Dziewczynka przełamała hostię i dała ją rozwiedzionemu ojcu

(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)
La Reppublica / jssj

Watykan. Historia, którą opowiedziano w obecności papieża na posiedzeniu plenarnym synodu, wzruszyła wiele osób zaangażowanych w debatę o rodzinie.

Pewien biskup, którego nazwisko nie zostało podane do ogólnej wiadomości, opowiedział o swoim osobistym doświadczeniu. Mianowicie kiedy celebrował Mszę św. pierwszokomunijną w pewnej parafii, jedno z dzieci przystępujące pierwszy raz do Stołu Pańskiego, gdy otrzymało konsekrowaną hostię, przełamało ją i połowę dało swojemu tacie, który będąc rozwiedzionym żyjącym w powtórnym związku, nie mógł przyjmować Komunii świętej.

Dyskusja o sakramentach dla rozwiedzionych trwa

Biskup diecezji Albano, jeden z członków komisji zajmującej się zredagowaniem relacji końcowej synodu, powiedział w wywiadzie dla Vatican Insider: "Dyskusja o sakramentach dla rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach ciągle trwa i nie mamy jeszcze odpowiedzi".

Z ołtarza widać ich głodne spojrzenia. Zazdroszczę im wiary

"Kościół przez parę wieków dyskutował o tym, czy Matka Najświętsza była poczęta bez grzechu pierworodnego. Franciszkanie i dominikanie nawzajem się oskarżali a nawet ekskomunikowali. Dlaczego więc nie moglibyśmy podyskutować i o tych problemach. Ponadto dogmaty takie jak ten o Niepokalanym Poczęciu nie dotykały bezpośrednio życia ludzi, natomiast kwestie poruszane na synodzie i owszem. Dlatego powinniśmy być tym bardziej delikatni i uważni, gdy się wypowiadamy na te tematy".

Kościół od wieków włączał "niesakramentalnych" [ROZMOWA]

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dziewczynka przełamała hostię i dała ją rozwiedzionemu ojcu
Komentarze (140)
T
Tomasz
27 października 2018, 06:37
Niektóre z waszych komentarzy są bulwersujące. W szczególności te, które są cytatami z Pisma Świętego. Ja też mam dla was cytaty - Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Oraz Bóg jest miłością. I co wy na to Faryzeusze? Jeżeli ludzie się kochają to oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że Bóg dał im tę miłość i ich w ten sposób połączył. Nie jest ważne czy wzięli ślub z kimś innym. Poza tym, czyż nie jest tak jakby każdy grzech, który popełniamy był złamaniem ślubów, które składaliśmy w sakramencie pokuty? I czasami ileż to razy? Co miłość złączy, człowiek niech nie rozdziela - obojętnie w imię jakich praw, bo Bóg wie lepiej, a ci co się kochają i tak ze sobą będą.
17 października 2015, 23:23
Słowa Chrystusa do mistyczki św. Brygidy Szwedzkiej: "Zamek ten, o którym wyżej powiedziałem, jest to Kościół Święty, który ja Krwią moją i Świętych moich zbudowałem i wapnem miłości mojej złączyłem, i osadziłem w nim Wybranych i Przyjaciół moich. Fundamentem Kościoła tego jest Wiara święta, to jest wiara, że jestem Sędzią sprawiedliwym i miłosiernym. Ale teraz podkopany jest ten fundament, bo wszyscy wierzą we mnie i nazywają miłosiernym, ale jakby nikt nie wierzy ani nie opowiada, że i sprawiedliwie sądzącym jestem. Oni poczytują mnie jakoby za niesprawiedliwego sędziego. A niesprawiedliwy ten byłby sędzia, który by przez miłosierdzie złych nie karał, aby niezbożni sprawiedliwych tym więcej trapili i dręczyli. Ale ja jestem sprawiedliwym Sędzią i miłosiernym tak, że najmniejszego grzechu nie chcę mieć bez karania ani rzeczy dobrej najmniejszej bez nagrody. Przez te przebicia muru weszli do Kościoła mego Świętego ci, którzy bez bojaźni grzeszą, którzy nie uznają mnie za sprawiedliwego, a przyjaciół moich tak turbują jak tych, którzy są w okowach, nie mając pociechy tylko wszelką zelżywość i boleść jak i oni, którzy są od czarta opętani. Jeżeli prawdę o mnie powiedzą, hańbią ich i kłamstwo im zadają. Niektórzy chcą nauczać prawdy i bardzo pragną mówić o dobrych rzeczach, ale ich żaden słuchać nie chce."
19 października 2015, 23:37
Czy to objawienie zostało uznane przez Kosćiół i czy te słowa zostały wciągnięte do kanonu?
20 października 2015, 12:22
Mają imprimatur Papieża Urbana VI z tego co wiem.
17 października 2015, 09:46
Wiem tylko że bardzo łatwo jest pouczać innych w sytuacji gdy mnie to nie dotyczy!
17 października 2015, 09:53
Wiem też, iz bardzo łątwo jest usprawiedliwić czyjeś czyny, albo jak Piłat umyć ręce od problemu. A wracajac do Twego przyjaceiela, to milczałeś, gdy szukal "nowej żony", pomagałęś mu ja znaleźć, czy tylko stałeś z boku. Pomijajac fakt, iz tak szybki rozwód można było pewnie przewidzieć, patrząc na sytucje z boku. 
17 października 2015, 10:14
Wogóle nie dało się przewidzieć to ona wydawała się być w nim bardzo zakochana i to ona nalegała na ślub , on chciał poczekać .On nie szukał nowej żony był załamany ale spotkał dziewczynę , zakochali się , założyli rodzinę , mają dzieci i są od ponad 20 lat razem i ciągle są szczęśliwi , znajomi mówią że są wręcz stworzeni dla siebie.Myślę że bardzo wielu tzw. prawym rodzinom daleko do nich.Z doświadczenia wiem że bywają sytuacje wyjątkowo trudne , są ludzkie dramaty o ktorych innym się nie śniło, ale są też tacy którzy na wszystko mają dla innych gotową odpowiedź , samemu mając o wiele więcej za uszami.Ale oficjalnie są super , prawie święci. Często jest w tym wiele obłudy.Bo może gwałcić, kraść czy fałszywie oskarżać  , wyspowiada się przyjmie komunię  znowu robi to samo, znowu wyspowiada się , znowu przyjmie komunię i tak wkoło, ale z jaką wyższością może patrzeć na tamtych grzeszników.
17 października 2015, 10:36
Beniaminie i ok, wybrali, są szczęśliwi miarą świata, sa dobrą rodziną. Nikt im tego wyboru nie zabrania i nikt im nie powinien w ich szczęśliwe życie zagladać. Ale zaraz, czy takie pary są naprawdę szczęśliwie, skoro co i rusz słyszy sie, ze są wyrzucane z Kościoła, że brak Komunii św, że ktos ich ocenia... W tym co mówią jest wiec jakas obłuda. Problem jest zawsze tan sam - grzech zawsze rodzi cierpienie, choć często wydaje sie być dobrym wyborem. Problem leży w tym, iż o ile Twoj znajomy jest wierzącym w nierozerwalność małżeństwa (czyli jest katolikiem, a małzeństwo zawarł waznie) on ciagle swą zone zdradza. Nawet , gdy jego zdrada wydaje sie być szczesliwym zwiazkiem.
17 października 2015, 10:58
Jego żona od ponad 20 lat jest z innym 
17 października 2015, 11:52
Kwestia wiary w nierozerwalność małżeństwa , dalej idąc kwestia wiary w stworzenie świata. Praktyka wiary, nie jako deklaracji, ale faktycznego życia, czyli uczynków. No i kwestia prawdomówności np. podczas Mszy św (spowiedż powszechna, podczas wyznania wiary i podczas modlitwy Ojcze nasz).
17 października 2015, 21:00
Bardzo fajny argument, prawie jak do Kaji Godek w sprawie aborcji dla osób z zespołem Downa...
