Bracia w Taizé przyjęli muzułmańskich uchodźców

(fot. Maciej Biłas/flickr.com/CC BY-NC 2.0)
KAI / psd

- Jesteśmy z nimi bardzo mocno związani przyjaźnią i zaufaniem - zapewnia w rozmowie z KAI br. Marek, opiekujący się jedną z dwóch grup uchodźców, które znalazły schronienie we Wspólnocie z Taizé. Obecnie we francuskiej wiosce przebywa ok. 40 uciekinierów z terenów ogarniętych konfliktami zbrojnymi. Większość z nich, to muzułmanie.

Od wielu lat bracia z Taizé przyjmują do siebie uchodźców, jednak w ubiegłym roku po raz pierwszy trafiły do nich osoby, których wcześniej nie znali. To dawni mieszkańcy obozu dla uchodźców w Calais w północnej Francji, likwidowanego przez rząd francuski. Wszyscy są muzułmanami.

Pierwsza grupa składała się z 11 mężczyzn: 10 Sudańczyków i jednego obywatela Afganistanu, w wieku 19-26 lat. Do Taizé trafili w 2015 r. w następstwie pierwszej próby likwidacji obozu .

- Oczywiście, była taka niepewność, kto do nas przyjedzie. Nie wybieraliśmy ich, oni między sobą też poznali się dopiero w autobusie. Ale kiedy się z nimi spotkaliśmy i porozmawialiśmy, to wszystkie lęki się rozwiały. Ci ludzie mają za sobą niesłychaną i często dramatyczną historię. To historia ucieczki młodych ludzi, którzy nie chcą zabijać, ucieczka przed śmiercią - wspomina w rozmowie z KAI br. Marek, pierwszy Polak we wspólnocie braci z Taizé. Jak wyjaśnia, w swoim kraju młodzi Sudańczycy są zmuszani do wstępowania w szeregi zwalczających się nawzajem zmilitaryzowanych oddziałów.

DEON.PL POLECA

"Wybór, jaki dostają, to zabijać z jednymi, albo z drugimi" - dodaje duchowny. Przypomina też, że wielu z nich nie ma dokąd, ani do kogo wracać, ponieważ ich rodziny zostały rozproszone, a wioski spalone.

Bracia z Taizé zobowiązali się do kompleksowej opieki nad przebywającymi u nich uchodźcami.

"Pomagamy im tłumaczyć na język francuski wszystkie prośby, załatwiać wszystkie sprawy administracyjne. Dajemy im także mieszkanie i wyżywienie, a także wspieramy w przygotowaniu do samodzielnego życia" - wylicza br. Marek.

Dużą pomoc otrzymują też od lokalnych mieszkańców. Bracia mówią wręcz o "fali solidarności", której przykładem jest m.in. 40-osobowa grupa wolontariuszy, którzy zgłosili swoją gotowość do uczenia uchodźców języka francuskiego. Okoliczni mieszkańcy wspierają ich także materialnie, ofiarowując m.in. ubrania.

"Każdy z uchodźców ma tu "swoją" rodzinę, która się nim opiekuje, także zapraszając na wspólne posiłki i wyjazdy. Razem pomagamy im znaleźć pracę, choć są już bardzo samodzielni. Zostaną z nami tak długo, jak to będzie potrzebne" - opowiada duchowny.

Dzięki otrzymanej pomocy, większość uchodźców w ciągu kilku pierwszych miesięcy zdążyła się zaaklimatyzować i nauczyć podstaw języka francuskiego. Większość z nich otrzymała także azyl polityczny, a niektórzy pracę. Pojedynczy wyprowadzają się do nowych miejsc zamieszkania.

W Taizé mieszka także druga grupa uchodźców, również muzułmanów. To 16 nastolatków wieku 14-17 lat, którzy przyjechali do francuskiej wioski próbie zamknięcia obozu w Calais podjętej w tym roku. W większości pochodzą z Sudanu, znajduje się wśród nich także jeden mieszkaniec Erytrei i jeden Syryjczyk. Ich pobyt wśród braci ma charakter tymczasowy - czekają bowiem na możliwość wyjazdu do Wielki Brytanią. Pierwsi z nich już opuszczają Taizé, bowiem Wielka Brytania zobowiązała się do przyjęcia niepełnoletnich uchodźców z Calais.

