Bioetyczny labirynt - Zasada całościowości
W 1930 roku Pius XI wydaje encyklikę poświęconą małżeństwu Casti connubi. Podejmuje w niej wiele istotnych dla życia małżeńskiego spraw, między innymi kwestię sterylizacji bezpośredniej jako metody zapobiegania niechcianym poczęciom: "Jest to zresztą nauką chrześcijańską i także wynikiem ludzkiego rozumowania, że poszczególny człowiek częściami swego ciała tylko do tych celów rozporządza, do których przez przyrodę są przeznaczone.
Nie można ich niszczyć lub kaleczyć lub w jaki inny sposób udaremniać naturalnego ich przeznaczenia, chyba że tego wymaga zdrowie ciała całego".
Od ostatnich słów tego cytatu wzięła nazwę jedna z podstawowych zasad interwencji medycznych: zasada całościowości. Przez długi czas traktowana była jako niezwykle restrykcyjne ograniczenie możliwości ingerencji w ludzką cielesność. "Nie jest godziwą - głosi zasada całościowości w swym klasycznym brzmieniu - jakakolwiek ingerencja w całość ludzkiego ciała, chyba że jest to jedyna i ostateczna droga ratowania życia i zdrowia całego organizmu". Pius XI wyraźnie zaznacza, że obecna w myśli chrześcijańskiej reguła postępowania, da się wydedukować niezależnie od wiary i Objawienia, samymi siłami rozumu. Jest rzeczą oczywistą, że jeżeli możliwe jest osiągnięcie zdrowia bez konieczności amputacji ręki, to kończyny nie wolno obcinać. Nie wolno usuwać ani upośledzać funkcji narządów i organów, jeżeli nie jest to absolutnie konieczne dla ratowania zdrowia i życia całego człowieka.
Wypowiedź Papieża odnosiła się do kwestii sterylizacji, jednoznacznie ją odrzucając. Upośledzenie funkcjonowania układu rozrodczego lub całkowite jego zniszczenie dla zapobieżenia prokreacji jest działaniem wewnętrznie niegodziwym. Jedyną sytuacją, w której godziwym byłoby usunięcie części lub nawet wszystkich organów układu rozrodczego, jest sytuacja ich tak poważnej choroby czy dysfunkcji, że nie podjęcie interwencji chirurgicznej zagroziłoby życiu lub zdrowiu człowieka.
Pius XI ujmował kwestię całości, do której odnosiła się zasada, na poziomie czysto fizykalnym. To ludzkie ciało było całością i jedynym punktem odniesienia. Z biegiem lat pojawiły się jednak dwie refleksje wokół zasady całościowości. Pierwsza proponowała, by ową całością, którą będzie się chroniło, będzie całe społeczeństwo. Takie podejście pozwoliłoby na eugeniczną sterylizację osób, które są nosicielami chorób genetycznych, czy warunkowanych genetycznie niekorzystnych cech (na przykład - jak wówczas uważano - chorób psychicznych). Podejście takie jednak zostało odrzucone z tej racji, że traktowało osobę ludzką instrumentalnie, jako element struktury społecznej. Kolektywistyczne podejście miało charakter w istocie totalitarny; realizowane zresztą było przez praktycznie wszystkie reżimy totalitarne w XX wieku, łącznie z niektórymi krajami demokratycznymi Europy Zachodniej.
Refleksja Soboru Watykańskiego II - niemałą rolę odegrał w niej Karol Wojtyła - obudziła zupełnie inne, personalistyczne podejście. Upodmiotowienie człowieka, tak charakterystyczne dla nauczania Pawła VI i bł. Jana Pawła II, ukazuje osobę ludzką jako rzeczywistość wykraczającą poza ramy ludzkiej cielesności. Innymi słowy, całością, do której odnosiłaby się zasada całościowości, jest człowiek w swej strukturze osobowej, a nie tylko cielesnej, choć ta ostatnia zawiera się w pierwszej. Będąc ciałem uduchowionym i duchem ucieleśnionym, osoba musi chronić całość swej osobowej struktury.
Personalistyczna reinterpretacja zasady całościowości nie sprzeciwia się tradycyjnemu rozumieniu zasady, ale ją nieco modyfikuje. Dopuszcza bowiem sytuację, w której człowiek, dla zachowania wewnętrznej integralności, ze względu na bezinteresowną miłość, zgodzi się na naruszenie całości swego ciała oddając jakąś jego część drugiej osobie, dla której jest to ostateczna szansa na uratowanie życia.
Należy zwrócić uwagę na to, że dar musi być bezinteresowny, zaś racją skłaniającą do daru jest bezpośrednie zagrożenie życia osoby chorej. Ta bezinteresowność, wpisując się w strukturę osoby, pozwala człowiekowi jako osobie pełniej realizować podstawowe powołanie: powołanie do miłości, a więc zachować mu integralny rozwój całości osoby. Decyzję jednak może podjąć tylko potencjalny dawca, w sposób absolutnie wolny i świadomy, składając swój dar z siebie drugiemu człowiekowi. Społeczeństwo na żadnym szczeblu (ani na poziomie rodziny, ani społeczności lokalnej, ani Państwa) nie może uzurpować sobie prawa do wywierania presji czy zakładania czyjejkolwiek zgody na dawstwo. To jednak jest już historia, którą przyjdzie nam się zająć przy okazji refleksji nad medycyną transplantacyjną.
Skomentuj artykuł