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 22:35
Każdy bez wyjątku człowiek ma "coś za uszami". Każdy. Nawet św. Piotr miał. Czy to jest argument do zaprzestania nazywania grzechu grzechem? Moim zdaniem nie. Szóste przykazanie jest jasne i słowa Jezusa w odniesieniu do niego były jasne i SĄ chyba jednak aktualne. Czy już nie? Jezus nie potępił nikogo, ale mówił jasno i bez ogródek, a kobieta, która miała sześciu mężów nie kłóciła się z nim o to, czyją żoną jest lub nie jest. SAMA przyznała, że żyje w grzechu.  Całe nauczanie Kościoła Katolickiego opiera się o zbawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa. Sensem sakramentu pokuty i pojednania, czyli po prostu po naszemu spowiedzi, jest wyznanie grzechu, oczyszczenie się z niego, ZAPRZESTANIE popełniania go, a jeśli chodzi o tzw. grzechy ciężkie z pewnością publiczne zaprzestanie popełniania ich - a dopiero potem droga wolna, do ołtarza, do Komunii. Nigdy nie było łatwo. Ale czy to było kłamstwo kiedykolwiek? Czy to nie powodowało i nie powoduje nadal, że najpierw trzeba złamać siebie, swoje przekonanie o bezbłędności, a dopiero później jazda do ołtarza?  Tymczasem teraz frymarczący wiarą biskupi wmawiają światu, że zwolennicy nazywania grzechu grzechem są wstecznikami i są pozbawionymi miłosierdzia katami ludzkiej duszy! To jest nauczanie Jezusa? To jest dążenie do wierności Bogu? Nic dziwnego, że wielu gówniarzy na zachodzie przechodzi na islam, bo widząc takie chrześcijaństwo nie widzą nic! 
17 października 2015, 22:39
U mnie na wsi furman lepiej się odzywa. Naprawdę jesteś kobietą?
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 22:57
W to, że furman u ciebie na wsi odzywa się od ciebie o wiele lepiej, nie wątpię :) Jestem tez pewna, że niezależnie od danych w dowodzie osobistym nie jesteś mężczyzną. Stąd nie dziwią mnie wątpliwości co do mojej kobiecości.
17 października 2015, 23:04
Chodzi mi o ton twoich wypowiedzi oraz treść, deklarujesz się jako katoliczka, natomiast to w jaki sposob się odzywasz ośmiesza innych katolików, nie wiem czy robisz to specjalnie czy nie.
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 23:13
Mam jednak nieprzejednaną pewność co do tego, że niezależnie od tego, gdzie ty i twoi poplecznicy wstawią plusy lub minusy, pustostan twoich wypowiedzi będzie świadczył nieustannie o tym, że siliisz się na mądry ton. Braku treści treścią jednak nie wypełnisz. I suma sumarum (ot, taki stary język) głupta twoja jak każdy trup na wierzch wypłynie. Możesz napinać się jeszcze bardziej. Jak sądzisz: ile da ci to szczęśliwych lat w wieczności? :)  Ośmieszasz katolików ty, ale nie sam, oj nie sam. Ale nie pomoże to ani tobie, ani pozostałym miłośnikom grobu :) Otwarte pozostaje też pytanie, jakim zerem trzeba być, by sobie samemu stawiać plusy, ale w twoim przypadku upadek jest tak oczywisty, że aż nie pytam.
17 października 2015, 23:24
Przywiązywanie wagi do jakichś plusów i minusów na portalu w internecie świadczy o małostkowości. Natomiast jestem coraz bardziej przekonany na podstawie tego co czytam tu i ówdzie, że jest całkiem możliwe iż w internecie pojawiają się osoby, które umyślnie nakręcają rozmaite dyskusje prowokując, siejąc nienawiść, zamęt i do takich wpisów twoje też można zaliczyć. Bo w tych wpisach osoby która deklaruje się jako ponoć katoliczka, która  powołuje się na Biblię, deklaruje się jako ceniąca  naukę papieża, nie idzie w parze język wypowiedzi, więc to co tu robisz jest zwyczajnym kłamstwem.
17 października 2015, 23:27
dopisek: Zachowanie jakie prezentujesz jest tak absurdalne, że aż niemożliwe, w związku z tym śmiem twierdzić że robisz to specjalnie żeby sprowokować do zareagowania na takie postawy, co niniejszym czynię.
17 października 2015, 23:40
Nie komuś wystawiasz ocenę, a stanowi, w którym aktualnie jesteś. Jesteś opętana dziewczyno - przede wszystkim ogromnym poczuciem wyższości. Tak wielkim, że siebie każe Ci poniżać. Pokochaj siebie, bo krzyczysz z rozpaczy.
17 października 2015, 08:30
Ciekawe co byście zrobili gdyby w wieku 20 lat pół roku po ślubie porzuciła was żona ?To spotkało mojego przyjaciela , co mam go piętnować że pragnął założyć rodzinę? Udało mu się i tworzą bardzo szczęśliwą rodzinę.Bardzo łatwo krytykować innych.
17 października 2015, 08:50
Ciekawe, co być powiedział młodej kobiecie, której mąż zachorował w rok, czy dwa po śłubie i od kilkunastu lat jej życie to nieustanna opieka nad coraz bardziej niepełnosprawnym meżem, który dziś już nie tylko sam nie chodzi, ale praktycznie nie jest juz samodzielny w podstawowych czynnościch. I taki stan moze trwać jeszcze latami. Czy ta dziewczyna nie ma prawa do szczęśliwej, wzorcowej (jak z telewizora) rodziny, dwojki dzieci, domku i psa?
17 października 2015, 09:13
W wieku 20 lat pol roku po ślubie... Czyli mieli 19 i pół roku jak brali ślub. Moze tu tkwi przyczyna rozstania, które przyszło lekko.
17 października 2015, 09:20
Nie jest wykluczone, że ta kobieta odnajduje w tym stanie szczęście, mimo zmęczenia. Tyle że to jest inne szczęście niż takie z obrazka o szczęślwiej rodzinie z sąsiedztwa.
17 października 2015, 09:46
Szczeście pojmowane po ludzku w sytuacji z góry przeranej? Widziales kiedyś, jak ukochny (ukochana) dzien po dniu umiera.... Tutaj akurat bardzo powoli.
17 października 2015, 09:50
Widziałem jak dzień po dniu umierała moja mama, wiem że to nie ta sama relacja, ale rozumiem i domyślam się o czym piszesz bardzo dobrze.
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 23:58
Beniamin, to odpowiedź do Twojego pytania trochę powyżej, ale tam nei działa opcja "odpowiedz" u mnie. Ciekawe co byście zrobili gdyby w wieku 20 lat pół roku po ślubie porzuciła was żona ?To spotkało mojego przyjaciela , co mam go piętnować że pragnął założyć rodzinę? Udało mu się i tworzą bardzo szczęśliwą rodzinę.Bardzo łatwo krytykować innych." Na miejscu tych ludzi zgłosiłabym sprawę do rozpatrzenia według prawa kanonicznego. Bo jest pytanie, czy kobieta, która po pół roku porzuca mężczyznę, jest na pewno zdolna do świadomego zawarcia związku małżeńskiego. Nie mnie to oceniać, ale jest to zapewne doskonały temat do sądu kanonicznego. Niezależnie od wszystkiego, współczuję koledze, bo takie babsko zrobiło ogromną krzywdę.
KM
Katarzyna Michalska
18 października 2015, 00:08
Deon mądrze "przesunął" odpowiedź. A ja powiem jeszcze raz: jeśli jest tak, jak napisałeś, to babsko zrobiło krzywdę temu mężczyźnie. Rozumiem cierpienie i gniew. Dlatego - poddanie sprawy pod sąd kanoniczny. Nie zgodzę się na zmianę nauczania Kościoła. Ale naprawdę ROZUMIEM. Jeśli Twój kolega przeżył coś takiego, nie mogło nie wyrządzić to w nim ran. Życzę szczęśliwego i mądrego przebiegu procesu kanonicznego. To była gówniara, a nie kobieta. 
