Czu utrata pracy jest porażką w życiu zawodowym?

(fot. shutterstock.com)
Anselm Grün OSB, Ramona Robben / slo

Dzisiaj przybywa na świecie ludzi, którzy doświadczają porażki w życiu zawodowym. Wykonują swój wymarzony zawód, angażują się w pracę całym sercem i ze wszystkich sił. Firma była dla nich jak wielka rodzina. Teraz są z niej wyłączeni.

Pracownicy identyfikowali się z zakładem, często pracowali więcej, niż wymagała umowa. Przez błąd kierownictwa firma zaczęła źle prosperować. Osoby kierujące nią nie zinterpretowały poprawnie pojawiających się sygnałów i kontynuowały dotychczasową politykę, pracując wprawdzie ciężko, ale bez wyobraźni. Firmy nie udało się uratować. Wielu ludzi wraz z utratą pracy traci własną tożsamość; jej pracownicy czują się, jakby byli nikim.

I nie chodzi tylko o żal z powodu utraty miejsca pracy, lecz również o koniec społecznego związania z firmą i jej otoczeniem. Gdy ktoś dostatecznie długo był w jednej firmie, myślał razem z nią i cierpiał. Firma była dla niego jak wielka rodzina. Teraz jest z niej wyłączony. Nie ma już nadziei na znalezienie pracy, gdyż ma za dużo lat. Człowiek odczuwa tę sytuację jako porażkę. Załamało się mozolnie budowane bezpieczeństwo. Nie można zapłacić kolejnych rat kredytu na nowo zbudowany dom, nie można finansować kształcenia dzieci. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania.

DEON.PL POLECA

Porażka zawodowa jest często wynikiem wewnętrznych problemów człowieka. Inżynier, który ma dużą wiedzę w swej dziedzinie oraz chętnie i dużo pracuje, czuje się zestresowany pracą, ponieważ szef grozi upadłością firmy. U inżyniera zaczynają się problemy z ciśnieniem. Czuje, że kiedyś jego siły się wyczerpią. Wykwalifikowany robotnik ma od pewnego czasu problemy zdrowotne z układem krążenia. Stolarz nie może dalej pracować, gdyż jego palce się krzywią. Przez całe lata ślusarz pracował dobrze i nagle dostał alergii, która sygnalizuje, że nie może już dłużej pracować tam, gdzie pracował. Jeszcze inni przeżywają załamanie nerwowe i muszą zrezygnować z pracy. Oddali swoje siły innym. Byli pełni idealizmu, zawsze mieli nowe pomysły.

To przede wszystkim u osób mających zawodowo dużo do czynienia z ludźmi, często obserwujemy szczególny fenomen przepracowania. Polega on na tym, że osoby, które bardzo przejmują się innymi, same się kiedyś "wypalają" i nie mogą pracować na dawnym poziomie. Wtedy nierzadko pojawiają się jeszcze inne rozczarowania. Ludzie, dla których pracują, nie doceniają ich trudu. Przeciwnie, bronią się przed nimi. Zarzucają im, że są zbyt wymagające, że nie są wrażliwe na ich prawdziwe potrzeby. Wtedy załamuje się cały świat zaangażowanych osób. Nigdy przecież nie liczyły czasu poświęconego innym, zawsze były do czyjejś dyspozycji, a teraz dowiadują się, że inni nie potrzebują ich pomocy. Innym przykładem są ludzie, którzy działali w duszpasterstwie i byli motorem wielu projektów. Odnosili sukcesy. Jednak ich kolejny projekt nie cieszy się powodzeniem i nikt nie chce brać w nim udziału. Wtedy się załamują. Przeżywając kryzys czują, że ich zaangażowanie nie było tak do końca bezinteresowne. Omamił ich sukces, wpadli w zachwyt nad swoimi pełnymi fantazji projektami. Teraz wszystko okazało się złudzeniem. To boli. Niektórzy gorzknieją. Ponieważ przez całe lata wypierali ze świadomości złość z powodu braku współpracowników, teraz są wściekli na wszystko i na wszystkich.

