Czy można naraz być po stronie zranionych i nie być przeciwko biskupom?

Fot Kelly Sikkema / Unsplash

Ostatnie dni to w przestrzeni Kościoła także mocne echo decyzji podjętej przez biskupów na konferencji Episkopatu w sprawie komisji mającej badać przypadki wykorzystania w Kościele.

Rozgoryczenie i żal rozczarowanych osób skrzywdzonych i ich środowiska znalazły ujście w dwóch powiązanych ze sobą akcjach: przynoszeniu kamieni pod kurie diecezjalne i pokojowych manifestacjach pod ich bramami. Przyglądam się temu echu od samego początku i czuję w sobie kilka sprzecznych emocji.

DEON.PL POLECA

 

 

Po pierwsze, nie cieszy mnie taka decyzja Episkopatu: od dość dawna śledzę na bieżąco historie kolejnych przypadków wykorzystania seksualnego przez duchownych i uważam, że poza kluczowym celem, o którym mówił m.in. kard. Ryś, czyli dotarciem do możliwie wszystkich osób skrzywdzonych, jest też koniecznie potrzebne wyciągnięcie wniosków z dotychczasowych spraw i mocne starania o zabezpieczenie ludzi Kościoła przed tym grzechem. Ostatnia decyzja w sprawie komisji pozostawia mnie w zdumieniu i niezrozumieniu, bo jak wiele innych osób jestem przekonana, że czas na działanie w tym obszarze jest teraz, a nie za kolejnych kilka lat.

Po drugie, mocno czuję to rozgoryczenie osób skrzywdzonych i wspierającego je środowiska. Również dlatego, że jako nastolatka doświadczyłam bardzo "łagodnej" formy wykorzystania seksualnego. Nie ja jedyna w tym środowisku (nie w Kościele) i w sytuacji stworzonej przez tego mężczyznę. Sprawa została zgłoszona przez kogoś innego, co przyjęłam z ulgą, bo jedyne, na co było mnie stać, to milczeć i unikać, i podjęta przez dorosłych, ale była rozwiązana w taki sposób, który przyniósł nam raczej poczucie niesprawiedliwości niż spokój wynikający z przywrócenia porządku. Oraz poczucie, że musimy zadbać o siebie same, bo nikt tego za nas nie zrobi. Zbyt dobry pracownik, żeby go zwolnić - taki "wyrok" zapadł. A ja przez bardzo długi czas na widok tego człowieka przechodziłam na drugą stronę ulicy. Tyle z tej historii; chcę tu bardzo jasno i wyraźnie podkreślić, że dzielę się nią w pewnej dygresji wyłącznie po to, by zaznaczyć, że mimo jej mikroskali bardzo dobrze rozumiem uczucia osoby, która doświadczyła wykorzystania w całym możliwym, straszliwym zakresie i znalazła odwagę i słowa, by to zgłosić, ale nie doświadczyła sprawiedliwości i która ma mocne przeświadczenie, że dla systemu będącego miejscem wykorzystania praca sprawcy i jego osoba jest cenniejsza. Bardzo dobrze rozumiem też wynikające z tego poczucie krzywdy i chęć zmuszenia rzeczywistości, żeby zajęła się sprawą jak należy, przy pomocy każdych możliwych środków.

A mimo to, szanując rozwiązania odpowiadające wrażliwości i stopniu zdeterminowania innych, nie mam odwagi używać słów Jezusa z Ewangelii wyrwanych z kontekstu, wbrew ich pierwszemu sensowi i przeciw drugiemu człowiekowi.

Nie piszę tego ani przeciwko zranionym, ani w obronie episkopatu: piszę to z bojaźni wobec żywego Boga w słowach Ewangelii, bo po tygodniu zastanawiania się i przyglądania, w jaką stronę obecnie prowadzą ludzi słowa "kamienie wołać będą" widzę, że z tamtą sceną, w której lud wykrzykiwał chwałę Boga, rozpoznając w Jezusie Mesjasza, co przeszkadzało faryzeuszom, te aktualnie się rozgrywające wspólnego mają niewiele i nawet przyznając rację idei, nie potrafię zgodzić się na takie wykorzystywanie Słowa. (Dla jasności – drugi używany w tej akcji solidarności ze zranionymi werset „cokolwiek uczyniliście jednemu…” uważam za jak najbardziej adekwatny).