ŁM
Łukasz Mitkowski
16 października 2015, 16:08
"Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" Łk 16,18
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
16 października 2015, 12:10
Pamiętam, jak uczyłam kilka lat temu w pewnej społecznej szkole w Krakowie i uczestniczyłam w I komunii św. dzieci z tej szkoły. Poruszyło mnie, że do komunii św. szli nauczyciele, chrzestni dzieci, dziadkowie, ale z rodziców garstka (tak na około 25 dzieci około 10 rodziców tylko) - przede wszystkim ojcowie nie szli. I nawet uwzględniając możliwość, że część nie poszła zwyczajnie do spowiedzi, to z tej liczby przynajmniej kilkoro rodziców miało przeszkody kanoniczne. Jest to z pewnością dramat tych dzieci, ale również dzieci z pierwszego małżeństwa. Znam przypadek jednego ojca, którego dzieci z pierwszego i drugiego małżeństwa szły do komunii św. w tym samym roku (dobrze, że nie w tym samym czasie). Ludzie strasznie komplikują sobie życie i komplikują życie swoich dzieci, które absolutnie nie są winne całej sytuacji, a z pewnością cierpią. Czy z powodu cierpień rodzin powinno się zmieniać doktrynę co do komunii św. rozwodników? Mam ogromne wątpliwości, gdyż to wcale nie niweluje problemów funkcjonowania tych rodzin w Kościele. Akcent w dyskusji powinien być raczej położony na badanie sakramentalności małżeństw, na przygotowanie do małżeństwa niż na sprawę komunii św. dla rozwodników.
16 października 2015, 12:44
Dramat dzieci porzuconych przez ojców (choć zdarze sie, ze przez matki). Dramat dzieci, gdy nagle sie okazuje iż to inne rodzeństwo jest ważneijsze, bo ma "mojego" ojca/matkę. To wszystko jest owocem grzechu. Ale też owocem odrucenia życia wiarą i meblowania swego życia podług świata. Oczywiscie jest pełno przyczyn, ale na ile my sami w naszym otoczeniu usprawiedliwiamy zadrady wsród naszych przyjaciół, na ile namawiamy kogos, aby sie rozwiódl. Na ile to my, katolicy jestesmy współodpowiedzialni, bo w imię fałszywego miłosierdzia pomagamy w tych dramatach rozwodów, których owoce doświadczają niewinne dzieci. Gdy spotykam sie z takimi sytacjami, jak opisujesz, to uważam iż to co trzeba zrobić, to rachunek sumienia, własnego sumienia. A na koniec - zawsze szokują mnie słowa, ze nie mozna sie rozstać w zwiazku cudzołoznym, bo sa dzieci, ale rozbić rodzinę i zranic zonę (męża) i dzieci z małżeństwa sakramentalnego to można było? To sa szczyty hipokryzji.
16 października 2015, 16:32
Zaraz dramat... Jak się podejdzie odpowiedzialnie do wytłumaczenia dzieciom co się stało i dlaczego tak się stało, to nic nie musi być dramatem, tylko konsekwencją pewnych zachowań, w których trzeba odnaleźć się na nowo - najlepiej jak się potrafi. Drugi człowiek to nie nasza własność, więc ma prawo podejmować własne decyzje. Nasza reakcja na zdarzenie naprawdę nie musi być dyktowana naszymi uzurpatorskimi zapędami i przelewaniem na dzieci własnego żalu. Bo to skutkuje potem przeniesionym żalem na ojca, a następnie na kolejne nawiązywane relacje. Mówi się, że czas goi rany, a mądrość przychodzi z wiekiem. To nieprawda. Po prostu nie sięgamy po nią w chwili tu i teraz. Żyjemy iluzjami, karmimy swoje ego zamiast siebie poznać i zrozumieć.  Wolna wola jest darem, a jednak wielu wybiera siebie zniewalać w budowaniu dramatów. Ech to wielkie ego...
16 października 2015, 17:57
Iluzjami żyja ci, którzy twierdzą iz rozwód rodziców da sie wytłumaczyć dziecku.
16 października 2015, 18:16
Nieprawda Tomaszu. Nasze dzieci zrozumiały i żyjemy szczęśliwie.
16 października 2015, 10:01
A czy ten sam biskup był kiedyś świadkiem gdy dziecko mówiło: Tato wróć do mamy, do nas?
MF
Marcin Flees
16 października 2015, 00:45
A mój kolega, żyjący w związku małżeńskim ulitował się nad samotną koleżanką z pracy i zrobił jej dziecko. Ta wzruszająca historia dowodzi, że katolicy powinni życzliwiej spojrzeć na związki poligamiczne
16 października 2015, 10:08
A jeśli jego "miłosierdzie" obejmie takze inne koleżanki?
16 października 2015, 13:33
"Niech nie wie prawica, co czyni lewica" i dalej: "Jeśli ktoś prosi cię o płaszcz, daj mu i suknię" :) chłopak jest po prostu chojny.:)  A tak poważnie; w ten sposób można wszystko usprawiedliwić i to jest niestety trzymanie się litery, a nie ducha Ewangeli, która jasno mówi o małżeństwie i wielu innych sprawach.
15 października 2015, 23:52
Komunia na rękę....
15 października 2015, 23:56
Można powiedzieć, że Komunia jest na rękę wielu osobom pozostającym w powtórnych związkach.
15 października 2015, 23:59
Po co ? Czy myślisz, iż Komunia Sw. zmieni ich życie na tyle, że zostaną świętymi za życia?
16 października 2015, 00:05
To wszystko nie jest takie oczywiste, historia każdego człowieka jest inna, zwyczajnie nie wiem, mogę sobie pewne rzeczy wyobrazić, co czuje człowiek kiedy do Komunii przystapić nie może. Łatwo to na sobie samym zaobserwować, jak człowiek wraca od spowiedzi a potem przystępuje do Komunii Św., jak jest to dla niego ważne. Ile razy mi się zdarzyło być gdzieś na wyjeźdxie i spędzić np. niedzielę cały dzień w drodze bez możliwości uczestniczenia w Mszy, odczuwam wtedy brak.
16 października 2015, 00:11
Celem Komunii sw (jak każdego sakramentu) jest przecież wzrastanie w Łasce, czyli droga ku swietości. A nie dobre własne samopoczucie. Stąd sie pytam, bo dla wielu to chyba Komunia św. jest potrzebna aby sie poczuc dobrze czy lepiej.
16 października 2015, 00:20
No dobrze, a taka sytuacja; ktoś jest średnio-letni, chodzi do kościoła bo chodzi, bardziej z przyzwyczajenia, rozwodzi się co przychodzi mu równie lekko, wstępuje w nowy związek ale tym razem dokonuje się w nim przemiana,  zwraca się ku Bogu, w nim odnajduje sens prawdziwy, włąśnie dopiero teraz, żałuje może nawet tego co zrobił, zostawił żonę, dziecko, ale teraz musiałby znowu zostawić kobietę z którą obecnie postanowił spędzić życie, chce jednak być blisko Boga właśnie w Kościele, a moze jest całkiem sam?. Co w takiej sytuacji, bo z pewnoscią są tacy ludzie i zapewne jeszcze cała masa róznych innych sytuacji. Co ostatcznie jest najważniejsze?
Andrzej Ak
16 października 2015, 01:17
Mam nadzieję, że Euzebiusz ma na myśłi odczuwalny głód duszy, głód Boga. Jest to naturalny odruch człowieka wierzącego, który "zasmakował w Bogu". Pan Jezus wyraźnie zaakcentował, iż ten Jego Dar (Ciała i Krwi) jest niezbędny do osiągnięcia Zbawienia. W tym kontekście Komunia Święta staje się Darem niezbędnym do życia duszy. No i tutaj pojawia się faktycznie ogromny problem bardzo wielu ludzi, którzy jakoś pobłądzili w swoich wyborach.
Andrzej Ak
16 października 2015, 01:33
Dośwaidczając czasem Boga w ogromnej bliskości, czuję jak Bóg postrzega moje myśli, wybory i decyzje. Doskonale wiem, że przed Nim niczego ja nie ukryję, ani żaden inny człowiek.  Dlatego wiem, iż On patrzy na każdego z nas z osobna nieco inaczej. Tym samym być może niektórym ludziom (o których Euzebiuszu wspomniałeś) On zezwoliłby na przyjęcie Sakramentu Komunii pod pewnymi indywidualnymi warunkami. Jednak rozpatrzenie takiej indywidualnej sytuacji należało by chyba co najmniej do Proboszcza danej parafii, a napewno poprzedzenie każdej Komunii szczerą spowiedzią. Sądzę, iż obecny Sobór watykański ma jakiś większy sens w wymiarze Woli Boga.  Być może to co dla nas jest niepojęte, dla Niego jest Jego Wolą.  Przecież już niegdyś sytuacja była podobna do tej obecnej, chociażby spór pośród Żydów względem nawracania pogan.
