"Byłem już właściwie po tamtej stronie"

(fot. Agnieszka Masłowska / DEON.pl)
KAI / slo

Dzisiaj mija 32. rocznica zamachu na Jana Pawła II. Na placu św. Piotra w Watykanie umieszczona jest płyta, upamiętniająca zamach na Papieża-Polaka 13 maja 1981 r.

13 maja w 1981 r. o godz. 17.00 Papież objeżdżał w odkrytym jeepie plac św. Piotra, błogosławiąc przybyłych na środową audiencję pielgrzymów. W 20 minut później oddał trzy strzały do przejeżdżającego papieża turecki płatny zamachowiec Mehmet Ali Agca, ciężko raniąc Jana Pawła II.

Zamachowiec został ujęty w pobliżu miejsca zbrodni. Papież został przewieziony do kliniki Gemellego. Podczas trwającej pięć godzin operacji lekarze starali się powstrzymać upływ krwi i pozszywać rozszarpane kulami jelita. Jan Paweł II przeżył zamach, ale już nigdy nie odzyskał pełni sił.

"Agca strzelał, by zabić" - jest przekonany metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Relacja Papieża oraz jego ówczesnego sekretarza zawarta jest w końcowym fragmencie książki Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość": "Ten strzał powinien był być śmiertelny. Kula przeszyła ciało Ojca Świętego, raniąc go w brzuch, prawy łokieć i palec wskazujący lewej ręki. Upadła między Papieżem a mną. Usłyszałem jeszcze dwa strzały, dwie stojące w pobliżu osoby zostały zranione. Zapytałem Ojca Świętego: "Gdzie?". Odpowiedział: "W brzuch". "Boli?" - "Boli". (...) Jan Paweł II: Byłem już właściwie po tamtej stronie"

DEON.PL POLECA

Mimo iż od zamachu minęło już tyle lat, te tragiczne wydarzenia ciągle pozostają żywe w pamięci wszystkich. - Poczułem się, jakby cały świat zawalił mi się na głowę i nie wiem, jak mogłem w szoku fotografować, ale z pewnością kierowała mną ręka Matki Bożej - wspominał w rozmowie z KAI papieski fotograf Arturo Mari. Agca został natychmiast aresztowany i szybko osądzony, ale to tragiczne wydarzenie ciągle pozostaje bez wyjaśnienia. Do dziś nie wiadomo, kto stał za zamachem, kto był jego mocodawcą i kto mu pomagał, nieznane też są motywy.

Sprzeczne domniemania krążą także na temat motywów, planu i przebiegu zamachu. Ali Agca, płatny morderca z ugrupowania "Szare wilki", chciał zamordować "jedynego papieża z bloku wschodniego" już w 1979 r. podczas jego wizyty w Turcji.

W kilka tygodni po zamachu na placu św. Piotra włoski sąd skazał Agcę na dożywocie. W grudniu 1983 r. Jan Paweł II odwiedził swego mordercę w rzymskim więzieniu.

Motywy, jakimi kierował się Agca oraz kulisy zbrodni dotychczas nie zostały wyjaśnione. Turek oskarżał początkowo wywiad bułgarski, wkrótce zmienił zeznania, wikłał się w różnych zeznaniach.

Wyprowadzając śledztwo na fałszywy trop starał się zatrzeć swoje kontakty i chronił swoich mocodawców. Jak obliczyli obserwatorzy procesu, w czasie śledztwa Agca podał ponad sto różnych wersji wyjaśnień swojego czynu. Wielki proces, który miał doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich szczegółów zamachu, zakończył się w 1986 r. de facto bez żadnych rezultatów. Tylko jeden z oskarżonych został skazany na więzienie i to za nielegalne posiadanie broni. Pozostali, z braku dowodów, zostali wypuszczeni na wolność.

Istnieją trzy tezy na temat mocodawców zamachu. Według pierwszej pochodzili oni z krajów bloku wschodniego, gdzie w Papieżu-Polaku widziano zagrożenie dla ideologii komunistycznej.

Inne domniemanie to działania fundamentalistów islamskich, natomiast trzecia teoria, która pojawiła się na krótko tuż po zamachu, mówiła, że w sprawę uwikłane były zachodnie służby tajne, w tym amerykańska CIA.

