Dlaczego mamy kryzys? Zapomnieliśmy o etyce
Raz jeszcze do tematu kryzysu gospodarczo-finansowego i jego źródeł powraca na łamach "L'Osservatore Romano" Ettore Gotti Tedeschi, prezes "banku watykańskiego" IOR, Instytutu Dzieł Religijnych. W dzisiejszym wydaniu watykańskiego dziennika wyraża on opinię, że "świat zachodni stworzył, przeżywa i podsyca prawdziwy kryzys, godząc się na myśl, że należy zaspokajać wyłącznie materialne potrzeby człowieka".
Komentując podniesienie ustawowego limitu zadłużenia państwa przez Stany Zjednoczone włoski ekonomista stwierdza, że "oznacza to zasadniczo nacjonalizację zadłużenia prywatnych obywateli, dla których stało się ono nieznośne". W przyszłości zaś "oznaczać będzie również inflację, wzrost podatków i dewaluację dolara".
W krajach europejskich obserwujemy proces odwrotny: prywatyzację zadłużenia państwa, "uciekając się do dużych jeszcze oszczędności obywateli". I tu, i tam, zauważa Gotti Tedeschi, "mamy do czynienia z ekonomicznymi decyzjami o przetrwaniu, pozbawionymi perspektyw, podejmowanymi bez przekonania i nieprzekonującymi".
"Nie tak dawno jeszcze wypracowywano programy ekonomiczne, by uprawiać politykę. Później uprawiano politykę, by przygotowywać programy ekonomiczne. Dziś można odnieść wrażenie, że próbuje się wymyślać fałszywe programy ekonomiczne nie starając się nawet uprawiać polityki" - ocenia prezes banku watykańskiego.
Nic w tym dziwnego, ponieważ jego zdaniem "ekonomia oddzielona od etyki, wyposażona w moralną samodzielność znalazła się w rękach osób, które przekształcają jej mechanizmy w narzędzia władzy, także władzy politycznej".
"Parafrazując encyklikę Jana Pawła II Sollicitudo rei socialis, można powiedzieć, że osoby te dysponują wyszukanymi narzędziami, nie są jednak wystarczająco dojrzałe i ani dość mądre, by myśleć o dobru wspólnym", uważa Gotti Tedeschi. Innymi słowy, dodaje: "Rozwiązanie problemów ekonomicznych wymagałoby na dłuższą metę polityki zaciskania pasa. Jest to jednak strategia niepopularna i może przynieść wyborczą porażkę temu, kto by ją chciał zrealizować".
Skomentuj artykuł