Jak pozbyć się lęku?

Paradoksalna fantazja nie staje się rzeczywistością (fot. sxc.hu)
Elizabeth Lukas / slo

Jedna z moich pacjentek przyszła na spotkanie terapeutyczne, jęcząc: "Dzisiaj było znowu bardzo źle, nie miałam odwagi wyjść z domu. Nie mogłam też jechać autobusem, po prostu bałam się. W autobusie było za wiele ludzi. Musiałam całą drogę aż do pani przejść pieszo! Jestem kompletnie wyczerpana!. Z tymi słowami padła na fotel".

"Czy swój lęk przyniosła pani z sobą tutaj? - zapytałam. - Czy też zostawiła go pani na ulicy?". Początkowo pacjentka nie zrozumiała sensu mojego pytania. Twierdziła, że lęk opada ją bez jakiejkolwiek przyczyny z jej strony i znika tak samo, niekiedy całkiem przypadkowo. Wyjaśniłam jej, że wprawdzie może to tak być, że jednak ona jest zawsze tą samą osobą, która myśli, postępuje, planuje, która może chcieć przyjść do mnie albo pojechać do domu, niezależnie od czasowego zaburzenia przez uczucie lęku, z którym nie potrafi sobie należycie poradzić. W trakcie terapii jednak, mówiłam dalej, nauczy się tego i wtedy niech sobie lęk próbuje przerażać ją, ilekroć mu się tylko zechce, ale będzie odnosił coraz mniejsze sukcesy. Pacjentka zaś wkrótce zdoła sama odpędzać te niemiłe stany. Tak starałam się jej sposób widzenia siebie: "Jestem pełna lęku, drżę z lęku", zamienić na o wiele bardziej zdystansowany: "Jestem całkiem w porządku, czasem tylko walczę z bezpodstawnym i mało ważnym uczuciem lęku".

Pójdziemy poszukać lęku

Kiedy pacjentka mnie zrozumiała, powtórzyłam swoje pytanie, a ona odrzekła: "Tak, zostawiłam lęk na zewnątrz. Przychodzę do pani bez lęku, ponieważ mam do pani zaufanie i spodziewam się, że mi pani pomoże". "Dobrze - powiedziałam. W takim razie włożymy teraz płaszcze i pójdziemy razem poszukać pani lęku. Jeśli zostawiła go pani na dworze, to i na dworze go znajdziemy. Ostatecznie nie wypada, aby pani swój lęk po prostu zgubiła, skoro przyznała mu pani u siebie już niemal prawo zasiedzenia". W uszach mojej pacjentki brzmiało to niewątpliwie dość paradoksalnie - i właśnie tak miało brzmieć, ponieważ przesadne lęki można stępić tylko za pomocą paradoksalnych środków i wisielczego humoru. Zamiast rozpaczliwie przed swoim lękiem uciekać, pacjentka powinna w przyszłości podchodzić do niego żartobliwie.

DEON.PL POLECA


Potrzeba było jeszcze z jej strony pewnego przezwyciężenia się, aby pójść ze mną na "poszukiwanie jej lęku", ale wkrótce wydarzyło się coś, co ją zdumiało. Im bardziej nalegałam, aby zaprowadziła mnie wreszcie tam, gdzie swój lęk pozostawiła, tym mniej była skłonna do jakiejś reakcji lękowej. Przechodziłyśmy przez ulice z dużym ruchem samochodowym, spacerowałyśmy po zatłoczonych domach towarowych i nie obawiałyśmy się tłumów ludzi. W końcu dojechałyśmy autobusem aż pod drzwi jej domu, gdzie wybuchła łzami radości i łkając mówiła, że tak wolna od lęku przy wędrówce po mieście dawno się już nie czuła. Tę wolność wiązała jednak z moją obecnością i trzeba było jeszcze kilku wspólnych ćwiczeń, nim nabrała odwagi, by rzucić się sama w ludzki tłum "w poszukiwaniu swego utraconego lęku". "Pokażże się! - drwiła w myślach. - Nie wypada, aby lęk tak tchórzliwie gdzieś się wymykał!"

I któż ma się ciebie bać, skoro się ukrywasz? Przyjdź i pokaż swoje bicepsy! Wyszepcz mi do ucha, co strasznego mnie spotka, kiedy wyjdę na spacer. A może tymczasem zapomniałeś o swoich okropnych historiach? No cóż, może się już zestarzałeś, jesteś zgrzybiały. Albo spostrzegłeś, że twoje tricki już na mnie nie robią wrażenia. A więc żegnaj, drogi lęku!".

Lęk zaginął bez wieści

Tamtego dnia byłyśmy umówione w kafeterii pewnego domu towarowego. Moja pacjentka, zmęczona, ale dumna, usiadła ze mną przy stoliku, zamówiła lemoniadę i opowiedziała mi, jak pozbyła się swego lęku. Święciła ogromny triumf nad samą sobą. W ciągu następnego półrocza było jeszcze kilka mniejszych nawrotów, ale potem jej stan znormalizował się. Podczas naszej rozmowy pożegnalnej, śmiejąc się, oświadczyła, że nie będzie już chodziła na poszukiwanie swego (neurotycznego) lęku, ponieważ skreśliła go ze swej świadomości jako tego, który "zaginął bez wieści".

