Był tak chory, że prosił Boga o śmierć. Gdy spełnił prośbę św. Józefa, przyszło uzdrowienie

Ta historia zaczęła się tak: ciężko chory Stobienia, umęczony długą chorobą, prosił Boga o śmierć. Następnej nocy odwiedził go ktoś, kto wyglądał jak święty Józef i polecił mu, by zlecił namalowanie obrazu. W jego centrum mieli znaleźć się Maryja i Józef, a w środku prowadzony przez nich za ręce Jezus. Kiedy Stobienia ucałował gotowy i poświęcony obraz - odzyskał zdrowie. A to był tylko początek łask, jakie Bóg hojnie rozdaje w Kaliszu.
Obraz został umieszczony w kaliskiej kolegiacie około 1625 r. Stobienia, mieszkaniec podkaliskiej wsi Szulec, podarował go jako wotum dziękczynne za uzdrowienie. Wkrótce po umieszczeniu obrazu w kościele odnotowano pierwsze łaski.
Wieść o tym wydarzeniu szybko rozeszła się po okolicy, a później coraz dalej, i coraz więcej osób przybywało do kaliskiej kolegiaty prosić św. Józefa o wstawiennictwo u Boga w różnych sprawach. Najczęściej chodziło o powrót do zdrowia, ale były także inne prośby. Wszyscy zwracający się do św. Józefa o pomoc otrzymywali oczekiwane łaski, a w dowód wdzięczności fundowali różnego rodzaju wota, które zawieszane były przy obrazie.
Łask było tyle, że obraz uznano za cudowny
Pierwszą zanotowaną w źródłach niezwykłą łaskę otrzymał w 1673 r. Stanisław Bartochowski, dziedzic Błaszek, który w podziękowaniu ofiarował swój dom w Kaliszu na szerzenie kultu św. Józefa oraz na przyozdobienie obrazu. Z biegiem lat w pełni udokumentowanych łask i cudów otrzymanych za wstawiennictwem św. Józefa w kaliskim obrazie Świętej Rodziny przybywało. Zwłaszcza w 1751 r., ogłoszonym przez papieża Benedykta XIV jako rok powszechnego jubileuszu tego Świętego, liczba otrzymanych nadzwyczajnych łask była szczególnie duża (m.in. uzdrowionych zostało z ciężkiej choroby zakaźnej kilkuset mieszkańców Koźminka), w efekcie czego arcybiskup gnieźnieński Władysław Łubieński w 1764 r. polecił kapitule kaliskiej odprawianie przed tym obrazem uroczystych nabożeństw. Od początku łaski i cuda dokumentowano. W 1770 r., po zbadaniu ich, arcybiskup gnieźnieński uznał kaliski obraz, już wcześniej nazywany słynącym łaskami, za cudowny.
Kaliski obraz św. Józefa ukoronowany na polecenie papieża
31 maja 1783 r. papież Pius VI koronował w Rzymie kopię obrazu św. Józefa i wydał dekret zezwalający na koronację w Kaliszu, która odbyła się 15 maja 1796 r. Miała ona bardzo uroczysty przebieg. Był to pierwszy i dotąd jedyny na świecie akt koronacji obrazu z wizerunkiem św. Józefa.
Kaliskie sanktuarium od setek lat odwiedzają tysiące pielgrzymów z Polski i całego świata. Najwięcej grup zorganizowanych, ale także indywidualnych pielgrzymów przybywa w soboty. – Tak jak Częstochowa jest duchową stolicą maryjną Polski, tak Kalisz jest duchową stolicą św. Józefa – twierdzi ks. Jacek Plota, kustosz kaliskiej bazyliki.
Do śmierci w Dachau zostały im dwie godziny, ale święty Józef ich ocalił
W XX w. największe zasługi w rozsławianiu św. Józefa w Polsce i na świecie mieli księża – byli więźniowie obozu koncentracyjnego w Dachau. Odprawili oni w obozie dziewięciodniową nowennę do św. Józefa i oddali się jemu w opiekę w duchowej łączności z kaliskim sanktuarium, a także zobowiązali się szerzyć jego cześć, a po wyzwoleniu złożyć mu hołd w pielgrzymce do kolegiaty kaliskiej. Siedem dni później, 29 kwietnia, niespodziewanie obóz został wyzwolony przez niewielki oddział patrolowy armii amerykańskiej. Stało się to na dwie godziny przed likwidacją obozu, co uznane zostało nie tylko przez duchownych za szczególną łaskę otrzymaną od Boga za przyczyną św. Józefa Kaliskiego. Po wojnie duchowni, którzy przeżyli obóz koncentracyjny, co roku 29 kwietnia przybywali do sanktuarium w Kaliszu, by dziękować za cudowne ocalenie za wstawiennictwem św. Józefa.
KAI / mł
Skomentuj artykuł