Miłosierdzie nas bulwersuje, bo łatwiej jest patrzeć na innych z pogardą

Miłosierdzie w ujęciu Franciszka może nas gorszyć. To on zwracał nam uwagę, by nikogo nie wykluczać. Fot. Depositphotos.com

Za kilka dni obchodzić będziemy Niedzielę Miłosierdzia Bożego. Święto, za które jestem Kościołowi ogromnie wdzięczna. W tym roku patrzę na nie nieco głębiej, przyglądając się śp. papieżowi Franciszkowi, który wiele razy zwracał nam uwagę na to, byśmy to miłosierdzie rozdawali hojnie, nie zatrzymywali go tylko dla siebie.

Miłosierdzie w ujęciu Franciszka może nas... gorszyć

Miłosierdzie w ujęciu zmarłego papieża może nas gorszyć. To on zwracał nam uwagę, by nikogo nie wykluczać – więźniów, osoby żyjące w związkach niesakramentalnych itd. Gorszy nas to, bo wciąż w wielu z nas jest dużo z postawy starszego brata, z przypowieści o marnotrawnym synu. „Tyle lat ci służę i nic mi nie dasz? A temu twojemu synalkowi, który rozpuścił majątek z prostytutkami robisz imprezę, przyjmujesz do domu, nakładasz pierścień? No halo!” – w tych słowach można by ująć nasz sposób patrzenia. Nie jest to jednak sposób w jaki patrzy na nas Bóg…

DEON.PL POLECA

 

 

To Jezus kanonizował przestępcę wiszącego obok Niego na krzyżu – bez pokuty, czyśćca, bez godzinnego kazania i umoralniania. To On powiedział do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie: „i Ja cię nie potępiam”. To On dał nam sakramenty – w tym sakrament pokuty – byśmy zawsze mogli do Niego wrócić. Zawsze. Bez względu na to, co w naszym życiu się wydarzyło, On czeka ze swoim przebaczeniem.

Czemu patrzymy z niechęcią na tych, którzy otrzymali miłosierdzie?

Tyle, że my czasem patrzymy na innych z zazdrością i niechęcią. Jak tak można, że ten grzesznik ma, a ja nie mam? Jak to możliwe, że całe życie się staram, poszczę w piątki, przestrzegam przykazań, a Kowalski na końcówce życia się nawróci i dostaje się do raju? Niepojęte jest dla nas spojrzenie Boga na człowieka. Niepojęte, bo my tak nie potrafimy. Warto to w sobie zobaczyć, bo to nie jest o kimś, o tym złym. To jest o mnie. O moim sercu, w którym wciąż brakuje zaufania, brakuje wiary w Bożą miłość.

Dlatego tak bardzo cieszę się z Niedzieli Miłosierdzia. Cieszę się, że obchodzimy ją tuż po Wielkanocy, wtedy gdy mija czas duchowej mobilizacji. Gdy to, co „wypada”, zostało odhaczone. Wielki Post skończony, spowiedź wielkanocna odbyta. Można żyć bez spiny, jakby sakramentów nie było, jakby duchowa praca została zamknięta, aż do adwentu. A tu pyk! Kościół właśnie teraz wskazuje na miłosierdzie Boga! Teraz zaprasza nas do życia głębiej, świadomiej, do przyjęcia Boga na serio!

Tak patrzy na ciebie Jezus. Tej miłości nie da się pojąć

Nie da się pojąć miłości Boga rozumem. Czasem w jakiś minimalny sposób jej doświadczamy, np. w sakramencie spowiedzi, czy w Komunii. Trudno opowiedzieć drugiej osobie o takich doświadczeniach, sama nie będę się na to silić… Wracam jednak do nich, gdy w mojej wierze jest trudniej, gdy przychodzą chwile smutku, zwątpienia, gdy jestem rozczarowana sobą samą. Wtedy wpatruję się w to, jak patrzy na mnie Jezus. Przypominam sobie te chwile, gdy przychodził do mnie ze swoją miłością, której nikt i nic nie jest w stanie zastąpić. Sakramenty to ogromny dar, niestety tak często przez nas zaniedbywany.

