zapewnia Jakub Dzioboń, prezes Spółki Eksploatacyjnej Wodociągów i Kanalizacji w Zakopanem. - Jestem zwolennikiem małych kroków, a i tak przy naszych rocznych przychodach na poziomie 16,5 mln zł wydatki na inwestycje rzędu 5-6 mln zł to spory wysiłek. Jednak skokowy wzrost cen byłby nie do wytrzymania dla naszych odbiorców. W stolicy Tatr cena za wodę i ścieki w ciągu ostatnich 4 lat wzrosła o niespełna o złotówkę.
W przypadku opłat za wywóz śmieci wzrost cen spowodowany nowymi inwestycjami i wyższymi kosztami gospodarki odpadami jeszcze jest przed większością gmin. Jednym z największych wydatków będzie budowa spalarni odpadów, do tego trzeba zmodernizować wysypiska śmieci, wybudować kompostownie i segregatornie. Nawet jeśli znaczną część tych inwestycji dofinansuje Unia Europejska, to i tak koszty ekologicznego unieszkodliwiania odpadów muszą wpłynąć na wzrost domowych rachunków.
Jest jednak nadzieja, że ten wzrost nie będzie jednak tak drastyczny, a może nawet niektórzy będą płacić mniej za śmieci niż do tej pory. Wszystko za sprawą wprowadzenia obowiązkowej opłaty za gospodarowanie odpadami, czyli tzw. podatku śmieciowego płaconego przez wszystkich mieszkańców. Powszechność tej opłaty ma zapewnić gminom nie tyle większe wpływy, co gwarantować, że tym, którzy do tej pory nie mieli umów na wywóz śmieci, nie będzie się opłacać wywozić śmieci do lasu. Ściąganie podatku od wszystkich może spowodować, że ci, którzy do tej pory płacili rachunki za wywóz śmieci, teraz będą płacić mniej. To jednak mniej prawdopodobne niż utrzymanie obecnych cen, co pozwoli na przeznaczenie większych wpływów na inwestycje ekologiczne i pokrycie większych niż do tej pory kosztów unieszkodliwiania odpadów komunalnych.
Nie ma też wyjścia w postaci zrezygnowania z dużych inwestycji ekologicznych. Brak oczyszczalni ścieków czy spalarni może oznaczać duże kary finansowe płacone przez firmy komunalne, które te wydatki będą wliczać do ceny wody i ścieków lub wywozu odpadów. Koszty zaniechania inwestycji w ekologiczne rozwiązania mogą być dla domowych portfeli jeszcze droższe niż wzrost wydatków na utrzymanie nowych oczyszczalni spalarni.
Skomentuj artykuł