DEON.PL POLECA


Nie jest mi łatwo w tej sytuacji i chcę powiedzieć to głośno z myślą o tych wszystkich, którym też nie jest łatwo, bo nie potrafią patrzeć na zranionych i na biskupów jak na dwa przeciwne wojska, ścierające się ze sobą. Bo są sercem ze zranionymi, ale ten rozpaczliwy sposób zwrócenia na problem uwagi świata jest bardzo daleki od ich wrażliwości. Bo widzą, że "episkopat" to nie jacyś enigmatyczni "oni", wielogłowy smok z jedną parą nóg, skręcający na złą drogę, ale bardzo różni ludzie z bardzo różnymi sercami. I że są tacy, którym przyniesienie kamienia z oskarżeniem i ich nazwiskiem pod drzwi kurii robi dziurę w sercu, bo wcale nie jest sprawiedliwe.

Równocześnie wcale nie bronię decyzji KEP: wręcz przeciwnie, próbuję ją od tygodnia zrozumieć i boli mnie, że - jak ostatnio często - zmiana została zakomunikowana w sposób tak enigmatyczny i niewrażliwy, tak zamknięty i niepomieszczający wrażliwości ludzi, ludu Bożego. Jeśli waga sprawy jest tak duża, że zdecydowano zająć się nią natychmiast zamiast we wrześniu - dlaczego nie przyłożono równie dużej wagi do jasnego i prostego wyjaśnienia Kościołowi, jakie konkretnie wyniknie z niej dobro? Nie dziwi mnie ogromne rozczarowanie środowiska osób skrzywdzonych, które widzą w tej decyzji ucieczkę przed prawdą czekającą na odkrycie w archiwach diecezji i niechęć do wzięcia odpowiedzialności za niektóre podjęte w sprawach wykorzystania decyzje.

Nie dziwi mnie też z drugiej strony mocne dążenie KEP do tego, by komisję umocować prawnie na niepodważalnych podstawach, bo jest w tym podejściu myślenie o przyszłości i o tym, by źle ujęte sformułowania nie stworzyły furtki do ucieczki przed sprawiedliwością dla tych hierarchów i duchownych w ogóle, którzy chcieliby przed nią uciec. Za to dziwi mnie sposób, w jaki zostali potraktowani ludzie, którzy przez dwa lata pracowali nad tematem: jeśli naprawdę o końcu współpracy dowiedzieli się z komunikatu dla mediów, to pokazuje jedną z najbardziej dla mnie trudnych do zniesienia twarzy hierarchicznego Kościoła, która przesuwa ludzi jak worki z piaskiem w przeciwpowodziowym wale. Nie pomaga fakt, że my, wierzący-niebiskupi, czyli większość polskiego Kościoła, nie do końca wiemy, co się naprawdę działo podczas tej dyskusji na zebraniu KEP, a brak wyjaśnień skazuje nas na domysły i sprawia, że łatwo jest wrzucić wszystkich biskupów do jednego worka z nieszczególnie życzliwą etykietą.

Sytuacja jest ze wszech miar skomplikowana. Z jednej strony jest desperacja środowiska osób zranionych, które szuka skutecznego punktu nacisku w mocno medialnej akcji; z drugiej strony jest ta głęboka niechęć części episkopatu, by działać "pod naciskiem mediów", która często sprawia, że jeden czy drugi biskup przez swój własny upór zaniedbuje dobro.

Z jednej strony jest "młode" środowisko Kościoła, chcące rozwiązywać problemy w dialogu, potrzebujące rozumieć, co się dzieje, by czuć się pełnoprawną częścią Kościoła, i to środowisko chce po prostu rozmawiać, po ludzku, serce naprzeciwko serca - a z drugiej jest "stare" myślenie, które podpowiada, że trzeba nieustannie trzymać gardę, nic nie wyjaśniać, tylko oznajmiać decyzje, a wrażliwość mieć schowaną głęboko, bo może źle wpływać na ważne kwestie, w których chodzi o cały skomplikowany organizm, jakim jest diecezjalny i krajowy Kościół.

