Debata w ISP nt. polskiego konkordatu

(fot. isp.org.pl)
KAI / mh

Udział Kościoła w życiu publicznym, zasada autonomii państwa i Kościoła, a także nauka religii i etyki w szkołach - to główne wątki debaty, jaka odbyła się 15 lutego w Instytucie Spraw Publicznych w Warszawie. Tematem spotkania było "Respektowaniem polskiego Konkordatu z 1993 r. - analiza stanu obecnego i perspektywy na przyszłość", a punktem wyjścia do dyskusji był tak właśnie zatytułowany raport autorstwa dr. Pawła Boreckiego z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego.

"Ten raport to «kij w mrowisko»" - uważa dr hab. Tadeusz Jacek Zieliński z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej (ChAT) w Warszawie. Jego zdaniem mankamentem obecnej debaty jest to, że w panelu nie uczestniczył zwolennik konkordatu, bo on sam - jak się wyraził - jest zdecydowanym sceptykiem, chociaż "nie jest przeciwko".

We wprowadzeniu do dyskusji dr P. Borecki przypomniał, iż w tym roku przypadają 20. rocznica podpisania konkordatu i 15. rocznica jego ratyfikacji. Polski dokument jest pierwszym konkordatem zawartym przez Stolicę Apostolską z tzw. państwem postkomunistycznym. Nie reguluje wszystkich aspektów stosunków między państwem a Kościołem, w szczególności spraw finansowych i majątkowych Kościoła. Jest to konkordat otwarty, który mógłby stanowić dobrą podstawę do dalszych szczegółowych umów między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską - uważa autor raportu.

Zaznaczył że w swoim raporcie skupił się na problemach związanych z respektowaniem tego dokumentu, choć - jak stwierdził - jest wiele zjawisk, które "odpowiadają literze konkordatu". "Podjąłem tematykę, która świadczy, że przepisy konkordatu są naruszane bądź nie są wypełniane" - powiedział prawnik. Wskazał przy tym na trzy grupy problemów: zjawiska świadczące - według niego - o tym, że konkordat nie jest respektowany, np. tryb ustanowienia święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy czy ingerencja władz państwowych w obsadę godności arcybiskupa warszawskiego w 2006/2007 r.

Drugą grupę problemów stanowią sytuacje świadczące o tym, że konkordat nie jest w pełni realizowany, np. wciąż obowiązuje pochodzący z 1991 r. statut ordynariatu polowego Wojska Polskiego, który nie jest dostosowany do art. 16 konkordatu. Zwrócił też uwagę na problem różnego rodzaju porozumień, wydanych na podstawie przepisów konkordatu, np. między Konferencją Episkopatu Polski a ministrem edukacji narodowej z 2000 r. w sprawie kwalifikacji wymaganych od nauczycieli religii. "Te akty prawne obowiązują faktycznie samoistnie, mimo że Konstytucja RP nie przewiduje, iż tego rodzaju porozumienia czy umowy są źródłami prawa powszechnie obowiązującego" - przekonywał mówca.

Jego zdaniem "konkordatu nie można uznać za główny instrument konfesjonalizacji państwa i prawa, życia publicznego, który nastąpił w Polsce w ostatnich latach". Państwo polskie przyjęło na siebie zobowiązania, które wykraczają poza zobowiązania konkordatowe. Konkordat nie wprowadza obowiązku dofinansowywania przez państwo tzw. odrębnych wydziałów teologicznych. To państwo, w drodze ustawy, takie zobowiązanie przyjęło - zauważył dr Borecki.

Przywołał też główną tezę raportu, iż "konkordat okazał się nieudaną próbą wprowadzenia w Polsce przyjaznego rozdziału państwa i Kościoła, zgodnie z duchem Soboru Watykańskiego II". Zdaniem autora, konkordat jest respektowany połowicznie i odpowiedzialność za to ponoszą zarówno strona kościelna, jak i strona państwowa.

Referent wyraził też przekonanie, że konkordat nie jest potrzebny państwu polskiemu ani katolikom, gdyż - jak twierdzi - gwarancją polskiego katolicyzmu jest jego masowość i żywotność. "Jeśli [dokument ten] jest komuś potrzebny, to Kościołowi instytucjonalnemu, w stosunku do którego pełni funkcję gwarancyjną, umożliwia mu różne formy obecności w życiu publicznym i korzystania ze wsparcia państwa" - uważa prawnik.

Zdaniem dr. hab. Tadeusza Jacka Zielińskiego z ChAT-u, w kraju takim jak Polska, gdzie większość stanowią katolicy, konkordat powinien obowiązywać. "Pojawia się jedynie pytanie, jak on powinien wyglądać?" - zastanawiał się mówca. Według niego, "konkordat polski należy uznać za słaby i obciążony szeregiem mankamentów", dlatego widzi on "w perspektywie nowy polski konkordat powstały na bazie ponad 20-letnich doświadczeń, w którym będzie jasno wyartykułowana zasada równouprawnienia wyznań, poszanowania osób niewierzących, gdzie państwo polskie złoży oświadczenie, iż jest państwem świeckim i bezstronnym w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych".

"Tych wszystkich elementów od samego początku brakowało i w dyskusji nad konkordatem przed lipcem 1993 r., i po jego podpisaniu" - podkreślił dr Zieliński. Zgłosił on propozycję, aby polski rząd "spokojnie rozpoczął pracę nad modyfikacją tego aktu".

