Bp Galbas: czas epidemii przeżywam jako szansę, a nie stratę

(fot. Adrian Tync / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0))
misyjne.pl / kk

„Nie patrzę, co mi ta sytuacja zabrała i nie biadolę, tylko myślę, co mi ona daje i to wykorzystuję. Nie ma co czekać na to, kiedy epidemia się skończy i wrócimy do starego porządku. Stare już było” – mówi bp Adrian Galbas SAC.

Biskup pomocniczy diecezji ełckiej w rozmowie z misyjne.pl pytany o to co epidemia zmieniła w Kościele, odpowiada, że obecna sytuacja wiąże się z licznymi trudnościami natury duchowej, ale „to nie jest tak, że Kościół teraz naucza czegoś innego”, bo „wiara pozostaje niezmienna”.

„Od zawsze przecież było jasne, że jeżeli ktoś nie może uczestniczyć w mszy św., bo jest chory albo np. wyjechał do miejsca, gdzie nie ma żadnego kościoła katolickiego, to nie będąc na mszy, nie ma grzechu ciężkiego. Nie można dawać nikomu ciężaru nie do uniesienia” – mówi bp Galbas i podkreśla, że każdy z nas obecnie znalazł się w sytuacji podwójnego narażenia zdrowia: jako osoba potencjalnie zagrażająca i zagrożona. Tłumaczy, że decyzje o ograniczeniu praktyk religijnych „wynikają przede wszystkim z miłości bliźniego, a nie z tchórzostwa biskupów”.

DEON.PL POLECA

Biskup twierdzi, że to czy ludzie po epidemii wrócą do kościołów, zależy od dwóch rzeczy.

Po pierwsze, od tego czy nasza religijność jest zdrowa. Czyli – czy i jak bardzo wyrasta ona z wiary i tę wiarę wyraża? Jej przeciwieństwem jest religijność chora. Albo, mówiąc delikatniej, niedojrzała, która może nie mieć związku z wiarą. Jest trochę jak wielkanocna wydmuszka. Może być bardzo kolorowa i bardzo bogata na zewnątrz, natomiast w środku jest pusta” – wyjaśnia.

Drugim czynnikiem jest „gorliwość księży”. Jeśli ksiądz będzie „będzie jedynie siedział na plebanii i myślał o tym, jak sobie zająć ten czas, który jeszcze jest do przeczekania, aż wszystko wróci do normy”, to wierni mogą nabrać do niego dystansu.

W liście kierowanym do kapłanów bp Galbas podkreślił, że „udzie mogą kapłanom wybaczyć wiele, ale jeśli ich teraz zostawimy, to nigdy nam tego nie wybaczą”. Dziś w rozmowie dopowiada, że nadal jest przekonany co do tej opinii i podaje przykład znajomego księdza, który wraz z wikarymi obdzwonił wszystkich parafian z pytaniem o to czego im trzeba.

„Ważne było to, że ci księża zadzwonili pierwsi. Bo można powiedzieć: »Tutaj jest mój numer telefonu, zadzwońcie do mnie«. To jednak nie wystarczy” – dopowiada duchowny. „Ale mogą być i inni, którzy myślą jedynie »już szósty tydzień nie mam tacy«. Spotykam się teraz niestety także i z biadoleniem. A przecież to, czy ksiądz »tacę« będzie miał, kiedy sytuacja w jakiś sposób się unormuje, zależy do tego, jak w tej chwili się zachowa” – podkreśla biskup Galbas.

„Ludzie, którzy doświadczą teraz naprawdę głębokiej opieki duszpasterskiej ze strony księdza, będą jeszcze bardziej rozumieli, że są też konkretne wydatki, które ponosi parafia i na pewno się na nie zrzucą, a jeśli ludzie będą czuli się opuszczeni, bo nikt się o nich nie zatroszczył, kiedy tego potrzebowali, to będzie im trudniej zrozumieć, że powinni materialnie zatroszczyć się o swoją parafię. Bo nie bardzo będą uważali jej za »swoją«” – mówi bp Galbas i dodaje, że ksiądz który obdzwonił swoich parafian „nikogo nie prosił o żadne pieniądze, a na koncie ma bardzo dużo wpłat”.

Obecna sytuacja wymaga od wszystkich, a zatem także księży, wyjątkowego wysiłku, lecz dzięki temu możemy być „bliżej Ewangelii”. „Jeśli staniemy się teraz jako wspólnota Kościoła bardziej ubodzy (a na to wygląda), może nas to przybliżyć do ducha Ewangelii, może sprawi, że bardziej zaufamy Panu Bogu, a w każdym razie bardziej niż naszym ludzkim zabezpieczeniom” – twierdzi z nadzieją biskup. Sytuacja pandemii pomoże także w bardziej indywidualnym i bliskim spotkaniu z wiarą. Dobrym przykładem są Pierwsze Komunie, które jak sugeruje biskup Galbas, powinny odbywać się konkretnie i pojedynczo dla każdego dziecka, lub niewielkiej grupy.

„Może się okazać, że będzie to miało błogosławione skutki dla duchowego życia tych rodzin” – mówi biskup i podkreśla, że ten czas przeżywa „jako szansę, a nie jako stratę”.

„Nie patrzę, co mi ta sytuacja zabrała i nie biadolę, tylko myślę, co mi ona daje i to wykorzystuję. Nie ma co czekać na to, kiedy epidemia się skończy i wrócimy do starego porządku. Stare już było” – dodaje duchowny.

Całą rozmowę możesz przeczytać tutaj >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Galbas: czas epidemii przeżywam jako szansę, a nie stratę
Komentarze (1)
WG
W Gedymin
14 maja 2020, 13:50
1. "Nie można dawać nikomu ciężaru nie do uniesienia" - warto aby ks bp się nad tymi słowami zastanowił. 2. W Wielkim Poście nie tylko wierni byli "odcięci" od kościoła, także księża mieli więcej czasu. Ten czas mógł być wykorzystany na "odwrócone" rekolekcje gdzie rekolekcjonistami byliby świeccy, a uczestnikami księża, biskupi ... Czas ćwiczenia i wzrastania w pokorze, czas ćwiczenia w słuchaniu i rozumieniu ... Czy został wykorzystany?