Duch Święty i niezagrożona doktryna
Powtarzające się u części wiernych Kościoła (zarówno duchownych, jak i świeckich) obawy przed zmianą doktryny budzą niepokój. Zwłaszcza, gdy nasilają się przy okazji trwającego Synodu biskupów.
W ostatnim czasie z większą niż wcześniej częstotliwością pojawiają się z różnych stron czynione wprost lub za pomocą pewnych figur retorycznych zapewnienia, że ani w związku z trwającym Synodem o synodalności ani przy jakiejkolwiek innej okazji nie nastąpi zmiana doktryny Kościoła katolickiego.
Najbardziej wprost mówią o tym zawodowi komentatorzy życia Kościoła. Zaledwie kilka dni temu Cyprien Viet, watykanista z francuskiej agencji I.Media, w wywiadzie dla KAI, snuł przypuszczenia, że synod może doprowadzić do pewnej elastyczności duszpasterskiej, a biskupi w terenie mogą otrzymać większe uprawnienia. "Natomiast nie będzie radykalnego przewrotu w doktrynie katolickiej" - stwierdził stanowczo. Co istotne, zrobił to już po opublikowaniu papieskich odpowiedzi na dubia - pytania, które zadali mu kardynałowie Brandmüller, Burke, Sandoval Íñiguez, Sarah i Zen Ze-kiun.
Niespełna tydzień temu w podobnym tonie wypowiedział się znany włoski watykanista Andrea Gagliarducci. Dowodził, że biorąc pod uwagę styl działania obecnego Następcy św. Piotra, to gdyby chciał coś zmienić w doktrynie lub strukturze Kościoła, po prostu by to zrobił. "Nie musiałby w tym celu zwoływać synodu" - zauważył. Zaręczał też, że synod, tak jak jest pomyślany, nie stwarza ryzyka wprowadzenia takich zmian. Oświadczył to jako współredaktor dokumentu synodalnego zgromadzenia kontynentalnego w Pradze. Jednak, odwołując się do swoich doświadczeń z pracy w stolicy Czech, dorzucił: "Nie powiedziałbym więc, że obawy są nieuzasadnione".
Takie wyznanie po dziesięciu latach pontyfikatu Franciszka jest zastanawiające. Niemniej zastanawiające jest uświadomienie sobie, że nadzieje jednych i obawy drugich, że ten papież dokona zmian w doktrynie Kościoła, pojawiły się już kilka miesięcy po konklawe, w czasie którego kard. Jorge Mario Bergoglio SJ został wybrany na Stolice Piotrową. Paradoksalnie pojawiły się one po słynnym wywiadzie dla jezuickich czasopism, w którym nowy papież wyznał, że widzi Kościół jako szpital polowy po bitwie. W tej samej obszernej rozmowie zauważył: "Nie możemy naciskać tylko na kwestie związane z aborcją, małżeństwami homoseksualnymi i stosowaniem metod antykoncepcji. To nie jest możliwe", dodając, że gdy się o tym mówi, "trzeba mówić w kontekście". Zwrócił też uwagę, że "duszpasterstwo misyjne nie ma obsesji na punkcie bezładnego przekazywania wielości doktryn, które trzeba narzucać z uporem".
Już wtedy watykaniści z różnych krajów rzucili się do tłumaczenia, że doktryna w czasie nowego pontyfikatu pozostaje niezagrożona. M. in. ks. Antonio Pelayo z hiszpańskiej telewizji Antena 3 przekonywał, że Franciszek po prostu chce zmienić perspektywę, z której patrzy się w Kościele na trudne tematy. "On nie zmienia doktryny Kościoła odnośnie rozwodów i homoseksualistów. On zmienia to, jak patrzymy na tych ludzi" - zapewniał.
Obawy jednych środowisk lub pozbawione podstaw nadzieje innych na zmiany w doktrynie Kościoła ujawniały się w minionej dekadzie kilka razy, a ich częstotliwość wzrosła, gdy pojawiły się informacje, że XVI Zgromadzenie Ogólne Zwyczajnego Synodu Biskupów pod hasłem "Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, misja, uczestnictwo" będzie przebiegać zdecydowanie inaczej niż wszystkie dotychczasowe synodalne zgromadzenia. Jakby dopuszczenie w Kościele do głosu znacznie większej liczby osób wiązało się z zagrożeniem dla podstawowych prawd wiary i fundamentalnych elementów nauczania.
Nie bez powodu kolejny watykanista, tym razem amerykański, Gerard O’Connell, uspokajał, że obradujące w Watykanie zgromadzenie Synodu Biskupów o synodalności nie jest Soborem Watykańskim III. Co ciekawe, przekonany iż obecny Synod to sposób, w jaki papież Franciszek wprowadza w życie Sobór Watykański II, nie zawahał się porównywać dwóch procesji - tej inaugurującej Vaticanum II i tej, która w środę, 4 października br., przeszła przez Plac św. Piotra. Nie omieszkał też zauważyć, że Franciszek jest pierwszym od dziesięcioleci Następcą św. Piotra, który w Soborze Watykańskim II nie uczestniczył.
Powtarzające się u części wiernych Kościoła (zarówno duchownych, jak i świeckich) obawy przed zmianą doktryny są niepokojące. Wydaje się, że u ich korzeni tkwi pewna wizja Kościoła, w której lęki odgrywają znaczącą rolę. Tak istotną, że są podsycane niezależnie od realności zagrożenia. Służą do dyscyplinowania i utrwalania status quo za wszelką cenę. Nawet za cenę lekceważenia obecności i działania we wspólnocie Kościoła Ducha Świętego.
Papież Franciszek powtarza, że trwający Synod jest czasem słuchania. "Bohaterami Synodu nie jesteśmy my, ale Duch Święty, i jeśli uczynimy miejsce dla Ducha Świętego, Synod pójdzie dobrze" - powiedział, inaugurując tegoroczną sesję synodalną. Przypomniał, że Tym, który strzeże Kościoła, jest Duch Święty. "Duch Święty ma zatem wielopłaszczyznowe działanie parakletyczne. Musimy nauczyć się słuchać głosów Ducha: wszystkie są różne" - powiedział, dodając, że Duch Święty jest Tym, który tworzy Kościół.
Św. Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat od słów "Nie lękajcie się". Wydaje się, że przy okazji zbliżającej się czterdziestej piątej rocznicy jego wyboru na Stolicę Piotrową, warto i trzeba w Kościele to jego wezwanie z całą mocą powtórzyć. Na lęku i obawach nie da się zbudować niczego trwałego. Na tym właśnie polega paradoks obaw przed zmianami w doktrynie Kościoła. Jeśli ma być trwała i niezmienna, nie może opierać się na lęku.
Skomentuj artykuł