Jest też różnica „szerokości” spojrzenia: osobom w dotkliwym „kryzysie niesprawiedliwości” jego rozwiązanie wydaje się najpilniejsze i najważniejsze, ale ktoś, dla kogo to jedna z tysiąca decyzji do podjęcia w najbliższym miesiącu, może mieć sprawę niżej na liście priorytetów. Dopóki nie dojdzie do prawdziwej rozmowy, w której jest czas na realne wysłuchanie drugiego człowieka i zrozumienie jego okoliczności, nic się tu nie zmieni. A gdy tylko jedna strona dąży do dialogu, a druga ucieka przed nim za mury kurii, to sytuacja jest po prostu zła i jej nieznośność skłania do coraz mocniejszych działań.

Rozumiem też bardzo mocno to uczucie bezsilności, które dobija w sytuacji, gdy jestem zraniona i potrzebuję w tym skrzywdzeniu wejść w dialog z kimś, kto ma urzędową moc, by naprawiać niesprawiedliwość, ale spotykam się z niczym, z ciszą, z ignorowaniem. Mój ból zmusza mnie do działania, by nie stracić nadziei na zawsze.

Rozwiązanie widzę jedno: rozmowę. Tak bardzo bym chciała, żeby każdy biskup w Polsce, senior, pomocniczy czy ordynariusz wyszedł z herbatą pod swoją kurię do manifestujących i słuchał, i rozmawiał, i nie oglądając się na nic i nikogo poza Jezusem po prostu jak On wchodził w dialog. Tak bardzo bym chciała, żeby zranieni i episkopat po prostu się poznali, po prostu rozmawiali, słysząc się nawzajem; by jedni drugich zaprosili nieoficjalnie na obiad, na kawę, na takie spotkanie, gdzie bezpiecznie można być sobą i mówić, co się myśli. Wiem, że tam, gdzie się tak dzieje, rzeczywistość naprawdę się zmienia. Wiem, że to możliwe. I wiem też, że gdy rozmowy nie ma, pojawia się w sercach ta ponura zawziętość, która sprawia, że ludzie Kościoła zaczynają walczyć ze sobą nawzajem, zamiast razem walczyć przeciwko złu. Nie idźmy tam, błagam.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy można naraz być po stronie zranionych i nie być przeciwko biskupom?
Komentarze (29)
SS
~Skrzywdzona Skrzywdzona
25 czerwca 2025, 00:45
Ps. Mnie osobiście, te manifestacje zdenerwowały. Nie dziwi mnie to, że coś będzie sprzątane - przecież może zostać im zwrócona uwaga. Wrzucanie na tacę!? - szybciej pogorszy, patrzenie na naszą grupę. Hmm spokojne manifestacje.... Bądźmy świadomi, jakiekolwiek działanie - z którejkolwiek stron - może wywołać zamieszanie. Nigdy nie będzie idealnie. Czy w działaniach w KK; czy Świadków Jehowych; czy u protestantów itd. Oczywiście, pamiętajmy o skrzywdzonych w domach rodzinnych - większości społeczeństwa została ochrzczona - to również skrzywdzeni przez przedstawiciela kościoła. Można zwariować.
SS
~Skrzywdzona Skrzywdzona
25 czerwca 2025, 00:44
Przestańmy być naiwni. Przecież zawsze był i nadal będzie podział wśród KEP-u oraz jest podział pośród samych skrzywdzonych. Przestańmy myśleć, że jesteśmy jedną zbitą masą, która myśli tak samo. Czy też mająca podobny sposób podejścia do sprawy. Zauważcie, że nie brak silnych emocji i niejednokrotnie mające odcień manipulacji. W takiej atmosferze, nic się nie zmieni. Uważam, że rotacja biskupów, również dużo nie da. Trafi się kolejny, który kontynuować będzie wcześniejsze postrzeganie naszej krzywdy. To kuria Rysia, ujawniła dawne osoby skrzywdzonej..
WT
~Wojtek T.
24 czerwca 2025, 15:03
