Depresja a bezsenność
Bezsenność dotyka 35 proc. chorych na depresję. Z kolei osoby cierpiące na zaburzenia snu mają kilkunastokrotnie wyższe ryzyko zachorowania na depresję w przyszłości - o obustronnym związku między tymi schorzeniami mówili psychiatrzy w środę na konferencji w Warszawie.
Zorganizowało ją Stowarzyszenie Aktywnie Przeciwko Depresji (SAPD) z okazji obchodzonego po raz ósmy Ogólnopolskiego Dnia Walki z Depresją, który przypada 23 lutego. W tym roku przyświeca mu hasło "Depresja a bezsenność".
Jak przypomniał dr hab. Janusz Heitzman z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii, depresja jest długotrwałym zaburzeniem nastroju i emocji, które objawia się nie tylko smutkiem i przygnębieniem, ale też problemami z koncentracją, utratą zainteresowań, myślami samodestrukcyjnymi i samobójczymi, niską samooceną, zmniejszeniem apetytu i aktywności seksualnej oraz zaburzeniami snu.
Światowa Organizacja Zdrowia ocenia, że zaburzenia depresyjne są obecnie czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie, a w 2020 r. przesuną się na miejsce drugie po niedokrwiennej chorobie serca. Szacuje się, że na świecie żyje 120 mln ludzi borykających się z depresją. Dla przeciętnej osoby ryzyko wystąpienia zaburzeń depresyjnych w ciągu życia wynosi 17 proc., przy czym kobiety chorują 2,5 razy częściej.
Według dr. Michała Skalskiego, kierownika Poradni Leczenia Snu, Katedry i Kliniki Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, większość pacjentów z depresją ma jakieś zaburzenia snu - u 35 proc. jest to bezsenność, a u 25 proc. nadmierna senność. Z drugiej strony, nieleczone zaburzenia snu po latach kilkunastokrotnie zwiększają ryzyko wystąpienia objawów depresyjnych. "Niektórzy specjaliści sugerują nawet, że u większości chorych leczonych na depresję wystarczyłoby uregulować sen, by wyeliminować konieczność podawania im leków przeciwdepresyjnych" - powiedział specjalista.
Jak przypomniał, bezsennością określa się subiektywne skargi pacjenta na trudności z zaśnięciem, utrzymaniem ciągłości snu (tj. budzenie się w nocy i niemożność ponownego szybkiego zaśnięcia), na zbyt wczesne budzenie się oraz sen, który nie regeneruje i po którym nie czujemy się wypoczęci. "O bezsenności mówimy wówczas, gdy pacjent odczuwa te problemy, mimo że ma czas i warunki do wysypiania się" - podkreślił dr Skalski.
Badania polisomnograficzne, stosowane w diagnostyce zaburzeń snu wskazują, że u osób chorych na depresję dochodzi do zakłóceń w ciągłości snu, do skrócenia snu głębokiego i fazy snu REM, tj. fazy w której mamy marzenia senne.
Jak zaznaczyli specjaliści, zarówno depresja, jak i bezsenność negatywnie wpływają na naszą aktywność, dezorganizują życie zawodowe i społeczne, pogarszają zdolność uczenia się. A ponieważ znajdują się też w czołówce przyczyn absencji i spadku wydajności w pracy, generują duże koszty dla społeczeństwa.
Dlatego diagnozowanie i prawidłowe leczenie tych zaburzeń jest bardzo ważne. Niestety, statystyki wskazują, że tylko 1 na 5 chorych z depresją korzysta z pomocy specjalisty, podkreślił dr Heitzman.
Również wielu pacjentów cierpiących na bezsenność nie zgłasza się do lekarza, ale leczy się samodzielnie. Jedna trzecia na przykład stosuje alkohol, który na początku pomaga zasypiać, ale po dłuższym okresie czasu spłyca i skraca sen, podkreślił dr Skalski.
Z kolei 30 proc. osób po 70-tce regularnie bierze leki na sen z grupy benzodiazepin (np. relanium). Tymczasem nadużywanie ich uzależnia, powoduje zaburzenia pamięci i spłyca sen, zwiększa ryzyko upadków i złamań, a nawet zgonów. Jak wyjaśnił dr Skalski, w przeciwieństwie do depresji, którą leczy się przede wszystkim farmakologicznie, podstawą terapii bezsenności jest nauczenie pacjenta na nowo higieny snu. W tym celu zaleca się mu m.in., aby jak najkrócej leżał w łóżku i nie robił w nim nic oprócz spania, nie zmuszał się do zaśnięcia oraz usunął z sypialni zegary.
Więcej na temat depresji i obchodów Ogólnopolskiego Dnia Walki z Depresją można przeczytać na stronie SAPD (www.depresja.org)
Skomentuj artykuł