Choroba, która uniemożliwia urzędnikowi dalszą karierę, torowała sobie drogę już od dłuższego czasu. Urzędnik nie zwracał jednak uwagi na sygnały ostrzegawcze swojego organizmu. Nie chciał ich dostrzec, nie chciał narzucać sobie ograniczeń. Gdy miał grypę, szedł, powodowany poczuciem obowiązku, do pracy. Gdy przeziębienie nie mijało, łykał więcej tabletek. Nie zważał na problemy z układem krążenia, stały niepokój zasłaniał ciągłą aktywnością. Ale teraz już się tak nie da. Organizm nie pozwoli się przechytrzyć. Strajkuje. Zmusza urzędnika, by wreszcie go posłuchał. Mówi mu, że ta praca na dłuższą metę jest dla niego zabójcza, albo daje mu znać, że musi pracować wolniej. Powstaje kwestia, czy może on sobie na tym stanowisku na to pozwolić, czy też musi z niego zrezygnować. Podjęcie decyzji o rezygnacji z wykonywanej pracy często jest poprzedzone długim zmaganiem się i pertraktowaniem z samym sobą. Urzędnik myśli najpierw, że odrobina dobrej woli wystarczy, by podołał obowiązkom. Wychodzi ze szpitala i poddaje się kuracji. Potem znowu z rozmachem zaczyna pracować. Gdy po krótkim czasie organizm całkowicie strajkuje, musi go posłuchać i zrezygnować z pracy. Ale ta wymuszona przez organizm decyzja wielu ludziom nie przynosi spokoju. Uważają, że ponieśli klęskę, czują się wyłączeni z grona ludzi zdrowych, zepchnięci na margines.

Innym powodem porażki jest dzisiaj często mobbing. Obrzydza się pracę dobremu pracownikowi, ponieważ leży to w interesie kilku kolegów. Sami chcą piąć się po stopniach kariery zawodowej i muszą się pozbyć rywala. Kopią pod nim dołki i puszczają o nim w obieg nieprawdziwe wiadomości. Rozgłaszają plotki, że współpracownik jest chory psychicznie, że poddał się terapii lub był w szpitalu psychiatrycznym. Doprowadzają do powstania na tym tle wielu głębokich urazów u osoby, której te pomówienia dotyczą. Takie kampanie oszczerstw zawsze są perfidne.

Niektórzy mężczyźni potrafią się przed nimi bronić. Inaczej jest z kobietami. Gdy mężczyźni stosują strategie mobbingu wobec kobiet, jest to szczyt nikczemności. Rozgłaszają na przykład o kobiecie, której powodowani swoim męskim szowinizmem nie mogą znieść jako przełożonej, uwłaczające jej godności plotki. Mówią, że zmienia kochanków. Przypisują jej błędy, których nigdy nie popełniła. Gdy takie pogłoski krążą w firmie, coś z nich zawsze pozostaje w umysłach ludzi. A kobieta nie potrafi się przed nimi bronić. Innym przykładem ofiary mobbingu jest samotna kobieta, która poświęciła cały swój czas i miłość szpitalowi. Ponieważ lekarz przełożony jest zazdrosny o jej sukcesy, stwarza wśród innych lekarzy taką atmosferę, że kobieta ta nie ma szans na wybicie się, chociaż może służyć innym za wzór. Innej kobiecie kościelny pracodawca wypowiada pracę, ponieważ nadwerężone zostało zaufanie. Aż żal tych wszystkich niesprawiedliwych, mających źródło w pomyłce pracodawcy kolei losu różnych ludzi. Szczególnie kościelni pracodawcy wyróżniają się stosowaniem niejasnych i niesprawiedliwych procedur postępowania. Ważniejsza jest dla nich nieskazitelna opinia instytucji niż dobro pojedynczego pracownika.

