Zakonnica i depresja? Siostry też chorują

(fot. shutterstock.com)

Rady: idź do Pana Jezusa, to ci pomoże. A ty czujesz, że wiara umarła. W poczekalni u psychiatry - wpatrzone w ciebie oczy lub zdziwienie wyrażane wprost: siostra tutaj?

[To fragment listu od konkretnej siostry zakonnej, który za jej zgodą opublikował Grzegorz Kramer SJ. Niżej przeczytacie dalszą część.]

Gdy w zeszłym tygodniu napisałem tekst o samobójstwach wśród księży, nie myślałem, że będzie miał on tak duży odzew. Kilka osób udało się namówić do spotkania z psychologiem, kilka osób opisało mi swoje historię i udało się im polecić kogoś do rozmowy - bliżej ich miejsca zamieszkania. Jednak to, czego się nie spodziewałem to było kilka listów od sióstr zakonnych.

DEON.PL POLECA

Osią tekstu o księżach była teza mówiąca o tym, że my sami - księża, ale i społeczeństwo stworzyliśmy taki model księdza, w którym słabość jest spychana z świadomości. Okazuje się, że ta prawidłowość jeszcze bardziej jest obecna w życiu sióstr zakonnych. Wiele z nich żyje w świecie, do którego nikt nie ma dostępu, albo bardzo nieliczni. I oczywiście, z jednej strony wynika to ze świadomego wyboru wolnych kobiet, ale z drugiej bardzo często stało się bezpieczną ścianą, za którą nie tylko ukrywają ze skromności swoje życie, próbując je łączyć w prawdziwej relacji z Bogiem, ale także wiele trudnych spraw.

Siostry, podobnie jak inni ludzie, chorują. Zdarzają im się nie tylko grypy czy zawały, ale także choroby psychiczne, załamania i depresje. Dopóki siostra jest zdrowa - wszystko jest w porządku, może pracować, wykonywać polecenia, modlić się. Schody zaczynają się - nie zawsze - w momencie pojawienia się choroby. Jeśli jest to fizyczna choroba, to pół biedy - można zobaczyć objawy, podjąć leczenie (choć nie jest to czasem ułatwiane). Gorzej jest z chorobami natury psychicznej.

To list od konkretnej siostry, dajmy jej imię Anna. Dostałem podobnych listów, opisujące takie historie kilkanaście, w każdym z nich jest historia kobiety, która zostaje sama ze swoim problemem, bo środowisko, w którym żyje nie chce znać problemu. Przeczytałem o historii kobiet w habitach, które podobnie jak księża popełniły samobójstwo, ale pogrzeby są bardzo dyskretne.

"Od kilku lat choruję na depresję. Teraz już jest dobrze, biorę leki, normalnie pracuję i się modlę. Ale w tym najgorszym czasie tak nie było. Myślę że siostrom jest trudniej [niż księżom]. Pytania wspólnoty, czemu rano nie wstałaś na pacierze, a ty nie spałaś całą noc; czemu śpisz po pracy, a wyjście do pracy było jedynym, co cię mobilizowało do życia, poczucia obowiązku. Czemu siedzisz skulona w kaplicy? Zimno Ci? Wyprostuj się. Co z tobą nie tak, kobieta w domu ma do wypełnienia szereg obowiązków przy dzieciach, ty masz - swoje tutaj.

Małe zrozumienie tego czym jest depresja, że wszystko zabija, wiarę i modlitwę też. Rady: idź do Pana Jezusa, to ci pomoże, a ty czujesz że wiara umarła i modlisz się w pustkę. W gabinecie u psychiatry najpierw w poczekalni, to zdziwienie - zakonnica u psychiatry, bo przecież idziesz w habicie. Nie zdejmiesz sutanny, jak może to zrobić ksiądz. Te wpatrzone oczy w ciebie, komentarze pod nosem lub zdziwienie wyrażone wprost: siostra tutaj?

Myślałem że siostry nie chorują, że jak mają wiarę i prawdziwe powołanie to nie potrzebują psychiatry i czujesz się jeszcze gorzej, że jesteś złą zakonnicą, nie masz wiary, albo wiarę zbyt słabą, by pokonać depresję. Czasem lekarz zamiast po prostu przepisać leki, głosi ci kazanie, bo myśli, że może, że zakonnicy to pomoże, a ty chcesz tylko jakiejś tabletki, by móc spać, nie walczyć z myślami samobójczymi. Zwolnienie od psychiatry nie wchodzi w grę, bo co ludzie w pracy powiedzą, lepiej iść do lekarza i wymyślić jakiś powód, by dał L4".

Jak popełnić samobójstwo >>

Siostra Ania pozwoliła mi na publikację listu, bez jakichkolwiek zmian, robię to dlatego, abyśmy - szczególnie my, wspólnota Kościoła - zobaczyli i ten dramat. Dramat kobiet, które wybrały życie inne od tzw. normalnego, bo widzą w tym swój cel życiowy, ale gdzieś po drodze, jak w życiu wielu z nas, coś nie zagrało. Nie chodzi o tanią sensację i współczucie, ale otworzenie oczu.

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Grzegorza Kramera SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakonnica i depresja? Siostry też chorują
Komentarze (5)
23 grudnia 2018, 19:18
Przykra i rzeczywiście niewidoczna sprawa... Nie wiem kiedy doczekamy się czasów, gdy depresja będzie w świadomości ludzi taką samą chorobą jak grypa czy rwa kulszowa. Kiedy przestanie wiązać się z poczuciem winy u chorujących i sugestiami o lenistwie, słabości czy braku wystarcząjące woli do wyzdrowienia od "zdrowych" ludzi...
A
Agnieszka
22 grudnia 2018, 12:30
Polecam książkę A. Terruwe i C. Baars "Intergracja emocjonalna". Wspaniali lekarze psychiatrzy, którzy pracowali z wieloma siostrami i księżmi. Najpierw odrzucenie w kręgach kościelnych, później zrehabilitowani przez samego Pawła VI, który korzystał póxniej z ich woedzy w róznych sytuacjach...
28 maja 2017, 09:02
Po co spędzać całe dnie na rekolekcjach, zamiast poświęcić ten czas potrzebującej siostrze? Czy Pan Bóg by się obraził?
28 maja 2017, 08:35
W małym mieście, skąd pochodzę, zakonnice zawsze były widoczne, były cząstką życia tego miasta. W dużym mieście, gdzie teraz mieszkam, zakonnic w ogóle nie widuję. Łatwo więc ukryć problemy, tylko dlaczego tak się robi? Co Pan Bóg powie na to, że są osoby, które On powołał, a one nie poradziły sobie w tym, tak przecież „pozytywnym” środowisku? Czy wypada być zadowolonym ze swojej drogi do świętości, gdy ktoś inny, będący bardzo blisko, ma poważne problemy? Czy można zostawić taką sprawę i dalej biegać według harmonogramu?
KK
Katja Kowalska
27 maja 2017, 22:44
Typowa katolicka ciemnota , cala Polska tak funkcjonuje zamiast finansowac szpitale to buduja jakies swiatynie dla balwochwqalcow i pomniki a w szpitalach syf. Kosciol zeruje na psychicznie chorych to taki teatr dla nienormalnych.