Często powtarzany był udział w zamachu na Papieża bułgarskich tajnych służb, czemu ostatecznie zaprzeczył sam Jan Paweł II. Podczas wizyty w Bułgarii w 2002 roku, w 21 lat po zamachu na Placu św. Piotra, zapewnił, że nigdy nie wierzył w "bułgarski ślad", gdyż zawsze żywił ciepłe uczucia, szacunek i cześć dla narodu bułgarskiego. Te słowa Papieża padły podczas jego spotkania z prezydentem kraju Georgim Pyrwanowem.

Sprawa "bułgarskiego śladu" powróciła na nowo 2007 r. tego roku, kiedy podkomisja włoskiego parlamentu w Rzymie ujawniła nowe dowody. Przedstawiono fotografię, wykonaną na placu św. Piotra w chwili zamachu.

Widniejący na fotografii w pobliżu miejsca zamachu wąsaty mężczyzna w ciemnych okularach to z pewnością Siergiej Antonow, przedstawiciel bułgarskich linii lotniczych Balkan w Rzymie, wymieniany tuż po zamachu jako osoba w nim pośrednicząca.

Ali Agca został ułaskawiony 13 czerwca 2000 r. przez prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego i deportowany do więzienia w Turcji, gdzie rozpoczął odbywanie kary za zabójstwo tureckiego wydawcy. Ostatecznie uwolniony został w styczniu 2010 r.

Przebywając w więzieniu w Ankonie wielokrotnie prosił Jana Pawła II o wstawienie się za nim u włoskich władz sądowniczych. Prokuratura zawsze jednak wysuwała zarzut, że dotychczas zamachowiec składał sprzeczne zeznania, jeśli chodzi o przebieg czynu oraz o wskazanie jego mocodawców.

Watykan z zadowoleniem przyjął wiadomość u ułaskawieniu terrorysty. Rzecznik prasowy Joaquin Navarro-Valls oświadczył wtedy, że decyzja ta, "podjęta podczas Wielkiego Jubileuszu, daje tym większą satysfakcję Ojcu Świętemu".

Ten pontyfikat nie mógł się tak skończyć, twierdzi dr Gabriel Turowski z Krakowa, od lat bliski przyjaciel Karola Wojtyły. Po zamachu na Papieża dr Turowski był członkiem zespołu konsultantów w klinice Gemellego. Swoje wspomnienia zawarł w opublikowanej w 2001 r. wraz z papieskim fotografem Arturo Marim książce "Zamach". Zwraca on uwagę na szereg cudownych wydarzeń, które uratowały życie Ojca Świętego, wymieniając przede wszystkim fakt, że w momencie, gdy padły strzały, Papież pochylił się i podniósł dziecko.

Jedna z kul przeznaczonych dla papieża trafiła kobietę uczestniczącą w audiencji: Amerykankę polskiego pochodzenia, urodzoną w Wadowicach dokładnie tego samego roku i dnia, co Karol Wojtyła.

- Zamach nastąpił co do minuty o tej samej porze, co objawienie Matki Bożej w Fatimie - o godz. 17.19 przypomniał prof. Turowski. Jego zdaniem, to zadecydowało o wielkim kulcie, jakim Jan Paweł II otaczał Matkę Bożą Fatimską i Jej orędzie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Byłem już właściwie po tamtej stronie"
Komentarze (2)
JA
Jan Antoni Kłys, 60 lat
13 maja 2013, 20:59
Mój, bardzo przeze mnie kochany (TAK), biskup - łódzki ordynariusz - śp. Józef Rozwadowski (byłem wówczas pracownikiem Jego kurii), powiedzial mi, że w Rzymie, w wyższych kręgach, usłyszał następujące słowa. "Zważ, Ekscelencjo, że zamach na Jana Pawła II nastąpił w momencie, kiedy już było wiadome, że Prymas Tysiąclecia jest śmiertelnie chory i niechybnie umrze." Biskup Józef tych słów nie komentował. Po prostu mi je przekazał, pozwalając na osobiste wnioski. A powiedział, bo byłem tym, który mu o zamachu doniósł podczas sprawowanej przez Niego Mszy św. w kościele OO. Jezuitów w Łodzi. Dawne czasy, niemniej pamiętam.  
W
wierny
13 maja 2013, 12:49
Powinien oprócz świętego zostać Doktorem Kościoła, wtedy jeszcze lepiej przysłużyłby się Kościołowi i Polsce. Wtedy byłby świętym ,,optymalnie wykorzystanym". A za zamachem najprawdopodobniej stoi Warszawa, której się nie spodobało, że Polak piastuje tak wysoki urząd międzynarodowy i ,,odwraca oczy Polaków" od niej. Stolica nie była odtąd w centrum uwagi Polaków tylko zostało ono przeniesione za granicę.