Mężczyzna bądź kobieta, którzy dostaną się w sidła mobbingu, są na ogół bezsilni. Wszystko robili prawidłowo i nie wiedzą, jak się bronić. W pracodawcy nie znajdują sprzymierzeńca. Omija się ich ze wstrętem. Czują się dotknięci do żywego i odbierają to jako osobistą porażkę. Załamuje się całe ich życie.

Dla niektórych ludzi porażka w życiu zawodowym jest tak duża, że odbija się to na ich życiu osobistym. Również w życiu prywatnym nie znajdują w nikim oparcia. Tracą przekonanie o swojej wartości i nie mają odwagi pokazywać się wśród ludzi. Boją się, że ludzie będą źle o nich mówić. Mają wrażenie, że cały świat jest poinformowany o ich problemach i o nich tylko mówi. Coraz bardziej wycofują się z życia, izolują od świata i ludzi, stają się małomówni. W końcu zaczynają się bać ludzi. Pracownik socjalny traci po rozwodzie miejsce pracy. Poniósł porażkę w dwóch istotnych dziedzinach życia. Spotyka go podwójna krzywda, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym przeżywa katastrofę. Ludzie, którzy tracą pracę, często potem chorują. Czują się sparaliżowani i nie znajdują siły, by szukać nowego miejsca pracy. Czują się napiętnowani raz na zawsze. Uważają się za przegranych.

Ludzie, którzy tracą pracę na skutek choroby, mobbingu lub innych zewnętrznych okoliczności, reagują najpierw buntem. Nie chcą zaakceptować choroby lub walczą z nią ze wszystkich sił. Mimo choroby pracują tak samo dużo jak dawniej, żeby sobie udowodnić, że nic im nie jest. Buntują się przeciw mobbingowi, skarżą się szefowi, bronią się przed zarzutami, angażują adwokata. Ale często taka walka wzmacnia mobbing. Pewna monachijska policjantka zastrzeliła się, gdyż nie widziała innego rozwiązania problemu ciągłych obraz ze strony kolegów i niepoważnego traktowania jej przez przełożonych. A jednak ten, kto doświadcza mobbingu w pracy, nie powinien ustępować bez walki. To ważne, żeby się bronić. Jednocześnie jednak potrzeba mądrości, by wiedzieć, czy taka walka ma szansę powodzenia, czy też jest wmanewrowaniem się w sytuację bez wyjścia. W tym drugim wypadku lepiej jest wykorzystać energię na tworzenie nowej egzystencji, na szukanie nowego miejsca pracy.

Po buncie często pojawia się depresja. Człowiek jest pozbawiony sił i owładnięty myślami, że niepotrzebnie walczył. Klęska jest gorzka i paraliżuje chęć działania. Wyklucza ze wspólnoty ludzi sukcesu, a sukces jest istotnym elementem w dzisiejszym społeczeństwie. Człowiek przeżywający porażkę izoluje się coraz bardziej i wpada w coraz większą depresję.

Niekiedy musi upłynąć dużo czasu, aż niektórzy ludzie przezwyciężą tę depresyjną fazę i zaczną życie na nowo. Niektórym udaje się znaleźć posadę, dzięki której mogą wykorzystać niedoceniane dotąd umiejętności. Powraca im ochota do pracy i życia. Dopiero teraz czują się naprawdę dobrze. Mogą nawet spokojnie pomyśleć o tym, że musieli opuścić stare miejsce pracy. Bez tej porażki nie zauważyliby, że dawna praca ich przeciążała i nie była dobra ani dla ich ciała, ani dla duszy. Teraz znaleźli to, czego w głębi duszy szukali już od dawna. Pojednali się ze swoją przeszłością i z całym spokojem mogą się poświęcić obecnej pracy.

Więcej w książce: Porażka? Nowa szansa! - Anselm Grün OSB, Ramona Robben

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czu utrata pracy jest porażką w życiu zawodowym?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.