DEON.PL POLECA


Gdyby tak wrócić do najbardziej głębokich i intymnych doświadczeń swojej wiary? Do poczucia lekkości i miłości po spowiedzi. Do pokoju serca, który przyszedł podczas którejś modlitwy. Do poczucia, że nie jestem sama w sytuacji trudnej. Powrót do miłości, do miłosierdzia. Po to, by mieć siłę i odwagę prosić o więcej. Mocniej. Bardziej. Głębiej.

Przyjęcie miłosierdzia może przemeblować nam życie

Czy tego chcemy? Nie zawsze, bo często wiąże się to z potrzebą radykalnej zmiany w życiu. Czasem przygoda, do której Jezus nas zaprasza, wiąże się z przemeblowaniem całego życia. Wyjścia poza schemat, w którym być może tkwimy od lat i jest nam tam całkiem wygodnie… Łatwiej jest patrzeć na innych z pogardą, niż zajrzeć we własne sumienie. Łatwiej skupić się na kimś, niż na sobie. Czy wierzę w miłość i miłosierdzie Boga? Jeśli tak, jak to przekłada się na moje relacje? Nie tylko z Bogiem w sakramentach, ale też w podejściu do samej siebie i do drugiego człowieka. Miłosierdzie może nas bulwersować. Nie zostawajmy jednak w zazdrości, zróbmy choć mały krok ku temu by świadomie je przyjmować. Wtedy zacznie również emanować z nas na innych…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie nas bulwersuje, bo łatwiej jest patrzeć na innych z pogardą
Komentarze (5)
JG
~Jefte Gileadczyk
28 kwietnia 2025, 22:22
Skoro wspominamy o łotrze, który dziś dostał się do Raju, to należy pamiętać o łotrze, który nie miał skruszonego serca i Obietnicy nie dostał. Bóg nam przebacza zawsze i jest otwarty na nas. Ale to nie oznacza, że my mamy skruszone serce i że chcemy żyć w wierze. Podobnie jest w stosunkach międzyludzkich: ktoś mnie zranił, ale jako narodzony z Ducha nie trzymam mu tego za złe. Ale jak ktoś trwa w uporze, to nie ma między nami komunii. Jeśli ktoś wyznaje "przebacz mi" i ma skruszone serce, czyli nie chce już czynić mi złego, to dopiero na tym fundamencie rodzi się komunia wprowadzająca nas do Bram Raju, jak Dobrego Łotra. Sugerowanie, że tacy ludzie jak ja kierują się pogardą dla innych jest ciosem w policzek. Być może s. Faustyna mająca poznanie, że Bóg gniewa się w pewnej sprawie na dwie siostry, też nie miała wglądu we własne sumienie? Ja hipokrytą bywam, dlatego nie uwłacza mi to, że nazywają mnie faryzeuszem. Ale siostra Faustyna? :)
ZT
~Zuzanna T.
25 kwietnia 2025, 15:46
Też nie rozumiem dlaczego ci co nie patrzą miłosiernie, pogardzają...to jakieś bardzo duże uproszczenie, a nawet nieprawda
NK
~Nie Katolik
26 kwietnia 2025, 21:58
Nie czują się tacy w żaden sposób lepsi - pod żadnym względem? Wobec siebie samych też nie są miłosierni?
PR
~Ppp Rrr
24 kwietnia 2025, 12:12
Dlaczego od razu z pogardą? Ja wyznaję wersję X, ktoś wyznaje wersje Y - czy to musi komukolwiek przeszkadzać? Moim zdaniem można się dogadać, by nie wchodzić sobie w drogę i niech każdy żyje po swojemu. Wybranie innej opcji może wynikać po prostu z innych doświadczeń i innych potrzeb - a żadna z nich nie będzie ani gorsza, ani lepsza. Pozdrawiam.
NK
~Nie Katolik
27 kwietnia 2025, 06:54
Życie weryfikuje, która lepsza. Jakie wybory, takie życie.