Jak podkreśla br. Marek, historie nastolatków głęboko poruszają i pozwalają zrozumieć dramat trwających konfliktów zbrojnych. "Jeden z nich opowiadał, że jego wioska została spalona, rodzina się rozproszyła, a on nie wie dziś nic wie o jej losach. Dołączył do brata, który uciekł do Sudanu Południowego, gdzie również panuje bardzo trudna sytuacja. Dostał od brata pieniądze na podróż i sam przez Libię dostał się nad Morze Śródziemne, a stamtąd łodzią do Europy i pieszo przez Włochy aż na północ Francji. Ma 15 lat." - relacjonuje polski duchowny.

Przytacza też historię siedemnastolatka, którego wioska również została spalona, brat uprowadzony przez rebeliantów, a ojciec zginął podczas walk. On przedostał się Nilem do Sudanu Południowego, gdzie pracował, czyszcząc ryby i dostarczając wodę do chrześcijańskich kościołów. Ostatecznie, ze względu na niebezpieczną sytuację, także uciekł przez Libię i Morze Śródziemne do francuskiego Calais.

Pobyt muzułmańskich uchodźców w Taizé to także praktyczna lekcja dialogu międzyreligijnego. Bracia mówią, że sami mogą wiele nauczyć się od przybyszów, którzy są bardzo religijni i modlą się 5 razy dziennie.

"Mamy to szczęście, że w pobliskiej miejscowości Chalon znajduje się meczet, którego imam jest bardzo otwarty i zaprzyjaźniony z naszą wspólnotą. Kiedy uchodźcy przyjechali do nas, od razu przyszedł i wytłumaczył im kim jesteśmy i jak działa nasza wspólnota" - mówi br. Marek.

W każdy piątek bracia wożą swoich podopiecznych na wspólną modlitwę do meczetu. Za pierwszym razem, towarzyszyli im podczas nabożeństwa. Każdego dnia modlą się też wspólnie przed posiłkami.

"Oni się modlą po arabsku, a my po francusku. To bardzo piękna modlitwa" - mówi Polak.

Oprócz dwóch grup z Calais, z braćmi mieszka też kilka rodzin chrześcijańskich: dwie irackie i jedna syryjska. Pytany o to, w jaki sposób można im pomóc, br. Marek podkreśla, że najważniejsze jest spotkanie.

"To są piękni i dobrzy ludzie. Jak się ich spotka, to kończą się wszystkie lęki. Br. Alois zapraszał ich na cotygodniowe wieczorne spotkania do kościoła, podczas których opowiadali młodzieży swoje historie. Robili to tak pięknie, że po jednym z tych świadectw, młodzi Francuzi wstali i przez 10 minut ich oklaskiwali" - mówi br Marek.

Polak zaprasza do Taizé, gdzie można spotkać uchodźców, porozmawiać z nimi i dać o nich pozytywne świadectwo, które może pomóc wyzbyć się lęku przed uchodźcami. "Ten lęk prowadzi do kolejne niesprawiedliwości, z jaką spotykają się ci młodzi ludzie. Podejrzewani są o niestworzone historie. Tymczasem oni przyjeżdżają tu po ratunek. Jeden z nich powiedział mi, wyjeżdżając do Anglii, że jego marzeniem jest móc studiować i pracować, by pomóc swojej rodzinie i ubogim ludziom w swoich wioskach" - podkreśla brat Marek.

Opieka nad uchodźcami, to inicjatywa podejmowana przez braci od początku istnienia wspólnoty w Taizé. Już w czasie II Wojny Światowej br. Roger udzielał pomocy i schronienia m.in. Żydom, a tuż po wojnie, bracia przyjęli do siebie grupę 20 uchodźców z różnych krajów. W kolejnych latach wspierali m.in. ofiary reżimów totalitarnych w Portugalii i Hiszpanii oraz rodziny - najczęściej wdowy z dziećmi - uciekające przed wojna w Indochinach - tzw. "boat people" - ludzi uciekających łodziami, z terenów m.in. z Laosu i Kambodży. Schronienie we francuskiej wiosce znalazły też rodziny uciekające m.in. przed ludobójstwem w Rwandzie i wojną na Bałkanach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bracia w Taizé przyjęli muzułmańskich uchodźców
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.