Bp Szyrokoradiuk: to straszne, że świat “przyzwyczaił się" do wojny na Ukrainie

(fot. ministryofdefenceua / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
KAI / kw

Wojna na Ukrainie trwa już 4 lata. Każdego dnia giną ludzie. Straszne jest to, że świat "przyzwyczaił się" do tego i wielu osób już nie interesuje to, że gdzieś na Wschodzie toczy się “jakaś" walka - mówi w rozmowie z KAI bp Stanisław Szyrokoradiuk, ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej.

To przez teren tej diecezji przechodzi linia frontu. Do diecezji charkowsko-zaporoskiej należą też tereny, uznawane za nie podległe Ukrainie: Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa.

Dorota Abdelmoula (KAI): Księże Biskupie, kiedy rok temu odwiedzaliśmy diecezję charkowsko-zaporoską, spotykaliśmy wielu świadków wojny, którzy opowiadali o nieustannych walkach na linii frontu i niestabilnej codzienności. Czy na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy los mieszkańców wschodniej Ukrainy się zmienił?

Bp Stanisław Szyrokoradiuk: W pewnym sensie: nic się nie zmieniło. Wojna na Ukrainie trwa już 4 lata. Każdego dnia giną ludzie. Straszne jest to, że świat "przyzwyczaił się" do tego i wielu osób już nie interesuje to, że gdzieś na Wschodzie toczy się “jakaś" walka. A tam trwają regularne ostrzały, a ludzie, którzy mieszkają niedaleko linii frontu nieustannie cierpią, bo z tych terenów zrobiono poligon. Rosyjska strona prowadzi tam ćwiczenia jednostek specjalnych, testuje nową broń.

DEON.PL POLECA

KAI: Powtórzę pytanie, które padało już wielokrotnie: po co to wszystko?

- Po to, by Ukraina nie mogła kontynuować drogi w stronę Europy, ani w kierunku wstąpienia do NATO. Te dążenia Ukrainy zostały zablokowane. Ta perspektywa sprawia, że nasza sytuacja jest bardzo trudna i bez pomocy wspólnoty międzynarodowej nic nie zrobimy, a konflikt na Wschodzie będzie trwał tak długo, jak długo będzie chciała Rosja. Chyba, że Ukraina odejdzie od Europy. Na razie jednak nie ma nadziei na koniec tej wojny. Nasza sytuacja jest podobna do Abchazji i Naddniestrza.

Poza tym, cierpimy też z powodu korupcji, która na Ukrainie bynajmniej się nie zmniejsza. Jest nam bardzo przykro, że choć tak wielu ludzi zginęło na Majdanie, korupcja, przeciw której protestowali, pozostała i dalej musimy z nią walczyć.

KAI: Czy w takim razie Ukraińcy czują, że wspólnota międzynarodowa ich wspiera?

- Wsparcie, które otrzymywaliśmy jeszcze rok temu było ogromne. Teraz bardzo osłabło, m.in. dlatego, że brakuje działań ze strony Ukrainy. Korupcja wyrządza naszemu krajowi ogromną szkodę i sprawia, że pomoc płynąca z innych krajów słabnie. Nasza sfera polityczna nie jest też wolna od prowokacji i błędów, np. takich, które zaostrzają relacje z sąsiadami. To wszystko sprawia, że słabnie poparcie krajów europejskich dla nas.

KAI: A jak w tej sytuacji wygląda działalność Kościoła?

- Pomimo tych trudności, Kościół i nasza diecezja mają się dobrze. Mamy wolność, prowadzimy wiele dzieł charytatywnych, niedawno otworzyliśmy na przedmieściach Charkowa kolejny dom samotnej matki, w którym przebywa obecnie 25 dzieci z matkami, gdzie działa przedszkole. Widzimy, że to wciąż za mało, więc chcemy otworzyć jeszcze jedną placówkę. Tak duże zainteresowanie ze strony potrzebujących, to dowód, że ludzie nam wierzą, mają do nas zaufanie, kobiety przychodzą i proszą nas, Kościół o pomoc. Kiedyś nie można było nawet pomarzyć o takiej sytuacji.

Od lat prowadzimy też akademiki dla studentów, a tych jest w Charkowie ok. 300 tys., i centra pomocy społecznej, których bardzo u nas potrzeba. Cieszę się też, widząc, jak wielu ludzi przychodzi do Kościoła katolickiego także po to, żeby czegoś się nauczyć. Współpracujemy z uczelniami, mamy grono profesorów, którzy zapraszają nas na spotkania ze studentami, albo kierują do nas młodych ludzi. Ta współpraca jest dla nas bardzo ważna.

KAI: Za pośrednictwem struktur kościelnych płynie też pomoc dla poszkodowanych wskutek wojny?

- Tak, trzeba powiedzieć, że nasz Kościół ma wiernych przyjaciół, którzy zawsze nam pomagają i bez których nic byśmy nie zrobili. Centra katechetyczne i pomocowe, które budujemy, powstają dzięki temu wsparciu, które płynie do nas niezależnie od sytuacji politycznej. Bo Kościół zawsze jest wierny w niesieniu pomocy.

KAI: Czy tych, którzy o tę pomoc proszą, przybywa?

- W minionym roku w Charkowie nie przybyło migrantów, ale zwiększyła się liczba osób w Kościele: jest więcej dzieci, więcej młodych ludzi. W budynku kurii zostawiłem tylko dwa pokoje dla pracowników, resztę przeznaczyłem na sale spotkań i katechezy. W niedzielę wszystkie pomieszczenia są zajęte. To dobry znak.

Z kolei dominikanie w Charkowie rozpoczęli wykłady w ramach Szkoły Wiary. Przychodzi na nie 50-60 osób, które chcą posłuchać, zrozumieć, odkryć Kościół. Chcą poznać elementarne sprawy wiary, żeby prawdziwie uwierzyć w Boga i naprawdę żyć według tej wiary. Nasz Kościół się ożywia, a pomaga w tym młodzież i studenci.

KAI: W październiku odbędzie się w Rzymie Synod Biskupów poświęcony młodzieży i rozeznawaniu powołania. O jakich doświadczeniach młodzieży ukraińskiej chciałby Ksiądz Biskup opowiedzieć przy tej okazji?

- Nasza młodzież, to nowe pokolenie, które czerpie z wiary prawdziwą radość. Nie nauczyli się jej od rodziców, bo oni często są ateistami. To młodzi są apostołami wiary w swoich rodzinach, pomagają rodzeństwu i rodzicom odkrywać Boga. Wielu rodziców przyszło do Kościoła dzięki swoim dzieciom. Mamy prawdziwie apostolską młodzież. Papież Franciszek mówi, że mamy żyć radością wiary - nasza młodzież tak żyje.

To, za czym tęsknią młodzi Ukraińcy, to stabilna przyszłość. Bo dziś bardzo wiele młodzieży marzy o tym, by skończyć studia i wyjechać zagranicę - a to oznacza, że Ukraina nie daje im odpowiednich perspektyw zawodowych. Oni marzą o tym, żeby znaleźć godną pracę w swoim kraju, żeby być docenieni, zaangażowani, żeby tu odnaleźć radość i pracować dla tego kraju. Marzą o tym, żeby odnaleźć na Ukrainie choćby to, co znajdują w Polsce.

KAI: Dziękuję za rozmowę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Szyrokoradiuk: to straszne, że świat “przyzwyczaił się" do wojny na Ukrainie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.