Abp Pizzaballa: okres niepowodzeń jest najlepszym czasem na poznanie Pana

Fot. Latin Patriarchate of Jerusalem / YouTube.com
KAI / tk

- Nawet jeśli nie wiemy dokładnie dlaczego - najlepszym czasem na poznanie Pana wydaje się być czas niepowodzeń, prób i trudnych doświadczeń – powiedział łaciński patriarcha Jerozolimy abp Pierbattista Pizzaballa w rozważaniu na niedzielę 6 lutego.

Na początku dzisiejszej Ewangelii (Łk 5, 1-11) widzimy Jezusa zbliżającego się do dwóch łodzi na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego. Jedna z tych łodzi ta, do której wszedł Jezus, należy do Piotra. A nieco dalej, w wersecie 5, dowiadujemy się, że on i jego towarzysze pracowali całą noc, nic nie ułowiwszy.

Tak więc Jezus zbliża się i wkracza w życie tej małej grupy mężczyzn, którzy właśnie doświadczyli porażki i frustracji.

DEON.PL POLECA

Pod koniec tego wydarzenia, ponownie znajdujemy tę małą grupę. I znowu okazuje się, że zostali z pustymi rękami. Tym razem jednak nie chodzi o to, że nic nie ułowili, lecz raczej o to, że mają za dużo ryb (Łk 5, 6). Tak więc znajdujemy ich z pustymi rękami, nie dlatego, że ich praca była bezowocna, lecz dlatego, że pozostawili wszystko, co ułowili.

Znajdujemy ich zatem w sytuacji, która pod pewnymi względami jest podobna do tej z początku, a pod innymi całkowicie odmienna. Co się stało z tymi ludźmi? Wydaje mi się, że Piotr i jego towarzysze przeżyli właśnie fundamentalne doświadczenie: doświadczenie zaufania.

Zaufanie Bogu w pełni

Nic nie ułowili, i już mieli odchodzić, zmęczeni i z pewnością nieco rozgoryczeni. A jednak zgodzili się zacząć od nowa i spróbować jeszcze raz, nie mając pewności, że coś nowego zapewni im sukces, na jaki liczyli w swoich wysiłkach. Postanowili po prostu zaufać słowu tego rabbiego, tego nauczyciela (Łk 5,5), który nauczał tam, gdzie byli. Jezus zbliżył się do nich i tam zamienił ich pustą łódź w mównicę, by nauczać ludzi.

Piotr i jego towarzysze doświadczają, że warto zaufać temu nauczycielowi, który wie, co mówi. Nowy połów jest tak udany, że jedna łódź nie wystarczy, aby dowieść wszystkie ryby do brzegu (Łk 5, 7).

Reakcja Piotra jest bardzo ważna. Uznaje, że właśnie wydarzyło się coś wyjątkowego, coś cudownego. Wyczuwa, że ma przed sobą osobę wyjątkową, proroka, wysłannika Boga. I właśnie dlatego się odsuwa.

Robi to, co każdy człowiek zrobiłby przed Bogiem, który się do niego zbliża. Czuje się niegodny, uznaje się za grzesznika, boi się. Nie mieści mu się w głowie, że może się do niego zbliżyć sam Pan (Łk 5, 8).

Ale to właśnie tutaj zachodzi przemiana. Tam bowiem, gdzie człowiek doświadcza i uznaje swoje oddalenie od Boga, własną niegodność, tam On przychodzi.

Jezus obala ową religijną logikę separacji i wyobcowania, według której dwa światy, sacrum i profanum, pozostają odrębne i od siebie odległe. Przyszedł właśnie po to, aby ten dystans znieść. Dlatego nie tylko nie dystansuje się od grzesznego Piotra, ale Jezus zbliża się do niego właśnie dlatego, że Piotr jest grzesznikiem.

I Piotr ufa temu słowu Jezusa, tak samo jak wcześniej uwierzył temu słowu, które zachęciło go do ponownego zarzucenia sieci. Rozumie dogłębnie, że ten akt zawierzenia będzie na całe jego życie, i po to, aby jego życie było pełne.

Ten, kto miał takie doświadczenie w swoim życiu, jest gotów porzucić wszystko i stać się ewangelistą. Ma coś do zakomunikowania, coś, czego doświadczył jako pierwszy na własnej skórze. Może głosić, że Bóg zbliżył się, że zniósł dystans, że wyszedł na spotkanie każdego grzesznika.

Tak jak Jezus wszedł do pustej łodzi Piotra, aby głosić wszystkim zbawienie, tak też i Piotr oraz jego towarzysze wyruszają z tego miejsca, aby dzielić się z ludźmi tym orędziem zbawienia.

Możemy zatem powiedzieć, że Jezus zbliża się do Piotra i jego towarzyszy, i że powoduje to w nich pewnego rodzaju przemianę. Przechodzą ze stanu ludzi, którzy doznali porażki, do stanu ludzi wolnych, ze stanu ludzi, którzy codziennie doświadczają, że siły ludzkie nie wystarczają, aby mieć życie, do stanu ludzi, którzy zetknęli się z prawdziwym życiem. Dlatego od tej pory mogą zostawić wszystko i przebywać z Panem.

Niepowodzenia prowadzą do Boga

Wszyscy, nieudacznicy i ludzie wolni, mają puste ręce. Ale ci ostatni, dlatego, że porzucili logikę zysku i posiadania, aby wejść w nową perspektywę, perspektywę bezinteresowności i daru.

Możemy też powiedzieć, że - nawet jeśli nie wiemy dokładnie dlaczego - najlepszym czasem na poznanie Pana wydaje się być czas niepowodzeń, prób i trudnych doświadczeń. To właśnie wtedy, gdy upadają nasze opory i nasze pychy, Pan może się do nas zbliżyć i powiedzieć nam, że ta Jego bliskość jest bezinteresownym darem, który dociera do nas tam, gdzie może nam okazać swoje miłosierdzie.

Źródło: KAI / tk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Pizzaballa: okres niepowodzeń jest najlepszym czasem na poznanie Pana
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.