pisałem to parę razy i niestety się sprawdza - do efektywnie działającej komisji ogólnopolskiej może w ogóle nie dojść. A przyczyny są różne, również całkowicie pozamerytoryczne, bo każdy biskup jest autonomiczny w sensie podległości wyłącznie papieżowi, co utrudnia wspólne uzgodnienia. Wszelkie oceny personalne też są tu pochopne, a zwłaszcza uproszczone stosowanie zbiorowej odpowiedzialności, co jest najłatwiejsze w ocenie i jednocześnie mija się całkowicie z celem i z sensem. Rozwiązaniem są komisje partykularne, czyli diecezjalne. Przy okazji będzie o wiele łatwiej zobaczyć realne motywacje w działaniu różnych osób.
TB
~Tadeusz Borkowski
24 czerwca 2025, 12:22
Najbardziej smuci mnie to, że WIĘKSZOŚĆ polskich biskupów była przeciwko rozwiązaniu problemu nadużyć seksualnych kleru.
BM
~Bartlomiej Marcinkowski
23 czerwca 2025, 18:11
"dlaczego nie przyłożono równie dużej wagi do jasnego i prostego wyjaśnienia Kościołowi, jakie konkretnie wyniknie z niej dobro? " Droga parafianko, nie tobie to oceniać! Wszak oni podejmują decyzję zgodnie z wolą Stwórcy. Jak powiedział były już biskup diecezji Kamieńsko-Szczecinskiej - " na kolanach i do ust"
KK
~karol karol
23 czerwca 2025, 15:23
Właśnie z tym jest problem: niby się oburzacie, niby krytykujecie, a jak co do czego to "arcypasterz", kwiaty na wizytacji, nabożne słuchanie listów pasterskich, posyłanie dzieci do bierzmowania. Ale róbcie co chcecie, wierzycie w zmartwychwstanie, więc równie dobrze możecie też wierzyć w dobrą wolę eminencji i ekscelencji, którzy nawet nie mają świadomości, że istniejecie i macie jakiś problem.
TB
~Tadeusz Borkowski
24 czerwca 2025, 19:43
Panie Karol karol nie są tym samym a nawet niemożliwe do porównania :wiara w zmartwychwstanie i wiara w dobrą wolę biskupów. To zbyt poważna sprawa , żeby sie wygłupiać.
KK
~karol karol
26 czerwca 2025, 09:52
także sądzę że zmartwychwstanie ciał jest bardziej prawdopodobne niż dobra wola Wojdy, Rysia czy innego Gądeckiego
KK
~karol karol
23 czerwca 2025, 10:16
"Tak bardzo bym chciała, żeby zranieni i episkopat po prostu się poznali, po prostu rozmawiali, słysząc się nawzajem; by jedni drugich zaprosili nieoficjalnie na obiad, na kawę, na takie spotkanie, gdzie bezpiecznie można być sobą i mówić, co się myśli. " Ale to są dwie równorzędne strony? Ci tuszujący i i ci zranieni? Nie poszła Pani za daleko w tym swoim prawdopośrodkizmie?
++
~++ +
22 czerwca 2025, 22:20
Dawid fordoński 21 czerwca 2025, 10:26 "Ofiar Kościoła" to dobra nazwa na zmianę nazwy ulicy z np. "Dwornej" przy której stoi Seminarium , siedziba dekanatu katedralnego, katedra i kuria w Łomży. Już Papież Franciszek tłumaczył że jak tradycja jest zła trzeba ją zmienić i nie można jej trwania uświęcać kultem historii przez kulturę kustosza zabytków będących świadectwem np. ks."RZEŹNIKÓW" (vide świadectwo O. Pio) upadłych jak sam diabeł
E3
edoro 333
22 czerwca 2025, 21:10
Nie ma sensu się gimnastykować, żeby bronić takie postępowanie episkopatu.
JH
~Jan Hus
22 czerwca 2025, 13:38
Pani naprawdę myśli, że jakiś biskup się przejmie pozostawionym kamieniem?! O sancta simplicitas!
OF
Ola Fasola
22 czerwca 2025, 13:23
Jednych bolą kamienie pod kurią, a mnie zabolała propozycja, żeby zaprosić biskupa na herbatę... "Tak bardzo bym chciała, żeby zranieni i episkopat po prostu się poznali, po prostu rozmawiali, słysząc się nawzajem". Nie mogę uwierzyć, że to słyszę. Zranieni i ich sojusznicy LATAMI chcieli rozmawiać. Zrozpaczeni, protestują w jakże łagodny, symboliczny sposób. Przy ogromie zła, jakiego dopuszczał i dopuszcza się episkopat w kwestii pedofilii, niezadowolenie z tej formy protestu powinno zaboleć nie bardziej niż ukłucie kolcem róży. Pisze Pani, że sytuacja jest ze wszech miar skomplikowana. Dla wielu jest prosta. Skrzywdzeni są krzywdzeni dalej.