16 października 2015, 07:13
Zawsze, bez wzglęu na sytuacje droga wiedzie przez wiarę. Ale rozumiana jako zaufanie Panu, jako codzinne wyznanie "bądź wola Twoja" realizowane myslą i uczynkiem. To nie jest ani prosta, ani łatwe. Bo mamy tysiące własnych pomysłow, ktore trzeba odrzucić, otwierajac sie na pomysł Pana. Pomysł, ktory często zaszokuje, zadziwi i okaze sie, iz to co po ludzku wydawało sie niwmożłiwym, jest możliwe. Śceiżki Pana, to nie sa ściezki naszych chiejst, czy naszych wyobrażeń. Stąd nie ma prostej jednej recepty, natomiast obawiam się, iz danie "prawa do Komunii św" może zamknać osoby żyjace w realnym grzechu na faktyczne nawrócenie (właśnie na to otwarcie na ściezkę Pana).   
16 października 2015, 07:15
Wybacz, ale to co piszesz, to takie twoje wyobrazenia Pana. Pomijajac, iż obecnie mamy Synod, a szczera spowiedź nie istnieje. Bo kazda spowiedź albo jest szczera, albo jej nie ma (choć obrzedy zostały wypełnione).
16 października 2015, 07:18
W ktorym miejscu jest objawione iż Komunia Święta (Sakrament) jest niezbędna do zbawienia?
16 października 2015, 10:02
No dobrze, ale tak jak piszę ktoś zbliża się do Boga własnie dopiero po rozwodzie, i on wie, że teraz z obecnej perspektywy byłby wcześniej silniejszy o obecną mądrosć gdyby ją wtedy posiadał, a której w woym czasie zabrakło. Teraz sytuacja jest niestety już inna i odpada powrót do wcześniejszego układu. Skoro każda spowiedź jest szczera to teraz pytanie, czy decyzję o przystapieniu do Komunii Świętej powinien nie powinien podejmować w każdym indywidulanym przypadku ksiądz w konfesjonale ? Może to jest to najlepsze rozwiązanie a nie odgórna decyzja pod którą mogą się załapać wszystkie przypadki ogólnie nieładnie mówiąc.
16 października 2015, 10:16
Dwa pytania: co jest celem tego człowieka? co znaczy, iz ktoś sie zbliża do Boga?
16 października 2015, 10:31
Znaczy to tyle, że ten człowiek gdyby cofnął się w czasie i wiedział wtedy to co wie teraz, nie odszedłby od żony. Teraz wie, że wszystko co go wtedy spotkało, to nie była zła żona i niedobranie się a jego potrzeba, żeby to jemu było dobrze, fajnie, radośnie itd. a skoro tak nie było, winni byli wszyscy dookoła a szczególnie żona z ktorą dzielił  życie. Teraz ona może już mu się wcale zła nie wydawać, patrzy i widzi kogoś innego bo sam sie zmienił, gdyby wtedy miał taką dojrzałość, każdy kryzys byłby przyczynkiem do wzrastania tak po jednej jak i po drugiej stronie bo budujemy razem będąc Bogiem silni, nic nie jest w stanie nas złamać itd. Dodatkowo nowy związek też przecież może nie być  i być moze nie będzie wolny od kryzysów, ale to właśnie związek wcześniejszy stał się być może tym poletkiem doświadczalnym, szkoda że z takim dla niego  skutkiem, a moze własnie musiało tak się stać, skad to możemy wiedzieć?. Można być pewnym, że takie sytuacje istnieją.
16 października 2015, 12:14
Nikt sie raczej w czasie nie cofnie, niektóre decyzje sa po ludzku ujmując neiodwracalne. Tyle tylko, iż do czasu zaufania i to bezgranicznego Bogu nie wyjdziemy z takiego "ludzkiego" myślenia. Człowiekiowi, który uwaza, iz poradzi sobie, ktory na bazie doświdczenai życiowego potrafi wyjść z krysysów Bóg jest zbędny. Chyba, iz potrzebuej GO jedynei jako wypełnienei emocjonalnej czy duchowej pustki. Stąd cały czas pierwsze pytanei jest o cel, a pierwszym wymogeim jest zaufanie Bogu. Łatwo napisać, bardzo cieżko zmienić spoóśb myślenia. Ten asekuracyjny, ludzki, zaszczepiony przez wychowanie i wspierany przez świat.
16 października 2015, 16:19
Proszę się zapytać kogoś, najlepiej przykładnego katolika praktykującego, żeby swoimi słowami powiedział co rozumie przez zbawienie, co to konkretnie jest? Pewnie powie, że to cel który chce osiągnąć, proszę jednak pytać dalej, aż do skutku, aż poda odpowiedź ktora cię usatysfakcjonuje... Zmierzam do tego, że tak naprawdę to my nie wiemy nic o drugim człowieku, i co z tego że on coś mówi, słowa czasem nie oddają tego co tak naprawdę dzieje się aktualnie w nim samym, w jego sercu, on może nawety nie umiec tego wypowiedzieć. A zatem, czy mogę komuś powiedzieć, opieraj się na Bogu ale nie używaj go do wypełnienia emocjonalnej czy duchowej pustki?
16 października 2015, 18:03
Tu nieset kazdy we własnym suemieniu sobie i Bogu musi odpowiedzieć co jest jego celem. To widac po owocach, jakie przynosi wiara. Ale tez bardzo często widac po tym, co i jak ktoś mówi o swojej wierze. Widać, czy to tylko emocja, czy np. sposób zycia.
16 października 2015, 19:45
Ważne rzeczy mówi papież w dzisiejszym kazaniu /o obłudzie/, jest mowa o tym o czym piszesz,  osobiste doświadczenie wiary daje owoc konkretnie widoczny i słyszalny. W związku z tym, należy takiemu obłudnikowi wręcz życzyć, żeby  Bóg wypełnił jego duchową pustkę. Zresztą, zawsze należy tego życzyć, sobie samemu również.
no_name (PiotreN)
16 października 2015, 22:49
(47) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. (48) Ja jestem chlebem żywota. (49) Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali; (50) tu natomiast jest chleb, który zstępuje z nieba, aby nie umarł ten, kto go spożywa. (51) Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata. (52) Wtedy sprzeczali się Żydzi między sobą, mówiąc: Jakże Ten może dać nam swoje ciało do jedzenia? (53) Na to rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie. (54) Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (55) Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. (56) Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim. (57) Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten, kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie. (58) Taki jest chleb, który z nieba zstąpił, nie taki, jaki jedli ojcowie i poumierali; kto spożywa ten chleb, żyć będzie na wieki. (59) To mówił, gdy nauczał w synagodze w Kafarnaum. (60) Wielu tedy spośród uczniów jego, usłyszawszy to, mówiło: Twarda to mowa, któż jej słuchać może? (61) A Jezus, świadom, że z tego powodu szemrzą uczniowie jego, rzekł im: To was gorszy? (62) Cóż dopiero, gdy ujrzycie Syna Człowieczego, wstępującego tam, gdzie był pierwej? (63) Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was są duchem i żywotem,... " Jana(6;47-63)
17 października 2015, 08:41
Powórzę raz jeszcze, w którym miejscu tego cytatu jest powiedziane iż Komunia sw. jest niezbędna do zbawienia? Albo prościej, co słowo zbawienie oznacza i co oznacza słowo niezbędna?
17 października 2015, 08:46
Euzebiusz - kluczem było stwierdzenie jednynie wypełnia pustkę. Bo celem nigdy nie powinno być jedynie wypełninie pustki. Spotkanie (jak to mówi sie dziś), czy bardziej po staroswiecku życie  z Bogiem, to wzrastanie w świętości. Celem jest świętość, ktora choc niedoskonała powinna już być na ziemi.