Przedstawioną tu metodę Viktor E. Franki opracował pod nazwą "intencji paradoksalnej" i zadbał o jej spopularyzowanie wśród kolegów po fachu. Wielu terapeutów stosowało ją odtąd przy leczeniu osób cierpiących na stany lękowe i potwierdzało szybkie skutki, jakie pozwalała ona osiągać. Nawet osławiony krytyk szkół psychoterapeutycznych, Szwajcar Klaus Grawe, musiał wyrazić się z uznaniem o "metodzie intencji paradoksalnej". Zasada jej jest przy tym tak prosta, że wydaje się niemal banalna. Otóż przy leczeniu neurotycznych, a więc zbędnych i nieuzasadnionych lęków należy sobie ŻYCZYĆ dokładnie tego, czego się lękamy i to w przesadnej, śmiesznej formie. Życzenie i lęk wzajemnie się bowiem blokują. Niemożliwe jest na przykład życzyć sobie gorąco, aby nastał wreszcie wieczór, a jednocześnie bać się panicznie wieczornego zmroku. Jeśli zatem ktoś się bardzo obawia, że w windzie może stracić przytomność, i wchodzi do niej z mocnym życzeniem, aby "między każdą kondygnacją przynajmniej raz zemdleć, a więc zanim dojedzie do ósmego piętra, popaść osiem razy w omdlenie", to ani raz mu się to nie uda. Zamiast tego dotrze do celu bez lęku.

Jest to fakt, który w każdej chwili można sprawdzić. Paradoksalne życzenie blokuje (neurotyczny) lęk, a komizm zadaje mu definitywny cios. W związku z siłą komizmu jeszcze mała obrazowa historyjka:
Według pewnej starej opowieści żył w średniowieczu w czeskiej krainie rycerz rozbójnik, który budził w całej okolicy lęk i grozę. Dokądkolwiek przybywał w swoich zbójeckich wyprawach, wieśniacy drżeli ze strachu, i już sama wieść o tym, że nadciąga, sprawiała, iż ulegali mu, nie myśląc o żadnej obronie. Pozostawiali swoje zagrody i dobytek, byle tylko ujść z życiem. Pewnego dnia jednak rycerz rozbójnik spadł tak niefortunnie z galopującego konia, że pewna część jego zbroi zaczepiła się o końską uprząż. Aby pędzący koń nie wlókł go za sobą, rycerz chwycił się jego ogona i potykając, biegł za nim. Przedstawiał przy tym tak żałosny widok, że przyglądający się tej scenie wieśniacy wybuchnęli głośnym śmiechem. Od tej chwili cała moc rozbójnika prysła. Kiedy ludzie zaczęli się śmiać, ich strach przed owym rabusiem znikł. Sięgnęli po kosy i cepy, rzucili się na niego i w mig jego i jego towarzyszy przepędzili.

Chociaż w opowieści tej lęk wieśniaków przed brutalnym rycerzem rozbójnikiem był całkowicie uzasadniony, komizm sytuacji dał im siłę do stawienia oporu. Tym bardziej człowiek, który lęka się niepotrzebnie czegoś, co mu w rzeczywistości wcale nie zagraża (np. pająków, zarumienienia się, mdłości itp.), zyskuje dzięki komizmowi siłę przeciwstawienia się własnemu lękowi, a to dzięki temu, że go - nie siebie! - wyśmieje i odmówi mu swego posłuszeństwa. W jego paradoksalnych wyobrażeniach pająki, których się obawia, otrzymują u niego w domu schronienie, czerwone policzki stają się jego "znakiem firmowym", a zdarzające się czasem dolegliwości dają wspaniałą okazję do dni wolnych od pracy. A więc koniec z lękiem!

