Abp Jędraszewski na święcie Akademii Ignatianum
Metropolita krakowski przewodniczył we wtorek Mszy św. w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa. Eucharystia rozpoczęła święto Akademii Ignatianum w Krakowie.
Już na wstępie abp Jędraszewski podkreślił, że przeżywane tego dnia święto uczelni można nazwać świętem "świątyni prawdy" - Każda rzetelna uczelnia, a zwłaszcza uczelnia kościelna, w której prawda jest sprawą fundamentalną jawi się jako świątynia prawdy pogłębianej w swoim sercu i prawdy przekazywanej innym - mówił metropolita krakowski.
Podkreślał, że stwierdzenie "świątynia prawdy" jest bardzo ważne, ponieważ w ostatnich latach popularne stało się określenie "postprawda". Arcybiskup zauważył, że znaczenia tego pojęcia nie można ograniczyć do kłamstwa, gdyż jest ono przeciwieństwem prawdy. - Epoka "postprawdy" twierdzi, że nie ma czegoś takiego, jak prawda, że są tylko narracje tym bardziej skuteczne w życiu społecznym, im bardziej odwołujące się do emocji, uprzedzeń, wspomagane przez media - mówił.
Tłumaczył, że jest to odrzucenie spuścizny Grecji, Rzymu i Izraela, czyli wszystkiego, co dzisiejszy świat zawdzięcza chrześcijaństwu i co określa tożsamość współczesnych ludzi. - Tak, jak w epoce tzw. ciemnych wieków, pojawiły się prawdziwe wyspy światła, kultury i wysublimowanej tradycji w postaci klasztorów benedyktyńskich, tak możemy powiedzieć dzisiaj: wszędzie, gdzie są uczelnie związane z prawdą, tam mamy do czynienia ze świątyniami prawdy - podkreślał abp Jędraszewski.
Przekonywał też, że właśnie takie uczelnie mają w sobie moc wynikającą z fundamentu prawdy i nie tylko są w stanie przetrwać, ale wręcz "rzucać światło na krainę mroku, pośród której się znajdują, a ostatecznie zwyciężyć". Zdaniem metropolity stanie się tak właśnie dzięki temu, że klasyczna prawda związana z chrześcijaństwem ostatecznie zatryumfuje.
Mówiąc o znaczeniu prawdy, przywołał fragment Ewangelii św. Łukasza o uczniach zdążających do Emaus. Zauważył, że podążali tam pełni negatywnych emocji, ogarnięci smutkiem, żalem i rozczarowaniem, bo nie spełniły się ich oczekiwania. - Te ich emocje były tak silne, że na nic nie zdały się słowa, iż Chrystusowy grób jest prawdziwie pusty. Słowa kobiet potraktowano jako czcze gadanie. Nie było chęci wyciągnięcia wniosków, a wszystko dlatego, że dla uczniów zdążających do Emaus najważniejsza była nowa wersja nieklasycznej definicji prawdy - mówił.
Tłumaczył, że uczniowie ci nie widzieli Zmartwychwstałego, więc sądzili, że Go nie ma, uznając, że prawdziwe jest to, co widzą ludzkie oczy. W tym momencie jednak zbliżał się do nich Chrystus jako zwykły przechodzień. Kiedy zaczął odwoływać się do słów Pisma, uczniowie poczuli, że ich serca zaczęły goreć. - Sprawdza się więc to, że Boże słowo nigdy nie jest daremne, ale w swoim czasie wyda swój owoc. Słowa Pisma zaczynają zmieniać nastawienie uczniów tak, że chcą być razem z przechodniem. Nagle otwierają się im oczy i widzą Pana - zauważył metropolita.
Na zakończenie podkreślił, że to ważne, by chrześcijanie zawsze byli świadkami Bożych słów, mimo tego, że ich oczy nie widzą Chrystusa i nie dotykają Go ich ręce. - Świadek wierzy w moc, której może wprost nie widzi, ale jej doświadcza - wyjaśnił metropolita.
Zaznaczył też, że prawdę o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym należy zgłębiać szczególnie podczas liturgii, czyli tam, gdzie Pan jest rzeczywiście z wiernymi i dla nich. Ponadto przez to doświadczenie trzeba głosić światu prawdę, że On jedyny jest Zbawicielem świata i Odkupicielem człowieka. - Trwając przy tej osobowej prawdzie rozumiemy, że wraz z nią jest życie, a ona jest drogą, która prowadzi do celu - zakończył.
W uroczystej Mszy św. wzięły udział władze uczelni wraz z pracownikami akademickimi, administracyjnymi i studentami Akademii Ignatianum. Następnie uroczystości przeniosły się do Auli Wielkiej im. ks. Grzegorza Piramowicza SJ. Święto uczelni ściśle wiąże się z rocznicą kanonizacji św. Ignacego Loyoli, którego na ołtarze wyniósł papież Grzegorz XV 12 marca 1622 r.
Skomentuj artykuł