17 października 2015, 09:34
No tak, ale jeśli powie się człowiekowi który w Boga nie wierzy, że celem jego drogi na ziemi powinno być dążenie do świętości to może nie bardzo wiedzieć o co chodzi, albo powie że jest święty przecież nie robi niczego złego. Czlowiek odczuwa pustkę bo czegoś mu brakuje, więc zawsze punktem wyjścia jest pustka,  przecież nawet w najbardziej udanym związku może tak być i to właśnie jest miejsce dla Boga, bo żaden człowiek tej pustki drugiemu  nie wypełni. A więc brak powoduje, że człowiek zaczyna szukać, może nawet nie wiedzieć czego szuka, tzn,  może i nawet słyszał słowo Bóg i mówi że szuka Boga ale tak naprawdę jest to cały czas abstrakcja, dopóki nie spojrzy się szczerze na swoje życie, że to wszystko co mam i kim jestem to nie moja zasługa.z a zatem skąd to wszystko? I nie dotyczy to tylko zdarzeń pozytywnych, najczęściej punktem wyjścia do zadania sobie wielu pytań są zdarzenia które odbieramy jako negatywne, niektórzy jako karę czy pech. Powoli otwierają się oczy, powoli przychodzi zrozumienie co znaczy dążyć do świętości, to nie dzieje się przecież w ciągu paru minut.
17 października 2015, 10:00
Jednak zadałeś to pytanie:)
15 października 2015, 23:26
Nie wiem, czemu ma służyć przytaczanie takich ckliwych historii. Czy to ma sprawić, że grzech przestanie być grzechem? Litości. 2000 lat nauczania Kościoła na temat cudzołóstwa mamy schować pod korzec, bo jakas dziewczynka chciała dać hostię swojemu rozwiedzionemu ojcu. To jest zwykłe manipulowanie emocjami, które odwraca uwagę od sedna sprawy i jest nieuczciwe. Od tego, że ten ojciec kiedyś podjął decyzję, rozstając się z żoną i wstępując w nowy związek. Podjął decyzję co do dzieci w tym związku. A brak mozliwości przyjmowania Ciała Pańskiego jest niczym innym jak konsekwencją tego, że wybierając tak, a nie inaczej - Boga postawił na dalszym planie.
15 października 2015, 23:35
Dokładnie podobnie zauważam, nie wiadomo na ile to spontaniczny gest a na ile zaaranżowana sytuacja. Tak czy inaczej moja uwaga skupia się na ojcu, on jest tu głównym bohaterem zamieszania, autentycznie ciekawi mnie dalszy ciag tej historii.
15 października 2015, 23:46
Tak przy okazji, czasem widzę w kościele na mszy mojego sąsiada przez ścianę, jest rozwodnikiem, dziecko mieszka z matką. Czasem widuję go w kościele, kiedyś razem z żoną i synem, teraz przychodzi sam. I co zauważyłem, staje zawsze blisko ołtarza, tuż przy kolejce osób podchodzących do Komunii Świętej, jakby chciał chociaż tą bliskością zaspokoić brak możliwości przystąpienia do Komunii, wiele razy na to zwróciłem uwagę, dlaczego staje tak blisko ołtarza?
16 października 2015, 00:01
Moment, jeżeli jest "tylko" rozwodnikiem to przecież moze tak jak każdy przyjąc Sakrament Spowiedzi i przystąpić do Komunii sw.
16 października 2015, 00:31
Widuję go z jakąś kobietą, o więcej nie pytam, ale chyba to nie nowa żona. No właśnie, czy w takiej sytuacji powinno się zapytać i coś doradzić ? Jeszcze podpytam, o co chodzi w ewangelizacji - czy jakaś dyskrecja wchodzi w rachubę czy troska o bliźniego nie powinna znać żadnych barier, skoro np. zainteresowany nie dba o swój los czyli zbawienie?
16 października 2015, 07:34
Zacznijmy od tego, czym jest ewangelizacja. I co znaczy dyskrecja?
16 października 2015, 10:16
Krótko mówiąc, czy wtrącać się w życie sąsiada, z którym raczej pozostaje się na poziomie  wymiany form grzecznościowych dzień dobry/ do widzenia jaka ładna pogoda, czy dochodzić prawdy bo ta podana przez sąsiadkę moze okazać się kłamstwem, a przeciez liczy się dobro człowieka czyli sąsiada po rozwodzie, ktory do koscioła bądź co bądź przychodzi. I jeszcze jedna kwestia, Tomaszu, ja nie potrafię tak profesjonalnie jak ty mowić o sprawach wiary językiem jakim ty się posługujesz, więc czasem jak coś powiem nie tak to proszę mnie poprawiać, natomiast mi chodzi o to żeby przede wszystkim dotrzeć do człowieka bo on jest przecież najwazniejszy. I czasem trudno mi pogodzić czy połączyć jedno z drugim w sensie "przepisy" i moje odczucia względem czyjejś sytuacji.
16 października 2015, 10:32
Nie wiem. Bo często stoje przed dylematami, jak sie zachować, gdy znajomi przyprowadzają "nowych narzeczonych", gdy otrzymuję zaproszenia na ślub ale tylko cywilny. Albo co zrobic, jak pomóc, gdy znam dokładnie historię małżeństwa, jego początku i upadku, gdy znam okoliczności, które są w tym wypadku ważne. Nie wiem, stąd jedynie co potrafię to modlitwa i zaufanie Bogu, iż poprowadzi mnie, gdy ja nie wiem co zrobić. Jak do tej pory sie nie zawiodlem.
16 października 2015, 10:38
Tomaszu, przepraszam za mało dyskretne pytanie: czy jesteś księdzem?
16 października 2015, 12:09
Nie, nie jestem, nie chciałem być i nie będe ksiedzem.
no_name (PiotreN)
16 października 2015, 22:53
Euzebiuszu rozbawiłeś mnie dzisiaj tym pytaniem, i podobne kiedyś tutaj słyszałem. :)
Paweł Czarnecki
15 października 2015, 22:44
Mam nadziję, że nie nie zaczną kolejnego wyłomu czynić w nierozerwalności małżeństwa - bo tak trzeba odbierać ewentualną zgodę na przyznanie komunii dla osób, które pozostając w ważnym małżeństwie żyją w nowych związkach niesakramentalnych z inną osobą.
15 października 2015, 22:15
Dzieci mają poprostu wewnętrzną naturalną mądrość, którą dorośli przygłuszają na rzecz posłuszeństwa nakazom i zakazom systemów.
15 października 2015, 22:16
po prostu*
TP
Tomasz Pierzchała
15 października 2015, 23:03
zawsze mogło być gorzej - hostia mogła trafić ostatecznie w ręce np.satanisty,nieprawdaż "Miłość"?
15 października 2015, 23:17
Nie wiem, nie zastanawiam się jak mogło być gorzej, raczej czego mogę się z reakcji na zdarzenie dowiedzieć o sobie.
KM
Katarzyna Michalska
15 października 2015, 23:23
To świadczy o brakach w zdolności percepcji samej siebie.
KM
Katarzyna Michalska
15 października 2015, 23:28
"Dzieci mają po prostu [piszemy ROZDZIELNIE - pewnie jestem jakimś katem dbając o poprawność polszczyzny :D] wewnętrzną naturalną zdolność, którą dorośli przygłuszają na rzecz posłuszeństwa nakazom i zakazom systemów". Niektórzy za to mają szczególny talent siania fermentu, np. powołując się na dzieci. Ktrótko mówiąc nawet to młode życie nie jest bezpieczne tam, gdzie Ty bogini pogańska i Tobie podobne a to bóstwa, a to rozmowne meteory pragniecie przeforsować opinię, że każde wychowanie i każda wartość to potencjalny reżim :) Istnieją też pewne nakazy i zakazy słuszne, ale Ty pewnie nie wpadniesz na żaden pomysł w tej kwestii, nakręcona rozedrganym przekonaniem o tym, że brak systemu i wibracje kosmiczne cacy, a uporządkowane społeczeństwo be ? :D Oj tam oj tam, i tak odpisuję bogini, prędzej czy później pośliznę się na skórce od banana. Albo na jesiennym liściu, którym ona jest.
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:41
Bogini nasłała na mnie swoich przydup...w  by było aż tyle minusów ? :) Och, to prawie uznanie mnie za godną wyznawania :D To już coś. 
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:42
Oj, liść jesienny jest niespokojny dziś...Lepiej uważać, bo jeszcze trzaśnie mi gałązka pod nogą z rana!
