Brytyjczycy przeciwko liberalizacji prawa

Znacząca większość kobiet i mężczyzn w Wielkiej Brytanii jest przeciwna liberalizacji prawa aborcyjnego, którą forsuje gabinet Davida Camerona.

Rząd dąży do takich zmian w istniejących obecnie regulacjach, by w przyszłości do przeprowadzenia aborcji na życzenie, nie były już potrzebne wiążące opinie dwóch lekarzy.

Według rządowego projektu, aby dokonać aborcji, kobieta nie potrzebowałaby już żadnych konsultacji lekarskich. Wystarczyłaby jej jedynie opinia pielęgniarki wystawiona nawet poza szpitalem. Tymczasem najnowszy sondaż ośrodka ComRes wskazuje, że prawie 90 proc. brytyjskiej opinii publicznej jest przeciwna takim zmianom. Obrońcy życia podnoszą jednocześnie, że planowane zmiany, służące liberalizacji masowego procederu zabijania dzieci nienarodzonych, są najbardziej radykalne od 1967, kiedy specjalna ustawa zalegalizowała aborcję na Wyspach.

Sondaż na zlecenie Christian Institute przeprowadzony na grupie 2 tys. ludzi i opublikowany w dzienniku "The Daily Telegraph" wskazuje, że 89 proc. badanych zgadza się z opinią, iż kobieta chcąca dokonać aborcji powinna zawsze spotkać się na osobistej konsultacji z wykwalifikowanym lekarzem. Zdanie to podziela 85 proc. uczestników i 92 proc. uczestniczek sondażu.

Większość uznała ponadto, że bez odpowiedniej konsultacji lekarskiej w takich przypadkach, zdrowie kobiet narażone będzie na ryzyko. Sądzi tak 73 proc. mężczyzn i 78 proc. kobiet, którzy odpowiadali na pytania ankiety.

Przeciwko planom liberalizacji prawa aborcyjnego wypowiedział się w lutym br. episkopat Kościoła katolickiego Anglii i Walii. List w tej sprawie skierował do brytyjskiego ministra zdrowia Wielkiej Brytanii przewodniczący komisji episkopatu ds. odpowiedzialności chrześcijańskiej i obywatelskiej, abp Peter David Smith. Przypomniał w nim, że każdego roku przeprowadza się w Wielkiej Brytanii około 200 tys. legalnych aborcji.