OF
Ola Fasola
22 czerwca 2025, 13:05
Krzywda wykorzystania to jedno. Tutaj dochodzą lata zaniedbań i niegodziwości ze strony przełożonych krzywdzicieli, którzy nie reagowali, tuszowali, przenosili i pozwalali nie tylko na bezkarność, ale i kolejne przestępstwa. Tu już nie ma mowy o dwóch osobach. Skrzywdzeni byli i są krzywdzeni nie tylko przez bezpośrednich oprawców, ale też przez wszystkich, którzy wiedzieli i nie pomogli. Najbardziej winni są ci, którzy mieli największą władzę, a wykorzystali ją w niegodziwy sposób.
XX
~Xyz Xyz
22 czerwca 2025, 09:10
Pani Marto nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Decyzja KEP haniebna .
DF
Dawid fordoński
22 czerwca 2025, 01:45
Jeśli organizacje dajmy na to "pomocowe" albo po prostu duze firmy działają dobrze, to tego samego należy wymagać od Kościoła (z resztą tak było w pierwszych wiekach z ościołem - działał dobrze). Jak ktoś jest menadżerem w dobrej firmie i stara się być etyczny to się bedzie oburzać na taki tekst. Ja wiem że będąc psychologiem, dziennikarzem czy nauczycielem - się nie rozumie tego - bo człowiek inne zadania wykonuje na codzień (oczywście bardzo szanuje i każdy jest potrzebny). Ale przez to że ludzie nie wiedzą, że nie rozumieją - a piszą - tworzą kościół tak "słabo zorganizowany" - a Ci którzy nie wytrzymują w tym siedzieć -- bo ciężko żyć w rozdźwięku (w pracy wysoki poziom instyutucji - w Kościele jest rozmemłanie i wszyscy mówią, że jest znośnie i ok - bo do tego są przyzwyczajeni ze swojej pracy) na ludzi którzy chcą żeby było normalnie i tego oczekują często patrzą z uśmiechem i traktują jak jakichś takich dziwaków i z przymróżeniem oka).
DF
Dawid fordoński
21 czerwca 2025, 22:42
takie postawy właśnie sprzyjają bezwładności i opieszałości instytucji - "jestem za ale i przeciw"
DF
Dawid fordoński
21 czerwca 2025, 22:26
trzeba raczej słuchać ofiar, niż się zastanawiać nad takimi kwestiami, trzeba by zaptrać ofiar Kościoła
PM
~Pani Marto mówcie ...
21 czerwca 2025, 19:55
"widzę jedno: rozmowę. Tak bardzo bym chciała, żeby każdy biskup w Polsce, senior, pomocniczy czy ordynariusz wyszedł z herbatą pod swoją kurię do manifestujących i słuchał, i rozmawiał, i nie oglądając się na nic i nikogo poza Jezusem po prostu jak On wchodził w dialog." ... o jedzeniu mięsa w piątek albo pracy w szabat ?
PN
~P N
21 czerwca 2025, 18:07
Dziekuje bardzo, ze podzielila sie Pani tym doswiadczeniem, Pani Marto. To wazne, zeby w przestrzeni publicznej wybrzmiewaly podobne glosy. Kolejnym osobom jest latwiej opowiedziec prawde o podobnym swoim doswiadczeniu. Swiadomosc spoleczna zaczyna sobie lepiej z tematem radzic, integrowac go. Nadzieja rowniez w tym, ze sprawcy beda tracic przekonanie, ze wstyd i spoleczna niepisana umowa, iz milczymy wokol podobnych tematow - zeby nie burzyc porzadku - beda dzialac na ich korzysc. Chronila ich dotychczas jakby w szczegolny sposob, gdy sa tez produktywnymi czlonkami spoleczenstwa, pelniacymi uzyteczne dla ogolu role.
JP
~Jacek P
21 czerwca 2025, 13:47
Ten rodzaj krzywdy, tak jak każdy inny, to sprawa między dwoma osobami. Dlaczego ten grzech ma być szczególnie traktowany, tzn. staje się publicznym i wymaga się żeby wszyscy się o tym dowiedzieli, i wyrażali potępienie. Biskupi mają wiele innych zadań. Niech raczej sprawcy zastanowią się, co znaczy postanowienie poprawy, pokuta i zadośćuczynienie- bez tego spowiedź jest nieważna, a sam grzech jest ciężki.