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:45
Czyli po prostu jak nie ma nic do powiedzenia, to męczysz się ?... Oj, bywa...To musi być męczące. To musi być nawet okropne. Okropna jest bowiem śmierć, ale i życie pozbawione sensu. A jeśli czyjeś życie sprowadza się do wibracji kosmosu, może srodze się zawieść. Kosmos bowiem...nie wibruje, nasza Ty wariacjo na liść jesienny i jesienne Słońce :) 
16 października 2015, 12:41
Czystość intencji nie sprawia, że złe staje się dobre. Dopóki dziecko nie zrozumie, że w gniazdku jest prąd, dopóty nie będzie widziało przeszkód, by wkładać tam przedmioty. Sugerowanie się postępowaniem dziecka w sprawie, której nie rozumie, to naturalna, wewnętrzna mądrość?
16 października 2015, 13:02
Masz nieźle wymieszane w głowie. To obserwacja. Zrób coś z tym, bo się zamęczysz. I innych przy okazji.
16 października 2015, 13:03
Masz wyobraźnię. To już coś. :)
16 października 2015, 13:05
Nie, jak popełnię błąd językowy, to poprawiam. Nie męczy mnie to ani trochę. :)
16 października 2015, 15:41
A coż jest złe, a cóż jest dobre? Jeden nazwie złem podanie hostii rozwiedzionemu ojcu, inny zobaczy w tym dobroć dziecka. Hostia to hostia, człowiek to człowiek, a co my w nich widzimy świadczy o nas, o naszym stosunku, o naszej postawie. Wkładanie przedmiotów do gniazdka z prądem wynika z braku dostatecznej wiedzy a nie z braku mądrości. Bo pełnej wiedzy można nie mieć w jakimkolwiek temacie, natomiast mądrość jest darem, przymiotem Boga, aspektem boskości, z którego wszyscy mogą korzystać.
16 października 2015, 16:03
Nie, to świadczy o uważności i autorefleksji. Co Ci po tym jak zniesmaczona odwrócisz się od gestu dziecka i nie zadasz sobie pytania dlaczego tak reagujesz? Oburzysz się, skrytykujesz na forum i zapomnisz z nowym wątkiem, tak? Tu chodzi o zadanie sobie pytania, dlaczego ta okoliczność wywołała we mnie taką reakcję, co jest jej źródłem. A wtedy odpowiesz sobie na to pytanie, że są nimi nabyte z zewnątrz PRZEKONANIA, które ktoś Ci kiedyś zaszczepił. Ktoś kiedyś powiedział Ci "grzechem jest spożywać ciało Chrystusa, gdy żyje się w drugim związku". To Twoja nabyte poczucie moralności i niemoralności, tego co jest niby słuszne i niesłuszne, co dobre i co złe nie pozwala Ci wyjść poza przyjęty schemat myślowy. A kiedy zobaczysz, że ktoś inny ma inne przekonania, gotowa będziesz bronić swoich i iść w zaparte udowadniając drugiemu swoją "świętą" rację. Wszystko do czasu, gdy sama nie znajdziesz się w podobnej sytuacji - wtedy życie zweryfikuje. Dlatego po pierwsze - nie ma co sądzić drugiego, bo nigdy nie wiesz, kiedy jego doświadczenie nie stanie się Twoim. A dwa, zastanowić się nad swoimi przekonaniami - czy one służą Tobie w rozwoju, w zrozumieniu siebie i drugiego człowieka czy też Cię od niego oddalają. Uważność - polecam.
no_name (PiotreN)
17 października 2015, 00:00
Lubię Ciebie...  variete na jesienny liść. :) Gorąco pozdrawiam Olu. :) [url]https://www.youtube.com/watch?v=o4S75gID6uM[/url]
17 października 2015, 00:15
Witaj, Piotrek - jak miło Cię tu widzieć! :) Jak się czujesz? Dziękuję za jesienny prezent. :)
no_name (PiotreN)
17 października 2015, 00:30
Dziękuję, u mnie na dziś it's ok. :) A jak Ty dajesz radę w tym dziwnym opotunistycznym świecie? Dokuczają Ci inni, tak jak wcześniej? Mam nadzieję, że już nie. :) Pozdrawiam Olę, Olu. Miło mi ponownie pisać do Ciebie. :)
17 października 2015, 01:03
Cieszę się, że się uśmiechasz. :) Co do dokuczania...  Wielu ludzi nadal myśli, że dokuczają INNYM, że piszą o INNYCH, że sądzą INNYCH (choć się nawet do tego raczej nie przyznają) i "ci inni" nieświadomi zachodzącego procesu mogliby rzeczywiście niechybnie brać pewne słowa do siebie i poczuć się dotkniętym (uzależnione od opinii własnego wizerunku EGO). De facto dokuczający/sądzący nie czyni tego drugiemu - on czyni to SOBIE - on o sobie wystawia świadectwo, prezentuje swoją postawę wobec bliźniego i w konsekwencji to on sam odczuwa skutki swoich myśli i słów. Jesteśmy Jednym, więc co czynisz drugiemu - sobie czynisz. Nakrzyczysz na drugiego, to Ty się złościsz i w Twoim organizmie zachodzą procesy - serce szybciej bije, krew krąży szybciej, oddech staje się płytszy. Kiedy nabieramy tej świadomości, nic nas już nie dotyka. Pojawia się współczucie, więc patrzysz pomóc drugiemu uświadomić to sobie. No, ale każdy ma swoją drogę do przejścia i lekcje do przerobienia, więc ostatecznie człowiek i tak sam zawsze wybiera. Nie wszyscy chcą sobie pomóc i ich wolę też trzeba uszanować.  Pozdrawiam CIę również :)
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:11
To wszystko co jesteś w stanie wyprodukować ze swojego boskiego jestestwa? Sądzę, że niepotrzebnie nie doceniasz i siebie, i mnie.
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:12
Ty jej z kolei nie masz, a to już problem. Jedyne, co Cię ponosi, to głębokie przekonanie o racji Twoich bzdur, a to nie to samo co wyobraźnia. 
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:15
Doskonale. Czyli jesteś wcześniejszą Aleksandrą. Z miłością masz zatem tyle wspólnego co rzeżączka i gradobicie :) Sukcesu nie życzę, podobnie jak Ty obłudna istotna nikomu z katolików dobra nie życzysz wbrew swoim wcześniejszym i zapewne przyszłym słodkim wpisom. Ale zawsze możesz zmienić nick i...do kłamstwa! Eeee, tnz. do dzieła! W Twoim beznadziejnym przypadku na jedno wychodzi, ćwierćAteno.
17 października 2015, 01:19
Doceniam Cię, ale to nie jest ważne. Bardziej istotne jest, żebyś Ty siebie doceniła. I tę pracę wykonuje się samodzielnie.
no_name (PiotreN)
17 października 2015, 01:38
Wspłóczucie, pomoc drugiemu- piękne idee.:) Ja wiem, Ty jesteś Olu dobrym Człowiekiem i takim bądź.:) Plują na Ciebie, dotyka cię to- widzę. Nie martw się tym proszę, ja jestem z Tobą, bo... "kocham Cię jak Irlandię". :) Dobrej nocy Oleńko. :) [url]https://www.youtube.com/watch?v=3G0OG6ngu_U&list=RD3G0OG6ngu_U#t=56[/url]
17 października 2015, 10:42
TajemniczaJejmości, to TY piszesz "Sukcesu nie życzę", "Ty obłudna istotna nikomu z katolików dobra nie życzysz (...)" i jeszcze w komentarzu poniżej "Życzę niepowodzenia dla Twojego własnego dobra." Dlaczego zatem Ty nie życzysz, a przypisujesz to mnie? Mimo, że zdajesz sobie sprawę, że ja życzę Ci dobrze - o czym zapewniałam Cię wcześniej, to jednak NEGUJESZ to. Nawet dodajesz "wbrew swoim wcześniejszym i zapewne przyszłym słodkim wpisom". Dlaczego negujesz? Dlaczego nie ufasz, że ktoś może autentycznie chcieć Ci pomóc? Tak bardzo myślisz, że ktoś był w stanie Cię zranić, że samej siebie już nie doceniasz? Odpowiedz sobie na pytanie co kochasz tak bardzo, że z miłości do tego wybierasz ranić. Ja czuję dużo więcej niż przekazujesz w słowach i autentycznie wspólczuję Ci, że tak trudną dla siebie drogę wybierasz. Pamiętaj, że w jednej chwili możesz po prostu obrać nowy kierunek. To nie świat na zewnątrz musi się zmienić, to nie Kościół i przepisy muszą się zmienić, to ludzie sami od siebie muszą tej zmiany dokonać w SOBIE. Kim jesteś? Pomyśl, poczuj to głębiej i potwierdź przed samą sobą.
