W Syrii codziennie ginie coraz więcej ludzi, ale o tym prawie już nie słyszymy w mediach. Wiadomo, media potrzebują wydarzeń pachnących nowością. Każda "lokalna" wojna popada w zapomnienie. Znalazłyby się wprawdzie ciekawe historie, ale kiedy się dzieją - zwykle nie ma przy nich reportera.
Siostra Maria de Guadelupe Rodrigo z klasztoru w Aleppo opisuje na blogu soschristiansinsyria.wordpress.com ofiary snajperów, które zginęły w sąsiedztwie. Młoda kobieta na trzy dni przed swoim ślubem rozmawiała na balkonie przez komórkę i została trafiona w głowę. Innej - stojącej kilka godzin w kolejce po chleb - kula przeszyła ramię, pierś i dotarła do serca.
Większość 40 tysięcy ofiar wojny między wojskami wiernymi dyktatorowi Assadowi a rebeliantami z Wolnej Armii Syryjskiej to cywile. W najtrudniejszej sytuacji są mieszkańcy Damaszku i największego miasta Syrii - Aleppo. Tylko na terenie kampusu uniwersyteckiego koczuje tam 35 tysięcy ludzi. Klasztory, parafie, szkoły, także meczety zamieniły się w noclegownie. Ludzie śpią na bulwarach, w parkach i ogrodach. Często za przykrycie służy im tektura. Nadchodzi zima.
Miasto podzielone jest na dwie prawie równe części okupowane przez wojska rządowe i rebelianckie. Mnożą się porwania. Wiele osieroconych dzieci błąka się bez opieki. Przemieszczanie się jest niebezpieczne. Zewnętrzna pomoc humanitarna - nawet Czerwonego Krzyża - praktycznie niemożliwa.
Nuncjusz apostolski w Syrii abp Mario Zenari porównuje sytuację do piekła. Jego zdaniem bez pomocy z zewnątrz chrześcijanie, obecni w Syrii od początków Kościoła, będą zmuszeni do emigracji. Wyraźnie zdesperowany ostrzega, że - podczas gdy światowi decydenci pozostają bezczynni wobec sytuacji w Syrii - siły rebelianckie coraz bardziej są zasilane "przez zbyt wiele czynników zewnętrznych".
Redakcja "Gościa Niedzielnego" w Opolu wraz z diecezjalną Caritas zaapelowała w tej sytuacji do ludzi dobrej woli o pomoc. Za nuncjuszem Zenarim prosimy o pieniądze, pamięć i moment codziennej modlitwy w Adwencie. Szczęśliwie mamy skuteczną i efektywną ścieżkę pomocy finansowej. Ekonomką bliskowschodniej prowincji sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi (FMM) jest pochodząca z naszej diecezji s. Brygida Maniurka, która przez 20 lat pracowała w Syrii.
Siostry z Aleppo m.in. codziennie przygotowują gorący posiłek dla 7 tysięcy ludzi i rozwożą go w różne punkty miasta. Pieniądze, które do końca roku wpłyną na konto Caritas (poniżej) z dopiskiem "Syria" natychmiast przekażemy s. Brygidzie, a ona do klasztoru w Aleppo.
Andrzej Kerner, redaktor opolskiego "Gościa Niedzielnego"
Caritas Diecezji Opolskiej, ul. Szpitalna 5 a, 45-010 Opole
PLN: Bank Pekao S.A. I O. Opole:
66 1240 1633 1111 0000 2651 3092 - z dopiskiem "Syria"
Więcej na ten temat na www.opole.gosc.pl
Skomentuj artykuł