Sporo uwagi poświęcono także w czasie debaty udziałowi Kościoła w życiu publicznym. Dr Zieliński zaznaczył, że jest zwolennikiem rozwiązania amerykańskiego, które zakłada, że Kościoły mogą uczestniczyć w debacie publicznej. "Ale do czasu: jeżeli stają się czynnikami politycznymi, to tracą zwolnienia podatkowe" - stwierdził naukowiec z ChAT-u.

Zdaniem dr. Boreckiego, Kościół ma pełne prawo formułować swoją naukę społeczną i moralną, oceniać publicznie wydarzenia w życiu politycznym z punktu widzenia swej doktryny. Granicą, której przekroczenie powoduje naruszenie zasady niezależności i autonomii państwa i Kościoła, jest bezpośredni wpływ na konkretne decyzje ustawodawcze czy konkretne decyzje władzy wykonawczej czy sądowniczej. "Praktyka stosunków państwo-Kościół po 1993 r. dostarcza nam przykładów takich zachowań, np. w 2000 r. żądanie kierownictwa Episkopatu Polski do MSWiA zlikwidowania prostytucji przydrożnej i relegowania prostytutek-cudzoziemek za granicę. Można wydać ogólny list pasterski, a można też na bieżąco monitorować i wpływać na proces ustawodawczy. Różnica jest wyraźna" - wskazywał dr Borecki.

Jeśli hierarcha wzywa z Jasnej Góry do rozwiązania Sejmu, to jest to naruszenie autonomii. Gdyby odwrócić role i gdyby to jeden z ministrów na konferencji prasowej wzywał do dokonania zmian w składzie Episkopatu Polski, jak zastałoby to przyjęte? - skomentował dr Borecki.

Jednym z nielicznych zwolenników konkordatu okazał się obecny na sali dr Paweł Sobczyk, wykładowca prawa konkordatowego i konstytucyjnego na UKSW. W dyskusji zaznaczył, że jest zwolennikiem konkordatu jako narzędzia regulacji stosunków między państwem a Kościołem katolickim. Wspomniał też o możliwości konkordatów parcjalnych (częściowych), które mogłyby być uzupełnieniem do głównej umowy i regulować kwestie np. ordynariatu polowego czy finansowania Kościoła katolickiego w Polsce.

Jeden z dyskutantów zwrócił uwagę na stereotyp, że konkordat w powszechnym mniemaniu jest umową, która daje przywilej jednej stronie, w tym wypadku Kościołowi, a tak nie jest. Według niego, często właśnie z tej perspektywy dokonuje się społecznej interpretacji zapisów konkordatu. Ubolewano też nad niskimi kompetencjami polityków wszystkich opcji w zakresie prawa wyznaniowego. "Mało kto w rządzie zdaje sobie sprawę, że konkordat to umowa międzynarodowa" - stwierdził jeden z prawników. Było też wiele głosów nt. potrzeby przeglądu i rewizji prawa wyznaniowego obowiązującego w Polsce.

Debata była pierwszą z cyklu poświęconego roli Kościołów i związków wyznaniowych w polskim życiu publicznym. Zorganizowano ją w ramach projektu "Obywatel - religia - państwo". Instytut Spraw Publicznych realizuje go przy wsparciu Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe. "Chcemy przyjrzeć się różnym aspektom relacji w tym trójkącie: obywatele, religia, państwo, m.in. pozycji w Kościoła w systemie oświaty, finansowaniem Kościoła ze środków publicznych, a także wzajemnymi relacjami między Kościołem a światem polityki, w tym także wpływaniem Kościoła na przebieg procesów legislacyjnych i na kształt polskiej debaty politycznej - wyliczał socjolog dr Jacek Kucharczyk, prezes zarządu Fundacji Instytut Spraw Publicznych, otwierając dyskusję panelową.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Debata w ISP nt. polskiego konkordatu
Komentarze (3)
K
kazik
17 lutego 2013, 15:56
najwyzszy czas zerwac ten idiotyczny konkordat
jazmig jazmig
16 lutego 2013, 10:22
errata: Borecki jest pracownikiem wydziału prawa wyznaniowego, a nie teologicznego i to ten wydział ma kadrę na niskim poziomie zawodowym.
jazmig jazmig
16 lutego 2013, 10:20
Borecki opowiada androny. Hierarcha katolicki jest obywatelem i z punktu widzenia prawa, jest on osobą prywatną, ma on zatem prawo głosić dowolne poglądy, byle nie były one nawoływaniem do przestępstwa. Dlatego ma on prawo nawoływać do zmiany rządu z dowolnego miejsca na świecie, gdzie tego przepisy nie zabraniają. Urzędnik państwowy ma prawo do tego, na co mu prawo zezwala, dlatego nie ma prawa mieszać się w sprawy prywatnych firm, pouczając, kto ma być ich szefem i podobnie nie ma prawa ingerować w podobne sprawy jakiegokolwiek Kościoła. Borecki, jak wielu innych prawników, jest skażony PRL-em. Myśli w kategoriach komunistycznego aparatczyka, któremu było wolno wszystko i wydaje mu się, że tak jest nadal. Zmieniło się prawo, a wielu prawników nie ma świadomości tej zmiany. Jeżeli rząd wprowadził wydziały teologiczne na uczelniach, to nie potrzebował do tego konkordatu, bo podobnie wprowadza inne wydziały na uczelniach, a nawet wprowadził wydziały genderowe, które nie mają nic wspólnego z nauką, a jakoś Borecki & Co nie protestowali. Jak widać, wydział prawa teologicznego UW ma słabą kadrę, mniej więcej na poziomie ich wydziału genderowego.