M
Milosc
17 października 2015, 13:11
To nie idee Piotrku, to realne doświadczenia, których jesteś zarówno obserwatorem jak i sprawcą. :) Jeszcze raz powtórzę czyjeś "plucie" nie dotyka mnie w sensie, że jakoby mnie uraża. Wszystko dotyka sprawców i w tym sensie wszystko do tych samych sprawców wraca. O tyle dotyka z kolei, że rodzi we mnie współczucie, że ktoś nie potrafi tego jeszcze usłyszeć i brnie w to, choć wpływa to autodestrukcyjnie na niego. Ale dla danej osoby i to ma sens w jej własnym rozwoju. W każdym organizmie zachodzą ich własne procesy.  Dlatego głoszę, że cały Boży wszechświat mieści się w nas i to jak postrzegamy świat na zewnątrz, zależy od nas - od tego w jakim stanie my jesteśmy wewnątrz. Ty również jesteś dobrym Człowiekiem, Piotrku. :) Każdy jest tak naprawdę, tylko niektórzy o tym nie pamiętają, bardziej się czegoś boją, co jakoby przychodzi z zewnątrz, mniej są świadomi swojej wewnętrznej miłości, więc uporczywie pragną jej potwierdzenia. Słowa piosenki "przed szczęściem żywisz obawę" obrazują stan wielu ludzi. I to takie błędne koło, bo im bardziej będą chcieli to szczęście "tam" w jakichś warunkach znaleźć, tym bardziej "tu" będzie jedynie chciejstwem. Dopiero kiedy zdadzą sobie sprawę, że przecież mają, dostają wszystko czego pragną - z bezwarunkowej miłości właśnie, z pokorą wyrażą wdzięczność i to szczęście odnajdą właśnie w sobie. :) Pięknego dnia i dziękuję. :)
15 października 2015, 20:46
Dzieci nie są przebiegłe więc dziecko zrobiło jak mu serce podyktowało, druga opcja jest taka, że ktoś podsunął taki pomysł. Swoją drogą ciekawi mnie, co czuł ten ojciec uczestniczący w uroczystości kiedy dziecko z hostią przybiegło, czy miało to dla niego znaczenie czy nie i chyba odpowiedź na to pytanie jest najważniejsza.
KM
Katarzyna Michalska
15 października 2015, 23:31
Owszem, nawet powinno to mieć znaczenie. Np. ustalenie, co może zrobić, by w pełni powrócić. Ustalenie, co zmienić w życiu, by móc ponownie przystępować do Komunii Świętej. Nie - co zmienić w nauczaniu Kościoła. Kościół nikogo nie okłamał ...dotąd.
JZ
Jeden Znich
16 października 2015, 01:45
Najlepiej gdyby ów ojciec, wrócił do żony pod wpływem tego zdarzenia. Znów byłby w Komuni. I dał świadectwo tym "biskupom". Nie mnie oceniać czy biskupi błądzą czy ja. Ale mnie takie zakończenie historii by wzrószyło. To co przedstawił biskup, wcale.
JZ
Jeden Znich
16 października 2015, 01:49
*wzruszyło
16 października 2015, 07:28
"Kościół nikogo nie okłamał ...dotąd." Pewnie, sama pozwoliłaś się oszukać.
16 października 2015, 10:05
Najlepiej by było oczywiscie gdyby wrócił i żeby nigdy nie odchodził wcześniej od rodziny, ale stało się i wiadomo że są przypadki kiedy nie wróci.
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:18
Nie, Słonko rozdedrgane, za to Tobie się wydaje, że każdego przenikną Twoje bzdety. Życzę niepowodzenia dla Twojego własnego dobra. Chociaż trzeba wziąć pod uwagę, że dla Ciebie to może być szok co nie miara - tak bez rozedrgania? Bez promieni kosmicznych? Bez innej racji bytu niż ta na Ziemi? To może być szok jednak :P Hehehe :D
17 października 2015, 10:52
Te bzdety jak to nazywasz, to ZASTOSOWANIE nauczania Jezusa. Posłuchaj sercem, a będzie Ci dane otworzyć oczy. Nie ma "bez" - JEST WSZYSTKO i Ty jesteś wszystkim - cały wszechświat mieści się w Tobie. Wszystko zostało już stworzone, Ty zostałaś stworzona i tworzysz (przypominasz sobie) dalej. Pora to sobie przypomnieć i wieść życie takie, jakie pragniesz. Być jego Panem, Podmiotem, Twórcą raczej niż biernym uczestnikiem zdarzeń myśląc, że świat się sprzysiągł przeciwko Tobie. Żyjesz w Bożym świecie i on mieści się w Tobie. Przyjmij to z wdzięcznością.
AD
Artur Demkowicz
15 października 2015, 20:40
test test
jazmig jazmig
15 października 2015, 20:28
To świadczy o tym, że ta dziewczynka nie została przygotowana do przyjęcia Komunii Świętej, jej ojciec z jej winy został śwętokradcą, a jednocześnie jest to powód, aby nie dawać ludziom komunii św. na rękę, lecz wyłącznie do ust.
PG
paszczak Gazeta.pl
15 października 2015, 22:00
Jak czytałem, to właśnie postulatu niedawania na rekę się spodziewałem. Chrystus w wieczerniku nie wpychał nic nikomu do ust. Słyszymy wezwanie "Bierzcie i jedzcie ..." by zaraz potem niczego nie brać?
15 października 2015, 22:14
Zawsze zastanawiałem się czy Mahuhbrakana jest zły gdy tańczy się w lewą stornę dookoła jego totemu, zamiast jak tradycja każe w prawą stronę. A jak jeszcze przy tym ktoś skacze więcej na lewej nodze zamiast na prawej, to taki ktoś zostaje przeklety na wieki.  Wielka jest mądrość Mahuhbrakana i gdy ktoś nie oddaje mu odpowiedniej czci  wiadomo, że nie został przygotowany do doswiadczania Mahuhbrakana a jego rodzice zasługują na potępienie.
15 października 2015, 22:21
Po czym poznałeś, że to była dziewczynka, w artykule nie ma mowy o płci dziecka.
15 października 2015, 22:23
Jak tańczysz walca czy tango to dobrze by było gdybyć stosował kroki do walca i tanga a nie innego tańca, bo wtedy to już nie będzie ani walc ani tango. Taka jest tradycja.
15 października 2015, 22:45
No tak Panie Euzebiuszu, ale o to chodzi, by robić coś z pasją po prostu, co nam sprawia autentyczną radość tworzenia, a nie pod publikę, o której wspomina Bazyli. 
15 października 2015, 22:48
Moze pani pływać pieskiem a nie kraulem czy żabką jezeli sprawia to pani radość, pytanie czy daleko pani dopłynie.
FJ
Filip Janek
15 października 2015, 22:53
Warty wspomnienia jest fakt, że wezwanie "Bierzcie i jedzcie" nie zostało skierowane do faryzeuszy i pogan, tylko dla uczniów Jezusa. Przyjęcie komunii w stanie grzechu ciężkiego jest świętokradztwem, a rozwodnik, jeśli to on oddalił żonę i/lub wziął sobie drugą jest w stanie grzechu ciężkiego z definicji. Spowiedź tego nie zmienia, bo jednym z warunków dobrej spowiedzi jest naprawienie tego, co się uczyniło. I tak złodziej nie staje się po spowiedzi czysty, dopóki nie odda tego, co ukradł.
15 października 2015, 22:53
To zależy jaki cel obieramy - pływać dla czystej przyjemności czy dla pokonania dystansu. Małe dzieci np. potrafią się oddać swojej pasji naturalnie i z radością, a nie mają poczucia, że muszą się ścigać z samym sobą czy innymi, żeby coś sobie czy komuś udowadniać.
15 października 2015, 22:59
No spostrzegawczy jesteś niesamowicie .... spójrz na tytuł artykułu.