Co się dzieje? Paradoksalna fantazja nie staje się rzeczywistością, ale lęk wynosi się precz.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak pozbyć się lęku?
Komentarze (11)
F
filipp
4 października 2014, 00:34
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
WA
ważny aspekt
16 maja 2014, 17:31
Miałem kilka lęków, nadal kilka mam... Długie lata mówienia sobie, że życie jest jedno cielesne i należy je odpowiednio przeżyć torchę pokrzepiało mnie od środku i część leków na chwile odchodziła w siną dal. Największym moim lękiem był lęk przed... kobietami heh. Aby poczuć się lepiej, szedlem w grupę l;udzi i chciałem się pokazać jak z najlepszj storny aby kobiety mnie zauważyły. Pomyślałem, że pieniądze to jest to czego potzrebuję aby rzuciły się na mnie... więc wpadłem w wir pracy ale niestety, nie miałem przez to kobiety bo bałem się z jakąkolwiek porozmawiać. Pomyślałem, że wykorzytsam pieniądze i pójdę do kasyna, tam mnie zobaczą i zaczną mnie szanować i rozmawiać ze mną. Niestety, to tak nie działało. Chodziłem wiele razy aż zdałem sobie sprawę, że jeśli tak dalej pójdzie to stanę się hazardzistą. Więc pomyślałem i wytworzyłem w sobie LĘK który stał się POZYTYWNYM aspektem życia. Lęk przed graniem? Tak, lęk przed graniem i przegraniem - napisałem również artykuł dla graczy aby mogli się opamiętać lub mądrze podejść do spraw hazardu: [url]http://www.kasyna.co/kasyno-poradnik-gracza/granie-z-glowa[/url] . Uda mi się wykorzystać lęk w dobrej sprawie, zaraz potem to samo zrobiłem z moim nałogiem tytoniowym... Stworzyłem lęk przed chorobami które mogą mnie dopaść jeśli dalej będe palił. Lęk dobrze wykorzystany? Jak najbardziej :) Co do lęku przed kobietami, który chciałem za to zwalczyć... też i się to udało, cały trzęsący się podszedłem do pierwszej lepszej dziewczyny na ulicy i drżącym głosem powiedziałem jej, że ładnie wygląda po czym uciekłem :D odpowiedziała mi dziękuje... Czułem się jak małe dziecko, tak radosny, że się przemogłem, czułem jak dawka olbrzymiej energii zasiliła moje ciało i duszę. Tak oto po którymś razie lęk minąl, zostały tylko dobre pozytywne wspomniania i siła w innych aspektach mojego lękowego życia :) Mógłbym długo pisać na ten temat ale to ma być tylko komenatrz do artykułu :) Pozdrawiam lękających się
P
petrus81
30 grudnia 2011, 13:55
Dobry artykuł. Ja od kilku lat walczę z nieuzasadnionymi lękami,które zostały mi wczepine przez domowe środowisko. Gdy już wydostałem się z tego środowiska i naprawdę wiele zmienilem, okazało się, że lęki pomaszerowały za mną. Myślę, że tez artykuł stanie się kolejną cegiełką w pokonaniu tych stanów. Swoją drogą, z moich obserwacji wynika, że najtrudniej mają z lękami ludzie z mocno rozwiniętą wyobraźnią. To naprawdę jest dziwne, jak zaszczepiony lęk w dzieciństwie może się rozwijać, a nawet może stać się sposobem na życie. Tak, przewrotne to wszsytko i tylko dobrze rozwinięta samoswiadomość, może pozwolić odkryć kim na prawdę jesteśmy. Lęki można pokonać, ale tego naprawdę trzeba chcieć i tego życzę wszystkim, którzy mają z tym problem. Pozdrawiam
Jadwiga
14 marca 2010, 13:43
bracie robocie  - to własnie trzeba sie bac ze po smierci jest cos. Jak nie ma nic to nie ma sie czego bac :)
M
M
14 marca 2010, 09:14
Na lęki najlepsze ZAUFANIE PANU BOGU.
12 marca 2010, 23:03
A ja boję się, że po śmierci nie ma nic.
Olinka
12 marca 2010, 22:58
A ja mam lęk przed lataniem samolotem. Nie mogę do niego wsiąść. A chciałabym zwiedzić Rzym, miasto naszego Papieża Polaka. Można obśmiać taki lęk? Jak sobie z nim poradzić? Kobieta Można pojechać autobusem, ale tzreba sobie zdać sprawę, że po drodze są tunele. Tych to dopiero tzreba się bać :-0
K
Kobieta
12 marca 2010, 15:16
A ja mam lęk przed lataniem samolotem. Nie mogę do niego wsiąść. A chciałabym zwiedzić Rzym, miasto naszego Papieża Polaka. Można obśmiać taki lęk? Jak sobie z nim poradzić? Kobieta
M
mario
20 października 2009, 15:31
Żeby to wszystko było takie proste... żegnaj, drogi lęku - twoje tricki już na mnie nie robią wrażenia... trudno się przyznać przed sobą do swoich strachów a co dopiero sadzac je na stołku. A zwłaszcza siwiejącemu facetowi
S
STRASZEK
17 października 2014, 02:02
SIWI FACECI SĄ PIEKNI.bo sa dojrzali
O:
Odstraszona :)
20 października 2009, 13:45
Odszukałam swój lęk długo po tarumatycznych wydarzeniach z mojego życia, bo udawałam że go nie widzę. Jeszcze czasem staje mi na drodze, ale wtedy mówię mu "won" - wiem skąd jesteś, i wiesz co - jesteś śmieszny i żałosny idź nad rzekę... Można pozbyć się strachu i lęku jeśli się go zwerbalizuje, "zlokalizuje" - postawi przed sobą i zadrwi z niego (albo zwymyśla mu, nawrzeszczy, i co tam jeszcze ktoś lubi). Powodzenia!