Amerykańskie zakonnice znów otwierają polemikę z Watykanem
Amerykańskie zakonnice znów otwierają polemikę z Watykanem. Wczoraj minął miesiąc od zakończenia zarządzonej przez Stolicę Apostolską reformy w konferencji zrzeszającej liberalny, większościowy nurt żeńskich zgromadzeń zakonnych w USA - LCWR.
Watykan poprosił wówczas siostry, by dla dobra sprawy przez 30 dni powstrzymały się od komentarzy w mediach. Dlatego dopiero wczoraj zaczęły one udzielać wywiadów i wydały też oświadczenie, w którym powracają do trwających trzy lata negocjacji ze Stolicą Apostolską.
Siostry wyrażają zadowolenie, że rozmowy toczyły się w atmosferze szczerego dialogu i poszanowania. Zapewniają jednak, że same nie uczyniły żadnych ustępstw. W pełni zachowano tożsamość konferencji. Zreformowano, co prawda, jej statuty, ale nadal ma ona pełną swobodę działania. Siostry są też zobowiązane kontrolować pod względem teologicznym publikacje i prelekcje LCWR, ale będą robiły to same, bez ingerencji z zewnątrz.
Zakonnice w żaden sposób nie wycofują się też z błędów zarzucanych im na początku reformy. Innymi słowy niczego nie żałują, mają jednak pretensje do Watykanu, że - jak twierdzą - zostały fałszywie oskarżone i upokorzone. Siostry piszą też o zgorszeniu, jakie reforma wywołała w Kościele i na świecie, w żaden sposób jednak nie wiążą go ze swym kontrowersyjnym zachowaniem, lecz jedynie z ich zdaniem bezpodstawnymi zarzutami Stolicy Apostolskiej.
Przypomnijmy, że zarzuty Kongregacji Nauki Wiary były bardzo poważne. Chodziło m.in. o odchodzenie od nauczania Kościoła w tak istotnych kwestiach, jak kapłaństwo sakramentalne, homoseksualizm czy obrona życia. Przestrzegano też amerykańskie zakony przed uleganiem herezji gnozy w jego nowej newageowskiej postaci. Już na samym początku reformy ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. William Levada odniósł się też do rzekomej bezpodstawności zarzutów. Stwierdził on, że opinia Kongregacji nie opiera się na donosach, lecz na oficjalnych publikacjach zrzeszającej liberalne zakonnice konferencji LCWR.
Skomentuj artykuł