15 października 2015, 23:07
Jezus kierował swoje nauczania jedynie do żydów i nie wspominał o nauczaniu innych narodów, a przecież mógł to robić bo tacy ludzie przebywali wtedy w Judei. O innych narodach nie wyrażał sie dobrze. Dopiero po zmartwychwstaniu nagle "zmienia zdanie" i chce nauczać wszystkie narody. Dlaczego tak? Bo na to co zostało zapisane w ewangeliach a co nastapiło po smierci Jezusa mógł odziaływać św. Paweł który wyszedł z nauczaniem do tzw. pogan i  w ten sposób przygotował sobie podstawę do takich działań. 
15 października 2015, 23:16
Pływając pieskiem... ten styl można stosować w wodzie do pasa, a przy głębokiej wodzie dokąd dopłynie dziecko? Donikąd, utopi się, natomiast kiedy pozna technikę kraula czy żabki będzie mieć zapewnione i bezpieczeństwo i radość i satysfakcje, przepłynie nawet i pare kilometrów na jednym treningu, podobnie jest można powiedzieć w przypadku sakramentów, jeżeli podchodzi się do nich poważnie i z należytym szacunkiem. W atykule nic nie wiadomo na temat ojca dziecka - jakie znaczenie ma dla niego uczestnictwo we Mszy Świętej, Komunia Święta, może jest tylko obserwatorem/widzem nic poza tym, a hostia to tylko kawałek wafelka. Wtedy faktycznie gest dzecka ma wartośc jeśli płynie ze szczerego serca jedynie dla dziecka, jeśli natomiast ojciec wcześniej praktykujący katolik jest teraz tej Komunii pozbawiony i nagle dziecko podchodzi do niego z kawałkiem hostii wyobrażam sobie, że może mieć ta chwila dla niego ogromne znaczenie. I bardzo mnie ciekawi dalszy ciag tej historii.
15 października 2015, 23:20
Faktycznie, przepraszam, zjechałem paskiem poniżej tytułu a w treści  napisane jest , że dziecko.
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:47
Podlizuj się :)
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:48
Raczej poddaj się wibracjom :) "Milosc" też nie uznaje sakramentów, trafił swój na swego. 
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:49
Jeśli udasz głupiego, wkrótce przekonasz się, że tylko o to chodziło, Euzebiuszu. Ale Ty wiesz lepiej, a konserwatyści to wrogowie otwartego serca ;) 
16 października 2015, 07:31
Pan Euzebiusz rozmawia. Pomyśl, dlaczego Twoje serce szybciej przy tym bije.
GB
Grzegorz Bainczyk
16 października 2015, 11:53
Hej, trochę się zapędziłeś kolego. Jezus pełnił swoja misję wśród Żydów, bo taka była wola Ojca. Jednak mówił, że "nastanie jedna owczarnia" i w wielu innych słowach przygotował uczniów na ewangelizację wszystkich narodów. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie świadczy, że nie miał uprzedzeń do innych narodów. Jest wiele innych przykładów, że Jezus traktował z jednakowym szacunkiem inne narody. Do pogan najpierw wyszedł Piotr (a do Samarytan wcześniej diakon Filip). Ewangelię Marka podyktował najprawdopodobnie Św. Piotr. Jak Paweł mógł wpłynąć na treść Ewangelii.
16 października 2015, 15:58
Nigdzie się nie zapędziłem. Poczytaj co i kiedy mówił Jezus. Dla wygody zaytuję zapisy mówiące, że w zamierzeniu chciał nauczać jedynie Żydów. (Łk 22, 29-30): Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela (Mt 10, 5-6): Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela (Mt 10, 23): Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy. (Mt 15, 22-26): A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela» A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom».
16 października 2015, 22:31
Św. Łukasz dołączył do św. Pawła podczas jego drugiej drogi misyjnej. Łukasz był pod wpływem św. Pawła co jest po prostu faktem historycznym. 
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:19
Właśnie wolniej, aż niezdrowo...Aż dałaś mi do myślenia, Boginko ze Śmietnika :)
D
demokracja.net
15 października 2015, 20:00
Całym błogosławieństwem tego dyskutowania o innych ludziach może być to, że jeszcze bardziej będę myślał jak wielką Miłością obdarzył mnie Bóg, oddając swojego Syna na śmierć dla ratowania mojej egoistycznej duszy.
Kamil Trojanowski
15 października 2015, 19:52
Byc może jestem całkiem staroświecki, ale mi się wydawało żę to ojciec powinien być wzorem postawy dla dziecka i je odpowiedzialnie wychowywać, utulać jego płacz w ramionach - a nie płakać w ramionach dziecka, byc dla dziecka oparciem - a nie szukać oparcia u dziecka, mówić co dobre i właściwe a co nie itd. Obrazek wzruszający i równie zatrważający jeśli takie postawy rodzicielstwa mają być promowane.
Kinga Łazarska
15 października 2015, 19:20
Opłakane skutki Komunii na rękę.
ZC
Zygmunt Czech
15 października 2015, 19:12
Czasem się zastanawiam, czy ten problem byłby tak wielki, gdyby małżonkowie razem i częściej przystępowali do Komunii zanim jeszcze mogą...?
D
Dzięcioł
15 października 2015, 17:47
Czasem odstąpienie od nowego związku byłoby większą krzywdą, niz powrót do starego, a czasami jest to absolutnie niemożliwe. --------- Ale żyć w celibacie zawsze można i nigdy nie jest to większa krzywda/niemożliwość niźli cudzołóstwo.
BK
Barbara Kupiec
15 października 2015, 17:44
Problem  komunii dla rozwodników w związkach powinien być rozpatrywany indywidualnie przez księdza i zależnie od sytuacji powinna być udzielona dyspensa. Nie zawróci Wisły kijem. Czasem odstąpienie od nowego związku byłoby większą krzywdą, niz powrót do starego, a czasami jest to absolutnie niemożliwe. Rozwodnik w swoim sumieniu i w porozumieniu z księdzem powinien podjąć decyzję, czy może przystąpić. Odtrącenie przez Kościół  kogoś, kto nie ma drogi powrotu i nie z własnej winy zakończył małżeństwo jest niebezpieczne moralnie. Może bowiem skutkować popełnianiem przez niego  daleko większych grzechów w przyszłości nie mając oparcia i siły  w Sakramencie i doznając rozpaczy z tego powodu. 
16 października 2015, 00:07
Sakrement nie jest magią, jest Łaską.
KM
Katarzyna Michalska
17 października 2015, 01:22
Najłatwiej jest twierdzić, że to Kościół jest winny popadnięciu w grzech. Tzn.: gdyby definicja grzechu została zmieniona, to znaczy, że grzech jest lub go nie ma. Do tego właśnie zmierza cała awantura o udzielanie Komunii Świętej rozwiedzionym będącym w ponownych związkach.  Krótko: kocham Ojca Świętego, ale jeśli zmierza do tego, by z Synodu zrobić jakieś usprawiedliwienie, a nie sądzę, nie będę w stanie Mu ufać.
15 października 2015, 17:18
Nie wiem czemu miałby służyć ten przekaz? Nieświadome zachowanie dziecka nie zmienia faktu, że mogło dojść do świętokradztwa. Sakrament komunii, ta mała hostia to żywe Ciało Chrystusa, które powinno być traktowane z należytą czcią i świętością. 
BK
Barbara Kupiec
15 października 2015, 17:29
Nie mozna być tak ortodoksyjnym, mówiąc o świętokradztwie. Liczy się intencja dziecka, ktore kierowałao się odruchem serca - ważna jest reakcja ojca.
jazmig jazmig
15 października 2015, 20:30
Możesz prawdę nazwać ortodoksją, co nie zmienia faktu, że ojciec popełnił grzech śmiertelny świętokradztwa, a jego córka była nieprzygotowana do przyjęcia Komunii Świętej.
KM
Katarzyna Michalska
16 października 2015, 00:52
I sakrament. Dziecko mogło nie rozumieć mimo wszystko, ojciec głupiego musiałby udać. Więcej! Uważam, że biskup użył tej sytuacji i o to tylko mu chodzi, by był to argument. Nikt z nas nie widział twarzy dziecka ani jego ojca. A jak puszczą filmik w necie, sprawdźmy datę nagrania. To jeden z biskupów użył tematu jako argumentu. I to on jest odpowiedzialny za to, co to nadużycie spowodowało.