PN
~P N
21 czerwca 2025, 17:50
Gdy ksiedza - pedofila przenosi sie w inne miejsce bez poinformowania tamze Braci i Siostr w Chrystusie, ze moze stanowic zagrozenie, on ponownie dopusci sie czynu pedofilnego i jest znow wedlug tego samego modelu przenoszony - to jest sprawa pomiedzy dwiema osobami? Nie, to jest takze moja sprawa, choc mnie I moich Bliskich - chwilowo - bezposrednio nie dotyczy.
TS
~Tomasz Skrzywdzony w Kosciele
21 czerwca 2025, 20:57
Ale jedną z tych osób jest NIEPEŁNOLETNIE DZIECKO!
JP
~Jacek P
22 czerwca 2025, 21:40
Co do winy innych - to także mamy grzech zaniedbania. A także nakaz upomnienia, aby nie brać na siebie współwiny. Natomiast jaki jest cel tych rozmów, jakie zadanie komisji? Dla prawdziwego katolika pozostanie w grzechu jest czymś najgorszym, także dla biskupa, ale to nie sprawa dla komisji ale dla własnego sumienia. Natomiast jeśli ktoś nieprawidłowo zadziałał, to czy zawsze człowiek wie jak to jest prawidłowo? Często po jakimś czasie stwierdzamy, że coś było błędem.
OB
~Ola B
21 czerwca 2025, 11:39
Mimo wszystko podziwiam Panią za "wyrozumialosc" w stosunku do biskupów polskich!
PR
~Ppp Rrr
21 czerwca 2025, 11:22
Sprawa niewątpliwie jest bardzo trudna. Teoria: "Krytykujemy czyn, nie osobę". Praktycznie czyn jest dokonany przez osobę/osoby, więc jest z nią związany i trudno separować jedno od drugiego - zwłaszcza będąc pokrzywdzonym. A w tym przypadku dochodzi jeszcze zarzut wieloletniego zwlekania z załatwieniem sprawy. Zatem uważam, że biskupi są winni i ludzie maja prawo ich krytykować. Jakby chcieli sprawę należycie załatwić, to by to dawno zrobili. Pozdrawiam.
NK
~Nie Katolik
21 czerwca 2025, 08:52
Ja się nie oburzam, bo ja nie mam wobec biskupów żadnych oczekiwań. Widzę w tym wszystkim jak bardzo biskupi są tylko ludźmi. Lepsi, gorsi, pogubieni. Być może - oni sami potrzebują pomocy, wsparcia - by ktoś zdjął z nich to odjum oczekiwań, a zobaczył w nich, gdzieś w środku - małe, bezradne dzieci, które to wszystko przerasta, i które tak samo jak wszyscy - potrzebują miłości, pomocy. Jest tylko Jeden który może to wszystko zmienić. I to dotyczy nie tylko tej sytuacji, ale wszystkego - tego ogromu zła, które dzieje się dzisiaj na świecie. A ludzie przestali szukać Boga. Więc jedziemy, wszyscy razem, ku katastrofie.
GZ
~Gil z Łomży znaczy smark smarkacza
21 czerwca 2025, 19:00
@~Nie Katolik 21 czerwca 2025, 08:52 "Ja się nie oburzam, bo ja nie mam wobec biskupów żadnych oczekiwań. Widzę w tym wszystkim jak bardzo biskupi są tylko ludźmi. Lepsi, gorsi, pogubieni. Być może - oni sami potrzebują pomocy, wsparcia - by ktoś zdjął z nich to odjum oczekiwań, a zobaczył w nich, gdzieś w środku - małe, bezradne dzieci, które to wszystko przerasta, i które tak samo jak wszyscy - potrzebują miłości, pomocy." ? Hierarchowie już w herbie mają frędzle pokazujące gdzie tych hierarchów miejsce w piramidzie społecznej a gdzie ich dwór i parobki na dworze jeśli boją się swojego dworu i swoich parobków to tylko dlatego że sami się takimi ludźmi otoczyli w priorytetowy celu "rewitalizacji zabytków" dworu i podwórka swojego przy łupieniu kasy z państwa i Państwa na te "cele kultu" - oni jak dzieci ? Non Possumus, dzieci mają inne cele.
HZ
~Hanys z Namysłowa
23 czerwca 2025, 14:19
Pan Jezus Chrystus powiedział pozwólcie dzieciom przyjść..........dzieci i pijani mówią prawdę do czasu aż nie dostaną się w szpony zła,szponami zła bywają i księża,biskupi i kardynałowie,też ponoszą odpowiedzialność.